Od kilku dni zadaję sobie to pytanie. Dlaczego? Ponieważ w miniony weekend byłam z mężem na wystawie prac Zdzisława Beksińskiego, która została zorganizowana w Muzeum Archidiecezji w Warszawie. I to właśnie one wywołały taką refleksję.
Nie widziałam do tej pory na żywo prac artysty. Trochę wiem o nim, o jego życiu i życiu jego najbliższej rodziny z książki Magdaleny Grzebałkowskiej pt. „Beksińscy. Portret podwójny” (pisałam o tym tu: klik) oraz z filmu „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego ( klik). Wiecie pewnie i wy, że Zdzisław Beksiński zginął „głupią” śmiercią”, zabity przez syna swojego dobrego znajomego, prawdopodobnie dla pieniędzy. Samobójstwo popełnił jego syn Tomasz, znany i ceniony dziennikarz muzyczny i tłumacz. Nagłą, choć spodziewaną śmiercią, zmarła także żona artysty, u której zdiagnozowano tętniaka. Tak więc śmierć odcisnęła swe piętno na codzienności artysty, jednak zanim umarł Tomek i żona Beksiński malował w podobny sposób, dlatego też nie można sądzić, że makabryczne obrazy powstały na skutek przeżyć malarza.
A jednak obrazy Beksińskiego są makabryczne, mroczne, przepojone wizją śmierci. Stworzone na ogół w ciemnych barwach, z niezwykłą precyzją, jeśli chodzi o detale. Przedstawiają jakieś dziwne istoty, krajobrazy, mnóstwo jest na nich szkieletów, czaszek. Robią olbrzymie wrażenie, lecz jest to wrażenie niepokoju, smutku, przybicia, refleksji nad przemijaniem, oraz rozmyślań, co też takiego stało się kiedyś w życiu malarza, że jego wizja świata była tak bardzo pesymistyczna i przerażająca.
Z książki M. Grzebałkowskiej nie wynika, by mały i młody Zdzisław przeżył tragedię, oprócz wojny, ale to była tragedia ogólnonarodowa, a przecież nie odebrała wszystkim Polakom optymizmu i nadziei. Może więc nic się nie stało, może Beksiński po prostu taki się urodził, może w jego mózgu powstały jakieś niezbadane dotąd połączenia, może mikrouszkodzenia, które sprawiły, że świat jawił mu się w ciemnych, przerażających barwach. Zresztą, czytając książkę i oglądając film, nie mogłam pozbyć się myśli, że artysta nie był normalny, w każdym razie w potocznym rozumieniu tego słowa.
Wracam do wystawy. Odbywa się ona pod symptomatycznym tytułem: „In hoc signo vinces”, co znaczy „pod tym znakiem zwyciężysz. Jest to odwołanie do znaku krzyża, który miał się ukazać na niebie Konstantynowi Wielkiemu przed jego wyprawą na Rzym w 312 roku. Wtedy też podobno usłyszał wspomniane wyżej słowa. Krzyż widnieje na wielu pracach malarza. Czasem wyraźny, czasem dostrzega się go po pewnym czasie. Obrazów na wystawie jest 20, prócz tego są rysunki artysty oraz jego zdjęcia. Od zdjęć Beksiński zaczynał swoją drogę artystyczną, muszę jednak stwierdzić, że nie zrobiły na mnie wrażenia, wydały mi się mało twórcze, czasem wręcz nieporadne. Rysunki to chyba był wstęp do późniejszych obrazów, często sprawiają wrażenie szkiców do malowanych następnie dzieł.
Większość obrazów nie ma tytułu, a te które go mają, i tak nic nie mówią, są to najczęściej jakieś inicjały. Wystawa zorganizowana jest we współpracy z paryską Galerią Roi Dore, która prace artysty prezentowała w swojej siedzibie od 5 grudnia 2017 r. do 8 stycznia br. Większość obrazów pochodzi z prywatnych zbiorów Anny i Piotra Dmochowskich, dwa są własnością Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Państwo Dmochowscy w swojej galerii w Paryżu zorganizowali wcześniej podobną wystawę, prezentując znacznie więcej dzieł. Piotr Dmochowski przez długie lata kupował od Beksińskiego jego prace za niewielkie pieniądze, jakby czuł (słusznie), że kiedyś będą one wiele warte. A artysta w zasadzie żył z pieniędzy, które otrzymywał od Dmochowskiego.
Dzieła Beksińskiego można na stałe oglądać w Sanoku (rodzinnym mieście artysty), Krakowie i Częstochowie. Warszawska wystawa w Muzeum Archidiecezji potrwa do końca września.
Zrobiłam zdjęcia kilku obrazów. Oczywiście nie oddadzą one w pełni wrażenia, jakie wywołują oryginały, jednak przekażą mam nadzieję mroczność duszy malarza. Jak działają na was?
Greenelka
29 sierpnia 2018 — 15:03
Kochana, nie wiem co się działo, ale na pewno nie było to nic dobrego.Wiesz, że mieszkam niedaleko Sanoka, a tam właśnie na Zamku jest największy zbiór prac Beksińskiego. Byłam tam tylko raz i nigdy juz nie pójdę. To co widziałam jest tak makabryczne, że powiem Ci szczerze, nie mogłam dojśc do końca, nie byłam w stanie obejrzeć wszystkich obrazów i w ogóle wszystkich dziwnych wytworów jego wyobraźni. A kiedy juz wyszłam na świeże powietrze, na słońce, byłam szczęśliwa, że nie musze oglądać tych potwornych rzeczy. Być może sa tacy, którym sie podoba taki klimat, ale ja absolutnie do takich nie należę i nie widze powodu udawać nabożnego podziwu tylko dlatego, że taki czy inny Ixiński został uznany za wybitnego artystę.
Prymityw
1 lipca 2021 — 20:58
Straszny komentarz, brak słów. A już sformułowanie „nie widze powodu udawać nabożnego podziwu tylko dlatego, że taki czy inny Ixiński został uznany za wybitnego artystę” aż nadto zdradza poziom, smak i inteligencję autora. No cóż, opowieść Pana Zdzisława Beksińskigo jest bardzo trudna, wieloznaczna, nieoczywista i zawiera tak wielki ładunek emocjonalny, że bez wątpienia nie jest dla każdego.
Beksiński jest z pewnością bardzo ważną postacią w polskiim malarstwie/grafice i to że taki czy inny Iksiński nie daje sobie rady z odbiorem Jego twórczości w żaden sposób tego nie zmieni
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 16:02
Też uważam, jak zresztą przeczytałaś, że obrazy są makabryczne. ja widziałam 20 – mogę sobie wyobrazić, co człowiek czuje, gdy widzi ich tak dużo. Niemniej jednak sądzę, że był artystą, chociaż „nadawał” na innych częstotliwościach niż ja.
Greenelka
29 sierpnia 2018 — 17:15
Ja nie przekonam się w żadnym wypadku. ..
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 17:41
Na szczęście nie musisz:). Jednak przyznasz, że artysta nie musi emanować pogodą ducha i przedstawiać świat tak, żeby było miło. W obrazach Beksińskiego ujęła mnie dbałość o detal, tam najdrobniejsze części są dopracowane, odnosi się wrażenie trójwymiaru nawet na najmniejszej powierzchni. Bardziej przekonuję się, że jego obrazy są sztuką niż w przypadku np. rozlanych na płótnie wielokolorowych plam, które oprócz koloru niczego w sobie nie mają. Albo dla porównania popatrz tu:
https://culture.pl/pl/artykul/10-wschodzacych-gwiazd-malarstwa-xxi-wieku
Uściski
Bet
29 sierpnia 2018 — 17:39
Nie, nie, nie, dziękuję bardzo. Uwielbiam malarstwo, ale te dzieła wcale do mnie nie przemawiają. Wręcz odstraszają od kontemplacji sztuki.
Cóż, ponoć dusza artysty jest nieprzenikniona. My, maluczcy, chyba tego nie pojmiemy.
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 17:42
Bardzo dobrze to ujęłaś Bet, trudno „prześwietlić” artystyczną duszę:)
jotka
29 sierpnia 2018 — 17:57
U nas także była wystawa i też o niej pisałam.
Myślę, że wojna dla wrażliwego dziecka była wystarczającym powodem, by w głowie, nawet podświadomie powstały różne zmory i lęki.
Obejrzałam film dokumentalny i fabularny o Beksińskich i o dziwo artysta w życiu codziennym zdawał sie byc pogodny i „normalny”, a w atelier zamieniał się w niepokojącego wizjonera…
kto wie, co siedzi w głowach wielu artystów?
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 18:05
Jotko, pogodny tak, ale czy normalny? Pamiętasz krzesło zabetonowane w podłodze pracowni, by gość nie chodził po pokoju? Albo beznamiętną informację, gdy zmarła jego matka: Beksińska umarła. Wiele takich „smaczków” było na filmie i w książce. Myślę, że coś tam w głowie było innego, niż u przeciętnego człowieka.
Ania
29 sierpnia 2018 — 18:07
Na żywo nigdy nie widziałam prac tego artysty, ale jakoś nie żałuję. Pracę te sprawiają, że człowiek po dłuższym oglądaniu dostaje prawie gęsiej skórki. Są takie mroczne, przerażające, pełne czegoś co nie jest zbadane, ale do przyjaznych nie należy.
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 19:33
No tak Aniu, na pewno nie jest to wystawa, na którą można iść żeby się zrelaksować.
Asmodeusz
29 sierpnia 2018 — 20:13
Nie chcę Ci słodzić, ale takiej osoby mi trzeba 🙂 Wiesz gdzie. Świetnie napisane, i gdyby to nie było tak daleko pewnie bym się wybrał.
Iwona Kmita
29 sierpnia 2018 — 21:26
Dzięki:) Może gdzieś bliżej ciebie jest któreś z wymienionych miast…
Asmo
1 września 2018 — 14:08
Taaa, wiesz co to jest pustynia kulturalna? Postanowiłem sprawdzić repertuar teatralny na wrzesień. Jedna (słownie: jedna) sztuka grana przez cały miesiąc (sic!) Pozwolę sobie na cytat: „Kochaj i tańcz dwadzieścia lat wcześniej. Spektakl gran w ramach akcji [tu moje: UWAGA!] = Obudź się”. Ręce opadają…
Iwona Kmita
1 września 2018 — 16:34
no to współczuję.Zapraszam zatem do stolicy – wystawa trwa do końca września.
Asmo
1 września 2018 — 21:01
zajrzyj na pocztę
Asmo
3 września 2018 — 11:22
Mówisz, masz 😀 Inaczej, piszesz – masz. Artykuł jest opublikowany, ale jeszcze nie sprawdzałem pod względem zgodności z oryginalnym tekstem. Musze najpierw przejrzeć na oczy 😉
anabell
29 sierpnia 2018 — 22:09
Być może nie znam się na malarstwie ani na psychologii, ale w moim odczuciu Beksiński był mocno niezrównoważonym człowiekiem. Może jakiś psycholog jest nawet w stanie powiedzieć na co artysta cierpiał, nie mniej nie ma tego malarza w kręgu moich zainteresowań. To wizje chorego, cierpiącego człowieka.
A to, że był popularny – każdy kto ma zaburzenia psychiczne jest dla innych pociągający, tylko nie bardzo wiadomo dlaczego. Nie jeden psychopata cieszył się dużym posłuchem i miał wielu zwolenników.
Miłego;)
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:59
Oj, widzę że ci bardzo nie odpowiada. Ostry sąd nad artystą, wprawdzie nie jest w moim stylu i też skłaniam się do jakichś ubytków w umyśle, to jednak aż tak surowo go nie oceniam, Aniu. Uściski
Anio'u
2 marca 2021 — 21:26
W takim razie trzeba uznać, że i Hieronim Bosh był psychopatą. A do tego perwersyjnym zboczeńcem????
Agnieszka
29 sierpnia 2018 — 22:13
Czytałam tą książkę. Ten Artysta był jakby nie z tego świata. A przynajmniej pojmował go odrobinę inaczej… Dziwne te prace. Nie chciałabym jednak mieć żadnej w swoim domu czy gabinecie..
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:58
Tu się zgadzamy. Również nie wyobrażam sobie Jego obrazu w swoim domu. Pozdrawiam Cię:)
Kobieta po 30
29 sierpnia 2018 — 22:16
Zdecydowanie nie jest to prosta sztuka…w sumie nie on pierwszy i nie ostatni fascynował się śmiercią i „ciemnością”…to na pewno specyficzne obrazy
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 16:04
Na 100 procent specyficzne:)
Lena Sadowska
29 sierpnia 2018 — 23:29
Witaj, Iwono.
Jego projekcje są fascynujące:)
Myślę, że w przypadku oceniania kontrowersyjnych dzieł zbyt łatwo ulega się stereotypowi, że twórca i jego dzieło są tożsame:)
Niezwykłość twórcy polega głównie na tym, że posiada on umiejętności, by produkty własnej wyobraźni pokazać innym:)
Tylko tyle…
I… aż tyle:)
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:55
To prawda Leno, jednak po lekturze książki i obejrzeniu filmu skłaniam się ku temu, że akurat ten artysta nie do końca był taki, jak inni. Nawet na co dzień. Pozdrowienia:)
Lili
30 sierpnia 2018 — 18:02
A inni to byli jacy? Zapytam z pewną taką nieniesmialoscią… Proponuje lekturę książki Beks@. Korespondencja mejlowa Liliany śnieg-Czaplewskiej. I co to znaczy być taki jak inni?
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 21:04
Może niewłaściwie napisałam. Pisząc inni miałam na myśli tzw. zwykłych ludzi. Od nich się różnił.
barbara
30 sierpnia 2018 — 08:51
Coś się musiało dziać w jego głowie, bo obrazy przerażające. Takie miał wizje, do końca nie wiadomo dlaczego. Pozdrawiam Iwonko serdecznie…
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:57
Jednak wielu osobom się ten rodzaj sztuki podoba. Muszę przyznać, że mojemu synowi również…
barbara
3 września 2018 — 09:01
Bardzo dobrze Iwonko, że się podoba wielu osobom, mnie jakoś przerażają ale doceniam jego talent i wizje…miłego tygodnia Ci życzę…
Aja
30 sierpnia 2018 — 11:01
Dzień dobry.
W zupełności zgadzam się z opinią Leny Sadowskiej. Wizje artysty to niekoniecznie jego życie na płótnie lub obraz jego doświadczeń czy fobii.
Obrazy Beksińskiego są zjawiskowe i niezwykle doświadczające. Można ich nie lubić – ale z pewnością nie pozostawiają nikogo obojętnym.
Ja sama jestem ogromną wielbicielką jego dzieł. Fascynują, magnetyzują, niekiedy budzą lęk. Są wspaniałe!
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:56
Cieszę się zatem, że kilka zobaczyłaś u mnie i może wybierzesz się na wystawę. Pozdrawiam ciepło:)
boja
30 sierpnia 2018 — 15:12
E tam. Moja córka, w wieku czterech lat , straszniejsze obrazki malowała!
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:53
O, jesteś. Jak miło! Pozdrowienia dla córki-artystki:)
Anna M.
30 sierpnia 2018 — 15:51
Jak mówił mój świętej pamięci mąż nieboszczyk, też artysta, normalni pracują na poczcie… Coś w tym jest, Iwonko!
Iwona Kmita
30 sierpnia 2018 — 15:53
Chyba masz rację Aniu. Dlatego też zastanawiam się, co takiego miał w głowie, a nie czy i dlaczego to miał:)
Gabrysia
30 sierpnia 2018 — 19:18
Mówi się, że żeby kogoś poznać – trzeba pochodzić w jego butach jakiś czas… kto wie jakby to było, może wtedy zagadka by nam się rozwikłała… póki co, zwarta i gotowa czekam na jogę śmiechu 🙂
Iwona Kmita
31 sierpnia 2018 — 12:49
Ja bym tych butów nie włożyła:)
livia
31 sierpnia 2018 — 12:01
To będzie moje osobiste zdanie.Może kontrowersyjne,
Beksiński w malarstwie przypomina mi Dostojewskiego w literaturze.Obaj odkrywali mroczną stronę ludzkiej duszy.Prowadzili pod zasłonę utkaną z milczenia i strachu i brutalnie ją zdzierali.Bo po tej drugiej stronie też stał człowiek ,bezbronny, skulony,ułomny i mały.Człowiek z piętnem grzechu, z obsesją śmierci i trudnej do niej drogi.Wart zdeptania i pręgierza.
U boku Beksińskiego stała żona Zofia, odbierana przez innych jako męczennica za życia.Ale kochająca i kochana, Dostojewski miał swoją młodziutką Annę.Łską carską ułaskawiony na minutę przed rozstrzelaniem.
W duszy jednego artysty były wizje grzechu morderstwa,kazirodztwa i pedofilli ,malarz malował i rzeżbił śmierć,zagładę ,piekiele męki, małość istoty ludzkiej ,zaledwie kokon z którego nie wiadomo co wyjdzie.
To nie byli wariaci ,ani ludzie chorzy psychicznie dlatego,że nie malowali kwitnącej łąki ,malw na lewadach i szczęśliwych narzeczonych.
Przez pewien okres wisiała w moim domu reprodukcja Beksińskiego pt Śmierć.Musiałam ją jednak zdjąć pod presją odwiedzających.
Jedyne, co zarzucam artyście to pozwolenie na trzecią próbę samobójczą syna ,zakończoną śmiercią.
Zachęcam do odwiedzin muzeum Zdzisława Beksńskiego w Sanoku
Iwona Kmita
31 sierpnia 2018 — 12:48
Livio, bardzo ci dziękuję za tę piękną i pełną treści wypowiedź. Pozwoliłaś mi po raz kolejny spojrzeć inaczej na prace artysty. Niektórzy z komentujących także już mnie do tego skłonili. Wprawdzie nie pokocham tego malarstwa, ale może bardziej je zrozumiem. Pozdrawiam serdecznie
Andrzej-Art Klater
31 sierpnia 2018 — 19:45
Najważniejsze przykazanie percepcji sztuki: to, co nam się nie podoba, niekoniecznie musi być złe.
Już w średniowiecznej sztuce istniał kult brzydoty, który, poprzez barok, przeniesiony do współczesności określany był terminem „turpizm”.
U schyłku średniowiecza powstawały szalone dzieła Hieronima Bosha.
Zatem malarstwo Beksińskiego to nihil novi sub sole.
Tyle, że te jego koszmarne, w przedstawionej treści, dzieła nosiły silne piętno indywidualizmu artysty i moim zdaniem są przykładami wybitnej sztuki.
Czy Beksiński był normalny?! Żaden wybitny artysta nie jest normalny w potocznym znaczeniu tego słowa.
Jest bowiem nadwrażliwcem, a to jeszcze nie znaczy, że cierpi na deprasję maniakalną czy chorobę afektacyjną dwubiegunową.
Z drugiej zaś strony wybitny autor tekstów estradowych śp. Wojciech Młynarski cierpiał na odmianę schizofrenii, a jednak nie ucierpiała na tym jego twórczość!
