Czy latem trzeba również profilaktycznie łykać witaminę D? Zwłaszcza, gdy lato, jak to u nas ostatnio bywa, jest bardzo słoneczne i upalne?
Aby organizm wytworzył witaminę D musi być spełnionych kilka warunków. Po pierwsze musi być słonecznie, po drugie – musimy na słońcu przebywać min. 15 minut, po trzecie – powinniśmy w tym czasie odsłonić ok. 20 proc. ciała, co znaczy przynajmniej twarz, szyję i przedramiona. Po czwarte wreszcie – wit. D najlepiej się syntetyzuje w naszym organizmie między godziną 10 a 15. Te warunki wcale nie są łatwe do spełnienia. Choćby dlatego, że przed południem większość z nas jest w pracy, a jeśli nawet nie pracujemy to nie zawsze mamy możliwośc w odpowiednim czasie wystawić się na działanie słońca. Ponadto, niebo nie jest bezchmurne przez całe lato. Czyli co? Trzeba łykać suplementy również latem?
Co na to lekarze?
Niektórzy uważają, że możemy bez obaw suplementować wit. D w dawce 1000 jednostek przez cały rok, gdyż Polakom tej witaminy na ogół brakuje. Ponadto uważa się, że trudno ją przedawkować – niezwykle rzadko, nawet wręcz sporadycznie dochodzi do tego w przypadku witaminy zażywanej w preparatach leczniczych. Na pewno zaś się to nie zdarza, gdy latem długo przebywamy na słońcu, gdyż nadmiar wit. D jest po prostu przez organizm rozkładany. Ponadto nauczyliśmy się już, że przy każdej pogodzie, a na pewno przy słonecznej, smarujemy się kremem z wysokim filtrem. Warstwa ochronnego kosmetyku nie tylko ratuje nas przed oparzeniem i jego konsekwencjami, lecz też blokuje przyswajanie witaminy D przez organizm.
A co z dietą
Witaminę D można znaleźć przede wszystkim w tłustych rybach morskich (łosoś, makrela, węgorz, sardynki, halibut, tuńczyk, śledź). Niewielkie jej ilości zawierają również: jajka, pełne mleko i produkty mleczne, oleje roślinne, wątroba, sery dojrzewające. Nie ma się jednak co oszukiwać – nie damy rady wchłonąć z jedzeniem tyle witaminy, ile nam potrzeba.Zwłaszcza, że maksymalne dopuszczalne dobowe dawki witaminy D dla osób zdrowych wg. European Food Safety Authority są wysokie:
• noworodki i niemowlęta: 1000 j.m. / dobę
• dzieci w wieku 1-10 lat, 2000 j.m. / dobę
• dzieci i młodzież w wieku 11-18 lat: 4000 j.m. / dobę
• dorośli i seniorzy z prawidłową masą ciała: 4000 j.m. / dobę
• kobiety ciężarne i karmiące piersią: 4000 j.m. / dobę
Jakie preparaty wybrać?
Wracam do rozmowy z moim lekarzem. Oczywiście zapytałam go, jaki preparat mi poleca. Odpowiedź mnie zaskoczyła bo lekarz powiedział – najtańszy. Jego zdaniem cena jest związana z popularnością producenta, wydatkami przeznaczonymi np. na reklamę, atrakcyjnością opakowania itp. – A czy ma znaczenie, czy kupię lek czy suplement diety? – zapytałam. I znów się zdziwiłam. Lekarz odpowiedział mi, że zarówno skład i dawki leków, jak i suplementów są badane i kontrolowane. Prawdą jest, że suplementy sprawdzane są rzadziej, ale też żadna firma nie pozwoli sobie na oszukiwanie, bo w razie wpadki producent po prostu wypada z rynku i przede wszystkim -płaci olbrzymie kary. Trochę to inne podejście, niż słyszałam do tej pory. Większość specjalistów zdecydowanie odradza stosowanie suplementów. Przyszła mi na myśl dawna wojna między lobby masła i margaryny. Czyżby i w tym wypadku było tak samo?
Warto wiedzieć
Witamina D służy prawidłowej budowie kości, zębów, u kobiet zapobiega osteoporozie. Ponadto jest niezbędna do dobrego rozwoju układu mięśniowego i nerwowego. Stoi na straży naszej odporności.
I bardzo ważne – możemy nie obawiać się jej przedawkowania. Z pewnością nie grozi nam to w przypadku diety.
Czy wiedzieliście, że witamina D jest tak ważna i że trzeba ją łykać przez cały rok? I czy to robicie? Bardzo jestem ciekawa.
L.B.
24 lutego 2017 — 11:25
Czytałam ostatnio artykuł, mówiący, że chyba 80% Polaków ma niedobór witaminy D, ale nie jestem pewna, czy to na pewno ta liczba. Była wysoka, tyle wiem. Brałam wiele suplementów: na włosy, na skórę, na oczy, na naczynka i szczerze? Wolę leki, mają lepsze działanie, które przede wszystkim widać. Suplement albo działa, albo nie, a jeszcze niedawno była afera, że wiele z nich nie powinno być w ogóle spożywanych. Wracając do witaminy D, nie suplementuję i z pewnością mam jej niedobór, może powinnam zacząć ją przyjmować, z wymienionych pokarmów to czasem zjem coś mlecznego, no i oleju używam, także dla mnie w tej kwestii tabletki raczej.
Miłego dnia! 😉
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 11:40
Ja słyszała, że nawet 90 proc. ma deficyt tej witaminy. koniecznie bierz, bo ona ma też duży wpływ na nastrój – niedobory nie służą optymistycznemu podejściu do życia. Ja biorę bo mam skłonności do wahania nastroju. Zresztą biorę z każdego innego powodu. Poprosiłam w aptece wit. D w dawce 4000 i tyle. Wzięłam, co mi zaproponowano. Wiem, że lek bez recepty na nazywa się vigantoletten (lub coś zb lizonego w nazwie). Pozdrawiam
L.B.
24 lutego 2017 — 11:52
Możliwe, że to właśnie było 90. Też mam tą skłonność. Przy najbliższej okazji kupię w takim razie. Dziękuję. 😉
Monica
24 lutego 2017 — 11:29
Bierzemy całą rodziną. My z mężem D+K a córa niespełna 5 letnia tran z witaminą D. Innych witamin nie zażywamy (czasami biorę A+E). I nie chorujemy prawie w ogóle.
Pozdrawiam!
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 11:41
U mnie w domu też wszyscy bierzemy. Nawet męża ostatnio skłoniłam. I też rzadko chorujemy.
Mercedes
24 lutego 2017 — 11:33
Łykam zwłaszcza jesienią i zimą , ale z tego co piszesz widzę , że powinnam zwiększyć dawkę … Dziękuję za pouczający artykuł . Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 11:43
Cieszę się, że skorzystałaś. Może pomyśl, żeby brać też w pozostałe miesiące, zwłaszcza gdy pogoda nie dopisuje. Pozdrowienia cieplutkie przesyłam
Anna
24 lutego 2017 — 12:24
Ja łykam stale 4000 jednostek, pani endokrynolog mi kazała, latem schodzę do 2000. I warto pamiętac, że podobno lepiej się wchłania w towarzystwie witaminy K, i takie zestawienie bez problemu można kupić.
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 12:30
O, to identyczne wskazania dostałam od mojego lekarza. Cieszę się z tego potwierdzenia. Pozdrawiam cię ciepło
Anna
24 lutego 2017 — 12:33
Zawsze możesz sobie zrobić badanie krwi, które pokaże poziom w organizmie. Ja po prawie już rocznej suplementacji jestem w górnych granicach stanów pożądanych. Niestety nawet nie wiem, jaki jest koszt tego badania, bo go mam w swoim pakiecie ubezpieczeniowym:).
Anna
24 lutego 2017 — 12:46
I jeszcze jedno – witamina D jest rozpuszczalna w tłuszczach, nie w wodzie – więc warto o tym pamiętać w kontekście momentu, w którym ją łykamy – przy posiłku z tym składnikiem. Ja notorycznie o tym zapominam, i zjadam ją z pozostałymi lekarstwami, które musze jeść. Ale , po wynikach badań sądząc, i tak działa:)
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 13:13
Ja też o tym wiem i też zapominam, ale zawsze łykam przy śniadaniu więc trochę tłuszczu jest 🙂 Ja kiedyś robiłam poziom D we krwi i wyszedł mi ogromny deficyt. Sprawdzę ponownie po dłuższym zażywaniu kapsułek. W Warszawie prywatnie takie badanie kosztuje ok. 60 zł.
alElla
24 lutego 2017 — 13:04
Klik dobry:)
Ja bym jeszcze zaleciła w naszym klimacie picie dziurawca. Dziurawiec to słońce, które poprawia nastrój.
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 13:11
Racja, ale z tego, co wiem po dziurawcu nie wolno wystawiać się na słońce bo mogą powstać przebarwienia
alElla
24 lutego 2017 — 15:08
Tak, oczywiście, że nie pijemy latem i nie wystawiamy się na słońce. Ale zimą, na posiaduszki w ciemnym kącie, jak najbardziej.
Jaga
24 lutego 2017 — 14:04
Najgorsze, że tej witaminy w zimie nie ma czym zastąpić – może faktycznie trzeba się pochylić nad tematem. Osobiście nie znoszę leków – a i suplementy należy dopierać z rozsądkiem. Nic co łykamy nie pozostaje bez echa ale nieraz zbilansowana dieta nie wystarczy
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 14:59
W tym przypadku rzeczywiście nie wystarczy. Doktorem nie jestem, ale „zalecam”: proszę się pochylić nad tematem 🙂
Jaga
25 lutego 2017 — 11:35
Miało być „dobierać” a nie dopierać – cóż – mój wiek ma swoje prawa
Iwona Kmita
25 lutego 2017 — 14:25
ojtam, ojtam 😉
Bet
24 lutego 2017 — 14:45
Oczywiście, że jem witaminę D cały rok! Podobno nawet charakter mi poprawiła i jestem mniej zołzowata?
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 15:00
O, to wielka dla mnie nadzieja, może też mi poprawi:)
alElla
24 lutego 2017 — 20:09
A jak nie jestem zołzowa 😉 to znaczy, że nie muszę łykać witaminy D? 🙂
Bet
24 lutego 2017 — 22:18
Łykaj, łykaj – będziesz Anielicą:)))
jotka
24 lutego 2017 — 17:20
No po prostu wstrzeliłaś mi sie w palącą potrzebę. Robiłam spis zakupów do apteki, bo mam kartę na punkty, a kończy się w marcu i zastanawiałam się, co powinnam kupić, oprócz łagodnego preparatu na sen, i zestawu witamin.
Nie wiedziałam, że aż tyle wit.D można brać…
Bardzo dziękuję za info 🙂
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 18:03
Do kwietnia możesz spokojnie brać 4 tys. Zresztą wystarczy spojrzeć za okno – słońca ani na lekarstwo a u nas w W-wie dziś nawet śnieżyca gigantyczna była.
jotka
24 lutego 2017 — 18:38
U nas napadało tyle, że przez cała zimę nie było takiej ilości śniegu 😉
Iwona Kmita
24 lutego 2017 — 18:40
Wiosno, czemu to nie ty?
Gabrysia
24 lutego 2017 — 21:24
Asiu Asiu… a ja pisałam już trzy lata temu na moim nieco zaniedbanym drugim blogu ? I nawet skomentowałaś ?
http://podrekeznatura.blogspot.com/2014/10/witamina-d3.html
Wiem Iwonko to wszystko od mojej pani profesor od tarczycy i dalego badam raz w roku sobie i mężowi poziom D3 niestety wciąż zbyt niski.
Teraz już się nie rozdrabniam ja zażywam 4000 a mąż 5000 zobaczymy czy za to coś nam drgnie. Lubię produkty z Solgara dostępne w aptekach a wśród niech jest taka D3 w postaci oleju z kroplomierzem, podobno lepiej się wchłania.
Iwona Kmita
25 lutego 2017 — 00:44
To muszę się zorientować. I mężowi dać większą dawkę. Bierze 1000 bo nie wiem czemu myślałam, że to kobietom bardziej potrzebne.
Gabrysia
25 lutego 2017 — 10:01
Pewnie masz racje Iwonko, ale mój mąż trochę waży i ten 1000 to dla niego chyba jak ziarenko słonecznika ? Poza tym lata pracy z daleka od promieni słonecznych zrobiły swoje. Znam tylko jedną osobę która ma poziom D 3 prawie w normie a pracuje w zieleni miejskie. Co za tym idzie przebywa całymi godzinami w słońcu.I okazuje się że ta praca najbardziej służy zdrowiu. Wszyscy razem robiliśmy w styczniu badania żeby zrobić właśnie taki eksperyment i się to potwierdza. Mój mąż wypadł bardzo kiepsko na tych badaniach – ale tez całą jesień spędził u kardiologów … i w szpitalach, to daje do myślenia prawda?
Iwona Kmita
25 lutego 2017 — 10:34
Jasne, że tak. Zresztą uważam, że masz racje – mężczyźni tak samo potrzebują. Mój mąż z kolei spędza całe dnie w pomieszczeniu przed komputerem. Może ze względów na hormony my potrzebujemy więcej, zwłaszcza po menopauzie (kości), ale mężczyźni po prostu tak normalnie. Muszę zrobić te badania z ciekawości.
Andrzej Rawicz (Anzai)
25 lutego 2017 — 06:29
Na początku lat 90′ ub.w. podczas wizytowania gabinetów lekarskich, u dietetyka zauważyłem na ścianie slogan o mniej więcej takiej treści: „Człowiekowi do utrzymania się przy życiu wystarczy ok. 30% tego co zjada, z reszty utrzymuje się lekarz”. 😉 😀
Nie wszyscy lekarze są jednak tak szczerzy, dlatego z olbrzymim sceptycyzmem podchodzę do wszelkich leków, szczególnie do t.zw. suplementów i homeopatyków.
PS. Faktycznie w rybach jest sporo wit. D, ale to co zawiera tej witaminy najwięcej (tłuszcze zawarte w płetwach, przy skórze, oraz w „stawach”) najczęściej jest przez nas wyrzucane.
Iwona Kmita
25 lutego 2017 — 09:29
No właśnie, a poza tym w rybach teraz jest mnóstwo tego, czego nam akurat nie potrzeba. Niestety, ze względu na zanieczyszczenie wód wiele świństwa zjadają, a my razem z nimi.
Anna
25 lutego 2017 — 15:56
Kiedyś słyszałam w telewizji krytyczne uwagi na temat suplementów diety, bo producentom nie zależy na naszym zdrowiu, lecz na własnym kapitale.
Jednak samo tzw. zdrowe odżywianie się nie dostarczy naszemu organizmowi wystarczającej ilości wszystkiego, co jest potrzebne do zdrowia.
Często kupuję witaminę D, bo w moim wieku nie można się bez niej obejść.
Pozdrawiam wiosennie, choć dopiero co stopniał u nas wczorajszy śnieg.
Maria
25 lutego 2017 — 19:18
Ojej, to ja chyba jakimś dziwakiem jestem. Wcale nie biorę witaminy D ani zresztą żadnych innych. Jestem zdrowa, żadnego przeziębiania się od wielu lat i nie mam wahań nastrojów. A wiek swój mam… Po przeczytaniu wszystkich komentarzy aż mi głupio to pisać, bo wygląda na to, że branie witaminy D to wręcz konieczność. Ale ja czuję się świetnie – naprawdę:)
Ultra
25 lutego 2017 — 20:27
Ja biorę D-vitum 2000 j.m. Może wystarczy, muszę popytać lekarza, czy wolno mi zwiększyć dawkę. Z tego, co mi mówił, to osoby, które codziennie chodzą na spacer, mniej muszą spożywać sztucznych preparatów.
Serdeczności
Gaja
25 lutego 2017 — 22:31
To, że witamina D pozytywnie wpływa na odporność wiem, jednak nie zastanawiałam się, czy przypadkiem nie biorę tego za mało. Ograniczam się właściwie do łykania tranu od października do marca. Teraz sprawdziłam, że dzienna dawka zapewnia 60% zapotrzebowania dziennego… A właśnie przeżywam wstrętną grypę.
dopieszczamy.pl
26 lutego 2017 — 12:36
Bardzo ważny i potrzebny temat – jest tak, jak piszesz, w naszej szerokości geograficznej, łatwo niestety o niedobory witaminy D. Niestety, lekarze nie zawsze zwracają uwagę na ten problem, a niedobory tej słonecznej witaminy to i gorszy nastrój, i brak odporności. Super tekst 🙂
Iwona Kmita
26 lutego 2017 — 19:51
Dzięki Kinga. To prawda, mało który lekarz pyta, czy biorę tę witaminę. Dlatego ten ostatni zrobił na mnie dobre wrażenie. Pozdrawiam
Iwona Zmyślona
26 lutego 2017 — 13:34
Przez wiele lat nie zwracałam uwagi na znaczenie witaminy D w naszym organizmie. Potem zobaczyłam reklamę Doroty Gardias i zaczęłam stosować. Nie zwracałam jednak nadal uwagi na dawkę. Teraz dzięki Tobie zacznę pamiętać by była ona właściwa, bo nie ma sensu łykać czegoś, co i tak nie da pożądanego efektu. Pozdrawiam wiosennie.
