Czy odpowiadacie na wszystkie e-maile, które otrzymujecie? Ja tak. Jednak większość osób tego nie robi.
Ostatnio napisałam sporo e-maili dotyczących nawiązania współpracy dziennikarsko-redaktorskiej. Były wśród nich także maile w odpowiedzi na ogłoszenie. Dostałam tylko jedną odpowiedź (na ok. 10 maili) – automatyczną informację o tym, że tym razem moja aplikacja nie została przyjęta. Pisałam także do konkretnych osób, które kierują firmą, zajmują się rekrutacją, o których słyszałam, że poszukują współpracowników, albo do takich, które zostawiają adres mailowy na oficjalnej stronie i zachęcają do zadawania pytań, pisania e-maili w różnych sprawach.
W odpowiedzi cisza
Żadna z osób, do których napisałam nie wysiliła się na jakąkolwiek odpowiedź. Choćby na krótkie: nie szukam obecnie współpracowników. Zaskoczyło mnie to, bo sama mam inne doświadczenia.
Przez wiele lat byłam szefową i zawsze się starałam odpisywać osobom, które zwracały się do mnie w sprawie nawiązania współpracy, często dołączając cv i list motywacyjny. Mogło się zdarzyć, że czasem trochę trwało nim znalazłam czas na napisanie odpowiedzi, ale ją pisałam. A z pewnością w większości przypadków. Przecież za każdym e-mailem jest człowiek, który ma problem, czeka na odpowiedź, zależy mu na tym, by nie potraktować jego listu, a więc i jego samego, tak jakby go w ogóle nie było. Który być może z każdym kolejnym listem ma coraz mniejszą wiarę w swoje możliwości i umiejętności.
Dziś jeszcze łatwiej wczuć mi się w sytuację tych osób, bo na własnej skórze doświadczyłam, co znaczy, gdy ktoś cię lekceważy. Bo moim zdaniem brak odpowiedzi na służbowe zapytanie świadczy o braku szacunku do osoby, która napisała. Tak, wiem, co mogę usłyszeć – wszyscy gonią w piętkę, brakuje im czasu, a już zwłaszcza na to, by odpowiadać osobom, których się nie zna. Jednak jakieś zasady chyba obowiązują. Poczytałam trochę na temat tzw. netykiety i upewniłam się, że na służbowy e-mail z pytaniem, prośbą powinna być udzielona odpowiedź (sugeruje się, że w ciągu 48 godzin). Tak, jak kiedyś odpowiadało się na tradycyjne listy. Czy to naprawdę jest takie trudne? Kierownicy, wierzcie mi, każda odpowiedź na maila jest lepsza niż brak odpowiedzi.
Może urządzić „szoł”?
Jakiś czas temu na popularnym portalu służącym do nawiązywania kontaktów zawodowych, a także umożliwiającym znalezienie pracy młody mężczyzna zamieścił nagranie, na którym zwracał się do potencjalnych pracodawców. Zapewniał o swojej uczciwości, lojalności, o tym, że chętnie się nauczy nowych rzeczy. O ile dobrze pamiętam nie było tam konkretów, informacji o doświadczeniu czy umiejętnościach. A jednak odpowiedzi posypały się lawinowo. Zapraszano tego pana na spotkania, gratulowano pomysłu, oferowano pracę. Nie wiem, czy ostatecznie ją znalazł, bardziej mnie zastanowiło, czemu ten film uznano za tak ciekawą formę autoprezentacji. Fakt – chłopak zadał sobie nieco trudu, i trochę o sobie opowiedział do kamery. Miał pomysł – to prawda. Jednak prócz tego, że dobrze wyglądał i w miarę płynnie mówił, niewiele się o nim dowiedziałam. A jednak potencjalni pracodawcy zaczęli zawody, by pozyskać tego pracownika. Dla mnie wniosek jest oczywisty – trzeba „stanąć na głowie”, żeby cię zauważyli.
Kosmos jest pełen naszych maili
Niestety, jestem w tej przeważającej pewnie grupie osób, które nie potrafią urządzać widowiska ze sobą w roli głównej. Które wciąż uważają, że umiejętności są ważniejsze od niestandardowej autoprezentacji. Nie będę wymyślać, czym by tu zaskoczyć potencjalnego zleceniodawcę (pracodawcę) bo moim zdaniem jest to zwyczajnie przerost formy nad treścią.
Może powinnam natomiast zmienić nieco swoje cv, nie „chwalić się” zawodową przeszłością. Odniosłam bowiem wrażenie, poparte doświadczeniem innych osób, że im większe dokonania ma kandydat, im więcej było stanowisk, na których się sprawdził, zwłaszcza kierowniczych, tym mniejszą ma szansę na odpowiedź i zatrudnienie. Czyżby w grę wchodziła obawa o własny stołek, o to, by obok nie pojawiła się konkurencja, o niechęć do osób z innej półki wiekowej? Czyli co, nie pisać kim się było, co się robiło? I kiedy to było? Przecież w końcu i tak się wyda.
Cóż, nie zniechęcam się. Może kiedyś jednak któryś z potencjalnych pracodawców wykaże się empatią i odpowie na e-mail, czekam nawet na odmowę. No bo chyba moje aplikacje nie poleciały w kosmos.
ariadna
1 maja 2018 — 15:54
Ciekawa sprawa. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i jeśli starałam się o pracę, to kontakt był zawsze osobisty.
Nie przypuszczałam, że pracodawcy nie odpisuja ?
iwona
1 maja 2018 — 21:02
Niestety, nie odpisują:(
Stokrotka
1 maja 2018 — 16:36
To prawda, prawie nikt nie odpowiada w takich sytuacjach.
Ja mam podobne doświadczenie sprzed paru lat.
No ale może ktoś wreszcie Ci odpowie Iwono? I będzie to odpowiedż pozytywna!!!
iwona
1 maja 2018 — 21:03
Może i tak Stokrotko. Jakoś sobie radzę zawodowo. Chciałam jednak poruszyć ten problem.
Marek
1 maja 2018 — 17:50
Kindersztuba to już tylko wspomnienie. Dziś rzeczywiście mało kto odpowiada, a w anonsach „zatrudnię” często można spotkać dopisek „odpowiemy tylko wybranym osobom”.
Oni (czyli wszyscy ci International Certified Human Ressources Managers 😉 nie biorą w ogóle pod uwagę, że po drugiej stronie jest człowiek. Jesteśmy dla nich tylko zasobami ludzkimi, a my, ludzie po pięćdziesiątce – bezużytecznymi, niereformowalnymi rupieciami.
Bierz też pod uwagę, że dzisiejszy boss ma na ogół nie więcej niż 35-40 lat, a często jest jeszcze młodszy. Gdy pomyśli sobie, że jego podwładnym miałby zostać ktoś starszy i bardziej doświadczony od niego, zapala mu się światełko ostrzegawcze.
Wiesz, niedawno pewna firma zaproponowała mi stałą współpracę. Miałem redagować i poprawiać ich teksty. Negocjowała ze mną dziewczyna chyba 22-letnia, ze świeżo wydrukowanym licencjatem z „mediów społecznościowych” i posadą wicedyrektora… No i nie będę dla nich pracował. Księgowa się nie zgodziła na proponowany przeze mnie model rozliczeń, a pani dyrektor zapadła się pod ziemię 😀
iwona
1 maja 2018 — 21:05
Z tym bossem masz rację, też o tym pisałam w poście. Hm, licencjat z mediów spoecznościowych zrobił na mnie wrażenie;-)
Bet
1 maja 2018 — 18:02
Też uważam, że powinno się odpowiadać gdy ktoś się do nas o coś zwraca. Ale takie zasady grzecznościowe odchodzą do lamusa. Chyba razem z nami:))
Świat się zmienia i tzw Dobre Wychowanie przestaje obowiązywać. Szkoda.