Pozdrawiam, ściskam i niezmiennie zapraszam
Iwona Kmita
1 września 2018 — 16:33
Pisząc „normalny, nienormalny” nie miałam na myśli konkretnej choroby, na którą mógł cierpieć. Myślałam raczej o jakimś innym funkcjonowaniu jego mózgu, a więc i innym pojmowaniu normalności. Bo przecież to co malował, płynęło z jego głowy i duszy, było w nim, było dla niego normalne. A dla mnie i wielu komentatorów nie jest. Jednak cieszę się, że są i tacy, którzy maja odmienne zdanie.
Andrzej Rawicz (Anzai)
31 sierpnia 2018 — 19:59
Niedawno na blogu „PKanalia” ( http://ptr17.blogspot.com/2018/06/sztuka-ze-sztuka-o-sztuce-w-galerii.html#comment-form ) wdałem się w spór z Piotrem autorem postu o sztuce. Aby się nie powtarzać się przytoczę kilka swoich cytatów.
„”… Sztuka odbioru sztuki to faktycznie sztuka dla sztuki”. Nie chcąc się zagłębiać bliżej, wspomnę tylko, że nawet „ten sam człowiek, konsumując ten sam akt sztuki, będzie reagował zupełnie inaczej”, w zależności np. od: okoliczności, środowiska (galeria, ulica, dom), pory dnia (biorytmy), stanu psychofizycznego (kawa, ogłupiacz, itp.), poziomu nasycenia sztuką (przesyt, głód), czasu trwania odbioru, itp., itd., …”
„… Przecież kilka kresek potrafi np. namalować Picasso, ale i …słoń:
https://userscontent2.emaze.com/images/8740ad18-29df-4484-abfa-94a76169a2d8/58eb9c01ceb06208455e15d0cd7ecd0d.jpg
Tylko, że w przypadku Picassa, „znający jego twórczość”, patrzą na te kreski i przed oczyma przesuwa im się cały niezwykle barwny życiorys genialnego artysty, który poznał wszystkie tajniki malarstwa zaczynając od naturalizmu a kończąc na abstrakcjonizmie. I na tym chyba także polega sztuka odbioru. Bo przecież słoń to nie Picasso …”
„… do innej skrajnej twórczości Nikifora, przedstawiciela prymitywizmu. Przecież w jego przypadku nie chodzi o piękno obrazu, czy chociażby o wrażenia estetyczno – artystyczne, ale m.in. o przybliżenie sztuki ludowej (ludów prymitywnych, egzotycznych, nieznanych). Dzięki Nikiforowi poznaliśmy np. Kraków jako także miejsce kiczowatości i jarmarczności. Nie jestem specjalistą, ale podejrzewam, że właśnie podłożem prymitywizmu karmiły się ówczesne kierunki impresjonizmu, symbolizmu, czy nawet dadaizmu …”
„
Beksiński w życiu prywatnym był zwykłym, a nawet sympatycznym człowiekiem, bo przecież życie prywatne to nie tylko spory i kłótnie domowe, ale i kontakty z otoczeniem, wernisaż, późniejsze wystawy prac … Myślę, że dla artysty najgorszą oceną jest obojętność, a tak się składa, że obok sztuki Beksińskiego nie da się przejść obojętnie (co widać nawet w tutejszych komentarzach). I o to właśnie chodzi. Sztuka musi być interaktywna, i powinna wywoływać reakcje nawet skrajne, bo na tym polega konsumpcja sztuki. Oczywiście inny odbiór może być, gdy zmieni się klimat, otoczenie, aura, własny stan ducha, zdolności percepcyjne, itd., itp., … Nie znałem Beksińskiego, ale mając 18-20 lat też próbowałem tworzyć podobne obrazy. Podobno nawet udane, ale niestety jakimś dziwnym trafem „dostawały nogi” i wychodziły z domu.
Andrzej Rawicz (Anzai)
31 sierpnia 2018 — 20:54
… chyba wpadłem do spamu … 😀
Iwona Kmita
31 sierpnia 2018 — 21:50
Nir, z jakiegos powodu wpadłeś „do zatwierdzenia”, co właśnie zrobiłam. Dzięki za wpis:)
Iwona Kmita
1 września 2018 — 16:29
Dziękuję ci za ten „wykład” ( w pozytywnym słowa znaczeniu). Bardzo ciekawe podejście do sztuki i artystów.
Anna
1 września 2018 — 14:19
No to ja też jakby z innej strony. Co się w jego głowie działo, tego nie wie nikt, śmiem podejrzewać , że i on nie do końca to wiedział.
Ale ja…ja taki mrok odbieram. Nie wiem, czy odbieram to,”co artysta chciał przekazać”, ale przemawia do mnie i mnie w jakiś dziwny sposób zmusza do rozważań i wszelakich refleksji. Tych złych też. Nazywam je, i wtedy łatwiej z nimi byc i trwać. Ot co.
