Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Życie jest fajne

Bywa różnie na co dzień, jednak w ogólnym rozrachunku – tak właśnie uważam. Dziś jednak nie o życiu chcę pisać, a o książce pod takim tytułem. „Życie jest fajne” to zapis rozmowy dziennikarki Małgorzaty Szcześniak i popularnej psychoterapeutki Katarzyny Miller.

„Ciepła, zabawna książka, która zawiera odpowiedzi na wiele nurtujących kobiety pytań. To także praktyczny poradnik podsuwający rozwiązania codziennych problemów” – przeczytałam te słowa z tyłu okładki, w miejscu, gdzie zwykle cytuje się recenzje. Wprawdzie pod tym cytatem nie ma autora, ale i tak poczułam się zachęcona. Znam nazwisko Katarzyny Miller, czytałam jej felietony w magazynie „Zwierciadło”, z którym ona od lat współpracuje. Pomyślałam, że taki poradnik, to rodzaj spotkania z psycholożką i psychoterapeutką, w którym mogę uczestniczyć. Któż by nie chciał, prawda?

Przejrzałam tytuły 11 rozdziałów

Psychoterapia, Rodzice, Praca, Narzeczeństwo, Małżeństwo, Seks, Teściowa, Dziecko, Kochanek, Singielka, Ja sama. Brzmią dobrze, poczułam się jeszcze bardziej zachęcona.  We wstępie Małgorzaty Szcześniak przeczytałam m.in., że Katarzyna Miller kiedyś pomogła jej w trudnej sytuacji. „Powiedziała mi dokładnie, co powinnam zrobić. Co ważniejsze, przewidziała, co się stanie, jeśli jej posłucham. A ja pomyślałam, że terapia Kasi Miller nie jest oderwana od życia i że znana psycholog potrafi udzielić konkretnej rady na konkretny problem. Dlatego też postanowiłam ją namówić na wspólną książkę, która byłaby bliska naszej codzienności”.

Brzmi jeszcze lepiej, prawda? Więc czytam. Czyta się szybko. Jak to o życiu i o codzienności. Przy niektórych rozdziałach zatrzymuję się na dłużej, przez inne „przebiegam”. Pewnie ma to związek z tym, co mnie teraz w życiu zajmuje. Na przykład rozdziały „Rodzice” i „Teściowa” przeczytałam bardzo szybko, bo jestem w takim wieku, gdy starsi rodzice zaczynają być od nas coraz bardziej zależni, gdy wymagają opieki. Gdy na starość ich wady się wyostrzają, a my musimy znaleźć sposób, by wspólnie jak najlepiej przeżyć czas, który nam pozostał. Mam o czym myśleć.
Wgryzam się w rozdział „Kochanek”, bo terapeutka przeprowadza ciekawą analizę męskiego i damskiego podejścia do miłości, romansu, małżeństwa. Zastanawiam się, czy też myślę, że to nie miłość jest w życiu najważniejsza.  „Ważniejsze od miłości jest to, że ktoś się nami zajmie i nas wesprze. Miłość jest na dość wysokim poziomie potrzeb, takich jak samorealizacja, i ludzie wcale nie wybierają miłości. To jest niedojrzałe, romantyczne myślenie naiwnych kobietek” – tak mówi Katarzyna Miller. Natomiast zgadzam się z tym, że „jak człowiek nie ma poczucia bezpieczeństwa, to w ogóle o żadnej miłości nie myśli”.

Katarzyna Miller jest wdzięczną rozmówczynią. Mówi dużo, płynnie, często zabawnie, często bardzo dosadnie, przytacza ciekawe przykłady. Tylko czemu mam wrażenie, że stoję gdzieś za ścianą i po kryjomu słucham rozmowy dwóch przyjaciółek. Słowa płyną lekko, wypowiedzi są często okraszane wulgaryzmami, sporo jest dygresji, czasem temat pytania gdzieś sobie ucieka, czasem kolejne pytanie nijak ma się do wcześniejszego. Nie czuję się z tym dobrze, nie chcę podsłuchiwać. Chcę przeczytać wywiad, który choć lekki i ciekawy, nie jest zapisem żywcem prywatnej rozmowy. Jestem pewna, że gdybym naprawdę siedziała razem z paniami rozmawiałyby inaczej, mniej kolokwialnie, a ja dowiedziałabym się dużo więcej niż ze stron książki.

O co tu chodzi?

Moim zdaniem o to, że ta rozmowa została po prostu spisana i wydrukowana. A nie została oszlifowana (zredagowana), żeby brylant, jakim jest rozmówczyni, rozbłysnął dla każdego, nie tylko dla dziennikarki, która ją zna, wie, co ona myśli, co może jeszcze dodać. Dlatego jej nie dopytuje, nie wyciąga wniosków. Zdaję sobie sprawę, że redagowanie wypowiedzi takiej osoby to nie byłoby łatwe zadanie. Trzeba by zachować jej specyficzny język i sposób formułowania myśli, a jednocześnie oczyścić wypowiedź z wtrętów, zbyt wielu dygresji, zbyt potocznej mowy.
Pisanie wywiadu to tylko pozornie łatwa sztuka. Przeprowadzenie rozmowy, nagranie i spisanie to dopiero początek. Potem zaczyna się ciężka praca. Trzeba tak poprowadzić rozmowę na stronach, żeby była zrozumiała dla każdego, logiczna, żeby rozmówcy posługiwali się poprawną polszczyzną. Nie jestem zgorszona „brzydkim słowami”, samej mi się zdarza ich użyć pod wpływem chwili. Ale nie w tekście, który piszę np. do was na blogu, a tym bardziej nie w książce, która ma trafić do tysięcy czytelników no i przede wszystkim nie tak często. Po prostu książka nie została dobrze zredagowana, wygląda mi na to, że w ogóle nie była zredagowana. A biorąc pod uwagę liczbę błędów, i korekta była słaba, a literówka bije po oczach już w pierwszym zdaniu.

Żałuję, że książka, która mogła być zapisem ciekawej rozmowy, poruszająca ważne współczesne problemy, została słabo przygotowana dla czytelnika. Bardzo żałuję:(

Ciekawa jestem, czy ktoś z was czytał „Życie jest fajne” i jakie ma zdanie o tej pozycji. Ciekawi mnie też, co myślicie o moich uwagach – czy mam rację w swoich oczekiwaniach wobec książki przeznaczonej w końcu dla szerokiego kręgu odbiorców.

Katarzyna Miller, Małgorzata Szcześniak
„Życie jest fajne”
Wydawnictwo Zwierciadło

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén