Widziałam najnowszy film Juliusza Machulskiego pt. „Volta”. Nie jest zły, jednak, znając umiejętności tego reżysera uważam, że mógł być o wiele lepszy.
Bruno Volta (Andrzej Zieliński) jest tzw. spin doctorem i właśnie przygotowuje do wyborów prezydenckich Kazimierza Dolnego (Jacek Braciak), szefa Partii Socjalistyczno-Narodowej, niegrzeszącego inteligencją i wiedzą, za to z przerośniętym ego i wielkimi aspiracjami przywrócenia w Polsce monarchii. Śledząc ten wątek, łatwo dostrzec wiele nawiązań do naszej aktualnej sytuacji, łącznie z przemawiającym na drabince Braciakiem-Dolnym.
Dla mnie ten wątek filmu jest najzabawniejszy i mistrzowsko zagrany. Nazwisko Jacka Braciaka to gwarancja dobrego aktorstwa i niezłej zabawy. Świetny jest również Andrzej Zieliński oraz Michał Żurawski grający niejakiego Dychę, pomagiera Volty do, powiedzmy, mniej przyjemnych zadań niż ochrona „Kitki”, narzeczonej Volty (Aleksandra Domańska).
Machulski wykorzystał okazję, by co nieco zdradzić swój stosunek do rzeczywistości, perełką w filmie była scena wywiadu telewizyjnego, który Monika Olejnik przeprowadza z kandydatem Dolnym. Już choćby dla tej sceny i dla późniejszego przemówienia Dolnego nie żałuję, że wybrałam się do kina.
Wielki przekręt – to właśnie o tym miała być przede wszystkim ta filmowa opowieść. I już tu mam pewien kłopot, bo chciał nie chciał na myśl przychodzi „Vabank”, zwłaszcza 2. Mamy tu zatem zemstę skrzywdzonej kobiety (Katarzyna Herman), która zza krat wraz z córką (Olga Bołądź) knuje spisek przeciwko Volcie. Ta część akcji toczy się wokół znalezionego w starej lubelskiej kamienicy pewnego przedmiotu, którego historia splata się z dziejami naszego kraju. Poznajemy go w wieku XIV, potem widzimy po dwustu latach, potem za następne dwieście…
Nawet nie porównuję z „Vabankiem”, bo „Volta” wypadłaby słabo. Przede wszystkim brak jej takiego wdzięku, lekkości i możliwego podobieństwa do rzeczywistych wydarzeń. Czemu? Przecież aktorzy świetni i reżyser ten sam? Może po prostu nie warto podejmować podobnego wyzwania, gdy pierwsze zakończyło się wielkim zwycięstwem. Raziło mnie też lokowanie produktu, czyli obrazków z Lublina – okazją było 700-lecie miasta. Jego władze wspomogły budżet filmu. Kamera oprowadza nas po lubelskim Starym Mieście, luksusowych restauracjach i hotelach ze SPA, odwiedzamy zamek w Lublinie, by spojrzeć na obraz Jana Matejki „Unia Lubelska”.
Takie czasy i niejeden reżyser, także światowy, korzystał z podobnej możliwości. O ile w serialach mi to w ogóle nie przeszkadza, o tyle w fabularnych produkcjach już tak – a szczególnie, gdy brakuje finezji temu zabiegowi.
Do obejrzenia filmu jednak zachęcam. Zwłaszcza, gdy go grają w kinie osiedlowym (jak to było u mnie), w którym za bilet płaci się kilkanaście złotych. Można się zrelaksować i nawet zdrowo pośmiać. W końcu mamy wakacje.
Aleksandra Bartczak
10 lipca 2017 — 10:35
Mam niesamowitą awersję do polskich filmów. Zupełnie nie rozumiem fenomenu niektórych z nich. Brakuje mi takich produkcji jak: Seksmisja, Jak rozpętałem drugą wojnę światową czy nawet Sami Swoi. To były filmy, które nie miały wymuszonego humoru, nie były kiczowate i dało się je oglądać. Jestem ciekawa, jak prezentuje się Volta, mimo że sama fabuła jednak mnie nie zachęca. O, powiem tak — obejrzę, gdy będę miała okazję, ale jakoś specjalnie do kina nie będę wybierała się na ten film 🙂
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 10:37
Pewnie szybko trafi do TV. Nie namawiam szczególnie, ale tak jak pisałam – ten film nie jest zły. Pozdrawiam:)
L.B.
10 lipca 2017 — 10:48
Nie widziałam jeszcze ,,Volty”. Słuchałam piosenki Sarsy do tego filmu. Obsada aktorska mi się podoba, no poza Katarzyną Herman, bo jakoś nie przepadam za tą aktorką. Lokowanie produktu jest teraz powszechne niestety, ale wiesz co mnie razi najbardziej w tym? Kiedyś zakrywano nazwę produktu, teraz nie i to jest w sumie na plus, gdyby nie takie chamskie zbliżenia na nie. Te zbliżenia właśnie są wkurzające, niż to że pokazuje się nazwę towaru i się go reklamuje. To zasłanianie było nienaturalne, bo przecież nikt z nas w domu nie zakleja nazw towaru.
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 11:43
Co do K. Herman – uspokajam cię, pojawia sie tylko na początku i w zakończeniu filmu, tworzy taką klamrę spinającą wątek. Co do lokowania produktów – pełna zgoda:)
Karolina
10 lipca 2017 — 10:53
Dopiero się wybieram na Voltę. A teraz się zastanawiam, czy iść…
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 11:41
Idź, wyrobisz sobie własne zdanie. Fil nie jest zły, choć mógł być lepszy;-)
boja
10 lipca 2017 — 12:39
Chyba wybiorę się. Kazimierz Dolny zapowiada się interesująco!
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 13:37
Bardzo – żałuję, że to nie był główny wątek filmu:). Ale i tak dyskusje między spin doctorem a jego podopiecznym są świetne. Jeszcze gdy człowiek sobie pomyśli, że to niedaleko od rzeczywistości…
Anna
10 lipca 2017 — 12:59
Specjalnie to się raczej nie wybiorę, ale jak gdzieś przy okazji… lubię Braciaka, jest taki uroczo nieoczywisty:).
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 13:35
Ja też go lubię, w każdej roli, jaką pamiętam, był dobry.
jotka
10 lipca 2017 — 14:29
Reżysera lubię, aktorów także, więc pewnie film obejrzę. Masz rację, że lokowanie produktu od razu można poznać, czasami to razi, czasami przybliża konkretne miejsce.
Dla aktorstwa Janusza Gajosa próbowałam obejrzeć Konwój, ale z powodu nadmiaru wyrażeń uważanych za niecenzuralne i takiego sobie scenariusza nie dobrnęłam do końca. Z Voltą może będzie inaczej…
Pozdrawiam z Pienin 😉
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 15:53
Przy „Konwoju” też odpadłam, z tego samego powodu. W „Volcie” nie będziesz narażona na takie atrakcje:) Pozdrów moje ukochane Pieniny, czekam na zdjęcia. W zeszłym roku, pierwszy raz od dawna nie byliśmy w Szczawnicy. Tęsknię za Pieninami…
Jaga
10 lipca 2017 — 16:31
a ja lubię nasze rodzime produkcje 🙂 chętnie obejrzę
Iwona
10 lipca 2017 — 16:45
Masz poczucie humoru dlatego myślę, ż będziesz się dobrze bawić. Przynajmniej miejscami.
Iwona Zmyślona
10 lipca 2017 — 17:41
Będę musiała poczekać na emisję w telewizji, bo wypad do kina, to nie dla mnie. „Vabanki” obejrzałam chociaż nie piałam z zachwytu. W odróżnieniu od jednej komentującej lubię Katarzynę Herman, ale nade wszystko Andrzeja Zielińskiego(jeszcze z czasów gdy grał w „Na dobre i na złe”). Braciak dla mnie, to taki współczesny Roman Kłosowski(ile razy go widziałam, to nie musiał się odzywać, by morda mi się śmiała). Z powodu wózka mniej się ruszam, więc siłą rzeczy oglądam także filmy polskie na „KinoPolska”. Dawniej nie znosiłam oglądać jakiegoś filmu dwa razy, a teraz coraz częściej mi się to zdarza i o dziwo nie nudzę się.