Iwono, wierzę, że jednak znajdzie się odpowiednie dla Ciebie miejsce gdzie spotkasz się z należnym szacunkiem i uznaniem.
Na pocieszenie można sobie pomyśleć, że brak odpowiedzi dyskwalifikuje ewentualnych pracodawców. Nie są warci Twojego zainteresowania. A, co!
iwona
1 maja 2018 — 21:05
I tego się trzymajmy, Bet. Dzięki 🙂
jotka
1 maja 2018 — 18:42
To fakt, słyszałam o takim procederze, nawet w przypadku komentarzy na blogach wydaje mi się takie milczenie dziwnym.
Jeśli oczekuje ktoś ofert mailowych, to powinien na nie odpowiadać, w końcu to też rodzaj poczty, a nie śmietnik.
W każdym przypadku powinniśmy traktować innych tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani, bo jak mówisz, nie wiadomo kiedy staniemy po tej drugiej stronie.
A co do rozmów w sprawie pracy- nasłuchałam się tego tyle, że nie chce się wierzyć, iż pracodawcy o takie rzeczy pytają…
Życzę, byś dostała tego właściwego maila 🙂
iwona
1 maja 2018 — 21:07
Dziękuję ci Jotko.
barbara
1 maja 2018 — 20:24
Tak, Iwonko, z szacunku do innych należy odpisywać. Tak się jednak nie dzieje, szkoda…pozdrawiam serdecznie, pięknego tygodnia Ci życzę…
iwona
1 maja 2018 — 21:07
Wzajemnie Basiu:)
Asmodeusz
1 maja 2018 — 20:30
Mnie tam odpowiadają na każdy e-mail. Inna sprawa, że tylko na te z zamówieniem na towar, bo innych nie piszę 😉
Masz problem, mnie znany z opowieści znajomych. Według mnie trzeba zapomnieć o odpowiedziach. Niestety, takie czasy, adresaci naszych e-maili nie czyją się zobowiązani.
iwona
1 maja 2018 — 21:08
To prawda, ale mnie to nie odpowiada, denerwuje, uważam, że po prostu dobre wychowanie zobowiązuje do odpowiedzi. Tylko tyle i aż tyle.
Agnieszka
1 maja 2018 — 21:38
Cóż powiedzieć, takie czasy! Jeżeli manager dostaje dziennie kilkadziesiąt maili, nie jest zapewne w stanie odpowiedzieć na wszystkie. Inna sprawa, że powinien… Życzę owocnych poszukiwań:)
pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Iwona
1 maja 2018 — 23:04
Myślę że to kwestia ustawienia w poczcie, a przede wszystkim dobrej woli. W jego zawód wpisuje się kontakt z klientem.
anabell
2 maja 2018 — 09:33
Zabawne- wiele rzeczy się w Polsce zmieniło i zmienia, ale jedno jest niezmienne – znajomości i to przez duże „Z”. Bez tego: nie załatwisz pracy, nie zapiszesz się do lekarza na rozsądny termin, nie będziesz wiedziała co naprawdę opłaca się kupić a co raczej nie, bo to oszukaństwo. Ciągle jesteśmy jednak bliżej Azji niż Zachodu.
Gdy w pewnej chwili postanowiłam,że jednak wrócę do pracy to dowiedziałam się, że skoro mam już ukończone 35 lat, to jestem „za stara”, a naprawdę nie ubiegałam się o pracę w agencji modelek czy też towarzyskiej.
Wiem jaką masz teraz przygnębiającą sytuację, ale brak kultury jest w Polsce wręcz porażający.
Chyba najprościej byłoby odnowić różne kontakty towarzyskie i z nich próbować korzystać.
Przytulam;)
iwona
2 maja 2018 — 10:22
Dziękuję za przytulenie. Aniu, na szczęście sytuacja u mnie się stopniowo poprawia (także rodzinna), jakieś zlecenia otrzymuję. Postanowiłam jednak o tym napisać bo to prawidłowość od dawna – jak zresztą słusznie zauważyłas. Praca, którą otrzymuję to własnie efekt prywatnych kontaktów, poleceń, przyjaźni. Tylko tak nie powinno być. A w każdym razie – nie wyłącznie, bo że ktoś chce pracować z kimś poleconym jestem w stanie zrozumieć. Pozdrawiam ciepło
Anna
2 maja 2018 — 13:08
Na szczęście nie muszę szukać pracy i nigdy jej nie szukałam, bo cały czas pracowałam w tej samej szkole.
Jeśli dostaję maile, to tylko od znajomych z internetu i przeważnie od razu odpisuję, bo nie wiem, dlaczego miałabym zwlekać. Nie lubię mieć żadnych zaległości.
Nie mam pojęcia, jak uatrakcyjnić swoje CV, może wkleić zdjęcie, bo masz bardzo sympatyczną twarz. Może napisać, że jesteś dyspozycyjna, bo dzieci już odchowane, a mąż nie trzyma Cię pod kluczem.
iwona
2 maja 2018 — 13:25
Anna, wszystkie twoje sugestie są uwzględnione. Myślę, że kłopot tkwi w braku dobrego wychowania. I tyle, zwłaszcza, że ja nie szukam etatu, pytam o możliwość współpracy.
Lena Sadowska
2 maja 2018 — 13:47
Witaj, Iwono.
Szczerze mówiąc, mam równie nieciekawe doświadczenia z pracodawcami. Przykro mi to pisać, ale – głownie z polskimi.
Można takie zachowanie nazywać brakiem szacunku czy kultury, ale wg mnie to – przede wszystkim – brak profesjonalizmu i nie świadczy dobrze o pracodawcy/firmie, którym nie chce się wysłać – gotowej przecież – formułki.
Pozdrawiam:)
iwona
2 maja 2018 — 15:25
Tak, brak profesjonalizmu to podstawowy powód. Gdy jednak porozmawiasz z takim człowiem przy jakieś okazji to usyszysz tyle obcych słów, angielskich wtrąceń i zwrotów, że gdyby nie zdrowy rozsądek, to można pomyśleć – pełny profesjonalizm. Tyle, że do teorii potrzeba jeszcze zwykłego ludzkiego dobrego wychowania. A z tym coraz gorzej. Ludziom się wydaje, że nie muszą się zajmować samopoczuciem drugiego człowieka. Do czasu, aż znajdą się po tej drugiej stronie.
Ula H.
2 maja 2018 — 14:45
Zgadzam się z Tobą, że na e-maile dotyczące ewentualnego zatrudnienia powinniśmy otrzymać odpowiedź. Nie mam pojęcia dlaczego tak się jednak nie dzieje?
W zeszłym roku również odpowiedziałam na ogłoszenie dotyczące pracy i tak samo nie otrzymałam odpowiedzi. Ciekawa jestem, czy ktoś, kto odpowiada za rekrutację pracowników – chciałby być tak samo potraktowany ?
Jeśli firma tak traktuje ludzi, którzy ubiegają się o pracę – to chyba nie warto taką firmą sobie głowy zawracać.
W dzisiejszych czasach wszystko jest jakby spłycane i zapominamy o etykiecie. Szkoda…
iwona
2 maja 2018 — 15:21
Na zdrowy rozum – nie warto sobie taką firmą zawracać głowy – masz rację. Co jednak, gdy większość nie odpowiada? Dobre maniery pracodawców poszły spać:(
Andrzej Rawicz (Anzai)
2 maja 2018 — 18:07
Nie wiem jak by tu odpowiedzieć, bo … odbieram „tylko” e-maile oczekiwane, reszta leci do kosza, bez mojego udziału.
Natomiast chętnie odpisuję na listy papierowe, chyba, że – tak jak w przypadku firmy Orange – otrzymuję puste kartki z wydrukowanym moim adresem, i dołączonymi oddzielnie reklamami. 😉 😀
Iwona
2 maja 2018 — 19:44
Służbowe też?
Andrzej Rawicz (Anzai)
2 maja 2018 — 20:21
Nie używamy telefonów na liniach serwisowych, bo to zakłóca pracę urządzeń kontrolnych (serwis komputerowy), więc telefony „odpalamy” dopiero na przerwie lub po wyjściu z pracy. W czasie pracy każdy z nas ma 2-3 laptopy podłączone do kablowego intranetu, a do komunikacji używamy osobistych mikroportów.
Iwona
2 maja 2018 — 19:44
Służbowe też?
szarabajka
2 maja 2018 — 22:56
Bardzo ciekawa i pożyteczna notka, warta rozpropagowania. I to nie ze względu na sympatie dla autorki i jej interes. A przynajmniej, nie przede wszystkim 😉 Jeśli klasa średnia ma się rozwijać, musi nauczyć przyzwoitych manier biznesowych w miejsce bazarowego buractwa. Pisałam już kiedyś o tym, jak wiele cennego czasu (i nerw) mogliby zaoszczędzić przedsiębiorcy stosując tak podstawowe zasady kindresztuby, jak rzetelność i punktualność oraz ceniąc je u innych. To się opłaca.
Nie żałuj maili, których nie dostałaś. Gdyby ci pracodawcy Cię przyjęli, cały czas miałabyś do czynienia z prostactwem i brakiem szacunku.
iwona
3 maja 2018 — 19:29
Myślę, że masz rację. A kolejny raz nie chciałabym mieć do czynienia z ludźmi tego pokroju.
Ultra
3 maja 2018 — 21:03
Moi znajomi nie tylko piszą CV, ale sami je zanoszą, by przy okazji rozmawiać i dopytać o szanse. Nie starają się wypadać za dobrze, by nie podpaść mniej zdolnym. Awans otrzymuje ktoś z rodziny – jest normą. Nepotyzm panuje nie tylko w partyjnych władzach. Unikanie polskich firm jest coraz powszechniejsze, niestety.
Serdecznie pozdrawiam
iwona
3 maja 2018 — 22:32
Obawiam się, że bym się nie dostała. Skoro nie odpisują, to chyba tym bardziej się nie spotykają. Nepotyzm w małych rodzimych firmach to faktycznie norma. Mam te same doświadczenia.
PKanalia
4 maja 2018 — 17:25
nie znam idealnej recepty na skuteczne CV, ale na pewno nie wolno w nim pisać o takich swoich (niewątpliwie) zaletach, jak „odporność na stres” lub „umiejętność prawidłowej reakcji w sytuacjach nietypowych”… to strzał we własną stopę, kolano, o kroczu nie wspomnę… potencjalny klient mający kupić nasz czas /w skrócie: pracodawca/ odbierze to jako przekaz: „będę fikał(a)”…
zamiast tego trzeba pisać „może niewiele umiem, ale jestem posłuszna/y”… to podwyższa szanse na to, że jakiś ptyś kupi nasz czas, innymi słowy, „da pracę”…
p.jzns :)…
PKanalia
4 maja 2018 — 18:02
aha… potencjalni pracodawcy, którzy nie odpowiedzieli na Twoje maile po prostu mieli pecha… a chyba nie ma za bardzo sensu sprzedawania swojego czasu pechowcom?… tak o tym trzeba myśleć… pozytywnie :)…
iwona
5 maja 2018 — 15:08
Staram się własnie w ten sposób mysleć, dzięki:)
PKanalia
6 maja 2018 — 14:58
wiesz, ale tak naprawdę, to dlaczego wymagać od adresatów ofert tych negatywnych odpowiedzi?… to trochę tak, jakby wymagać od każdego przechodnia, który nie chce nic kupić w sklepie, by wchodził do tego sklepu i oświadczał na dzień dobry: „nic tu nie chcę kupić”, po czym wychodził…
kiedyś za małolackich czasów na autostopie jakiś kierowca zatrzymał się tylko po to, by oświadczyć, że on nie bierze autostopowiczów… tak nas wkurzył, że rzuciliśmy się szukać kamieni, na szczęście /dla niego/ szybko odjechał…