Iwona Kmita
26 lutego 2017 — 19:51
To dokładnie tak, jak ja. Jak już coś łykać, to niech naprawdę pomoże
Dagmara
26 lutego 2017 — 20:23
Wiedziałam, że jest ważna i łykam choć co do dawki przed jej zwiększeniem zbadalabym jej poziom we krwi – w ciemno brać suplementy nie za bardzo mnie przekonuje(mówię ogólnie). Jeśli chodzi o najtańszy też zwróciłabym uwagę na skład, pochodzenie produktu – stawiam na naturalność.
Iwona Kmita
26 lutego 2017 — 20:37
I słusznie. Co do dawki, w wielu miejscach już czytałam o tym, że Polacy w przeważającej liczbie mają deficyt tej witaminy i z pewnością sama dieta nie wystarczy by sobie zapewnić odpowiedni jej poziom. Ale zgadzam sie z ostrożnością w stosunku do suplementów – jednak bardziej ze względu na ich powszechność, że ludzie biorą je bez umiaru, wolą łyknąć tabletkę niż dobrze sie odżywiać.
Justyna
26 lutego 2017 — 20:45
Też przyjmuję w takim razie zbyt mało. Może dlatego ostatnie tyodnie sa takie trudne, a ja – widząc pogode za oknem – mam coraz większą niechęć do wstawania.
Iwona Kmita
26 lutego 2017 — 20:47
To pewnie tzw. przesilenie wiosenne. Jedyne pocieszenie w tym, że wiosna już coraz bliżej
Małgosia
26 lutego 2017 — 22:16
Witamina D to bardzo ważny temat, warto o niej przypominać zwłaszcza w okresie zimowym. Jako (przyszły) dietetyk powiem tak: mądry ten lekarz. 😉 Według najnowszych badań dawka 4000 j.m. dobę dla osoby dorosłej jest bezpieczna i możemy brać ją na własną rękę. ALE przed suplementacją zaleciłabym oznaczenie poziomu witaminy D we krwi. Czasem trzeba przyjąć dawkę leczniczą – tutaj suplementacja będzie wyższa i powinna być przyjmowana pod kontrolą lekarza. Przedawkowanie nam grozi w przypadku jedzenia 40 000 j.m. 😉 Suplementacja jest wskazana dla całej populacji – tak, jak piszesz w okresie od października do kwietnia. W okresie letnim, pod warunkiem przebywania 15-30 min. na słońcu w godzinach od 11h do 15h z odkrytym w ok. 20% ciałem i bez stosowania kremów z filtrami, można z suplementacji zrezygnować. Jeśli zaś lato jest deszczowe i w godzinach najsilniejszego nasłonecznienia siedzimy w murach, warto również rozważyć suplementację – jak piszesz, Iwona, w mniejszej dawce – 2000 j.m. Wśród pokarmowych źródeł tej witaminy można wymienić również pieczarki. I co ważne – witamina D rozpuszcza się w tłuszczach (podobnie jak wit. A (czy beta-karoten z warzyw), E i K) i należy „spożywać” ją łącznie z (dobrymi) tłuszczami w diecie (np. nierafinowane oleje roślinne). Co do suplementów… Hmmm… Zależy od producenta. Produkt leczniczy musi być jednak przebadany i jest to obowiązkowe, zaś suplement niekoniecznie. Zależy to od producenta.