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 18:21
Podejrzewam, że film szybko trafi do telewizji i swobodnie pośmiejesz się z Dolnego-Braciaka:)
Ania
10 lipca 2017 — 18:33
Od jakiegoś czasu mam ochotę na ten film, ale spodziewałam się efektu ,,wow!”, a wydaje mi się, że będzie to taki przeciętniaczek. Jeśli będę miała okazję obejrzeć w TV to chętnie sprawdzę i ocenię jakie będą po obejrzeniu moje wrażenia 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 18:50
W moim odczuciu efektu wow nie było. Dobry pomysł, by poczekać na TV. Cieszę się, że do mnie zajrzałaś, pozdrawiam
Ania
11 lipca 2017 — 20:26
Zaglądałam już wcześniej, nawet napisałam mega długi wywód odnośnie poprzedniego wpisu, ale pewnie internet mi zwariował, bo widzę, że komentarz się nie wyświetlił.
A taki długi komentarz był i tak się starałam 😉 Widziałam, że u innych Blogerów również nie wszystkie komentarze się pojawiły, więc coś musiało być nie tak…złośliwość rzeczy martwej 😉
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 20:53
Tak to bywa, nie przejmuj się:) Cieszę się, że jesteś
anabell
10 lipca 2017 — 19:42
Nie chodzę do kina, więc zapewne nie obejrzę. Nie ma u mnie osiedlowego kina, a do tych z popcornem i siorbaniem coli nie chodzę- mdli mnie od zapachu przypalonego popcornu i oleju.
Miłego,)
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 20:18
Ja mam 5 minut od domu dom kultury z sala kinową. Mają często premiery, nie ma reklam, tłumów ani przekąsek. Płacę 15 zł za bilet. Grzech nie skorzystać, choć czasem grzeszę…
dopieszczamy.pl
10 lipca 2017 — 20:05
Interesująca recenzja, ale przyznam ci się Iwonko, że ja z kolei za filmami Machulskiego nie przepadam, jakoś w ogóle nie jest to mój klimat, więc i tego obrazu raczej nie obejrzę. Ja z kolei wybieram się na film „Kedi” – o tureckich kotach. Będzie to pokaz przedpremierowy :).
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 20:15
O kotach, no, no. Ja z kolei kotów nie kocham, pewnie z powodu silnej alergii. Opowiesz mi potem, o czym ten film, ok?
Rena
10 lipca 2017 — 20:29
Narobiłaś mi ochoty natn film. Chyba wykupię jednak dostęp do jakiejś tv jak tylk ten film się pokaże. Vabanki mniej ale za to „Seksmisja” i „Pestki i śliwki” czy jakos tak ubawiły mnie do łez…Uwielbiam Machulskiego … Zawsze mniej lub więcej ubawię się setnei
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 22:28
Masz rację, jest mistrzem dobrej komedii:)
Maja
10 lipca 2017 — 21:03
czuję się zachęcona … 🙂 Skoro mimo wszystko można się pośmiać i zrelaksować to warto zobaczyć . A co do Pana Machulskiego … jak widać i taki świetny twórca nie może kręcić samych hitów … w końcu jak każdy może mieć swój gorszy czas . 🙂 Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
10 lipca 2017 — 22:29
To prawda. Poza tym gorszy czas, a jednak i tak nie powstał gniot.:)
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 23:07
Więc to był pewnie jego nieco słabszy czas.
Andrzej Rawicz (Anzai)
11 lipca 2017 — 07:31
Lubię filmy tego rodzaju. I chociaż uważam, że absolutne mistrzostwo przypada Chmielewskiemu, Bareji, Machulskim, itp., to jednak razi mnie przerysowywanie dialogów i akcji. Rozumiem, że to musi być czytelne dla przeciętnego widza, ale …
Do kina na pewno się nie wybiorę, bo drażni mnie publika, która pije, żuje, kopuluje, zżera coś szeleszczącego, rozmawia przez telefon, itd., ale spróbuję to znaleźć w sieci, albo u znajomych.
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 07:38
Rozumiem twoją awersję do wielkich sal kinowych i ją podzielam. ja odkryłam u siebie na osiedlu kino w ośrodku kultury – jest cicho, bez tłumów, bez jedzenia i tanio:) Pozdrawiam
Ultra
11 lipca 2017 — 10:20
Filmu nie oglądałam ze względu na recenzje niezbyt pochlebne, czyli film śmieszy tylko momentami, reszta to zaangażowanie polityczne, a smaczki mało czytelne. Film podobno zgrabny, ale „ciepłokluchowaty”.
Zasyłam serdeczności
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 10:27
Film zgrabny bo twórca na robieniu filmów się zna. Smaczki jak dla mnie – czytelne. Śmieszny faktycznie tylko momentami. Ale znam dużo gorsze produkcje więc nie czuję się nieszczęśliwa, że poszłam do kina.
Słone Słodkim Przeplatane
11 lipca 2017 — 15:11
Pokładałam duże nadzieje w tym filmie, chyba poczekam, aż będzie w tv :).
Gaja
11 lipca 2017 — 19:33
Akurat nie planowałam obejrzenia tego filmu, przez to porównanie do Vabank, ponieważ są pewne tematy w kinie, które mnie odstraszają: gangsterka, polityka, narkotyki i sport 🙂
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 23:18
No to tu Gaju jest gangsterki co nieco, ale raczej prześmiewczo. Polityka też jest w tle i też prześmiewczo – oczywiście zależy, co kogo śmieszy. Dlatego myślę, że lepiej poczekaj aż film trafi do TV, wtedy zdecydujesz, czy oglądać.
Maria
12 lipca 2017 — 15:37
Machulskiego ogólnie lubię, ten film też obejrzę, jak już będzie dostępny w internecie, bo innej możliwości nie mam.
barbara
12 lipca 2017 — 23:12
Wybieram się, zobaczę jak mnie przypadnie do gustu…serdecznie pozdrawiam…
Iwona Kmita
13 lipca 2017 — 10:26
Daj znać Basiu, jakie masz zdanie po obejrzeniu:)
Anna
12 lipca 2017 — 23:12
Już od dawna nie chodzę do kina, ale żeby ujrzeć scenę z drabinką, chętnie obejrzałabym ten film.
Ciekawa jestem, jak w tym momencie reagowała publiczność.
P.S. Lokowanie produktu zawsze mnie denerwuje, choć jest to znak czasów, w jakich żyjemy.
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
13 lipca 2017 — 10:25
Anno, myślę, że bardzo szybko film będzie w TV. Pozdrawiam
maradag
13 lipca 2017 — 01:21
Po tygodniu przebywania w przepieknej naturze Beskidu Niskiego, przyszedl czas na Katowickie spotkania, rowniez kinowe. Dzis bylam na w/w filmie. W jednym sie zgadzam: po panu Machulskim spodziewalam sie wiecej, ale i tak bawilam sie dobrze. A najbardziej ubawil mnie Pan Prezes….
Iwona Kmita
13 lipca 2017 — 10:24
Te wątki były fantastyczne – w dużej mierze dzięki panu Braciakowi:)
Ula H.
16 lipca 2017 — 00:01
Zamierzam wybrać się na ten film, dlatego przeczytałam Twój post, ale film ocenię sama – oczywiście. Bardzo lubię chodzić do kina. Oglądam różne filmy, choć nie przepadam za fantastyką.
iwona
16 lipca 2017 — 14:56
Ciekawa jestem twojego zdania. Napisz potem proszę.
Jagoda R
18 lipca 2017 — 00:51
Byłam na filmie z tygodniowym opóźnieniem w stosunku do premiery w kinach Wywiady z J. Machulskim i przeczytane recenzje (średnio pochlebne) zachęciły mnie do obejrzenia. Nie nudziłam się na filmie. Gra panów: Braciaka i Zielińskiego rewelacyjna. Smaku dodały Monika Olejnik i Joanna Szczepkowska. Podobała mi się scena „egzaminu” z historii przeprowadzona przez fałszywą Panią Profesor. Braki w wykształceniu, niestety, prawdziwe i chyba powszechne.
Iwona Kmita
18 lipca 2017 — 10:38
To prawda
Są w filmie kawałki dające do myślenia i po prostu zabawne. A wspomnieni aktorzy to faktycznie mistrzowie. Pozdrawiam:)