Marzę, żeby zwiedzić Barcelonę, chciałabym spędzić weekend w Krakowie, trzeba by zobaczyć nową Galerię Sztuki Dawnej w Muzeum Narodowym… Takich „marzę, chciałabym, mam ochotę” jest dużo więcej.
Niektóre bardzo prozaiczne: chciałabym pomalować ściany w sypialni, częściej chodzić do teatru, wpaść w niedzielę do Łazienek, spotkać się z przyjaciółkami z dzieciństwa.
Dlaczego nie spełniam tych marzeń? Bo nie mam czasu – to pierwsza odpowiedź. Dobra na wszystko, takie wyrażenie-wytrych – nie mam czasu na codzienny spacer, nie mam czasu, żeby chodzić na jogę, żeby zapisać się na ciekawe warsztaty.
Bo ciężko pracuję i jestem cholernie zmęczona – to druga odpowiedź – mam przecież prawo odpoczywać tak, jak lubię, na przykład na kanapie lub przed laptopem.
Bo w weekendy zawsze jest tyle do zrobienia w domu, bo… I tych „bo” też mogę wymieniać bez liku.
Guzik prawda. Szukam wytłumaczenia tego, że przestaje mi się chcieć. Że jakaś siła trzyma mnie w domu, każe przykleić się do kanapy, wziąć drinka i powiedzieć sobie w myślach – miałam taki ciężki dzień, należy mi się spokojny wieczór/weekend w domu, na kanapie, przy którymś z kolei serialu albo z książką. Jak co dzień.
Czuję, że ta siła podcina mi skrzydła. Sprawia, że marzenia pozostają w sferze marzeń, a ja jak ten chomik biegam w kołowrotku ciągle tą sama drogą, znaną, bezpieczną. Ale też przewidywalną i coraz bardziej nudną. Ta siła to RUTYNA, która wkrada się w moją codzienność prawie niezauważalnie, otacza złudną mgiełką spokoju, poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności, stabilizacji. Zajmuje pierwsze miejsce w myśleniu o przyszłości. Odsuwa marzenia, przekreśla wiele planów, potrafi przekonać, że dobrze jest tak, jak jest. Byle tylko nie stracić tego, co już mam.
Aż przychodzi taki dzień, jak niedawno. Wstrząs. Ktoś dobrze znany, wręcz bliski – upada w domu bez przytomności, stan ciężki, krytyczny, mamy nadzieję, ale tak w głębi duszy wiemy, że koniec jest bardzo blisko…
W głowie zaczynają się kłębić myśli: nikt nie zna dnia, ani godziny, zrób coś ze sobą, oderwij się od tej kanapy, skręć ze znanej ścieżki. Zobacz, co jest za zakrętem. Nie wiesz, ile masz czasu, a tyle jeszcze jest tych „marzę, chcę, mam ochotę”. Na co czekasz?
To prawda – jest dobrze. Ale może być lepiej, ciekawiej, inaczej. Przestań tylko rozmyślać. Działaj.
Dzisiaj mi się chce, jestem nakręcona, kreślę w myślach plany, wierzę, że mi się uda. Żeby tylko ONA znów nie wygrała. Może w nowym roku się uda.
Trzymajcie kciuki.
jotka
29 grudnia 2016 — 08:49
Trzymam kciuki bardzo, bo pod Twoimi przemyśleniami mogłabym się śmiało podpisać. Gdy patrzę na syna i jego dziewczynę ( no są młodzi, to fakt) to jest mi wstyd, że tak ograniczam swoją aktywność, do ulubionego fotela, książki, laptopa, spacerów. Co roku obiecuję sobie wiele zmienić i na wiosnę trochę ożywam, ale jesień znów mnie spowalnia.
Może tak założyć klub dopingowania sie nawzajem?
Rzućmy wyzwanie lenistwu, a inspiracje znajdziemy na zaprzyjaźnionych blogach 😉
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:51
Jotko, to fajny pomysł z tym klubem. Może faktycznie trzeba o czymś takim pomyśleć? Takie towarzystwo wzajemnego dopingowania się:) Ja także zazdroszczę mojemu synowi, że jest taki stanowczy, planuje i robi wszystko, żeby te plany realizować. I jest bardzo konsekwentny. Cóż, po mnie tego chyba nie ma. Wszystkiego dobrego Asiu w nowym roku 🙂
Gabrysia
17 stycznia 2017 — 23:10
To ja chętnie do klubu wstępuję 🙂 wiek odpowiedni i odczucia takie same. Czasem mam ochotę nie wstawać z łóżka cały dzień , a wyprawa do sklepu mnie przerasta. Czuje się potwornie zmęczona. A czasem – Jotka wie – nie można za mną nadążyć , w jakim miejscu kraju aktualnie jestem. Wolę się w tej drugiej wersji, Wam i sobie życzę takich właśnie zrywów , bo też mam podobne przykre doświadczenia z nagłym odchodzeniem z tego świata ludzi, którzy mieli wiele planów.
Iwona
18 stycznia 2017 — 11:19
Witamy w klubie Gabrysiu 🙂
Bet
29 grudnia 2016 — 10:01
Oceniasz się bardzo surowo, chyba zbyt surowo. Spowolnienie aktywności rozrywkowej to nie zawsze kwestia lenistwa lecz naturalnego procesu związanego z osiąganiem wieku dojrzałego / to ci dopiero komplement, hi, hi, hi…/ oraz faktycznego obciążenia obowiązkami. RUTYNA nie jest taka zła bo dzięki niej zapewniamy naszym bliskim poczucie stabilizacji.
Pomimo tego, Marzenia trzeba mieć i spełniać je w miarę możliwości. Osobiste „chcenie” jest bezcenne lecz przydaje się Ktoś lub grupka Ktosiów, którzy dają „kopniaka” do działania. Czasem udaje się samemu kogoś tak „kopnąć”:)))
Powodzenia!
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:53
Dziękuję Bet, masz rację, rutyna czasem nie jest zła. Ale nie można jej całkiem się poddawać, bo życie traci blask. Dlatego bardzo chcę trochę sobą potrząsnąć. Dobrego roku Ci życzę z całego serca 🙂
maradag
29 grudnia 2016 — 12:41
Ja też życzę sukcesu z postanowieniem 🙂
I również mogłabym się podpisać pod Twoimi rozważaniami.
Ale nasunęła mi się taka osobista refleksja…. Jestem z natury „stagnacyjnym domatorem”. Owszem, lubię „bywać” tu i tam, ale sporadycznie i raczej kameralnie. Uwielbiam natomiast marzyć, „podróżować” po różnych sferach życia doczesnego – siedząc w „fotelu do zbijania bąków”…. I jest jeszcze coś : nawet jak mam kilka miesięcy szczęśliwości i aktywności „kulturalno-miłosnej”(miałam tak w tym roku) i realizują się skromne marzenia; gdzieś tam podskórnie czuję, że to Godem na glinianych nogach…No i te moje podświadome strachy z regóły się „wykraczą”…
Konkluzja? Świadomie „leniuchuję” sobie, zbierając siły do następnej walki…
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:56
Stagnacyjny domator, który czasem lubi bywać. Toż to o mnie w całej rozciągłości 🙂 I marzyć też lubię… Wygląda na to, że faktycznie pod tym względem jesteśmy podobne. Fajnego nowego roku Ci życzę:)
L.B.
29 grudnia 2016 — 15:07
Twój wpis tak bardzo dotyczy też mnie, że aż się boję. Właściwie to często się boję, dlatego nie realizuję swoich pragnień, marzeń. A przecież zrobiłam któregoś dnia listę z marzeniami, jakie chciałabym spełnić. Też robię ciągle to samo, lubię to, nie narzekam, ale czasem potrzeba mi takiej odmiany, pojawia się silne poczucie, żeby coś zmienić, żeby właśnie nie iść tą samą drogą, co zawsze, ale wybrać inną, nową, ale i tak kończy się, że wybieram tą samą, bo np. jest krótsza albo że nogi mnie potem rozbolą, bo też ostatnio mam kłopoty ze zdrowiem trochę i przez to też uświadomiłam sobie, że mam jeszcze tyle marzeń, że powinnam je móc spełnić, że to nie może się skończyć tak, że jeszcze tego i tamtego nie doświadczyłam. A co robię w tym kierunku? Na razie nie wiele, ale chcę się zmotywować i chcę, żeby mi się udało. Duży wpływ też ma nie tylko to, że nie potrafię się odważyć, ale też czynnik finansowy. Trzymam za Ciebie kciuki, bardzo mocno, żebyś pojechała do Barcelony, spotkała się z przyjaciółkami, bo takie spotkania są super, ja je lubię, ale nie udają się zbyt często, a Kraków jest taki piękny, że naprawdę warto tam być choć raz w życiu. Oby ten nowy rok był dla Ciebie lepszy. Pozdrawiam serdecznie. 😉
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:48
Wiesz, może to normalne, że mamy marzenia, ale nie zawsze je spełniamy. W końcu to są marzenia, a więc coś o czym lubimy myśleć. A z komentarzy wynika, że chyba wszystkie tak mamy. Nie ma więc chyba powodu do niepokoju. Tobie też życzę, żeby w nowym roku część twoich marzeń się spełniła, a rok był udany. I dużo zdrowia 🙂
L.B.
29 grudnia 2016 — 21:02
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie da się spełnić, ale jakieś z listy trzeba skreślić i fajnie jest, kiedy uda się ich wiele zrealizować, tak myślę. Ale fakt nie wszystko możemy, a gdyby marzenia się skończyły to też było przykre. Dla mnie spełnianie marzeń to też doświadczanie czegoś nowego, a to samo w sobie jest mocnym przeżyciem. W takim razie mnie uspokoiłaś. 😉 Dziękuję! 😉
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 21:39
Się polecam:) Wzajemnie się uspokoiłyśmy. Podoba mi się to – takie wirtualne wsparcie 🙂
L.B.
30 grudnia 2016 — 15:58
Mi też ;). Miłego popołudnia. 😉
anabell
29 grudnia 2016 — 15:14
Już od dawna nie robię żadnych postanowień. Mam gdzieś z tyłu głowy ukrytą myśl, że każdy dzień może być tym ostatnim i że czas nam tak szybko przelatuje przez palce.
A należę do tych, które większość życia dokładnie planowały co i kiedy zrobią, dokąd pójdą ,dokąd pojadą i co zobaczą. Teraz ciesze się każdym dniem, ale już niczego nie planuję.
W marcu będzie dwa lata od śmierci mojej najlepszej przyjaciółki, z którą znałam od 1966 roku, od 1973 mieszkałyśmy dwa bloki od siebie i łączyła nas wielka zażyłość.
Barcelona- jeśli się tam wybierasz- zarezerwuj co najmniej tydzień na to miasto.
Życzę Ci byś tam pojechała.
Wszystkiego najlepszego Iwono w tym Nowym, kolejnym Roku;)
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:44
Dziękuję Ci bardzo i także życzę dobrego roku – żebyś miala wiele powodów do radości 🙂
Anna
29 grudnia 2016 — 19:22
Postanowienia noworoczne to jedno, a refleksja nad sobą i okolicznościami to drugie. Przez lata mówiłam, że nie ma sensu marzyć, tylko po prostu działać, a jak takie działanie jest nierealne, to nie ma sensu sobie tym głowy zawracać. Teraz…hm… nadał nie wiem, czy marzę, czy planuję, ale na pewno działam. Owszem, mnóstwo czasu i energii marnuję, ale to nie jest nic złego – to jest przyjemne. A wstrząs, jak tn wspomniany… niestety, wlasnie się dzieje. Dlatego chcę, by ten rok już minął, chociaż początek nastęĻnego będzie równie zły.
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 20:43
Dla mnie ten rok też nie był dobry, niestety. I bardzo chcę, żeby się już skończył, choć nie wiem, co się jeszcze wydarzy, bo u mnie też ta przykra sprawa trwa. Wiesz, to nie jest tak, że ja nie działam, owszem, potrafię się zmobilizować, tylko mnie to znacznie więcej kosztuje i coraz częściej mi się nie chce. I to mnie martwi, a w takich nagłych sytuacjach – tym bardziej. Pozdrawiam cię noworocznie – oby był lepszy niż ten.
Anna
30 grudnia 2016 — 16:06
Niestety, tempus fugit, i każda z nas musi wkładać w działania coraz więcej wysilku. Z różnych powodów… Następny rok będzie lepszy. Musi.
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 18:19
Tak jest. MUSI. Dzięki za wsparcie 🙂 Wszystkiego dobrego w 2017.
