Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Spragnieni piękna…

W niedzielne przedpołudnie nasyciliśmy zmysły tęskniące za piękniejszymi widokami niż deszcz i wiatr za oknem. Wybraliśmy się na wystawę „Spragnieni piękna” w warszawskim Muzeum Narodowym.

Lubię okres dwudziestolecia międzywojennego, lata te wydają mi się kolorowe, radosne, odzyskanie niepodległości napawało nadzieją, wywoływało radość z życia i starania, żeby było coraz piękniejsze. Podoba mi się styl we wzornictwie tamtych czasów –  art déco (który u nas bywał nawet nazywany „stylem odrodzonej niepodległości”), podobnie ówczesna elegancka moda, zwłaszcza kobieca, przedmioty codziennego użytku, dekoracje i sztuka.

Na wystawie stworzono niemal karnawałową atmosferę, organizatorzy chcieli przenieść nas w klimat przygotowań do balu; oglądamy zaproszenia, plakaty, kobiece stroje, dodatki i drobiazgi, jak buty, torebki, flakoniki po perfumach, grzebienie i szczotki do włosów, itp. Ale przede wszystkim podziwiamy dzieła artystów tamtych lat, tych bardzo znanych, np. Tadeusza Styki (zachwycił mnie „na żywo” portret Poli Negri),

Tadeusz Styka, portret Poli Negri

Wojciecha Weissa, Leona Chwistka, jak i prace tych dziś nieco mniej popularnych, np. Kazimierza Kwiatkowskiego, Michała Czepity. Rzeźbę, która wówczas miała swoje wielkie pięć minut reprezentowały m.in. dzieła Xawerego Dunikowskiego i Henryka Kuny.

W karnawałowy nastrój wkrada się także nuta niepokoju. Oto obraz Edwarda Okunia „My i wojna”, a na nim kobieta i mężczyzna idący wśród smoków o skrzydłach jak u motyli. Z boku z dziwną miną podgląda ich jakaś starucha. Dziś uważa się, że ten obraz mógł wyrażać niepokój artysty obserwującego sytuację w Europie. W każdym razie jego atmosfera wyróżnia się z pozostałych dzieł.

 

Przed wiekiem rozpoczęło działalność Stowarzyszenie „Przyjaciele Muzeum Narodowego w Warszawie”. Pragniemy uczcić ten imponujący jubileusz, stąd pomysł pokazu przywołującego karnawałową atmosferę międzywojennej Warszawy  – to fragment oficjalnej zapowiedzi tej wystawy.

Szkoda, że ekspozycja jest bardzo mała, zamyka się zaledwie w jednej niezbyt dużej sali, ale za to zadbano o klimat i nastrojowe oświetlenie. Wyszłam wprawdzie z uczuciem niedosytu, ale i zadowolenia, że przez chwilę znalazłam się w tamtych czasach. Dla zainteresowanych – wystawa będzie trwała do 12 marca.

Edward Okuń „My i wojna”

PS.: Większość zdjęć robiłam w sali muzealnej. w przyciemnionym świetle więc z góry przepraszam za ich jakość. Ale chciałam, żebyście choć trochę poczuli klimat.

 

 

Leon Chwistek „Akt kobiecy”

W takich pantofelkach i dziś bym poszła na bal.

Torebka też jakby współczesna.

Suknia – tak, ale za lisa – dziękuję.

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén