Adaś Miauczyński, bohater kultowego filmu Marka Koterskiego pt. „Dzień świra” zaczynał dzień od łykania kilku kolorowych tabletek, przy czym ostatnia była – „na wszelki wypadek”. Znajomo brzmi?
Podejrzewam, że tak, biorąc pod uwagę, że suplementy diety zażywa już od 20 do 75 proc. dorosłych Polaków. Najwięcej łykamy pigułek witaminowo-mineralnych, poprawiających stan włosów, skóry i paznokci, preparatów z magnezem, a także tych usprawniających pracę układu trawiennego, nerwowego, moczowego, czy odpornościowego. Sięgamy po odżywki dla sportowców, środki na odchudzanie, wzmacniające odporność, pomagające w leczeniu grypy, likwidujące ból kości i stawów.
Za sprawą reklam odkrywamy kolejne przypadłości i od ręki bierzemy się za ich leczenie.Ostatnimi czasy dowiadujemy się z prasy, radia i telewizji, że możemy cierpieć np. na zespół niespokojnych nóg, czyli RLS, halitozę, czyli nieświeży oddech, zakwaszenie organizmu wskutek nieodpowiedniej diety. Zagrażać nam może także spadek odporności, anemia, kłopoty z wątrobą, stawami itd. Dobra wiadomość jest taka – wynika z tych przekazów – że wystarczy pójść do apteki, kupić wspomniany w reklamie preparat i regularnie go zażywać.
Co roku pojawia się kilkaset nowych produktów określanych jako „środki dietetyczne specjalnego przeznaczenia medycznego”. Wytwarzanie suplementów diety staje się powoli polską specjalnością.
Suplement czyli co?
Większość z nas nawet nie wie, że są różnice między suplementem diety a lekiem bez recepty. Suplement nie leczy choroby a jedynie ma uzupełniać w organizmie poziom tych substancji, których nam być może brakuje (być może, bo po preparat sięgamy bez wcześniejszego badania ilości danej substancji w naszym organizmie). Jak stwierdzono, wiele z tych środków ma znikomy wpływ na zdrowie. Suplement, choć kupowany w aptece, nie jest tak dokładnie badany jak leki, także te bez recepty. Wszystkie leki bowiem, zanim trafią do sprzedaży przechodzą bardzo ścisłe kontrole, drobiazgowe badania, nierzadko wieloletnie, i to jest gwarancją ich bezpieczeństwa i skuteczności. Natomiast producent suplementu ma obowiązek przedstawić tylko wynik analiz potwierdzających, że skład preparatu jest taki, jak to napisano na jego ulotce. To chyba za mało, by uwierzyć, że stanie się lekiem na każde zło, prawda? Zresztą nie ma co mówić o leku, bo zgodnie z prawem suplement nie może zawierać tzw. substancji czynnych.
Choć na ogół jesteśmy niedowiarkami, to akurat w informacje na temat skuteczności suplementów wierzymy. Dlaczego? Myślę, że prawdopodobnie chcemy uciszyć wyrzuty sumienia spowodowane unikaniem lekarza, lekceważeniem dolegliwości, czekaniem aż… same miną. Pomyśl przez chwilę, czy nie zdarzyło ci się kupić preparat w aptece zamiast iść do lekarza, gdy coś zaczęło ci dokuczać? A producent tabletki sugestywnie przekonuje, że kłopoty zdrowotne dzięki niej szybko ustaną. Jesteśmy więc zadowolone, że dbamy o siebie, że jesteśmy czujne, że robimy coś dobrego dla swojego zdrowia. Jesteśmy spokojne, nie boimy się przedawkowania, myśląc, że to przecież tylko witaminy. Ale to pułapka – nadmiar niektórych substancji może źle działać na organizm, a w najlepszym przypadku jest z organizmu wydalany, ponadto takie środki mogą osłabiać działanie leków, które zalecił nam lekarz. Wykazano, że bardzo łatwo jest przedawkować witaminę A, żelazo, cynk, miedź, wapń, fluor i jod. To m.in. dlatego, że na rynku coraz więcej jest wzbogaconych w różne składniki produktów żywnościowych (nazywanych również żywnością funkcjonalną).