Ultra
29 grudnia 2016 — 21:09
Iwonko,
slow, nic nie musisz. My, kobiety, narzucamy sobie zbyt wiele zadań. Musimy zobaczyć, zwiedzić, zrobić. Mężczyźni nie muszą, więc są bardziej wyluzowani. Marzenia swoje spełniamy także powoli, wtedy bardziej smakują. A do Barcelony i tak kiedyś pojedziesz.
Te skrywane pragnienia również wcześniej, czy później będą zrealizowane, to tylko kwestia czasu.
Zasyłam serdeczności.
Iwona Kmita
29 grudnia 2016 — 21:55
Cieszę się, że wpadłaś do mnie:) masz rację, kobiety mają to do siebie, że chcą być idealne, wszystko zrobić, zobaczyć, zaliczyć. I w dodatku mamy wyrzuty sumienia, gdy nam się nie udaje. I pewnie stąd to zmęczenie i zniechęcenie. Taka nadobowiązkowość i niepotrzebny perfekcjonizm. No i to, że zawsze udowadniałyśmy facetom, że jesteśmy równie dobre a nawet lepsze. Tak jakbyśmy nie były, prawda? 🙂 Pozdrawiam ciepło
Ultra
30 grudnia 2016 — 20:59
Iwonko,
kupuję „Czas na Wnętrze”, ponieważ interesuje mnie urządzanie wnętrz. Gratulacje.
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 21:01
O, jak miło 🙂 Bardzo się cieszę.
Ultra
1 stycznia 2017 — 01:57
Iwonko,
teraz studiuję urządzanie kuchni. Mam problem, ponieważ nie wiadomo, gdzie kupić pokazywane rzeczy i w jakiej cenie.
Za bajeczne zdjęcia – wielki szacunek.
Niech Nowy ok przyniesie same piękne i słoneczne dni w tym dobrym życiu.
Zasyłam serdeczności.
Iwona Kmita
1 stycznia 2017 — 12:56
Jeśli chodzi o rzeczy, które widać we wnętrzach, w reportażach z konkretnych mieszkań i domów, to staramy się przy podpisach podawać nazwy sklepów. Często są one podane też na stronie z przedmiotami Od inspiracji do realizacji, na zakończenie reportażu. Niestety, nie zawsze właściciele pamiętają, skąd dane rzeczy pochodzę. Zawsze też podajemy w podpisach pod zdjęciami adres internetowy sklepu lub firmy i tam można znaleźć bardziej szczegółowe informacje. Dzięki za zwrócenie uwagi, będę pilnować, żeby te wyjaśnienia były pełniejsze. Pozdrawiam ciepło wraz z nowym rokiem 🙂
Stokrotka
30 grudnia 2016 — 06:22
To życzę Ci Iwonko – żebyś tę RUTYNĘ wykopała ze swojego życia. I to koniecznie już teraz, bo z wiekiem będzie coraz gorzej.
I zacznij od tego żeby pójść do Łazienek – tam naprawdę jest przepięknie o każdej porze roku. Najlepiej idż już w Nowy Rok jak się już wyśpisz. Już o 15tej włączane jest oświetlenie tej głównej Chińskiej Drogi …. a na niej piękne postacie – zobaczysz.
A dookoła wspaniałe stare drzewa. Wprawdzie bez liści, ale widać za to jak piękne mają konary i pnie.
Powodzenia.
I Udanego Nowego Roku.
Stokrotka
30 grudnia 2016 — 06:22
To życzę Ci Iwonko – żebyś tę RUTYNĘ wykopała ze swojego życia. I to koniecznie już teraz, bo z wiekiem będzie coraz gorzej.
I zacznij od tego żeby pójść do Łazienek – tam naprawdę jest przepięknie o każdej porze roku. Najlepiej idż już w Nowy Rok jak się już wyśpisz. Już o 15tej włączane jest oświetlenie tej głównej Chińskiej Drogi …. a na niej piękne postacie – zobaczysz.
A dookoła wspaniałe stare drzewa. Wprawdzie bez liści, ale widać za to jak piękne mają konary i pnie.
Powodzenia.
I Udanego Nowego Roku.
