Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

To tylko dzieci?

Znacie to uczucie, gdy „chodzi” za wami przeczytana książka? Mnie się to czasem zdarza. Teraz właśnie nie daje mi spokoju „Domek z piernika” autorstwa Carin Gerhardsen.

Akcja tego kryminału dzieje się w Szwecji, gdzie w krótkim czasie ginie kilka osób. Wydaje się, że morderstwa nie mają ze sobą związku, lecz wkrótce prowadzący sprawę inspektor odkrywa, że jest wręcz przeciwnie. Okazuje się, że zamordowani w dzieciństwie chodzili do tego samego przedszkola, byli w jednej grupie. Razem z ich późniejszym mordercą – poznajemy go z rozdziałów napisanych w formie pamiętnika. Był przysłowiowym kozłem ofiarnym, codziennie zaczepiany, ośmieszany, poniżany, obrażany i przede wszystkim traktowany okrutnie. Opisy scen w których dzieci znęcają się nad tym przedszkolakiem są niemal równie wstrząsające, jak opisy jego późniejszych zbrodni.
Ci, którzy kiedyś się znęcali dziś są normalnymi ludźmi. Jednym powiodło się lepiej, innym gorzej, założyli własne rodziny, mają dzieci. Tymczasem ich ofiary nie potrafią się odnaleźć, są nieufne, wycofane, niewidzialne: „Należę do niewidocznych ludzi, którzy idą przez życie skuleni bez względu na pogodę i koniunkturę. Dla nas koniunktura jest zawsze zła. Zawsze idziemy, kuląc się ze strachu przed ciosem (…). Zupełnie niepotrzebnie. I tak nikt nas nie widzi.”
Czy mogą myśleć o wyrównaniu rachunków, o zemście za zmarnowane życie? Wszystko wskazuje na to, że do rewanżu musi dojść.

Tyle o książce. Choć sporo napisałam, nie zdradziłam ani trochę jej zakończenia. Możecie spokojnie zabrać się do czytania. A dlaczego nie daje mi ona spokoju? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, choć wiem, że to tylko historia wymyślona, zastanawiam się, czy rzeczywiście nawet kilkuletnie dzieci mogą być okrutne. Skąd biorą przykład, gdzie nauczyły się metod poniżania i obrażania. Dlaczego tak łatwo przychodzi im uśpić czujność wychowawców, którzy nie mają pojęcia, że w grupie są kozły ofiarne. Jak to się dzieje, że niczego nie domyślają się rodzice. „To przecież były tylko żarty, przecież byliśmy tylko dziećmi”, mówiła jedna z osób, która zachęcała resztę grupy do wyżywania się na słabszymi .
Czy w ten sposób myśleli też dorośli, że to takie tylko dziecięce wybryki i przepychanki?
Dzieci są bystrymi obserwatorami, wiele widzą, ale nie wszystko rozumieją, nie potrafią właściwie oceniać sytuacji i wyciągać właściwych wniosków. Tego uczą się od rodziców i wychowawców. Dlatego sama sobie zadaję te wszystkie pytania. Obawiam się, że kierując się niezachwianym zaufaniem, możemy się głęboko mylić w ocenie własnego dziecka.
Po drugie wciąż myślę o tym, jak silnie wpływają na nas zdarzenia z dzieciństwa. Wchodzimy w dorosłość z plecakiem pełnym różnych doświadczeń, które będą wpływać na życie nasze i naszych bliskich, na decyzje, które podejmiemy, na związki, które stworzymy, na pracę, którą będziemy wykonywać i na wychowanie własnych dzieci. I mamy na to w gruncie rzeczy ograniczony wpływ. Bardzo trudno pozbyć się wzorców i przekonań wyniesionych z domu, szkoły a nawet przedszkola. Prawdopodobnie będziemy je powielać, bo mamy je wdrukowane w podświadomość.
Ale jest też inna możliwość – będziemy mieć więcej szczęścia i potrafimy się zdystansować, pójść własną drogą. Oby…

„Domek z piernika” Carin Gerhardsen, Dom Wydawniczy Rebis

Na pewno znacie wiele przykładów, dowodzących obu możliwości. Ciekawa jestem, czy więcej jest wśród nich osób, które „przepracowały” traumę dzieciństwa, czy tych, którymi dawne przeżycia w różny sposób zawładnęły, z którymi sobie nie radzą lub radzą słabo. 

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén