Bywa różnie na co dzień, jednak w ogólnym rozrachunku – tak właśnie uważam. Dziś jednak nie o życiu chcę pisać, a o książce pod takim tytułem. „Życie jest fajne” to zapis rozmowy dziennikarki Małgorzaty Szcześniak i popularnej psychoterapeutki Katarzyny Miller.
„Ciepła, zabawna książka, która zawiera odpowiedzi na wiele nurtujących kobiety pytań. To także praktyczny poradnik podsuwający rozwiązania codziennych problemów” – przeczytałam te słowa z tyłu okładki, w miejscu, gdzie zwykle cytuje się recenzje. Wprawdzie pod tym cytatem nie ma autora, ale i tak poczułam się zachęcona. Znam nazwisko Katarzyny Miller, czytałam jej felietony w magazynie „Zwierciadło”, z którym ona od lat współpracuje. Pomyślałam, że taki poradnik, to rodzaj spotkania z psycholożką i psychoterapeutką, w którym mogę uczestniczyć. Któż by nie chciał, prawda?
Przejrzałam tytuły 11 rozdziałów
Psychoterapia, Rodzice, Praca, Narzeczeństwo, Małżeństwo, Seks, Teściowa, Dziecko, Kochanek, Singielka, Ja sama. Brzmią dobrze, poczułam się jeszcze bardziej zachęcona. We wstępie Małgorzaty Szcześniak przeczytałam m.in., że Katarzyna Miller kiedyś pomogła jej w trudnej sytuacji. „Powiedziała mi dokładnie, co powinnam zrobić. Co ważniejsze, przewidziała, co się stanie, jeśli jej posłucham. A ja pomyślałam, że terapia Kasi Miller nie jest oderwana od życia i że znana psycholog potrafi udzielić konkretnej rady na konkretny problem. Dlatego też postanowiłam ją namówić na wspólną książkę, która byłaby bliska naszej codzienności”.
Brzmi jeszcze lepiej, prawda? Więc czytam. Czyta się szybko. Jak to o życiu i o codzienności. Przy niektórych rozdziałach zatrzymuję się na dłużej, przez inne „przebiegam”. Pewnie ma to związek z tym, co mnie teraz w życiu zajmuje. Na przykład rozdziały „Rodzice” i „Teściowa” przeczytałam bardzo szybko, bo jestem w takim wieku, gdy starsi rodzice zaczynają być od nas coraz bardziej zależni, gdy wymagają opieki. Gdy na starość ich wady się wyostrzają, a my musimy znaleźć sposób, by wspólnie jak najlepiej przeżyć czas, który nam pozostał. Mam o czym myśleć.
Wgryzam się w rozdział „Kochanek”, bo terapeutka przeprowadza ciekawą analizę męskiego i damskiego podejścia do miłości, romansu, małżeństwa. Zastanawiam się, czy też myślę, że to nie miłość jest w życiu najważniejsza. „Ważniejsze od miłości jest to, że ktoś się nami zajmie i nas wesprze. Miłość jest na dość wysokim poziomie potrzeb, takich jak samorealizacja, i ludzie wcale nie wybierają miłości. To jest niedojrzałe, romantyczne myślenie naiwnych kobietek” – tak mówi Katarzyna Miller. Natomiast zgadzam się z tym, że „jak człowiek nie ma poczucia bezpieczeństwa, to w ogóle o żadnej miłości nie myśli”.
Katarzyna Miller jest wdzięczną rozmówczynią. Mówi dużo, płynnie, często zabawnie, często bardzo dosadnie, przytacza ciekawe przykłady. Tylko czemu mam wrażenie, że stoję gdzieś za ścianą i po kryjomu słucham rozmowy dwóch przyjaciółek. Słowa płyną lekko, wypowiedzi są często okraszane wulgaryzmami, sporo jest dygresji, czasem temat pytania gdzieś sobie ucieka, czasem kolejne pytanie nijak ma się do wcześniejszego. Nie czuję się z tym dobrze, nie chcę podsłuchiwać. Chcę przeczytać wywiad, który choć lekki i ciekawy, nie jest zapisem żywcem prywatnej rozmowy. Jestem pewna, że gdybym naprawdę siedziała razem z paniami rozmawiałyby inaczej, mniej kolokwialnie, a ja dowiedziałabym się dużo więcej niż ze stron książki.
O co tu chodzi?
Moim zdaniem o to, że ta rozmowa została po prostu spisana i wydrukowana. A nie została oszlifowana (zredagowana), żeby brylant, jakim jest rozmówczyni, rozbłysnął dla każdego, nie tylko dla dziennikarki, która ją zna, wie, co ona myśli, co może jeszcze dodać. Dlatego jej nie dopytuje, nie wyciąga wniosków. Zdaję sobie sprawę, że redagowanie wypowiedzi takiej osoby to nie byłoby łatwe zadanie. Trzeba by zachować jej specyficzny język i sposób formułowania myśli, a jednocześnie oczyścić wypowiedź z wtrętów, zbyt wielu dygresji, zbyt potocznej mowy.
Pisanie wywiadu to tylko pozornie łatwa sztuka. Przeprowadzenie rozmowy, nagranie i spisanie to dopiero początek. Potem zaczyna się ciężka praca. Trzeba tak poprowadzić rozmowę na stronach, żeby była zrozumiała dla każdego, logiczna, żeby rozmówcy posługiwali się poprawną polszczyzną. Nie jestem zgorszona „brzydkim słowami”, samej mi się zdarza ich użyć pod wpływem chwili. Ale nie w tekście, który piszę np. do was na blogu, a tym bardziej nie w książce, która ma trafić do tysięcy czytelników no i przede wszystkim nie tak często. Po prostu książka nie została dobrze zredagowana, wygląda mi na to, że w ogóle nie była zredagowana. A biorąc pod uwagę liczbę błędów, i korekta była słaba, a literówka bije po oczach już w pierwszym zdaniu.
Żałuję, że książka, która mogła być zapisem ciekawej rozmowy, poruszająca ważne współczesne problemy, została słabo przygotowana dla czytelnika. Bardzo żałuję:(
Ciekawa jestem, czy ktoś z was czytał „Życie jest fajne” i jakie ma zdanie o tej pozycji. Ciekawi mnie też, co myślicie o moich uwagach – czy mam rację w swoich oczekiwaniach wobec książki przeznaczonej w końcu dla szerokiego kręgu odbiorców.
Katarzyna Miller, Małgorzata Szcześniak
„Życie jest fajne”
Wydawnictwo Zwierciadło
Oto ja
19 czerwca 2018 — 10:34
Nie czytałam, ale po Twojej znakomicie napisanej recenzji spróbuję do niej dotrzeć. Pozdrawiam serdecznie i bardzo słonecznie ?☀️
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 12:15
Joasiu, to potem koniecznie podziel się ze mną wrażeniami:) Ja też ściskam serdecznie
Anna M.
19 czerwca 2018 — 10:49
Mnie uderzyło jedno zdanie: że psycholożka powiedziała dokładnie, co pacjenta/petentka ma zrobić. A tego właśnie psychoterapeutce robić nie wolno… Ale pewnie jest tak jak piszesz: to była rozmowa dwóch przyjaciółek.
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 12:14
A wiesz, że ja też na to zwróciłam uwagę od razu i nawet o tym napisałam, ale potem się wycofałam, myśląc, że może przesadzam. Skoro jednak i ty to zauważyłaś, to coś jest na rzeczy. dzięki za komentarz:)
jotka
19 czerwca 2018 — 12:17
Nie czytałam, ale znam rozmówczynię i bardzo lubię jej wypowiedzi, Wywiady medialne pewnie różnią się od rzeczywistej pracy, więc mam nadzieję, że pani Katarzyna jest równie dobra psycholożką.
Mam w rodzinie psycholożkę, a właściwe miałam i chyba ta osoba powinna najpierw sama poddać się terapii…stąd moje sceptyczne nastawienie do terapii w ogóle.
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 12:22
Na pewno jest, Asiu. Dlatego tym bardziej żałuje, że nie wydobyto tego w tej książce:(
Ula H.
19 czerwca 2018 — 13:46
Nie czytałam tej książki. Początek Twojej recenzji bardzo mnie zachęcił do sięgnięcia po nią, ale zakończenie – wprost przeciwnie !
Skutecznie mnie zniechęciło. Już nie chcę jej przeczytać. Szkoda, że również pośród książek zdarzają się tzw. buble i niewypały. A ja myślałam, że to dotyczy tylko sprzętu agd i rtv (!?) Pozdrawiam serdecznie 🙂
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 20:20
Ula, nie zniechęcaj się tak bardzo, możesz przecież mieć inne zdanie niż ja. Poza tym myślę, że każdy coś dla siebie w niej znajdzie, tak jak i mnie się to w sumie udało.
Anna
19 czerwca 2018 — 13:49
Mam to do siebie, że nie toleruję ani przymiotnika „fajny”, ani przysłówka „fajnie”, bo przecież mamy tyle polskich odpowiedników. Moi uczniowie nie śmieli mówić i pisać, że coś jest fajne.
Nie lubię, gdy ktoś narzuca mi, co i jak mam robić, bo uważam, że sama najlepiej wiem, co jest dla mnie dobre. Może to zarozumialstwo z mej strony, ale nic na to nie poradzę.
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 20:21
Podejrzewam więc Anno, że psychoterapia nie jest dla ciebie, prawda. Co do słowa fajnie – ja je akurat lubię:)
Anna
20 czerwca 2018 — 10:46
Wg mnie, „fajnie” jest niekonkretne, bo może oznaczać „dobrze, świetnie, wspaniale, rewelacyjnie” itp.
Zresztą to rzecz gustu, jestem konkretną kobietą i lubię jasne sytuacje.
Bet
19 czerwca 2018 — 16:00
Twoja krytyczna ocena dowodzi, że współcześnie „bylejakość” ma się bardzo dobrze. A może też jest „fajna”?
Uśmiecham się do wypowiedzi Anny myśląc, że mogłoby być jeszcze gorzej gdyby tytuł brzmiał „Życie jest OK lub cool lub jeszcze coś bardziej amerykańskiego” :)))
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 20:23
Bet, myślę, że tytuł „Życie jest OK” dobrze by sprzedał każdą książkę:)
Albo „Życie jest MEGA” – też by było nieźle. Jak myślisz?
Bet
19 czerwca 2018 — 20:59
O, tak MEGA jest prawie tak samo dobre jak OGARNIAĆ
„Jak ogarnąć życie”? Może taki tytuł?
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 22:40
Jestem za – liczba potencjalnych czytelników znacznie wzrośnie o tych z młodszego pokolenia. No, tytuł już mamy. Może siądziemy, pogadamy i spiszemy? Potem tylko do druku;-)
alElla
4 lipca 2018 — 17:13
Bet, życie jest zaje…cośtam. Tak się modnie mówi, o! 🙂 To byłby nośny tytuł. 😉
anabell
19 czerwca 2018 — 18:57
Mam dwie znajome psycholożki.Co zabawne, to obie niezbyt dobrze dają sobie radę w życiu prywatnym. Jedna stwierdziła, że poszła na psychologię, bo chciała poznać metody „sterowania ludzmi”, bo takie pociąganie za sznureczki bardzo jej odpowiada. A ta druga- bo nie bardzo wiedziała co chce wżyciu robić no i chciała studiować daleko od domu. Poza tym jedna z nich cierpi na chorobę dwubiegunową i się leczy- u innej pani psycholog.
Ja po prostu nie wierzę w pomoc psychologa – wystarczy po prostu zacząć racjonalnie myśleć i analizować własne postępowanie, będąc przy tym całkiem szczerym wobec siebie.
Co do ostatnio wydawanych książek- chyba zbyt wiele osób uwierzyło w to, że jest pisarzem nieco lepszym od sekretarki dyrektora.
Miłego Iwonko;)
P.S.
Ciągle mi tu dobrze, choć ostatnio czasu nieco brak.
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 20:26
Aniu, słyszałam, że bardzo często psychologami zostają osoby, które mają kłopoty same ze sobą. Może w ten sposób szukają ich rozwiązania? Pozostaje nam wierzyć, że gdy zaczynają pracować z pacjentami własne kłopoty mają za sobą;-)
Co do tak ostatnio powszechnego „pisarstwa” – zgadzam się z tobą w całej rozciągłości. Pisarzem i dziennikarzem dziś w zasadzie może chyba zostać każdy – w końcu każdy potrafi pisać, prawda?
PS.
Cieszę się, że tam się odnalazłaś. A jak ślubny, on także?
anabell
19 czerwca 2018 — 22:35
O tak, też mu tu dobrze. Co jakiś czas oboje się głośno dziwimy, że tak nam tu jakoś dobrze.I nie przeszkadza nam nawet to, że poziom życia jednak nieco spadł, po prostu trzeba panować nad wydatkami.Zarabiać w Polsce a wydawać tutaj- mało korzystne dla kieszeni. No i czasem nieco niewygody wynika z braku języka. Ale wszak przecież nie od razu Kraków zbudowano;))))
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 22:36
No cóż, widzę dla ciebie nowe wyzwanie – musisz nauczyć się języka:)
anabell
20 czerwca 2018 — 09:31
Właśnie:(
Andrzej Rawicz (Anzai)
19 czerwca 2018 — 19:34
Lubię czytać takie wspomnienia, szczególnie jak są podane w taki sposób jak to oceniłaś. Mam jednak pewien dyskomfort, gdy okazuje się, że autorem wspomnień jest czynny zawodowo psycholog … Ale może przesadzam?
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 20:28
Andrzeju, książka o której piszę nie jest wspomnieniami pani psycholog tylko raczej poradnikiem, w którym podaje ona , anonimowe przykłady ze swojej praktyki. możesz więc spróbować ją przeczytać. Ciekawa jestem jakie byś miał zdanie. Pozdrawiam ciepło.
Gabrysia
19 czerwca 2018 — 22:04
Jak zauważyłaś Iwonko, udało mi się wygrać tę książkę w konkursie księgarni Bonito. Faktycznie tytuł mnie zaciekawił i dlatego w konkursie wzięłam udział . Niestety wydzarzyło się to w czasie, w którym słowo „terapeuta” , zadziałało na mnie jak przysłowiowa płachta na byka i po dwóch stronach – książkę odłożyłam. Nie wiem czy jeszcze do niej wrócę . Myślałam, że może ją komuś sprezentuję, ale skoro tak się sprawy mają …
Iwona Kmita
19 czerwca 2018 — 22:38
O, szkoda, ciekawa byłam twojej opinii Gabrysiu.
Iwona Zmyslona
20 czerwca 2018 — 04:14
Książki nie czytałam i choć mam osobliwe zdanie na temat psychologów i terapeutów, to chętnie zagłębiłabym się w jej treść. Myślę, że błędy które wskazujesz, to bardziej wina wydawnictwa niż autorki czy bohaterki wywiadu. A co do życia, to ono jest naprawdę „w porzo” jak mawia młode pokolenie(nie cierpię takich skrótowców, ale to określenie przytoczyłam, w nawiązaniu do Twojej wymiany zdań z Bet). Pozdrawiam.
Iwona Kmita
20 czerwca 2018 — 09:22
Iwonko, postaram się wysłać ci tę książkę – ciekawi mnie twoja przyszła opinia. Ja też nie sądzą, że wina jest po stronie autorek, brak redakcji i korekty to z pewnością „zasługa” wydawnictwa. redaktor powinien przekazać autorkom swoje uwagi i propozycje korzystnych zmian.
PKanalia
20 czerwca 2018 — 09:51
książki nie znam, więc mam na starcie trzy czwarte dzioba zamknięte, ale nawiązując do komentarza Anny M. już samo samo słowo „poradnik” może brzmieć dziwnie, na co zwróciłem uwagę będąc zwolennikiem antypedagogiki, nie tylko w pracy zresztą… no, ale z drugiej strony nie róbmy zagadnienia, bo (psycho)terapeuta ma być też człowiekiem, a nie robotem zaprogramowanym przez dogmaty, więc gdy mu się wypsnie imperatyw co klient ma robić trzeba podejść do tego na luzie…
no, i może jeszcze warto dodać, że kto powiedział, iż jest to rozmowa z terapką jako terapką, a nie z panią Kasią, jako nią samą?…
Anna
20 czerwca 2018 — 10:34
Książki tej nie czytałam, ale życie faktycznie jest fajne, chociaż czasami bardzo ciężko trzeba o nie walczyć żeby je zachować…
Małgosia
20 czerwca 2018 — 17:04
Książki nie czytałam, ale oglądałam kilka wywiadów z Katarzyną Miller i jestem zachwycona! 🙂 Jeśli tylko będę miała okazję z przyjemnością zajrzę i do książki 🙂
Iwona Kmita
20 czerwca 2018 — 17:06
Jestem pewna Małgosiu, że p. Kasia Miller jest świetną rozmówczynią, o czym zresztą wspomniałam w recenzji:)
barbara
20 czerwca 2018 — 20:40
Nie czytałam ale myślę, że to ciekawa pozycja. Muszę poszukać. Co do zredagowania to szkoda, że słabo wypadło. Pozdrawiam Iwonko serdecznie…
A.
21 czerwca 2018 — 05:50
Książki nie czytałam, ale nie wiem czy po nią sięgnę…Wiem, że nikt życia za nas nie przeżyje…A psychologowie mogą najwyżej spróbować pokierować nas na właściwą ścieżkę…Nie są Bogami i nie „uzdrowią” naszego umysłu…
Iwona Kmita
21 czerwca 2018 — 09:35
Dobrze powiedziane (napisane:), zgadzam się z Tobą. Pozdrawiam
Stokrotka
21 czerwca 2018 — 07:09
Książka zapowiada się ciekawie… więc jak tylko skończę czytanie innych, równie ciekawych książek …. to z pewnością się nią zainteresuję.
Dziękuję Iwono za ciekawą recenzję.
🙂
Iwona Kmita
21 czerwca 2018 — 09:36
Jeśli Ci się uda Stokrotko, to bardzo jestem ciekawa Twojej opinii, pozdrawiam 🙂
Lena Sadowska
21 czerwca 2018 — 17:10
Witaj, Iwono.
Nie czytałam, ponieważ „obracam się w nieco innym kręgu lekturowym”:), że pozwolę sobie zacytować pewnego napuszonego krytyka:)
Natomiast z przyjemnością zapoznałam się z Twoją recenzją, bo lubię Twoje rzetelne pióro.
Na razie poprzestanę na Twojej opinii, ale jeśli znajdę czas – poszukam tej pozycji.
