Rok szkolny zacznie się lada moment, pomyślałam więc, że to dobra okazja, by poznać historię biurka.
Zaczęła się ona około XV wieku. Wówczas to pojawiły się tzw. kabinety, które uważane są za przodków biurka. Kabinet nie był wtedy jeszcze wolno stojącym meblem, a raczej czymś w rodzaju nadstawki – na blacie stołu czy komody stawiano drewniane skrzyneczki zamykane drzwiczkami, za którymi kryły się szufladki na drobiazgi, bibeloty, biżuterię i ważne dokumenty.
Sto lat później nazwą kabinet zaczęto określać samodzielny dwuczęściowy mebel, składający się ze skrzyniowej podstawy na nóżkach, tworzącej całość z właściwym kabinetem. Miały one wysuwane lub odchylane blaty służące do pisania. Były niezwykle eleganckie, wykonywane z wysokogatunkowego drewna, np. mahoniu, zdobione intarsjami, złoceniami, srebrem, kością słoniową. Nic dziwnego, że na takie „wypasione” sprzęty stać było tylko ówczesną elitę.
Pierwszy mebel przypominający współczesne biurka został zrobiony w II połowie XVII wieku dla króla Ludwika XIV. Miał cienkie smukłe nóżki, a pod blatem pośrodku jedną, małą szufladę i dwie po bokach. Taki model nazywano bureau plat. Z czasem pojawiły się meble z miejscem na kolana pomiędzy dwoma modułami wypełnionymi rzędami szuflad.
Wiek XVIII zapisał się jako okres świetności biurek. Wyposażano je w liczne szuflady, skrytki, schowki z podwójnym dnem, wtedy też powstały meble zamykane półkolistymi żaluzjami oraz pierwsze sekretarzyki. Przyszła też moda na biurka, przy których pracowano na stojąco, tzw. kantorki. Było to bardzo wygodne – nie bolały plecy, bo nie były zgarbione jak podczas siedzenia, a piszący chcąc nie chcąc zachowywał prostą sylwetkę. Przy takim biurku ponadto nie dało się spędzać wielu godzin bez przerwy. Podobno stojąc przy kantorku, Ernest Hemingway napisał „Komu bije dzwon”. W wieku XIX zaczęto aranżować pokoje do pracy, w których biurka, oczywiście, były najważniejszymi sprzętami. Nastał czas tzw. gabinetów, które stały się niezwykle popularne w okresie międzywojennym.
Po wojnie, pod koniec lat 40. XX wieku, biurka zaczęły być przede wszystkim elementami wyposażenia licznie powstających biur. Cóż, biurokracja miała się coraz lepiej, a stosy papierów, dokumentów musiały się przecież gdzieś pomieścić. Najbardziej okazałe, reprezentacyjne meble miała kadra kierownicza, następne w kolejności były… sekretarki, z tym, że ich biurka miały wąskie blaty, takie, by zmieściła się na nich maszyna do pisania.
Lata 60., a zwłaszcza 70. przyniosły rozwój ergonomii. Na pierwszy plan w projektowaniu biurek wysuwała się wygoda – miały jak najlepiej służyć zdrowiu człowieka. Projektanci rozpoczęli poszukiwania nowych rozwiązań ograniczających szkodliwy wpływ pozycji siedzącej. Aby ułatwić wygodne pisanie opracowywano różne podstawki pod stopy, krzesła były profilowane w okolicy kręgosłupa lędźwiowego, konstruowano mechanizmy regulujące wysokość biurka. Wszystko po to, by siedząca osoba miała proste plecy i nie dorabiała się bólu karku.
I tutaj ciekawostka. Prekursorem ergonomii był prof. Bogumił Jastrzębowski, przyrodnik, fizyk, pedagog, który w 1857 r. jako pierwszy na świecie użył pojęcia ergonomii w swojej pracy pt. „Rys ergonomji czyli nauki o pracy, opartej na prawdach poczerpniętych z Nauki Przyrody”. Profesor zasłynął również z tego, że za pomocą wynalezionego przez siebie urządzenia ustawił słynny zegar słoneczny w warszawskich Łazienkach.