Iwona Kmita
1 września 2018 — 16:27
Myślę, że to jest mądre podejście Anno. Rzeczy nazwane nie straszą już tak bardzo, stają się bardziej znajome. Być może tak też jest z trudną sztuką.
Julita Śródkowska
3 września 2018 — 11:10
Nie jestem znawcą sztuki, ale przyznam, że niektóre pokazane tu prace mi się podobają, wywołują refleksje… np. obraz człowieka z kolorowym wnętrzem…, albo śmierć nachylona nad kołyską/sarkofagiem, dla mnie symbol wpisania śmierci jako integralnej części naszego życia…
W naszej kulturze nie jest powszechne dotykanie tematu śmierci i może dlatego prace Beksińskiego, budzą tyle emocji.
Iwona Kmita
3 września 2018 — 21:48
We mnie to nie śmierć budzi emocje na tych obrazach lecz ich ponura aura, jakaś groźna, przerażająca. Śmierć można różnie przedstawiać, nawet pod postacią pięknej kobiety (np. u Malczewskiego), a tu mamy makabrę…
Anna
3 września 2018 — 14:11
Kocham malarstwo i w mieszkaniu mam mnóstwo reprodukcji (przeważnie impresjonistów), ale nawet gdyby mnie było stać na jakiś obraz Beksińskiego, na pewno bym nie powiesiła, bo w nocy dręczyłyby mnie koszmary.
Serdecznie pozdrawiam po dłuższej nieobecności.
Iwona Kmita
3 września 2018 — 14:17
Nie jesteś jedyna Anno. Dobrze że już jesteś?
parrafraza
3 września 2018 — 18:17
Prace mocne i …przerażające. W każdym razie ja tak je odbieram. Jak gdyby człowiek, który je tworzył albo przeżył olbrzymią traumę, albo/i był chory psychicznie. Diagnozy nie postawię, bo nie jestem psychiatrą 😉
Być może wojna miała wpływ na autora, bo choć to tragedia ogólnonarodowa jak napisałaś, ale także tragedia jednostki. Obrazy wojenne i to czego się doświadczyło pozostaje w głowie. Inni umieją się z tej tragedii otrząsnąć, inni nie potrafią posklejać okaleczonej duszy.
Iwona Kmita
3 września 2018 — 21:43
Podejrzewam, że coś może być na rzeczy – ładnie to napisałaś:)
iwnowa.2.0.
5 września 2018 — 00:19
Strasznie mroczne te jego obrazy, nigdy w życiu nie chciałabym otaczać się taką sztuką. Mimo podziwu dla warsztatu tego artysty też podejrzewam u niego jakieś zaburzenia, albo kontakty z innym wymiarem. 🙂
Pozdrowienia Iwonko
Iwona Kmita
5 września 2018 — 23:28
Ja też sobie ich nie wyobrażam w swoim domu, Iwonko
jasijasi
5 września 2018 — 22:32
Nie wiem co się działo w głowie Beksy, ale wiem, że doskonale rozumiał estetykę brzydoty:)
Iwona Kmita
5 września 2018 — 23:28
Można tak to nazwać:)
Iwona Kmita
17 września 2018 — 09:31
Dobrze powiedziane moim zdaniem – estetyka brzydoty to jest to!
Kinga K.
9 września 2018 — 00:56
Jestem ciekawa,co się działo u niego w głowie 😉
kornelia
12 września 2018 — 16:40
inspirujace
Sylwia
14 września 2018 — 14:26
Powiem tak: zarówno mrok może być piękny, jak i piękno mroczne.
Nie znam życiorysu Beksińskiego tak jak Ty, Iwono, ale patrząc na jego prace nie wnioskuję wcale, że widział świat w ciemnych barwach. Te obrazy mogą odwzorowywać jego sny. Sama mam tak abstrakcyjne, że idąc za rumuńskim pisarzem- chciałabym móc je fotografować. A świat widzę wesołym, pięknym, pewnie aż za bardzo. Uwielbiam horrory, mroczne obrazy/zdjęcia, pokrętny klimat. Uwielbiam grozę, która przenika aż do kości. Uczę się ostatnimi czasy obsługiwać swoją nową lustrzankę i wiem, że to właśnie mroczne zdjęcia będą z niej najczęściej wychodzić.
Malowanie mroku niekoniecznie musi oznaczać wewnętrzną rozpacz, czy jakąś traumę. Może oznaczać pogodzenie się z tym, co większość ludzi przeraża, a nawet dostrzeganie w tym piękna 🙂
Czy to ma sens, Iwono?
Sylwia
14 września 2018 — 14:29
Powiem tak: zarówno mrok może być piękny, jak i piękno mroczne.