Pozdrawiam:)
Ultra
21 czerwca 2018 — 22:41
Iwonko, czasy się zmieniają. Kiedyś słowo”fajny” było obciachem, przecież nie istniało w słowniku, a pojemność jego była wielka, wszystko można wrzucić jak do worka. Współcześnie słowo to zdobi tytuł książki, a w środku wulgaryzmy jako dodatek do poradnika? Czyżbym źle odczytała Twoją refleksyjną recenzję, ponieważ tej „fajnej” książki nie czytałam (Może nie dożyję czasów, gdy napiszą”zajefany” w tytule). Z tego, co wiem, psycholog nie może nikomu wskazywać dróg, skoro życia za nikogo nie przeżyje.
Serdecznie pozdrawiam
Iwona Kmita
22 czerwca 2018 — 09:59
Twoje uwagi Ultro są takie, jakbyś czytała tę książkę;-) W całej publikacji pani psycholog wprost nie wskazywała dróg i rozwiązań (może zresztą ja się ich nie dopatrzyłam, bo trudno mi było z powodzi luźnej rozmowy wydobyć konkrety), jednak dziennikarka prowadząca rozmowę była dumna, że taką poradę otrzymała a rozmówczyni nie zaprzeczała. Co do wulgaryzmów – jest ich wiele, podobnie jak lekceważących określeń typu kobita, kobietka.
Ultra
22 czerwca 2018 — 19:32
Iwonko, nie rozumiem, czemu mają służyć wulgaryzmy w książce udzielającej rad psychologicznych. Te lekceważące określenia kobiet w Polsce są normą, bo też tak traktowana jest każda „baba” bez względu na środowisko, w którym pracuje.
Marta
23 czerwca 2018 — 09:41
To prawda – wywiad jest wbrew pozorom jedną z trudniejszych form dziennikarskich i to na każdym etapie: planowania, prowadzenia i zapisu. A ja uwielbiam dobrze poprowadzone wywiady rzeki.
Iwona Kmita
23 czerwca 2018 — 10:45
Ja też Marto. W tym kontekście tej pozycji nie polecam.
Greenelka
23 czerwca 2018 — 14:18
A ja przeczytawszy Twoją opinię, po książkę z pewnościa nie sięgnę. Nie cierpię niechlujstwa i bylejakości. Jest tego tak dużo dzisiaj, że mam dość. Niezależnie od tematu.
Pozdrawiam kochana 🙂
Iwona Kmita
25 czerwca 2018 — 22:24
Niestety Agnieszko masz rację – wiele wokół niedopracowania i bylejakości:(
DeVi
25 czerwca 2018 — 18:49
Tak czytam i widzę, że dostrzegasz wiele błędów. Jeśli jest ich tak wiele jak piszesz to podziękuję 😉
Iwona Kmita
25 czerwca 2018 — 22:23
Czasem warto sprawdzić, zwłaszcza jeśli interesuje cie psychologia:)
Szaman
25 czerwca 2018 — 19:35
No i znowu chętnie bym przeczytał, ale mam już całą, długą listę czytelniczą :/
Iwona Kmita
25 czerwca 2018 — 22:22
Może kiedyś…
Marta Kraszewska Rudym spojrzeniem
25 czerwca 2018 — 19:45
Nie czytałam, ale przyznam szczerze, że zainteresował mnie ten wywiad. Jeśli będę miała okazję to chętnie przeczytam.
Iwona Kmita
25 czerwca 2018 — 22:22
Fajnie;-) Jeśli ci się uda to daj znać, jakie miałaś wrażenia.
Aldona Zakrzewska
26 czerwca 2018 — 00:36
Hm, tytuł brzmi zachęcająco i optymistycznie, ale rzadko czytuję tego typu poradniki. Obawiam się więc, że i po ten nie sięgnę. Zwłaszcza po lekturze Twej recenzji. Może lepiej się umówmy, że życie nie jest fajne non stop, tylko takim bywa 🙂 A ta pozycja wydawnicza jest mniej fajna od życia – mimo „fajnego tytułu” 😉
Iwona Kmita
26 czerwca 2018 — 11:00
Idę na ten układ:)
Piotr Szostak
26 czerwca 2018 — 13:22
Też uważam, że życie jest fajne. Chętnie przeczytam książkę pomimo mankamentów, na które wakazujesz.