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 10:56
Dziękuję Stokrotko, tak zrobię, zacznę od Łazienek. Już wielokrotnie sobie to obiecywałam, często po Twoich wpisać. Czas najwyższy to marzenie zrealizować. W końcu – nic prostszego. Pozdrawiam Cię ciepło i życzę wspaniałego nowego roku, spokojnego, zdrowego, pełnego inspirujących lektur, wpisów na blogu, ciekawych komentarzy. 🙂
alElla
30 grudnia 2016 — 11:16
Klik dobry:)
Nie czynię żadnych noworocznych postanowień, bo Nowy Rok – to tylko umowna data, którą ogromna ilość ludzi i tak przesypia z bólem głowy. Z doświadczenia wiem, że człowiekiem „wstrząsa” i zmian w nim dokonuje konkretne wydarzenie życiowe. Wtedy następuje przełom i zmieniamy przyzwyczajenia, postępowanie, widzenie, słyszenie, myślenie itd… itp…
Nie wierzę, że o północy w noc sylwestrową można narysować grubą kreskę, a w Nowy Rok zacząć żyć inaczej.
Do Siego Roku! Wszystkiego co dobre i spełnienia marzeń!
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 12:37
Wiesz alEllu, dlatego też napisałam „zamiast” noworocznych postanowień. Po prostu ten wstrząs o którym pisałam, i ty także, mnie zmobilizował. Dziękuję za zyczenia i wzajemnie życzę Ci pięknego, dobrego nowego roku.
Andrzej Rawicz (Anzai)
30 grudnia 2016 — 11:40
Być może to dziwne, ale moje marzenia nigdy – nawet przypadkowo – nie były związane z Nowym Rokiem, zawsze wynikały z określonych sytuacji życiowych. Nie były to zresztą marzenia, ale konkretne cele, te ważniejsze były rozkładane na poszczególne etapy. Nie wszystkie cele osiągałem, ale po czasie zdawałem sobie sprawę z tego, że zbyt wiele oczekiwałem.
Ze swojej praktyki wiem, że jeżeli coś (np. nauka języka obcego, czy odchudzanie) nie idzie zgodnie z założeniami to może warto te zadania rozłożyć na mniejsze etapy? To pomaga i mobilizuje.
Prawdą jest też to, że rutyna jest naszym wielkim wrogiem, dlatego warto z nią walczyć.
Pozdrawiam noworocznie. 🙂
Andrzej Rawicz (Anzai)
30 grudnia 2016 — 11:42
PS. My z alEllą już tak mamy, że piszemy to samo niezależnie od miejsca i czasu. 😀
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 12:43
Jestem gotowa na walkę (tylko na jak długo???), rutyna, ten wróg, mi nie jest potrzebny, bo nie mobilizuje, nie stawia do pionu, a wręcz przeciwnie. Dziękuję za życzenia i odwzajemniam – Do Siego Roku 🙂
Leseratte
30 grudnia 2016 — 11:57
Mam dokładnie tak samo – jakieś wymówki zawsze się znajdą. O wiele łatwiej mieć „dobrą” wymówkę, niż wygospodarować sobie chwilę na to, co chcielibyśmy zrobić. Taki paradoks: chcemy, ale nam się nie chce…
Życzę wygranej z trzymającą w miejscu siłą, no i oczywiście zwiedzenia Barcelony! 🙂
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 12:40
Dziękuję i wzajemnie – wszystkiego najpiękniejszego 🙂
dopieszczamy.pl
30 grudnia 2016 — 13:51
Bardzo sugestywny i mocny wpis – rzeczywiście, bardzo trudno o zmianę nawyków, realizację własnych marzeń, nawet tych najdrobniejszych. Wygodna kanapa kusi, a przecież czasem wystarczy wyjść z domu, pójść inną niż zwykle ścieżką, żeby zobaczyć piękny widok, czy poznać ciekawych ludzi.
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 18:24
Dziś odniosłam pierwsze małe zwycięstwo: ponieważ nie pracowałam wyciągnęłam moje dwie przyjaciółki, całkiem z zaskoczenia (także dla siebie), do Łazienek. Bardzo udane przedpołudnie zakończone obiadem w fajnej knajpce. Można? Można:)
Pojedyncza
30 grudnia 2016 — 14:18
Pisałam niedawno na swoim blogu o podobnych sprawach. Brak czasu to tylko jedna z wymówek. Jeśli naprawdę nam na czymś zależy, czegoś bardzo pragniemy, to znajdzie się i czas i środki i okazja. A jeśli te nasze plany i postanowienia są w stylu „chciałabym, ale w sumie nie aż tak bardzo”, to lepiej odpuścić, wykorzystać czas na coś innego i nie katować się myśleniem, ile to rzeczy było w planach, a nie udało się zrealizować. Odpoczywać, leniuchować też czasem trzeba. 😉
I oczywiście masz rację – gdy nagle dopadnie (nas lub kogoś bliskiego) choroba, śmierć, wypadek czy inne nieszczęście to priorytety same się ustawiają we właściwej kolejności… od razu wiemy, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze…
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 18:27
To prawda, nie można też ciągle mieć do siebie pretensji. Może nawet trzeba się pogodzić z tym, że np. jestem jaka jestem, lubię siedzieć w domu, mnie to odpowiada więc to jest najważniejsze, prawda? Dzięki za odwiedziny 🙂
Zawód Kobieta
30 grudnia 2016 — 15:32
3mam. mocno trzymam za każde marzę i chciałabym 🙂 :*
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 18:20
Przy takim wsparciu wiele powinno się udać:) Dziękuję.
Rena
30 grudnia 2016 — 23:15
Wiesz – ja też mam takie momenty .Moja kanapa już się zaczyna rozlatywać z polegiwania na niej.
I to poczucie,że ja nic nie muszę .Ewentualne chce zrealizować jakieś małe marzenie.
Nie robię planow w Nowy Rok. Bo jednak mam marzenia, które czekają na zrealizowanie od dłuższego czasu . Być może mi się uda – bo skoro nie udało się w tym roku to bezwzględnie uda się w przyszłym .
Uważam ,że rutyna zabija. Staram sie nie wpadać w rutyne .Z tym, że z wiekiem się porobiło – wiele już nie mogę zdziałać , ciepłe kapcie i tv wieczorem , komputerek też mnie kręcą. Szczególnie zimą – jednak latem mam troszkę więcej witalności i więcej mi się chce…Więc czekam na wiosnę. Na białej sali..
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 23:49
Ja też wiosną i latem mam zdecydowanie więcej energii do życia i działania. Ale ostatnio u nas ciągle pogoda pod psem, lata nie ma, śnieżnej zimy nie ma. Cały czas ponuro to i człowiekowi nic się nie chce. Byle do wiosny. Pozdrawiam i życzę pięknego roku 🙂
oto ja
30 grudnia 2016 — 23:52
Ja też trzymam kciuki 😉 i życzę powodzenia. A jak przeczytałam komentarze, to doszłam do wniosku, że to po prostu tak jest, iż znajdujemy różne wymówki. Ale gdy naprawdę nam na czymś zależy, to poruszymy niebo i ziemię i zrobimy to o czym marzymy. Często też się okazuje, że przepuszczamy dużo czasu bezproduktywnie. No cóż, trochę poleniuchowania każdemu się należy.
Natomiast w przypadku zdarzeń nagłych (cokolwiek to znaczy) często zmienia się podejście do wielu spraw, czasem się człowiek zatrzymuje w swoim życiowym biegu, i inaczej ustala priorytety.
Pozdrawiam noworocznie 😉
Iwona Kmita
30 grudnia 2016 — 23:57
Najbardziej mnie właśnie wkurza to bezproduktywne marnowanie czasu. Ale ja sobie z tym poradzę, już dziś zrealizowałam pierwszy punkt – poszłam na cudny spacer do Łazienek. Pierwsze koty za płoty 🙂 Noworoczne uściski i życzenia wszystkiego pięknego załączam.
oto ja
31 grudnia 2016 — 08:49
Spaceru trochę zazdroszczę bo nigdy nie byłam w Łazienkach ? a wracając do przepuszczania czasu przez palce, myślę że nie należy mieć wielkich wyrzutów sumienia. Bo i taki czas też jest nam potrzebny ?
Iwona Kmita
31 grudnia 2016 — 10:53
Niezmiennie zapraszam do Warszawy – spacer po Łazienkach murowany 🙂
ariadna
31 grudnia 2016 — 12:26
Oj tam, oj tam…nie przesadzaj, ja widzę w Tobie bardzo kreatywną i wymagającą względem siebie kobietę. Może jesteś dla siebie za bardzo surowa? 😉
Faktem jest, że najlepiej nie czynić żadnych postanowień noworocznych, tylko po prostu…działać 😉
Od gadania do realizacji droga bardzo daleka.