W następnych latach i dziś także projektanci niezmiennie przykładają wielką wagę do zasad ergonomii. Biurka mają odpowiednio szerokie blaty. W niektórych istnieje możliwość regulowania ich kąta nachylenia. Gdy upowszechniły się komputery, pojawiły się przeróżne nadstawki na monitory, dzięki którym można było dostosowywać ich wysokość do poziomu oczu piszącego. Pod nadwerężane nadgarstki konstruuje się specjalne profilowane podkładki.
W czasach laptopów, notebooków i smarfonów biurka robią się… coraz mniejsze, wyglądają jak stoliki kawowe, ich role często pełnią efektowne konsole. Nic dziwnego, tak naprawdę, żeby korzystać z tych mobilnych urządzeń można równie dobrze siedzieć przy stole w kuchni, a nawet na kanapie. Coraz więcej jest też niewielkich biureczek-podstawek pod laptop i komputer.
Częściej też zamiast gabinetu aranżujemy jedynie kąciki do pracy np. w sypialni lub w pokoju dziennym, we wnękach, a nawet w… szafach z przesuwanymi drzwiami. My kobiety często dzielimy funkcje swojego biurka, które – gdy trzeba – staje się również toaletką. Czyżby historia zataczała koło i szykuje się koniec biurek w tradycyjnej postaci?
PS. Podczas pisania postu korzystałam m.in. z artykułu w serwisie www.weranda.pl oraz w portalu zawod-architekt.pl
Malwina
30 sierpnia 2017 — 09:25
Ciekawy wpis, będę wracać. Pozdrawiam
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 09:29
Serdecznie zapraszam:)
Stestuj To
30 sierpnia 2017 — 10:10
Ja aktualnie nie wyobrażam sobie nie mieć biurka w domu, dobrze, że ktoś je wymyślił 😀
Ultra
30 sierpnia 2017 — 10:23
Mam to ostatnie „biurko” pod laptop, przy nim także piję poranną kawę, póki co jeszcze nie zalałam. Muszę przyznać, że zawsze marzyłam o tym kabinecie, ale zbyt ciężki i duży, a samodzielnego gabinetu mini-pokoju nie zastawię.
Jak dobrze, że piszesz o wnętrzach, meblach, dekoracjach. Pozwalają odetchnąć od codzienności, zachwycić się pięknem, przypomną o niegdysiejszych marzeniach.
Zasyłam serdeczności
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 10:55
Dzięki. Pomyślałam, że skoro nie zajmuję się zawodowo tą tematyką (mam nadzieję, że chwilowo), to przynajmniej na blogu podziałam:)
Maja
30 sierpnia 2017 — 11:36
Bardzo ciekawy wpis … szczególnie zainteresowała mnie historia … uważam , że te stare kabinety, sekretarzyki ,biurka nie mają sobie równych . To były przepiękne sprzęty … chciałabym móc się tylko takimi otaczać . Niestety musi mi wystarczyć proste współczesne biurko , piękne to ono nie jest , ale jest mi zwyczajnie potrzebna . Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma …prawda ? 😉 Pozdrawiam 🙂
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:09
Ja również kocham stare meble, ale w domu mam współczesne. Do mieszkania w bloku stare meble są za duże, optycznie zagracają wnętrza. Potrzebują przestrzeni i wysokości…
Lena Sadowska
30 sierpnia 2017 — 11:43
Witaj, Iwono.
Z tego, co pamiętam – nazwa pochodzi od rodzaju płótna, którym w Średniowieczu pokrywano blaty stołów w klasztorach, by podwyższyć komfort przepisywania ksiąg:)
Okazałe biurka musiały mieć swój urok. Wyobrażasz sobie to poczucie własnej ważności siedzącego za takim kolosem skryby:)
Pozdrawiam:)
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:11
Sama bym miała takie poczucie, siedząc przy starym, masywnym, pięknym biurku. Co do pochodzenia nazwy – zgadza się:)
Gaja
30 sierpnia 2017 — 12:19
Widzę, że przez urlop przystąpiłam tu dużo ciekawych artykułów. A co do biurka, to lubię starocie, kabinetem bym nie pogardziła 🙂 nadałby odpowiedni klimat.