obawiam się, że tu chodzi o kwestie zranionego ego… trochę w stylu panienki, która się namęczyła, by się wylaszczyć, po czym na ulicy nikt na nią nie zwrócił uwagi /czytaj: nie okazał zainteresowania ani we wte, ani we wte/… tak to działa, że ego nie lubi być olewane…
nie bierz tego osobiście, bo sam też tak czasem mam, że mam żal do kogoś, kto zamiast powiedzieć „nie” po prostu nic nie mówi… ale pracuję nad tym :)…
po prostu piszę o pewnej prawidłowości psychologicznej, którą zdarza mi się postrzegać i konstatować…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
6 maja 2018 — 22:04
Dlaczego wymagać negatywnych odpowiedzi? Pisałam o tym w poście – bo dobre wychowanie tego wymaga, bo takie są zasady, bo za listem stoi człowiek, bo… Mogę jeszcze wymieniać. I nie zgadzam się, że to taki sam przypadek jak z autostopem – to była zwykła złośliwość, czy z nierobieniem zakupów. To nie jest kwestia tego, czy ja to biorę osobiście, czy nie. To jest kwestia tego, jak się traktuje ludzi. Nie o moje jedno ego tu chodzi, poczytaj inne komentarze. A z mówieniem nie, czy raczej niemówieniem – to jest po prostu brak odwagi. I nad tym faktycznie można pracować. Mnie też się to zdarza. Pozdrowienia 🙂
Asia
5 maja 2018 — 11:20
Iwonka jestem zdania, iż dobrze przygotowana odpowiedź negatywna, może się stać najlepszą wizytówką firmy
Wychodzi na to że firmy o których piszesz mają kiepskich marketngowców
iwona
5 maja 2018 — 15:08
Myślę tak samo:)
Renata Szafrańska
5 maja 2018 — 20:29
A ja byłam wielokrotnie w podobnej sytuacji o której piszesz, czyli wysyłałam wiele, nawet bardzo wiele maili do potencjalnych pracodawców w sprawie pracy. W 99% nie ogłaszali się, że poszukują więc pisałam z lekkim strachem, co sobie pomyślą, że wyśmieją mnie, że zlekceważą. Nie dołączałam CV, aby nie wysyłać niepotrzebnie w świat moich danych. Pisałam zwięźle o moich umiejętnościach i jak mogą one przysłużyć się danej firmie. Prawda była taka, że szukałam wtedy pracy w osobie kelnerki i prawda była taka, że na 30% otrzymywałam odpowiedź. Byłam zdziwiono, pozytywnie, bo zakładałam opcję, że nikt może się nie odezwać. Kilka z odpowiedzi zaproszało na rozmowę, pozostali tak jak napisałaś, odpisali, że nie szukają obecnie pracowników.
Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, że pracodawca czy firma ma obowiązek odpowiedzieć na każdego maila. Ciekawe. Dobrze wiedzieć.
Lada chwila i ja muszę zacząć wysyłać zapytania o pracę w dziennikarstwie, więc wrócę na opisaną przez Ciebie drogę poszukiwań.
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
6 maja 2018 — 22:06
Bardzo ci życzę powodzenia na tej drodze, Renatko:)
Greenelka
6 maja 2018 — 11:23
Wiem co nieco na ten temat. Podobne doświadczenia mam z odpowiedziami albo raczej ich brakiem kiedy chciałam wydać ksiązkę. W końcu jedna z redakcji mi odpisała i to pozytywnie, no i Henia zdobywa serca czytelnikow. Ale wszystkie inne po prostu zero reakcji, totalne lekceważenie. Teraz wysłałam bajki, zobaczymy co będzie, czy znajdzie się choć jeden dobrze wychowany wydawca:)
Pozdrowionka kochana 🙂
Iwona
6 maja 2018 — 12:14
Trzymam za to mocno kciuki
A.