Osobiście nie planuję. Czy działam? Różnie z tym jest. Moje życie rządzi się zrywami – napalę się, intensywnie działam i …klap. Jeśli nie zrobiłam, to już nie dokończę.
Życzę Ci realizacji tego, co sobie zaplanowałaś w 2017 roku 🙂
I konsekwencji w działaniu (dla na obu 😉 )
Udanego roku!
Iwona Kmita
31 grudnia 2016 — 17:40
Jesteśmy chyba podobne – ja też mam zrywy aktywności i działania a potem – brzdęk – i klapię na kanapę. Tak, życzenia konsekwencji są bardzo trafne 🙂 Dziękuję i odwzajemniam. Do Siego Roku
Anna
31 grudnia 2016 — 13:01
Chyba trzy lata temu syn wracał z kolegą z Anglii i przejeżdżał przez Barcelonę. Spytałam go, czy widział Sagrada Familia, odpowiedział, że nie. Myślałam, że go rozszarpię, przecież po to zwiedza się Barcelonę, aby zobaczyć wszystko, co stworzył Antoni Gaudi.
Większość swoich życiowych postanowień już spełniłam, a na inne nie mam ochoty. Po prostu nie chce mi się ruszać z domu i wcale Ci się nie dziwię, że też Ci się nie chce.
Dużo szczęścia w nowym roku!
Iwona Kmita
31 grudnia 2016 — 17:38
Młodzi jeszcze ze wszystkim zdążą 🙂 Dziękuję za życzenia i tą samą drogą życzę spokojnego, dobrego roku.
A.
2 stycznia 2017 — 17:29
Twój wpis Iwonka idealnie pasuje do mojego życia. Żyję sobie w swojej strefie komfortu, której boję się opuścić. A jednocześnie nie do końca jestem szczęśliwa, czuję iż nie wykorzystuję swojego potencjału i nie realizuję planów:((
Iwona
2 stycznia 2017 — 17:32
No właśnie, myślę, że wiele z nas tak ma. Może jednak za wiele od siebie wymagamy, może chciałybyśmy być na czasie wszędzie, ze wszystkim, gdzie się da? A to niemożliwe. Ale prawda jest też taka, że przynajmniej mnie trochę czasu przepływa między palcami… Pozdrawiam cie cieplutko
Iwona Zmyślona
3 stycznia 2017 — 16:11
Gdy byłaś w wieku swego syna, byłaś do niego podobna. Kto wie, może gdy on osiągnie Twoje lata, też zawładnie nim rutyna. Marzenia są ważne same w sobie, dobrze że potrafimy je mieć. Nie wszystkie dadzą się zrealizować, i to jest normalne. Tak jak nie można bezwzględnie popaść w rutynę, tak i marzeń nie powinno się chcieć realizować na siłę, bo będzie to robione kosztem czegoś lub kogoś. Złoty środek najlepszy. Pozdrawiam.
Iwona Kmita
3 stycznia 2017 — 21:38
A wiesz, że nie pomyślałam o tym w ten sposób – mam na myśli podobieństwo z synem. Może faktycznie masz rację. Pozdrawiam noworocznie
Królowa Karo
6 stycznia 2017 — 09:16
Ja od dawna nie robię postanowień noworocznych, raczej bardziej skonkretyzowane i osadzone w konkretnym terminie plany. Wtedy łatwiej je realizować niż odkładać na „święte nigdy”.
Mercedes
6 stycznia 2017 — 15:12
Trzymam kciuki 🙂 I życzę Tobie a i sobie przy okazji by w tym roku „chciało nam się chcieć ” 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 19:28
Dziękuję, również nam tego życzę 🙂
Edyta
9 stycznia 2017 — 20:24
Dużo prawdy w tym co piszesz. Mam podobnie, chciałoby się zrobić tak wiele, ale tak trudno wyjść z domu.
iwona
9 stycznia 2017 — 20:30
Edytko, ty jesteś dla mnie wzorem – robisz tyle ciekawych rzeczy!