– Co robimy z takim pięknym dniem? – zapytał mąż w miniony sobotni poranek. Faktycznie wiosna „buchnęła” zielenią, słońcem i dobrym humorem. Grzech było siedzieć w domu. Po krótkich negocjacjach zdecydowaliśmy się na wycieczkę do Palmir.
Wstyd się przyznać, ale żadne z nas jeszcze tam nie było, tym bardziej chętnie pojechaliśmy. Palmiry leżą ok. 20 km na północ od Warszawy. Od głównej trasy do muzeum prowadzi piękna droga w środku sosnowo-brzozowego lasu. Drogowskaz informował, że do celu jest 3,5 km. Naszym zdaniem jest więcej dlatego nie zniechęcajcie się, na pewno dojedziecie w końcu do Mauzoleum.
Każdy pewnie wie, że Palmiry to miejsce straceń Polaków w okresie 1939-1941. Niemcy wywozili na tutejszą polanę m.in. warszawską inteligencję, ludzi cieszących się autorytetem, związanych z konspiracją, a więc z tego względu niebezpiecznch dla okupanta. Dotychczas wiadomo o 21 transportach i ponad 1700 ofiarach. W tym podwarszawskim lesie rozstrzelano m.in. polskich olimpijczyków – Janusza Kusocińskiego i Tomasza Stankiewicza, Marszałka Sejmu – Macieja Rataja, słynnego architekta i wiceprezydenta Warszawy – Jana Pohoskiego, znanego działacza PPS – Mieczysława Niedziałkowskiego i wielu innych. Wśród nich także tzw. zwykłych ludzi – na niektórych krzyżach widnieją nazwy ich zawodów: ekspedientka, budowlaniec, tramwajarz… Na mnie największe wrażenie zrobiły krzyże z symbolem NN – właśnie takich nieznanych ofiar okupanta jest tam najwięcej.
- Nagrobek Macieja Rataja
- Nagrobek Janusza Kusocińskiego
Zbrodnia prawie doskonała
Niemcy przykładali się do tego, by ich zbrodnicza działalność pozostała tajemnicą. Do każdej egzekucji starannie się przygotowywali. Kilka dni wcześniej na polanie wykopywane były rowy o głębokości ok. 3 m i długości 30 m, które wyglądały jak rowy przeciwlotnicze. Do nich wpadali rozstrzeliwani Polacy. Przywożono ich zazwyczaj z Pawiaka, czasem z Rakowieckiej. Dokładano starań, by ludzie nie domyślali się tego, co ich czeka. Oddawano im dokumenty, rzeczy osobiste, wrażenie miało być takie, że jadą do obozów lub na roboty. Dopiero, gdy transport skręcał z głównej drogi do lasu prawdopodobnie zaczynali się domyślać swego losu.
Na szczęście zbrodni nie dało się ukryć, a to dzięki okolicznej ludności i leśnikom, którzy obserwowali transporty, zaznaczali miejsca masowych grobów. Dzięki temu możliwe były późniejsze ekshumacje i pochówki.
Cmentarz-mauzoleum
To miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Duża polana pełna ustawionych jeden obok drugiego takich samych małych krzyży, gdzieniegdzie zdarzają się macewy. Nad nimi unoszą się trzy potężne wysokie białe krzyże widoczne z daleka, zamykające optycznie obszar cmentarza. O czym można myśleć w takim miejscu? Cóż, może to patetyczne, ale ja sobie pomyślałam, że dziwnym jesteśmy narodem. Tyle przeszliśmy, a wciąż budzimy demony z przeszłości, wciąż znajdują się tacy, którzy próbują nas dzielić i niestety udaje im się to. Czy śmierć tych wszystkich ludzi jest jedynie symbolem? Żadnych wnosków, żadnej nauki, naprawdę? Obecny rząd tyle odwołuje się do historii, na historię kładzie nacisk w edukacji. Tylko że jest to jedynie słuszna wersja historii. Nie ma w niej miejsca na poszukiwanie prawdy, bo a nuż zachwieje ona naszym obrazem samych siebie? W tym miejscu nasza codzienność wydaje się jeszcze bardziej przygnębiająca…
Na koniec – muzeum
Muzeum to niezbyt duży, parterowy pawilon z betonu i szkła obity blachą, w której porobione są otwory. Wyglądają jak ślady po kuli i jak potem przeczytałam – takie właśnie było zamierzenie projektantów. Pawilon wtapia się w leśne otoczenie, nie imponuje wyglądem, przeciwnie – wydał nam się wyjątkowo prosty. Tak jakby chodziło o to, by nie konkurował z cmentarzem rozciągającym się tuż przed nim. W środku dość skromna, choć robiąca wrażenie ekspozycja. Powiększone zdjęcia, prezentacje multimedialne, nieustający głos odczytujący miedzy innymi nazwiska poległych tu osób. Bardzo podoba mi się pomysł kilku szklanych owalnych tub, w których pozostawiono rosnące w tym miejscu brzozy. To takie nawiązanie do leśnego otoczenia. Największa przeszklona sala mieści wiele małych, oświetlonych gablotek, w których wyeksponowano rzeczy, które pozostały po rozstrzelanych. Chodząc pomiędzy gablotkami, miałam wrażenie, że już jestem na cmentarzu, który zresztą z każdym krokiem jest coraz bliżej za szklanymi ścianami.
- Szklana tuba, w której w środku pawilonu muzeum rośnie brzoza
- Fragment konaru Dębu Powstańców z 1863 r, na którym byli wieszani
- Futerał z binoklami Stanisława Gierczyńskiego znaleziony podczas ekshumacji
- Przedmioty znalezione w odzieży Tadeusza Fabianiego
- Widok na pawilon -muzeum
A teraz do lasu
Naszą wycieczkę zakończyliśmy spacerem po okolicznym lesie. Było na co popatrzeć. Jest to teren mokradeł z jednej strony i wydm z drugiej. Ścieżką edukacyjno-krajobrazową doszliśmy aż do skrzyżowania leśnych dróg, gdzie leży duży głaz z tablicą. Poświęcona jest ona zwycięskiej potyczce stoczonej przez polskie tankietki TKS z 71 Dywizjonu Pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii z niemieckimi czołgami z 1 Dywizji Lekkiej, która miała miejsce 19 września 1939 r. pod Pociechą. W tej walce zasłużył się plutonowy podchorąży Edmund Roman Orlik, którego tankietka zniszczyła trzy niemieckie czołgi. W boju zginął dowódca niemieckiego oddziału, porucznik Wiktor IV Albrecht von Ratibor, książę raciborski. Od nazwiska podchorążego pomnik nazywany jest Kamieniem Orlika.
- Mokradła robią wrażenie
- Piękny las po drugiej stronie ścieżki
- Kamień Orlika
Czy byliście w Palmirach? Jakie wrażenie na was zrobił cmentarz i muzeum. Ciekawa jestem, czy tak samo duże jak na mnie.
Andrzej Rawicz (Anzai)
15 kwietnia 2018 — 21:53
Byłem w Palmirach, ale w czasach PRL. Wówczas nie zrobił na mnie wrażenia w sensie turystycznym, natomiast w sensie martyrologii polskiej już tak. Dobrze, że piszesz o tym, takich miejsc jest w Polsce sporo i warto je przypominać.
Iwona Kmita
15 kwietnia 2018 — 23:07
Odnoszę wrażenie, że teraz jeszcze bardziej niż kiedyś. Tak łatwo zapominamy, tak łatwo tworzymy nowe opowieści…
szarabajka
15 kwietnia 2018 — 22:56
Pięknie opisałaś to miejsce.
Na mnie zawsze największe wrażenie robią skromne mogiły. I tylko takie przystają prawdziwym bohaterom. Wielkością powinny być ich życiorysy.
Iwona Kmita
15 kwietnia 2018 — 23:08
Dziękuję:) Skromność tych grobów jest ich porażającą siłą.
Ewa na plusie
16 kwietnia 2018 — 00:14
Smutne miejsce, bo upamiętnia zdarzenia, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Niewyobrażalne cierpienia. A wokół piękna przyroda.
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 12:25
Tak, to takie dziwne wrażenie, gdy człowiek znajduje się w tak peknym otoczeniu, a jednocześnie ma świadomość, jak straszne rzeczy się tam działy.
jotka
16 kwietnia 2018 — 07:16
W Palmirach nie byłam, może jeszcze dotrę…
Twoje refleksje jak najbardziej uzasadnione, nasza historia, zwłaszcza ostatnia wojna niczego nas jako naród nie nauczyły.
Miejsce może niezbyt odpowiednie na wiosenna wycieczkę, ale i na cmentarzach bywamy cały rok, a znajdujemy tam mimo wszystko jakiś spokój, ja przynajmniej tak mam.
Podoba mi sie pomysł pisania profesji na tablicach zwykłych ludzi, taki symbol:-)
My wybraliśmy się na rowery, ale podobny pomysł miało pół miasta i tłok straszny…
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 12:27
Wiesz Jotko, że ostatecznie miejsce uznalismy za jak najbardziej odpowiednie. Zobaczyliśmy cmentarz, zwiedziliśmy muzeum a przy tym mieliśmy spacer po pięknym lesie.
anabell
16 kwietnia 2018 — 11:07
Ten Cmentarz robi wrażenie.Pierwszy raz tam byłam jeszcze w czasach licealnych. Miałyśmy tam biwak z okropnymi przygodami, bo się nam mapa skończyła w pewnym momencie i zwyczajnie się zgubiłyśmy.
Potem na tej drodze dojazdowej , w wieku lat 24 uczyłam się prowadzić samochód zakładając, że „syrenka” była samochodem.
A gdy moja córka była już na tyle duża, że bez trudu mogła obejść cały teren to też tam pojechaliśmy.
Myślę, że wiele osób mieszkających w Warszawie nigdy tam nie było i nawet nie ma pojęcia, co tam się znajduje.
Dobrze, że o tym miejscu napisałaś.
Miłego;)
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 12:24
To mnie pocieszyłas, bo miałam wyrzuty sumienia, że tyle lat mieszkam w Warszawie i w dodatku po tej stronie Wisły i tam nie dotarłam. Tymczasem można przyjemne – spacer po lesie – połączyć z pożytecznym – obejrzenie cmentarza i muzeum. Serdeczności Aniu
Lena Sadowska
16 kwietnia 2018 — 13:10
Witaj, Iwono.
Byłam w Palmirach z wycieczką szkolną i również poraziła mnie skromność mogiłek.
Wiele takich „pomników” jest rozsypanych po lasach:( U nas – również.
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 17:26
Dzięki Leno:)
barbara
16 kwietnia 2018 — 16:55
Iwonko, nie byłam ale takie miejsca zawsze mnie ciekawiły, warto poznać taką historię. Musimy pamiętać! Jak tylko będę miała okazję to odwiedzę. Świetna relacja…pozdrawiam wiosennie…
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 17:27
Koniecznie Basiu wpisz sobie na listę, gdy będziesz w okolicach stolicy. Mogę być twoim przewodnikiem:)
Bet
16 kwietnia 2018 — 17:08
Nie byłam tam nigdy! Zaliczam teraz sobie pół haczyka na znak, że znam to miejsce dzięki Tobie. Pół haczyka lepsze niż nic, prawda?
Zawsze chętnie odwiedzam podobne miejsca gdy spotykam je na trasach swoich wędrówek. A jest ich, niestety bardzo wiele w całej Europie. Smutne i bardzo refleksyjne miejsca. Białe, proste krzyże ustawione w równych, żołnierskich rzędach robią piorunujące wrażenie, o wiele większe niż monumentalne pomniki.
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 17:26
Tak, pół haczyka masz przyznane i klepnięte. Może bedziesz w okolicy to chętnie z Tobą tam jeszcze raz pojadę:)
Anna
16 kwietnia 2018 — 17:28
Niestety, nie byłam w Palmirach, ale wiele czytałam o tym miejscu i o tym cmentarzu.
Kasia
16 kwietnia 2018 — 21:50
Nigdy tam nie byłam (z Warszawą mi niestety nie po drodze). Miejsce trochę smutne, ale warte odwiedzenia
Ula H.
16 kwietnia 2018 — 23:20
Nie byłam tam nigdy. Teraz już wiem, że chciałabym się tam wybrać przy najbliższej okazji. Wygląda trochę jak park, a jednak to cmentarz. Miejsce upamiętniające smutny i trudny czas dla Polaków, skłaniające do refleksji… Od razu pomyślałam sobie o moim dziadku, którego nigdy nie poznałam, bo zginął w czasie wojny i nikt nie wie, gdzie został pochowany.
Iwona Kmita
16 kwietnia 2018 — 23:24
No właśnie, takie miejsce wywołuje różne refleksje, ogólne, związane z losami kraju i bardziej osobiste, rodzinne. Często dla odwiedzających te przemyslenia tworzą jedną całość.
Czarna Skrzynka
17 kwietnia 2018 — 12:47
No i zawstydziłaś mnie! 🙁 Już 20 lat mieszkam w Warszawie, a jeszcze się tam nie wybrałem 🙁 Wstyd! Obiecuję niezwłocznie nadrobić! 🙂
Iwona Kmita
17 kwietnia 2018 — 12:55
Nie wstydź się, ja mieszkam dłużej i byłam dopiero pierwszy raz.:)
Joanna
17 kwietnia 2018 — 22:04
Muzeum odwiedziłam jakieś dwa lata temu i spodobała mi się jego akuratność. Bez zadęcia, takie stonowane, a zarazem nowoczesne.
Lubię w ogóle Puszczę Kampinoską, jeździmy po niej na rowerze (mamy dość blisko), dobrze znam te piaski i wydmy.
Pozdrawiam!
Iwona Kmita
17 kwietnia 2018 — 22:38
W takim razie podejrzewam, że możemy mieszkac niedaleko siebie, ja też mam stosunkowo blisko:)
Joanna
17 kwietnia 2018 — 23:37
O, no widzisz 🙂 My jesteśmy z Bielan.
Iwona Kmita
18 kwietnia 2018 — 14:15
A my z Tarchomina:)
A.
18 kwietnia 2018 — 05:55
Byłam jakiś czas temu w Palmirach…Niesamowite wrażenie robi ten cmentarz…Tyle dusz spoczywających wśród drzew…Widok nie do zapomnienia…
Stokrotka
18 kwietnia 2018 — 06:08
A mnie przypomniał się serial „Polskie drogi”. W jednym z pierwszych odcinków wspominano o zbrodni w Palmirach. Potem w Warszawie na budynkach Polacy wypisali „Pomścimy Palmiry”. Ale nie bardzo udało się pomścić…
„Palmiry” to taki mniejszy „Katyń”. I też przez pewien czas był utrzymywany w tajemnicy.
L.B.
18 kwietnia 2018 — 21:28
Nie słyszałam o tym miejscu… Byłam w Oświęcimiu i w Brzezince. Tych widoków się po prostu nie zapomina. I tych odczuć, bo czujesz się tam nieswojo, wiesz, że zginęli tam ludzie, że to była wielka tragedia i pojawiają się różne refleksje.
Agnieszka
18 kwietnia 2018 — 22:40
Nie wiedziałam o tym miejscu, nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek kiedykolwiek o tym mówił czy pisał. Cieszę się zatem, że napisałaś ten post!
pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Iwona Kmita
19 kwietnia 2018 — 10:00
Na pewno ci gdzieś umknęła ta informacja. O Palmirach wiele się mówiło, fakt, że ostatnio trochę jakby mniej:(
Renata
19 kwietnia 2018 — 21:07
Witaj Iwono.
Tak jak obiecałam, daję znać a zarazem zapraszam Cię gorąco na mój świeżo powstały blog: https://niewydeptanescieezki.blogspot.com
Na razie tylko tyle, wrócę niebawem aby przeczytać to co w poście u Ciebie, bo zdjęcia same z siebie już zachęcają.
Pozdrawiam.
Lidia
20 kwietnia 2018 — 09:53
Miejsce tragiczne… Trochę zapomniane. Pięknie je opisałaś. Muszę koniecznie wybrać się tam z dzieciakami. Na szczęście lubią i czują historię…
Iwona Kmita
20 kwietnia 2018 — 10:01
Dzięki Lidka. Cieszę się, że tu zajrzałaś:) A wycieczkę polecam, także ze względu na cudne miejsce do spaceru:)
Renata Szafrańska
20 kwietnia 2018 — 21:35
Poczułam się zawstydzona, bo nie miałam pojęcia, że takie miejsce istnieje. I jest mi tak po ludzku wstyd. W dodatku, mam go pod nosem. Mieszkałam jakiś czas na Bielanach, można powiedzieć rzut beretem do tego miejsca… Ech..
Ale z wielkim porywem serca czytałam ten post. Tamte historie zawsze poruszają mną dogłębnie..
Obowiązkowo muszę/chcę się tam wybrać.
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
20 kwietnia 2018 — 22:13
Wybierz się koniecznie:)
Greenelka
21 kwietnia 2018 — 09:47
Iwonko, dopiero teraz tu jestem, ale wiesz dlaczego. Niestety nie byłam w Palmirach, ale znam historie egzekucji tamtejszych. Tak pięknie wszystko opisalas że czułam się jakbym tam była. U nas na Podkarpaciu mnóstwo krwawych śladów UPA. No i muzeum rodziny Ulmow. Pozdrawiam Cię serdecznie
Greenelka
21 kwietnia 2018 — 09:47
Iwonko, dopiero teraz tu jestem, ale wiesz dlaczego. Niestety nie byłam w Palmirach, ale znam historie egzekucji tamtejszych. Tak pięknie wszystko opisalas że czułam się jakbym tam była. U nas na Podkarpaciu mnóstwo krwawych śladów UPA. No i muzeum rodziny Ulmow. Pozdrawiam Cię serdecznie
Iwona Kmita
21 kwietnia 2018 — 10:01
Wiem kochana, potrzebujesz czasu. Jakkolwiek banalnie to brzmi – zawsze pomaga.
iw.nowa.2.0
21 kwietnia 2018 — 11:50
W Palmirach nie byłam od czasu, kiedy miałam jakieś 18 lat, wtedy to w niedalekiej okolicy była wielka katastrofa lotnicza, a w lesie właśnie w okolicy Palmir spadł samolot. Bywaliśmy tam z Tatą, który kultywował zwiedzanie zabytków związanych z historią Polski.
Pięknie tam choć historia trudna.
Pozdrowienia Iwonko
Iwona Kmita
24 kwietnia 2018 — 13:18
Iwonko, samolot upadł moim zdanie w Kabatach. Ale hstoryczne konotacje oczywiście wlaściwe:)
PetsLover
24 kwietnia 2018 — 10:13
Akurat planowałem wycieczkę w kierunku Warszawy. Teraz mam kolejne miejsce, które chcę odwiedzić 🙂
Iwona Kmita
24 kwietnia 2018 — 13:16
Na pewno nie będziesz żałować.:)
Life-MyJourney
24 kwietnia 2018 — 12:43
Całe życie mieszkałam w Warszawie i nigdy nie słyszałam o tym miejscu. Jak to możliwe?
Iwona Kmita
24 kwietnia 2018 — 13:17
W takim razie koniecznie tam pojedź – lepiej późno niż wcale. A wycieczka na pewno będzie nie tylko pożyteczna, ale i piękna, tak jak tamtejsze okolice:)
Maria
24 kwietnia 2018 — 18:42
Nie byłam no i chyba nie będę w Palmirach, więc dziękuję za wycieczkę. Miałam okazję poczuć klimat tamtego miejsca, zobaczyć mogiły pośród szumiących drzew…
parrafraza
25 kwietnia 2018 — 02:07
W takich miejscach zawsze największe wrażenie robią na mnie przedmioty osobistego użytku. Okulary, list, zdjęcie… Uzmysławiają bardzo boleśnie, że to nie historia przeczytana w książce, lecz żywi kiedyś, prawdziwi ludzie.
Straszne, że właśnie w naszym kraju odżywa nazizm. To nie do pojęcia dla mnie.
Iwona Zmyslona
26 kwietnia 2018 — 07:13
W Palmirach byłam wiele lat temu, zaraz po przeprowadzce z Wrocławia. Choć temat poruszyłaś bolesny, to dobrze że tak się stało. Synowi opowiedziałam tylko o Januszu Kusocińskim, gdy zaczął chodzić do szkoły, której ten wybitny sportowiec był patronem. Do Palmir jednak go nie powiozłam, bo wszystko co związane z II Wojną Światową napawa mnie zawsze lękiem i bólem, a nade wszystko strachem, by historia się nie powtórzyła(wszak to lubi).
iwona
26 kwietnia 2018 — 09:23
Rozumiem Iwonko twoje obawy, mam podobnie. Zwłaszcza ostatnio. Dziękuję za komentarz:)