7 maja 2018 — 05:53
Trzymam kciuki Iwonko, żeby nadeszły w końcu pozytywne odpowiedzi. Miłego dnia:)
Iwona Kmita
7 maja 2018 — 11:30
Dzięki kochana:)
Jaga
7 maja 2018 — 09:10
Zawsze w takich sytuacjach odnosiłam wrażenie nie tylko że ja jestem lekceważona ale że tacy ludzie wystawiają sobie wizytówkę i takie zachowanie świadczy tylko o braku szacunku do całego świata..
Iwona Kmita
7 maja 2018 — 11:46
To wszstko racja, tyle, że ta racja nie poprawia humoru. Chyba już należę do innego pokolenia. Na pewno należę, ale cały czas myslałam, że mentalnie im dorównuję. A jednak nie, czas zaakceptować ich punkt widzenia tak różny od mojego staroświeckiego, jak widać.
dorota
8 maja 2018 — 16:01
Ciężka sprawa.. W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomości.. :/
Iwona Kmita
8 maja 2018 — 22:47
Niestety, na to wygląda…
Jerzy.tv
9 maja 2018 — 05:22
Niestety mam podobne obserwacje: https://jerzy.tv/jak-sobie-radzic-z-brakiem-odpowiedzi-na-email/
Oto ja
10 maja 2018 — 20:37
Nie mogę być ekspertem w tym temacie, bo mam tego typu doświadczeń. Miło by było gdyby zawsze odpowiadano na korespondencję mailową, bo to wyraz szacunku dla drugiej osoby, ale ……. jak widać kultura i szacunek szwankują. A szkoda. Ściskam Cię mocno Iwonko ? tulipany już przekwitły, ale zaczynają kwitnąć kolejne ???? ? może uciekniesz daleko od zgielku ?
Iwona Kmita
10 maja 2018 — 21:59
Chciaabym… Musimy się zdzwonić:)
Królowa Karo
13 maja 2018 — 19:48
Niestety coraz częściej odnoszę wrażenie, że wybiera się pracowników przeciętnych, bo kierownicy boją się, by pracownik nie przerósł ich wiedzą, doświadczeniem, chęcią do pracy itp. A przecież wystarczyłoby tylko dobrze wykorzystać potencjał tego pracownika…
Marta Trzeciak
18 maja 2018 — 19:56
Odpowiadam na wszystkie e-maile, które są do mnie kierowane. Oczywiście poza spamem i wiadomościami typu „hejt”.
Pojedyncza
20 maja 2018 — 18:05
Bardzo ciekawy post. Przyznam szczerze, że ja się już jakoś przyzwyczaiłam, że w przypadku szeroko pojętej rekrutacji spora część maili pozostaje bez odpowiedzi. Nie popieram tego, bo rzeczywiście lepiej otrzymać choćby zdawkową odmowę niż zostać zbytym milczeniem. Ale z drugiej strony będąc świadomą ilości tych maili, nie dziwi mnie, że adresaci nie odpowiadają na wszystkie. Osobiście wysłałam wiele CV, które przepadły bez echa. Ale z drugiej strony obecnie dostają setki maili od headhunterów i… zwyczajnie brak mi czasu by odpisywać na bieżąco. Więc jeśli dostaję ofertę rozpoczynającą się od „Szanowny Panie” mimo że jestem kobietą albo propozycję pracy, która w żaden sposób nie nawiązuje do mojego profilu zawodowego lub też po prostu jestem jednym z setki adresatów tego samego maila… zwyczajnie to olewam.
Iwona Kmita
23 maja 2018 — 12:50
Szczęściara. Obawiam się, że gdy będziesz w „pewnym wieku”, tak jak ja, tych ofert może być mniej. Ale tego ci nie życzę:)
Maria
20 maja 2018 — 22:48
Powinni odpisywać, ale ja bym się nie skupiała na braku odpowiedzi, zwłaszcza wiedząc, że będzie odmowna. To blokowanie energii w niekorzystnym miejscu, a utożsamianie się z tą bezradnością nie pomaga ruszyć do przodu. Wysyłając maile wysyłaj też intencje, aby trafiały one do fajnych, uczciwych pracodawców, którzy szukają własnie kogoś takiego jak Ty, bo przecież tacy także są. I niech zadziała, czego Ci serdecznie życzę:)
Iwona Kmita
23 maja 2018 — 12:49
Od tej strony o tym nie myslałam, dziekuję…
parrafraza
21 maja 2018 — 03:19
Po cóż tracić cenny czas na odpowiedź :/
Przecież po drugiej stronie siedzi tylko człowiek, który z niecierpliwością odpowiedzi wygląda.