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:11
Mam nadzieje, że odpoczęłaś Gaju.:)
maradag
30 sierpnia 2017 — 13:04
Mam, mam śliczne biurko, spełniające wszystkie potrzeby (moje) współczesnego mebla, choć jest dość stare. Na blecie jest laptop i tablet do rysowania, oraz wszystko inne, co powinno być na biurku… Po 5 szufladek kolumnowych i jedna duża pod blatem. I choć nie jest (chyba) antykiem, to mebelkiem ze smaczkiem.
Antyczne mam krzesło przy nim, co jest o tyle dobre, że nie da się tam siedzieć godzinami (z niewygody). Komplet jest we wnęce z oknem. Po drugiej stronie wnęki stoi sztaluga z całym oprzyrządowaniem :-).
A historia biurka bardzo ciekawa 🙂
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:12
Chciałabym zobaczyć ten twój gabinet – pięknie go opisałaś:)
L.B.
30 sierpnia 2017 — 13:36
Przyznaję, że wykorzystywałam biurko także jako toaletkę ;D. No co, takie dwa w jednym nie jest złe, jak i tak stoi. Gdzieś się trzeba pomieścić. Te w starym stylu są fajne. Takie cudeńka, z tymi misternymi rzeźbieniami, z uroczymi szufladkami, chociaż no biurko powinno być funkcjonalne. Moje raczej duże musi być. ;D
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:13
Ja też mam w jednym biurko i jak trzeba – toaletkę:)
Ania
30 sierpnia 2017 — 16:02
Bardzo fajny wpis 🙂 Ja niestety nie mam biurka, ale może w nowym mieszkaniu znajdzie się na nie miejsce 🙂 Marzy mi się takie piękne, duże w oddzielnym pokoju 🙂
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:14
Oj Aniu, mnie też. Ale u nasz to mąż ma gabinet z biurkiem, a ja blat, który jest i biurkiem i toaletka w jednym:)
Gabrysia
30 sierpnia 2017 — 16:06
Ja mam biurko tradycyjne, w którym wszystko mam pod ręką co się przydaje podczas korzystania z komputera. A wczoraj właśnie oglądałam w internecie taką podstawkę z Jyska. Szukałam czegoś co pozwoliłoby mi nie schylać głowy, kiedy korzystam z laptopa i wyskoczyła mi właśnie taka podstawka 🙂 Historia bardzo ciekawa Iwonko
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:15
Wiesz Gabrysiu, też myślę o takiej podstawce co to wszędzie można z niej skorzystać:)
Greenelka
30 sierpnia 2017 — 16:45
A u mnie historia zatacza koło, bo piszę na stojąco. Kupiłam biurko, w którym mogę regulować wysokość blatu. Bardzo przyjazne dla zdrowia.
A historia biurka arcyciekawa, dziękuję Iwono.
Pozdrawiam
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:16
Czyli pracujesz przy kantorku:) Cieszę sie bardzo, że do mnie zaglądasz:)
Greenelka
30 sierpnia 2017 — 20:50
Przy kantorku, zgadza się. Mogę się trochę powyginać, przestępować z nogi na nogę, a kiedy mam ochotę, siadam. Były takie czasy, kiedy godzinami siedziałam i siedziałam. Aż bolał mnie kręgosłup. Nie pomagało odpowiednie krzesło biurowe, nie pomagała specjalna poduszka. Dzisiaj siedzę bardzo mało.
A wiesz, może popełnię o tym jakiś tekścik.
Iwono, zrozumiałe, że tu jestem. Masz piękny blog.
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 22:19
Ja też muszę siedzenie ograniczyć, też czuję kręgosłup, niestety. Taka praca…
jotka
30 sierpnia 2017 — 16:56
Bardzo lubię oglądać w muzeach wnętrz takie cudeńka z wieloma skrytkami, szufladkami. Dziś pewnie nie pasują do mieszkań w blokach, ale gdy ktoś ma dom, to często gabinet urządza w starym dobrym stylu.
Jeśli pomykam po Internecie szybko, to mam ustrojstwo na kolanach, na specjalnej podkładce, ale gdy coś piszę lub pracuję zawodowo, nie ma to jak stół czy biurko.
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:17
To tak jak ja, tyle że nie mam podstawki i opieram laptop o brzuch i ugięte nogi. na leżąco:)
jotka
30 sierpnia 2017 — 20:18
Oj, tak to nie lubię, kupiłam taką poduchę z blatem w Ikei 🙂
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 22:21
Muszę się rozejrzeć za czymś takim wygodnym – poducha z blatem, no, no.
jotka
31 sierpnia 2017 — 06:53
Na kolanach miękka poducha, na wierzchu plastikowy twardy blat pod laptop. Pomysłowy wynalazek 😉
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 11:19
Na pewno się tym zainteresuję, dzięki:)
Anna
30 sierpnia 2017 — 17:11
Uwielbiałam biurko mojego dziadka…i to rodziców, które z czasem stało sie moim. A od lat, mimo że mam biurko i rózne podstawki pod laptop, to z nich nie korzystam. Wolę walnac sie na kanapie z laptopem na kolanach, koniecznie w pozycji prawie leżącej ( teraz tez mam taką) i wtedy pracuję. A, toaletkę tez mam. mało korzystam…waściwie wcale:)
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:19
Ja też teraz leżę z laptopem wspartym o ugięte kolana:) A toaletki ci zazdroszczę. Była w moim domu rodzinnym ale ślad po niej zaginął. Gdzieś sprzedana. Szkoda.
Andrzej Rawicz (Anzai)
30 sierpnia 2017 — 18:31
Tak się złożyło, że całe moje życie potoczyło się wokół biurka. Było to duże kreślarskie biurko ojca na którym się bawiłem, albo pod którym się chowałem. Po przeprowadzce do bloków mieliśmy już nieco mniejsze biurko, takie pokojowe, na którym jednak dało się grać w pingponga. Pracę zawodową rozpocząłem już przy takim zwykłym biurowym biurku, dwie szafeczki po bokach, nad nimi dwie szuflady i blat pomazany długopisem przez poprzedników. Pierwsze zlecenie na zakup urzędowego nowego biurka wydałem dopiero po ok. 25 latach pracy, wtedy dostałem nawet palmę i sekretarkę nygusa (a miał być nagus 😉 ). Potem zaczął się zjazd zawodowy w dół, ale zawsze przy biurku. To sympatyczny mebel z którym się nie rozstaję nawet w domu. 🙂
iwona
30 sierpnia 2017 — 18:49
No proszę, masz własną historię własnego biurka:)
lila
30 sierpnia 2017 — 20:06
Bardzo ciekawy wpis! Niestety nie mam biurka, jedynie podstawkę pod laptopa (ech…), a marzy mi się stylowe, ciężkie drewniane biurko 🙂 Pozdrawiam 🙂
Bet
30 sierpnia 2017 — 20:48
Trochę trudno mi się pokazać w takim gronie posiadaczy biurek i biureczek. Jako Bezbiurkowa pozwolę sobie zazdrośnie pozdrowić wszystkich Biurkowców i Biurkowe bowiem doceniam wartość tego mebla. Biurka mają tylko jeden, ale poważny minus: wymagają odpowiedniego dlań miejsca.
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 22:20
Coś jest na rzeczy, przyznaję;-)
katarzyna
30 sierpnia 2017 — 21:02
a i ja mam biurko 😉 sluzy mi od ponadt 20-lat. i jest to mejsce zaczarowane. zmieniaja sie adresy, otoczenie , meble i ja, a biurko stoi i chowa moje tajemnice. I chociaz otwarte nikt do niego nie zaglada, bo wszyscy wiedza, ze w nim moje mysli i sekrety ;)))
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 23:43
Biurko – miejsce zaczarowane – podoba mi się to określenie…
Asmodeusz
30 sierpnia 2017 — 21:19
Przez cały okres edukacji miałem do dyspozycji ciężkie, masywne biurko. Było tak duże, że trudno było utrzymać w nim porządek, a w efekcie – cokolwiek w nim znaleźć. Damska torebka przy nim to pikuś 😉 Jak ja go nienawidziłem! A dlatego, że ojciec raz na miesiąc sprawdzał i wszystko, co nie było w należytym porządeczku wywalał mi na środek pokoju. I tak przez kilkanaście lat…
Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
30 sierpnia 2017 — 22:18
A dzisiaj pewnie tęsknisz ta tym wielkim biurkiem…
Asmodeusz
31 sierpnia 2017 — 00:09
Nawet nie, wystarcza mi zwykły stół. Tu nie mam wyjścia, po „pracy” z laptopem muszę posprzątać, aby móc swobodnie zjeść np. obiad. I jakoś nie ma miejsca na wielki bałagan.
barbara
31 sierpnia 2017 — 09:32
Bardzo ciekawie napisany wpis, opowieść o biurku świetna, wiele się dowiedziałam.
Biurko i to tradycyjne musi u mnie być i już /dobrze, że jest na nie miejsce/.
Tak jak komputer, mam laptopa ale wolę jednak komputer a to oznacza, że musi być na niego stałe miejsce/ czyli biurko/. Pozdrawiam Iwonko, miłego dnia…
Agnieszka Kubacka
31 sierpnia 2017 — 09:47
Nie wyobrażam sobie dziś mojej pracy przy biurku. Potrzebuję przestrzeni. I pomyśleć, że kiedyś „gnieżdziłam się” na jednej stronie stolika – druga zajmował mąż 🙂
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 11:17
Ciekawe, w jaki sposób teraz pracujesz, skoro bez biurka:)
A.
31 sierpnia 2017 — 09:49
Ze względu na to iż wykonuję pracę zdalną, przy komputerze, zainwestowałam w dosyć dobre, duże biurko:) Aby poczuć się dobrze i komfortowo czy wykonywaniu obowiązków zawodowych:)
anabell
31 sierpnia 2017 — 12:03
Muszę się rozstać z moim ulubionym stolikiem komputerowym – narożny, z miejscem na komp i drukarkę, z półeczką na papier do drukarki, wysuwanym blatem na klawiaturę i listwą na przewody.
Mój mąż jest tak przywiązany do biurka, że choć niczego przy nim nie pisze, musi mieć w swoim pokoju biurko.Udało mi się kiedyś kupić małe, ale pomimo niedużej formy zaspokaja jego tęsknotę za tym meblem.
Tam mam mieć również stolik komputerowy (preferuję kompy stacjonarne) ale
taki „zwykły”.
A marzy mi się sekretarzyk, z całą masą półeczek ukrytych za żaluzją.
Miłego;)
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 16:50
A nie możesz zabrać swojego stoliczka na nowe miejsce?
anabell
1 września 2017 — 09:22
Niestety nie, nie będzie się tam dobrze „komponował”, poza tym był robiony na wymiar. A propos na wymiar- jest w W-wie sklep, w którym zamawiając meble możesz ich wielkość dostosować do swych potrzeb
wymiarowych i kolorystycznych. Cena takiego mebla wzrasta o 50 zł, ale sadzę, że to niewiele. Sklep jest na ul. 1 Sierpnia, niedaleko Al.Krakowskiej, a obsługa super.My „dorabialiśmy” ten stolik do zakupionego gdzie indziej kompletu i dzięki przemiłym sprzedawcom udało nam się zamówić dokładnie takiej wielkości jaka nam pasowała i dobrać okleinę do koloru posiadanego już kompletu. Tu jedna rada- nie kupuj nigdy okleiny „wiśnia malaga”, bo potem trudno coś do niej dobrać, a ta okleina rzadko jest dostępna.
iwona
1 września 2017 — 10:21
Dziękuję, dobrze wiedzieć:)
Młodzi na Dorobku
31 sierpnia 2017 — 12:36
faktycznie, w nowym mieszkaniu nie mam biurka, za to kilka wygodnych foteli, gdzie można zasiąść z laptopem….