Iwona Kmita
26 lutego 2017 — 23:17
Małgosiu, dziękuje za tyle pożytecznych informacji. Masz ogromną wiedzę 🙂 Pozdrawiam ciepło
Małgosia
28 lutego 2017 — 18:07
Dziękuję. Byłam wczoraj w lokalnym radiu i rozmawiałam z panią redaktor m.in. o witaminie D i glutenie (modzie na dietę bezglutenową). O tym warto przypominać i jeszcze nie jeden raz wspomnę. 🙂
Sylwia
27 lutego 2017 — 01:19
Nie biorę i raczej nie zacznę. Ale każdy powinien zadbać o to we własnym zakresie.
Iwona Kmita
27 lutego 2017 — 08:59
Jasne, to twoja decyzja, do niczego nie namawiam tylko opisuję sytuację. Pozdrawiam
Małgosia
28 lutego 2017 — 18:10
Niedobory witaminy D są powszechne i przyjmuje się, że suplementacja powinna dotyczyć całej populacji mieszkającej w naszej strefie geograficznej. Decyzja jest oczywiście indywidualna. Ale przed ustaleniem, czy i w jakiej dawce będzie suplementować witaminę D, najlepiej oznaczyć jej poziom we krwi i na tej podstawie podjąć odpowiednią decyzję.
A.
27 lutego 2017 — 06:36
Ja zażywam witaminę D. Ze względu na swoją chorobę (reumatoidalne zapalenie stawów) jestem „zmuszona” dodatkowo wspomagać swoje stawy. Warto wykonać również badanie poziomu witaminy D w swoim organizmie:)
Iwona Kmita
27 lutego 2017 — 09:02
Tak, słuszna uwaga, już kilka osób zwracało na to uwagę. Chociaż, gdy kiedyś chciałam to zrobić przy okazji badań krwi, pielęgniarka stwierdziła, że nie ma sensu wydawanie pieniędzy bo wiadomo, że wszystkim Polakom tej akurat witaminy brakuje. Chyba jednak to sprawdzę.
Stokrotka
27 lutego 2017 — 07:11
Dotychczas przyjmowałam tylko tę Vit C, która jest w owocach bo jem dużo owoców, ale rzeczywiście nie zaszkodzi mi jakiś preparat z tą tylko witaminą.
Dziękuję Iwono… i zapraszam do siebie na obejrzenie pięknego tańca.
🙂
Iwona Kmita
27 lutego 2017 — 11:49
Stokrotko, mam nadzieję, że to chochlik, bo mnie chodzi o wit. D. A do Ciebie zajrzę na pewno, jak zawsze 🙂
Stokrotka
27 lutego 2017 — 14:37
Czytałam o Vit.D a napisałam o Vit.C której tyle w owocach.
Bo tak generalnie to wszystkie witaminy są potrzebne.
Przepraszam – mam nadzieję, że się nie pogniewałaś.
🙂
Iwona Kmita
27 lutego 2017 — 14:50
Drobiazg 🙂
nieprzyzwoitka
6 marca 2017 — 19:53
Genialny, otwierający oczy artykuł! Lecę do apteki! I zostaję u Ciebie na dłużej!
Iwona Kmita
6 marca 2017 — 20:00
Dzięki, cieszę się bardzo 🙂
FiliżankaSzczęścia
6 marca 2017 — 20:02
Ja każdej zimy stosuję suplement diety w postaci witaminy D 🙂
Iwona Kmita
6 marca 2017 — 23:36
Wygląda na to, że trzeba brać przez cały rok 😉
kamil
6 marca 2017 — 23:02
Bardzo spodobała mi się odpowiedź na pytanie Jakie preparaty wybrać? …bo niestety taka jest prawda. Koncerny farmaceutyczne stać na wszystko 🙂
MajkaM
10 sierpnia 2017 — 01:51
Jestem jak najbardziej za autorem tego postu. Mam podobne zdanie na ten temat. http://3wymiarowy.pl
Motyw Kobiety
3 października 2017 — 10:12
Tak, ta wiedza witaminowa dopadła i mnie i chyba od przyszłego miesiąca zacznę ją stosować. Ale podobno solarium ją wyzwala -tylko przy odpowiedniej, niezbyt dużej emisji promieni w lampach-te w Polsce są podobno zbyt mocne w rezultacie czego, niszczą wit.D. Hmmmm…
Bardzo przydatny, fajnie napisany post.
Iwona Kmita
3 października 2017 — 10:15
A ja słyszałam, że o solarium lepiej zapomnieć pod każdym względem. na pewno nie wyzwala syntezy vit. D – do tego musi być słońce:)