Iwona Kmita
26 czerwca 2018 — 14:39
W takim razie odpowiem: to fajnie:)
Gosia
29 czerwca 2018 — 10:06
Katarzyna Miller jest świetną psycholożką, a jej książki są równie dobre
Iwona Kmita
29 czerwca 2018 — 11:16
Nie kwestionuję ani jednego, ani drugiego. Moja opinia dotyczy wyłącznie tej jednej książki:)
Justyna
3 lipca 2018 — 14:53
Nie znam tej książki
Igomama
3 lipca 2018 — 23:04
Iwonko, życie na pewno jest „fajne”, choć nie zawsze łatwe.
O książce nie mogę się wypowiedzieć, bo jeszcze nie miałam okazji na nią natrafić. Natomiast „fajna” jest Twoja recenzja, zresztą gdzie tam fajna, ona jest wspaniała – taka, jak lubię: rzetelna, wnikliwa, pełna przemyśleń, interesująca, szczera i odważna.
Dla mnie generalnie wywiad sam w sobie jest formą trudną do czytania.
Wywiady zdecydowanie wolę oglądać lub ich wysłuchiwać.
No i też od razu „uderzyły” mnie słowa, że pani psycholog powiedziała dokładnie, „co powinnam zrobić”.
Dobry psycholog nigdy tego nie zrobi. To my znamy siebie najlepiej.
Dobry psycholog tak poprowadzi rozmowę z nami, tak umiejętnie będzie zadawał nam pytania, aż sami będziemy wiedzieć, co mamy zrobić i odkryjemy, jaka jest nasza prawda.
Ściskam Iwonko:)
Iwona Kmita
3 lipca 2018 — 23:40
Dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że zajrzałaś do mnie:)
alElla
4 lipca 2018 — 17:03
Klik dobry:)
Nie poszłabym do takiej „fajnej” pani psycholożki, która mówi dokładnie, co pacjent ma zrobić. Książki też nie przeczytam, ponieważ zniechęca mnie tytuł z „fajnym” słowem. Ilekroć ktoś go używa, mam wrażenie, że jego słownictwo jest bardzo ubogie, co nie idzie w parze z pisarstwem i wskazuje na bylejakość.
Za to Twoje recenzje, Iwonko, czytam z przyjemnością.
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona Kmita
4 lipca 2018 — 17:38
Wiesz, wolałabym, gdyby ta recenzja była pozytywna. Chętnie przeczytałabym dobrą książkę psychologiczną. Naprawdę byłam zawiedziona i przy okazji wściekła, że można wydać tak nieprzygotowaną książke. Pozdrawiam cię ciepło:)
Nadia
5 lipca 2018 — 09:30
czytałam i całkowicie się z tobą zgadzam literówki strasznie biły po oczach
Iwona Kmita
5 lipca 2018 — 09:38
Uwaga dla mnie cenna, bo jesteś jak do tej pory jedyna z komentujących, która czytała książkę. Dzięki za opinię:)
parrafraza
7 lipca 2018 — 17:53
Raczej nie czytuję poradników, tu dodatkowo zniechęcił mnie infantylny (?) tytuł i przede wszystkim wulgaryzmy o których piszesz.
A dawanie gotowej recepty na życie nie jest domeną prawdziwego psychologa.
Zatem, chyba raczej nie sięgnę po ten poradnik.
Chyba, że z ciekawości.
Asia
11 lipca 2018 — 09:12
Nie Zastanawia Cię fakt że życie obfituje w doradców, trenerów??