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 23:37
myślę, że wkrótce poczujesz chęć na biurko:)
BEATA REDZIMSKA
31 sierpnia 2017 — 12:40
Bardzo ciekawa historia…. Takie kabineci z tyloma szufladkami az po prostu mozna sie pogubic…. Ja to bym chyba po nich myszkowala od rana do nocy… wiecznie zagubiona. Pozdrawiam serdecznie Beata
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 16:48
Ja też bym mogła mieć taki mebelek na wszystkie swoje drobiazgi:)
Agnieszka
31 sierpnia 2017 — 13:10
Z chęcią przygarnęłabym taki kabinet 🙂 Póki co moje biurko się tworzy, w zasadzie odnawiam biurko z lat 80-tych. Nie wyobrażam sobie pracy na malutkim stoliczku. Biurko to biurko. Wygoda pracy jest przy nim najlepsza 🙂
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 16:49
Takie biurka można fajnie odnowić, sama widziałam kilka odrestaurowanych egzemplarzy:)
Stokrotka
31 sierpnia 2017 — 18:19
Każde stare biurko ma swoją historię.
A ile ciekawych szpargałów można w nim znależć…
:-))
dopieszczamy.pl
31 sierpnia 2017 — 18:57
Nie wyobrażam sobie mojego mieszkania bez biurka. Nie potrafię pisać czy rysować byle gdzie – przy stole, ławie, na kolanie. Mam duże białe biurko – zresztą to już trzecie biurko w tym kolorze. A w rodzinnym domu oczywiście jest sekretarzyk ze schowkami, szufladkami, ale nie jest to antyk, został kupiony w komisie ze skandynawski meblami 😉
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 19:03
I tak ci zazdroszczę tego sekretarzyka. A wiesz, podsunęłaś mi pomysł – zamierzam sobie zafundować jakąś konsolkę, może więc to będzie sekretarzyk?
Maria
31 sierpnia 2017 — 19:20
Ciekawy post o historii biurka. Na codzień nikt się nie zastanawia jakie były początki tego pięknego mebelka. Tutaj takich starych mebli można spotkać dużo, nawet na wyprzedażach.
Pozdrawiam serdecznie:)
Iwona Kmita
31 sierpnia 2017 — 20:39
Szczęśliwcy – możecie wybierać:)
Ultra
31 sierpnia 2017 — 21:06
Iwonko, Twój blog polecony przez Kneziowisko. pl
Zainspirowałaś tematem. Gratulacje!
iwona
31 sierpnia 2017 — 23:08
Wow, dzięki, cieszę się:)
boja
31 sierpnia 2017 — 21:56
Biurko niespecjalnie mi się kojarzy. Przeważnie stawałem po jego drugiej stronie. W szkole, w pracy… I nie były to przyjemne chwile!
iwona
31 sierpnia 2017 — 23:08
A przy czym piszesz swojego bloga?
boja
1 września 2017 — 14:00
Przy kuchennym stole. Kuchenny stół kojarzy mi się tylko dobrze!
Igomama
8 września 2017 — 15:58
Oj, to tak samo jak ja. 🙂
O biurku na razie mogę sobie pomarzyć. 🙂
Mój laptop na stałe leży w końcu kuchennego stołu (chyba, że „goście idą” to go sprzątam).
Za to dzieci mają swoje biureczka, nie powiem. 😉
Ale w przyszłości chciałabym mieć taki swój gabinet pracy z wygodnym biurkiem i z mnóstwem szuflad.
Agnieszka
1 września 2017 — 13:30
Może to nie koniec biurka, ale koniec biur jakie znamy? Coraz więcej firm decyduje się na pracę zdalną – człowiekowi do pracy wystarczy tylko własny laptop i telefon – przestrzeń wybiera sobie sam….park, restauracja czy biblioteka? U mnie też przyszedł czas na biurko – jeszcze nie takie „poważne”, ale jednak – moja Młoda ma już 5 lat i potrzebuje przestrzeni aby wyżyć się artystycznie… Ja sama nie mam swojego biurka – stół w salonie w zupełności wystarczy…
pozdrawiam serdecznie!
iwona
1 września 2017 — 21:04
Masz rację, to biura odchodzą w przeszłość:) Ale póki co młoda musi mieć biurko.