Gdy się rozgrzeszamy, stosując suplementy, możemy przegapić zmiany w organizmie które mogą świadczyć o początku poważniejszej choroby niż np. nieładny zapach z ust.
Nie zawsze są złe
Nie chodzi o to, by całkiem zdyskredytować suplementy. Tego typu środki są przydatne i cały czas badane przez naukowców. Z tych testów wynika, że faktycznie niektórych substancji brakuje bardzo wielu osobom i w zasadzie bez obawy można zażywać preparaty, które je zawierają. Jednak wcześniej zawsze lepiej się zabezpieczyć i zapytać farmaceutę w aptece czy objawy, które dostrzegamy mogą ustąpić dzięki tabletce bez recepty. Zapytajmy też, który z dostępnych preparatów jest skuteczniejszy, przebadany. Lepiej zapłacić trochę więcej za lek bez recepty (tzw. OTC ), niż obciążać organizm, łykając suplement diety. Choć tą formułką „przed użyciem poradź się lekarza lub farmaceuty…” zabezpieczają się w reklamach producenci suplementów, to rzeczywiście farmaceuci są dobrze wykształconymi w swojej dziedzinie osobami i potrafią udzielić nam porady. Wśród substancji, na których niedobór powszechnie cierpimy jest m.in.:
- Witamina D, która jest niezbędna dla budowy kości. Wykazano, że w naszej strefie klimatycznej słońce zapewnia jej syntezę tylko latem. Bezpieczna dawka profilaktyczna to 1000-2000 jednostek dziennie zażywana od września do kwietnia.
- Magnez niezbędny dla prawidłowej pracy serca, układu nerwowego i mięśniowego. Warto go łykać, gdy żyjemy w stresie, dużo ćwiczymy fizycznie, pijemy sporo kawy.
- Kwas foliowy, jest niezbędny dla całego organizmu, ale szczególnie dla prawidłowego rozwoju układu nerwowego dzieci. Uważa się, że powinny go profilaktycznie stosować kobiety po ukończeniu 18 lat po to, żeby gdy zajdą w ciążę, jego poziom w organizmie był wystarczający.
Uwaga na dzieci
Jeśli nasze dzieci (lub wnuki) mają urozmaiconą dietę, nie powinno im brakować żadnych substancji odżywczych. Jeśli natomiast cokolwiek nas niepokoi w ich rozwoju, to idziemy z maluchem do lekarza. Ja wyznaje zasadę, że małym dzieciom nie daje się na własną rękę żadnych preparatów. I trzymałam się tej zasady, gdy mój syn był maluchem. Pod tym względem nic się nie zmieniło dlatego wam radzę postępować tak samo.
Maria Pierzchała
13 lipca 2016 — 09:49
Bardzo dobry i ważny temat! Dużo dowiedziałam się na temat vit. D. Dziękuję.
Iwona
13 lipca 2016 — 11:29
Cieszę się, że skorzystałaś 🙂
Aranea
13 lipca 2016 — 10:06
Ja staram się jednak mimo wszystko latem jeść owoce i warzywa na kilogramy. A co do suplementów: ” zgodnie z prawem suplement nie może zawierać tzw. substancji czynnych.”, czyli nie jest lekiem. Z tego co gdzieś się dowiedziałam leków nie wolno reklamować. Czy to prawda? Jeśli tak to co z reklamami, gdzie pada wyraźnie słowo lek?
Iwona
13 lipca 2016 — 11:30
Z tego co wiem, nie można reklamować leków na receptę. Poza tym reklamy często balansują na granicy, nazywając preparat np. środkiem leczniczym.
Marta K
13 lipca 2016 — 10:16
Zgadzam się z powyższym. Choć mnie jeszcze mocno kłuje w oczy niewiedza ludzi na temat witamin i tego, jak wiele można wyrządzić sobie krzywdy ich nadmiarem. Stajemy się strasznie tabletkowym społeczeństwem, na bóle – tabletka, na depresje – tabletka, na brak snu – tabletka, na pobudzenia – tabletka….to nie zmierza w dobrą stronę 🙁
Iwona
13 lipca 2016 — 11:28
Zgadzam się. Ciekawe kiedy powstanie tabletka na życie. Z drugiej strony reklamy są tak nachalne, że nie dziwi to uleganie ich sugestiom. Tym bardziej, gdy nasza wiedza jest słaba.
Emaliowany Czajnik
14 lipca 2016 — 10:45
Sama od czasu do czasu stosuję jakieś tabletki. Niestety nie zawsze niedobory witamin i innych związków udaje się uzupełnić dietą. Przykładowo podczas ciąży musiałam brać żelazo. Tabletki jednak stanowią ostateczność i zawsze konsultuję ich spożycie z lekarzem lub farmceutą.
Iwona Kmita
14 lipca 2016 — 12:50
No i słusznie. Żeby każdy tak robił to by problemu nie było.
Kobietawielozadaniowa
14 lipca 2016 — 11:27
Ja właśnie przyjmuje witaminę D tylko i wyłącznie od jakiegoś czasu. Widzę efekt w postaci mniejszej liczby zachorowań ale moja młodsza córka była kiedys u pani doktor która przepisała jej całą torbe suplementów. Mąż wykupił ja wyrzuciłam do kosza…makabra ile ludzi faszeruje siebie i dzieci za ciężkie pieniądze
Iwona Kmita
14 lipca 2016 — 12:52
Nie mogę się nadziwić, że lekką ręką doradza się dzieciom tyle różnych preparatów. Rozmawiałam kiedyś zawodowo z lekarką i dietetyczką dziecięcą, które jasno powiedziały, że jeśli dzieci jedzą wszystko, nie ma powodów, by je szprycować pigułkami.
Far Minka
14 lipca 2016 — 19:27
Polacy uwielbiają suplementy, a często nie wiedzą, że ich zażywanie też grozi interakcjami. Zrobiłam u siebie takie małe kompendium, 2 części o tym, na co warto uważać. Zapraszam:
http://aptekamalegoczlowieka.blogspot.com/2016/06/jak-bezpiecznie-stosowac-suplementy.html?m=1
Iwona Kmita
17 lipca 2016 — 13:39
Dziękuję 🙂
Dobre Zielsko
16 lipca 2016 — 07:54
Warzywa i owoce – to najlepsze tabletki 🙂 Stosujemy dietę wegańską i bierzemy tylko wit. B12, zimą wit. D. Ale tych witamin brakuje nie tylko weganom. Jesteśmy szczęśliwi, że do apteki chodzimy 2 razy do roku i to najczęściej po watę… na uprawę rzeżuchy 😉
Iwona Kmita
17 lipca 2016 — 13:39
Jeśli dobrze się czujecie i niczego wam nie brakuje, zarówno w sensie ochoty na kawałek mięsa, jak i witamin czy minerałów, jesteście zadowolone z tego stylu życia, to właśnie o to chodzi. Żadna dieta nie zda egzaminu jeśli będzie nam narzucona, a nie będzie naszym wyborem.
lukasz m
3 sierpnia 2016 — 19:23
Przynam, ze za każdym razem jak wracam do Polski i jeśli mam okazje oglądać telewizje z „LEKkim” przerażeniem obserwuje ile reklam prezentuje te cudowne środki na wszystko… Mnogość specyfików na kazda dolegliwość… A jak posłuchać, ze naprawdę jest cos na kazda okazje to i jakby objawy zaczynały sie nasilać… czyżby siła sugestii?!… Raz jedna reklama idealnie trafiła na moj gorszy dzien i juz miałem nadzieje ze dzieki jednej tabletce znajdę ukojenie dla moich przypadłości. Jednak spotkał mnie zawód na koncu reklamy ;-( okazała sie byc ona zachęta do kupienia środka na zmiejszenie niekorzystnych objawów menopauzy…;-) Ale prawda taka ze znacznie ważniejsza profilaktyka, zdrowy tryb życia i zdrowy rozsądek przede wszystkim i we wszystkim!!!
Iwona Kmita
3 sierpnia 2016 — 22:34
No, to dobrze że wysłuchałeś do końca a nie od razu pobiegłeś kupić i co gorzej zażyć, ha, ha. Ale masz rację, mnóstwo tych środków się reklamuje i człowiek faktycznie może poczuć konkretne objawy. Czasem rozsądku braknie wobec tej fali zapewnień.
Anna P.
18 sierpnia 2016 — 19:19
Ooo, a u mnie właśnie artykuł na temat witaminy D:)
Iwona Kmita
18 sierpnia 2016 — 22:20
To się dobrze złożyło 🙂
Aleksandra - Cooking Monster
18 sierpnia 2016 — 20:04
Cieszę się, że coraz więcej osób podejmuje ten temat! Jestem przerażona ilością leków jaką łykają Polacy, a przede wszystkim moi najbliżsi… staram się edukować ich w tym temacie, ale ciężko to idzie.
Iwona
18 sierpnia 2016 — 20:25
To także wina reklam, mediów, które pod naciskiem reklamodawców (pieniądze) przekonują nas do zażywania co się tylko da. Liczy się zysk, niestety. Ale z drugiej strony trzeba informować o tych preparatach, które warto łykać.
Ta Niedoskonała
18 sierpnia 2016 — 21:12
Zgadzam się. Gdy coś nam dolega powinniśmy poszukać przyczyn tej dolegliwości, a nie pędzić do apteki po lek, który rzekomo ma nam pomóc.
Iwona Zmyślona
15 października 2016 — 00:29
Jestem najlepszym przedstawicielem „tabletkowego ” maniaka. Szczególnie w ostatnich 7 latach. Z każdym schorzeniem, które wywoływało mój niepokój szłam do lekarza. Niestety pod tym względem nie mam szczęścia, bo czy lekarz z przychodni czy prywatny, ich kuracje okazywały się nieskuteczne. Gdy kupiłam pierwszy reklamowany suplement diety(a o tym, że nim jest przekonałam się dopiero po zakupie) byłam wściekła jak sto diabłów. Myślałam, że nabywam lek bez recepty. Jednak 3 miesiące później zauważyłam poprawę w schorzeniu, na który go kupiłam. Zażywając inny preparat wzięty z reklamy też zaobserwowałam, że pomaga chociaż lekarz twierdził, że na ból w pachwinie nie pomogą leki tylko rehabilitacja(tylko jak ćwiczyć gdy każdemu ruchowi towarzyszy ból wyciskający łzy, zabierający oddech)? Reklamy zalewają nas(szczególnie te farmaceutyczne) ale podobno jesteśmy istotami rozumnymi, a jeżeli tak to powinniśmy umieć zachować umiar w uleganiu im i w bezkrytycznym stosowaniu tego, co nam pokazują.
Iwona Kmita
15 października 2016 — 11:05
Rzecz w ty, żeby wszyscy byli rozsądni. A słyszy się przecież o osobach, które zażywają wiele specyfików, które np. zawierają tę samą czynną substancję. Skutek bywa przykry. A najgorzej, że unikają lekarza, bo jak twierdzą, stosują samoleczenie.
Ilona
14 listopada 2016 — 14:57
A ja właśnie stałam się „tabletkożercą” :-). Ale według zaleceń lekarza
Iwona Kmita
15 listopada 2016 — 00:03
A to co innego, pod kontrolą i ze wskazania – oby wszyscy tak robili 🙂
Grzegorz Deuter
21 listopada 2016 — 01:02
Pokaż mi choć jedną osobę, która przedawkowała jod (nie mylić z chorobami tarczycy) – nie wszystko co podają, musi być prawdą. Jod jest jedynym urzędowo uznanym pierwiastkiem, którego całe społeczeństwo ma niedobór i dlatego obowiązkowo jodowana jest sól kuchenna.
Iwona Kmita
21 listopada 2016 — 12:47
Masz rację, ale właśnie dlatego, że mamy jodowane produkty nie można samemu stosować jodu. Zgodzisz się?
SylwiaM
8 sierpnia 2017 — 13:08
Poukładałeś to składnie w jedną całość i o to chodzi w tym temacie. happyman.pl
MarianM
9 sierpnia 2017 — 15:12
Post zdecydowanie przykuł moją uwagę. Pozdrawiam! http://www.connoisseurseafood.pl
MarianM
11 sierpnia 2017 — 16:26
Artykuł niczego sobie. Będę tu częściej happyman.pl
Iwona Kmita
11 sierpnia 2017 — 19:29
Bardzo zapraszam:)