AKCEPTACJA
To tabletka na życie
Wszystko ma swój cel, nic nie dzieje się bez przyczyny
Należy otworzyć oczy
Dziękować za siłę
Wyciągać wnioski
I cieszyć się każdym dniem
Sporo podróżuję, nie mogę przebywać tyle Ile bym pragnęła z synem
Uczę się życia i kradnę z niego co najlepsze
Dałabym tytuł
„ODREALNIONE”
Etap miłości do życia to akceptacja wszystkich niuansów
wypływających z nieszczęść, chorób
Moje życie to horror, ale z zaskakująco przyjemnym zakończeniem
Mam ciągle apetyt na nowy dzień
Iwona Kmita
11 lipca 2018 — 20:42
Dobre zakończenie wszystko wynagradza. Co do poradnictwa – faktycznie zewsząd słychać co masz robić a proste rzeczy urastają do rangi odkrycia na miarę epoki. Jednak może ludziom czasem trzeba usłyszeć coś prostego do wykonania i zrozumienia żeby przejrzeli na oczy? Pozdrawiam cię ciepło:)
Asia
21 lipca 2018 — 10:18
Iwonko ostatnio przeczytałam, że dobry trener nie dorabia, nie podsuwa rozwiązań, a potrafi tak kierować rozmową, że pacjent sam na to wpada
Sandra
12 lipca 2018 — 12:57
Fajna książka. Pozdrawiam
Adrianna
13 lipca 2018 — 12:21
Ja jeszcze nie czytałam ale czuję się bardzo zachęcona!
Iwona Kmita
13 lipca 2018 — 12:41
Super, o to chodzi, żeby każdy miał swoje zdanie:)
Kobieta po 30
18 lipca 2018 — 22:46
Lubię Katarzynę Miller, fajna z niej babka. Szkoda, że wywiad nie do konca do Ciebie trafia. Nie czytałam, ale chyba wiem co masz na myśli jeśli chodzi o formę i przygotowanie dla czytelnika
Iwona Kmita
19 lipca 2018 — 10:12
Ja też lubię K. Miller, i lubię czytać jej teksty w magazynach – są zupełnie inaczej przygotowane, wierz mi. I wcale nie zmienia to jej stylu, nie gasi energii, potoczystości. Dlatego też żałuję tej książki
SielskieM
20 lipca 2018 — 15:11
Nie czytałam, ale od razu moje oczy zatrzymały się na „teściowie” „rodzice”…człowiek musi być w pewnym wieku, żeby dostrzec starość, a nawet, żeby się z tą starością (jeszcze innych) nie godzić.
Taki Pan lat 100 z chodu (nie potrafię oceniać wieku ludzi starszych, bo moja babcia lat 80 i kilka jest sprawniejsza ode mnie 😉 ) codziennie, o tej samej porze idzie (jest to słowo prawdziwie na wyrost), gdzieś idzie…wyobrażam sobie go jako bohatera może nie czasów wojny (chociaż jak ma sto lat 😉 ), ale bohatera własnego przeżytego życia…i czy jego niepełna sprawność, uzależnienie od pomocy młodszych, to jest nagroda za to bohaterstwo? Pytanie to jest retoryczne, mam wrażenie, że nawet dla bohatera…zawsze jest uśmiechnięty, zawsze i od ucha do ucha 🙂
Może to my młodzi tylko, nie rozumiemy…
A Ciebie Iwonko zapraszam do mnie, czeka tam dla Ciebie pewna niezobowiązująca…niespodzianka…
Iwona Kmita
21 lipca 2018 — 11:06
Dziękuję bardzo za niespodziankę:)
Królowa Karo
21 lipca 2018 — 11:58
Lubię teksty Katarzyny Miller, więc chętnie sięgnę po książkę mimo niedociągnięć.
Kinga K.
21 lipca 2018 — 12:23
Muszę przeczytać 🙂
Adrianna
31 sierpnia 2018 — 12:20
jak sie z niego korzysta na mega:) a jak sie zyje bo zyje to tako
magda
3 września 2018 — 11:51
super :))