Iwona Zmyslona
2 września 2017 — 09:09
Niby na urlopie, a o pisaniu zapomnieć nie umiesz! Pozdrawiam.
iwona
2 września 2017 — 10:01
Iwonko, napisane wcześniej, tylko opublikowane na urlopie:) Ale już wróciłam!
Asia
2 września 2017 — 18:52
Bez biurka nie będę jak Hemingway, to przykre?
Pozdrawiam
goodmorning73.blogspot.com
Iwona Kmita
2 września 2017 — 20:49
Za to będziesz jak Asia:)
Bożka
3 września 2017 — 12:35
U mnie funkcję biurka spełnia kuchenny stół 🙂 Co za kiepskie czasy?
Iwona Kmita
3 września 2017 — 15:34
Jeśli jest duży to czemu nie?
Ula z prostoofinansach
3 września 2017 — 13:03
U mnie też biurko to jeden z najważniejszych mebli, nie tylko w pracy ale i w domu. Ja chyba jednak wole gdy jest duże i zmieści się nie tylko laptop ale i parę innych potrzebnych rzeczy 🙂
Iwona Kmita
3 września 2017 — 15:33
Gdy się dużo pisze – tak jak ty – duże biurko jest konieczne:)
Anna
3 września 2017 — 13:56
Pamiętam, że w moim rodzinnym domu było piękne czarne biurko z rzeźbionymi drzwiczkami. Jednak nie mogę sobie przypomnieć, co się z nim stało. Zajmowało dużo miejsca w niewielkim pokoiku, który należał do mojej siostry i do mnie, więc najprawdopodobniej rodzice komuś je sprezentowali.
W średnim pokoju mamy tradycyjne biurko z szufladami i półkami. Żadna rewelacja.
Iwona Kmita
3 września 2017 — 15:32
Moi rodzice też pozbywali się pięknych sprzętów – między ludzi poszła toaletka z trzema taflami lustra, dwa po bokach były ruchome, maszyna singera, komoda z drzewa czereśni. Kiedyś nie szanowało się tak staroci… Szkoda.
ariadna
4 września 2017 — 21:25
Mimo tylu przedstawionych projektów biurek, pierwsza aranżacja najbardziej mi się spodobała 🙂
Iwona Kmita
4 września 2017 — 21:28
Rozumiem cię – typowy kącik do pracy w pokoju dziennym. Też chciałabym taki mieć:)
Design Your Home with me
7 września 2017 — 10:15
Bardzo lubię takie historyczne podejście do designu i zagadnień wnętrzarskich, fajnie wiedzieć gdzie się co zaczęło, jak ewoluowało a nie li tylko skupiać się na tym co obecnie jest „trendy”.
Iwona Kmita
7 września 2017 — 13:36
🙂
Magda
7 września 2017 — 18:07
Iwonka zaskoczyłaś mnie 🙂 nigdy nie zastanawiałam się jakie były początki biurka, fantastycznie to opisałaś, ostatnio nawet myślałam o nadstawce na biurko, ale nigdy nie pomyślałam o jej historii, od razu zmienia się tok myślenia i czuje szacunek do mebla 🙂
Iwona Kmita
7 września 2017 — 19:52
Dziękuję, miło mi, że tak myślisz:)
iw.nowa.2.0
9 września 2017 — 22:35
Mimo oglądania takich gabinetów i gabinetowych mebli w wielu muzeach jakoś nie zastanawiałam się nad historią biurka, czyli mebla jako takiego. Dziękuję więc za przytoczenie jego historii. Jakiś czas temu opisałam, jak powstawało moje nowe biuro w nowym domu. U mnie liczy się każdy element biura, bo przede wszystkim ma być wygodne, ergonomiczne i ładne (to znaczy ma się mnie podobać!).
pozdrowienia 🙂
Iwona Kmita
10 września 2017 — 10:37
Oczywiście, że ma się podobać właścicielowi – to właśnie my mamy się dobrze czuć we wnętrzu, tym bardziej gdy biuro jest w domu:)