Nie znam życiorysu Beksińskiego tak jak Ty, Iwono, ale patrząc na jego prace nie wnioskuję wcale, że widział świat w ciemnych barwach. Te obrazy mogą odwzorowywać jego sny. Sama mam tak abstrakcyjne, że idąc za rumuńskim pisarzem- chciałabym móc je fotografować. A świat widzę wesołym, pięknym, pewnie aż za bardzo. Uwielbiam horrory, mroczne obrazy/zdjęcia, pokrętny klimat. Uwielbiam grozę, która przenika aż do kości. Uczę się ostatnimi czasy obsługiwać swoją nową lustrzankę i wiem, że to właśnie mroczne zdjęcia będą z niej najczęściej wychodzić.
Malowanie mroku niekoniecznie musi oznaczać wewnętrzną rozpacz, czy jakąś traumę. Może oznaczać pogodzenie się z tym, co większość ludzi przeraża, a nawet dostrzeganie w tym piękna 🙂
Czy to ma sens, Iwono?
#3 trzeci raz staram się wysłać to samo 🙁 Moje komentarze znikają
Sylwia
14 września 2018 — 14:30
Próbowałam zostawić komentarz 3 razy, ale bez powodzenia. Jeśli ten dojdzie, sprawdzisz SPAM?
Iwona Kmita
14 września 2018 — 15:38
Sylwio, doszły, tylko czekały na moje zatwierdzenie ponieważ jesteś u mnie chyba pierwszy raz, prawda? Dziękuję za wpis, uważam, że ma sens, wielki. Może coś w tym jest, jednak ja po książce i po filmie + wystawa odnoszę wrażenie, że jednak jego duszę spowijał głęboki mrok.I to on jest w jego pracach. Ciekawa jestem twoich zdjęć:)
Sylwia
21 września 2018 — 17:25
Nie jestem pierwszy raz…
🙁
Iwona Kmita
22 września 2018 — 14:19
zapomniałam, przepraszam…
Babownia
16 września 2018 — 18:15
Przeczytałam i poczułam niezgodę na ocenę ludzkiego życia i twórczości przez pryzmat książki, czy filmu. Słowo „makabryczne”, o obrazach Beksińskiego wydaje mi się zbyt uproszczone, bo przecież nie o „makabrę” chodzi w jego twórczości. Do Sanoka zaglądam regularnie, właśnie po to, żeby usiąść pomiędzy jego obrazami i dać sobie czas. Znaleźć jakiś punkt zaczepienia i wejść w świat jego twórczości. Sanocka wystawa jest genialnie skonstruowana, a obrazy oświetlone w taki sposób, że wydają się mieć głębię i wymiar 3D. Nie darmo pewnie De Profundis wykorzystali prace Beksińskiego, żeby wykreować wirtualny spacer po świecie jego obrazów. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg, bo wydaje mi się, że praca artystów 3D jest wielkim hołdem złożonym artyście, który położył kamień węgielny pod dzisiejsze dokonania Tomka Bagińskiego i jego ekipy. No i cóż … sugestia, że artysta nie był normalny, pytanie „co się działo w jego głowie?” WOW! A cóż jest normą? Myślę też, że 20 wybranych obrazów to zbyt mało, by opracować pogłębioną krytykę (czy to pozytywną, czy negatywną). Pozdrawiam. Basia
Iwona Kmita
17 września 2018 — 09:30
Basiu, dziękuję ci za tę opinię. Czekam na takie zdania dlatego choćby, że w wielu osobach (u większości komentatorów) ta twórczość wywołuje zgoła inne niż Twoje odczucia. Nie byłam jeszcze w Sanoku, bardzo bym chciała, lecz ode mnie to daleko. na pewno, gdy jakoś zbliżę się do tamtych terenów to wstąpię do muzeum. Jednak jestem pewna, że nie zachwyci mnie ten rodzaj twórczości. I obstaję przy określeniu „makabryczne” bo takie to na mnie robi wrażenie. Mogę wycofać się z określenia „normalny” bo faktycznie trudno tu znaleźć definicję i to co dla jednych jest normalne, dla innych już nie jest. Natomiast makabryczny to moja ocena i do jako takiej mam prawo, prawda? Pozdrawiam Cię i zapraszam częściej 🙂
Ultra
17 września 2018 — 10:49
Iwonko, artyści mają swoje wizje postrzegane jako inność, więc odbierane były ich dzieła jako niezrozumiałe, a dopiero potem odkryte i odczytane na nowo, jak to było w przypadku Norwida, czy Nikifora Krynickiego.
Nadwrażliwcy, neurastenicy, uzależnieni, więc rodzina nie miała lekko.
Serdeczności zasyłam
Iwona Kmita
17 września 2018 — 12:12
To prawda Ultro, jednak my, odbiorcy, też mamy prawo do swoich ocen i odbioru ich sztuki, prawda?
Ogryzka
19 września 2018 — 07:39
Beksińskiego poznałam dzięki pocztówkom, bo kiedyś dostałam jedną z jego obrazem i zaczęłam je zbierać. Mi jego obrazy się podobają, bo wzbudzają emocje. Coś pokazują, zmuszają do czegoś, do czucia czegoś. Nie są to sielskie obrazki które wywołują jedynie spokój i odprężenie. Artysta działa na odbiorcę i choć nie każdemu się podoba to co czuje to uważam że lepsze to niż śliczny obrazek który może sobie powiesić w każdym domu i powtarzać że on taki ładny. I tylko tyle.