Też uważam, że takie zachowanie świadczy o braku kultury.
Niestety, kultura staje się towarem deficytowym, a najgorsze, że coraz mniej osób zdaje sobie z tego braku sprawę.
Na pewno znajdziesz swoją najlepszą i wymarzoną pracę, a te osoby, które Ci nie odpowiedziały mogą tylko żałować.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Iwona Kmita
23 maja 2018 — 12:48
Wiesz, ja cały czas pracuję i cały czas szukam. Dlatego wkurza mnie ten brak kultury. Gdyby nie polecenia znajomych pewnie z nikim bym się nie dogadała.
L.B.
22 maja 2018 — 10:33
To jest straszne i nagminne i dobrze, że o tym mówisz. Czasem się zastanawiam po co ludzie zakładają maila, skoro nie zamierzają tam zaglądać i odpisywać na wiadomości. To jest niesamowicie denerwujące, że piszesz do kogoś z pewną sprawą, zależy ci, ale nie uzyskujesz odpowiedzi. Choćby negatywnej, ale odpowiedzi. Jeśli wolą kontakt telefoniczny, niech nie podają adresu mailowego. Na uczelni mamy problemy ze skontaktowaniem się z wykładowcami, podają maile, ale na nie nie odpisują albo trzeba długo czekać, kiedy właściwie sprawa jest pilna, a numeru telefonu nie każdy udostępnia, co w sumie jest zrozumiałe. W lutym pisałam o praktyki do biblioteki – zero odpowiedzi. Z kolei na warsztatach z rekrutacji prowadzący mówił, że on odpowiada każdemu kandydatowi na dane stanowisko w firmie, w której pracuje i to jest na plus i żebyśmy to robili, jeśli zostaniemy rekruterami. Tak właśnie powinno być.
Iwona Kmita
23 maja 2018 — 12:49
Też tak myślę:)
Anna
23 maja 2018 — 13:46
I tak, i nie… tak, odpowiadam, wiem, że ktoś czeka, staram się. Nie, bo doprowadza mnie do szału konieczność potwierdzania wszystkiego i takie tam. Przykład – mail idzie do 30 osób, z czego 25 zamiast odpowiedzieć tylko nadawcy, klika”odpowiedz wszystkim”…. i ja mam kolejne 25 totalnie bzdurnych wiadomości, które teoretycznie nie są spamem, więc mi lądują w skrzynce. Ileż razy można to tłumaczyć… i wcale nie było konieczności potwierdzania otrzymania tej wiadomości.
Natomiast brak odpowiedzi w sytuacji o której piszesz…smutne.
Agnieszla
20 września 2018 — 08:59
Prowadzę serwis internetowy i staram się zawsze odpowiadać na maile, ale… Są firmy rozsyłające notki prasowe i ich przedstawicielom rzadko odpisuję. Być może nie jest to zbyt grzeczne. Z drugiej jednak strony, kiedy odpisuję na maile, że nie publikujemy nieodpłatnie materiałów reklamowych, wysyłam cennik i proszę o nieprzysyłanie więcej niezamówionych materiałów, a osoba z drugiej strony monitora nadal zasypuje mnie notkami, to nie mam ochoty na powielanie odpowiedzi.
Moim zdaniem bardzo ważne jest, aby maile były czytane po obu stronach. Zdaję sobie sprawę z tego, że wysyłanie zapytania o pracę to nieco inna ranga maila, jednak chodzi mi o zasadę. Skoro ja odpowiadam i nadawca nie reaguje, to po pewnym czasie mail po prostu ląduje w koszu i tyle.