A książka była świetna.
Iwona Kmita
19 września 2018 — 14:26
To prawda – książka była świetna. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś wybrać do Sanoka i zobaczyć więcej Jegoprac. Może wtedy do mnie inaczej przemówią…Póki co, nie powiesiłabym u siebie za żadne skarby. Dzięki, że do mnie wpadłaś:)
Asmodeusz
20 września 2018 — 10:42
Wywiad jest już opublikowany: https://seniorzy24.pl/wywiad-z-iwona-kmita/ = sprawdź, jeśli coś nie tak, zawsze można poprawić 😉
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
20 września 2018 — 16:39
Asmo, zajrzyj do maila…
Ula H.
22 września 2018 — 12:14
Ktoś kiedyś powiedział, że ” nikt nie zrozumie artysty”. To chyba prawda, bo przecież nikt z nas nie wie, co dzieje się w wyobraźni autora tych dzieł. Film pt. „Ostatnia rodzina” oglądałam i wywarł na mnie ogromne wrażenie do tego stopnia, że aż zmęczyłam się oglądając go. Zmęczyłam się tymi ciągłymi zawirowaniami w ich życiu, tymi ciągłymi nerwami, jakie serwował im syn Tomek. Film trudny, ciężki. Dzieła Beksińskiego też łatwe w odbiorze nie są. Dla mnie Zdzisław Beksiński -Wielkim Artystą był !
Iwona Kmita
22 września 2018 — 14:19
Co do tego ostatniego zdania – jesteśmy zgodne. Zresztą z resztą twoich refleksji również się zgadzam.:)
kloszard
24 października 2018 — 19:23
…monotonne te wyznania. Monotematyczne i chyba bezwartościowe dla innych bo zbyt osobiste. Żadnego z obrazów nie zawiesiłabym na swojej ścianie. Na wystawę pewnie też bym się nie wybrała. Dlaczego ? Jak napisałam we wstępie, są dla mnie bezwartościowe bo nie niosą ze sobą nic poza bardzo głęboko schowanym światem autora, który nie wydaje się chcieć podzielić z widzem . Trudno mu też wyjść poza schemat jednego obrazu. Jednego i wciąż tego samego obrazu. Pamiętam wizytę u Hasiora w
Zakopanem. Z pozoru można przyjąć ,że podobnie „‚szalony” ale…miał coś do przekazania. Beksiński, jak dla mnie nie miał dla widza nic . Dla mnie nie ma nic.
I
5 stycznia 2021 — 17:09
Dlaczego wyklucza Pani wojnę, jako przeżycie, które mogło w jakiś sposób kształtować jego spojrzenie na świat? Czy to, że coś jest „wydarzeniem ogólnonarodowym” nie może sprawić, że na niektórych jednostkach wywierają one silne wrażenie? Dlaczego funkcjonuje przekonanie, że wystarczy powiedzieć komuś „inni mają tak samo, albo gorszej” i to wystarczy aby przywrócić takiej osobie radosne spojrzenie na świat? Czemu to, że inni mino przeżytej wojny byli optymistami, ma wystarczyć za argumenty, dlaczego to nie wojna była jedną ze składowych, kształtowania światopoglądu i sztuki Beksińskiego?
Proszę nie odebrać tego jako ataku, po prostu uderzył mnie ten fragment Pani artykułu. Być może się mylę zadając tego typu pytania, a Szanowna Pani ma silne podstawy by twierdzić, że to raczej nie wojna wpłynęła tak głęboko na artystę.
Z wyrazami szacunku
I
Luteq
30 kwietnia 2021 — 00:05
Zeszły się kury na grzędzie i gdaczą, czy też „jest ci on normalny”… Nie schodzi się, nie gdacze, nie na grzędzie, no to chyba jednak nie jest.
wykasować!!!
Mi
20 sierpnia 2021 — 01:59
Na szczęście każdy ma wybór. Mroczność przyciąga mroczność. Jeśli ktoś ma taką duszę jak Beksiński to w końcu przyciągnie realną rzeczywistość, która stanie się dla niego tu i teraz wychodząc poza wyobraźnię.
Brawo dla pani, która decyduje, że nie chce oglądać takich obrazów. Ona wybiera swoja drogę i ma odwagę powiedzieć NIE.
W życiu jest wszystko. Gdzieś jest przestrzeń dla ludzi pogodnych i miłujących piękno a gdzie indziej dla psychopatów i morderców. W jakiej przestrzeni chcemy przebywać i czym nasiąkać to NASZ WYBÓR. Niewątpliwie warsztat Beksińskiego jest na wysokim poziomie ale tematyka jest na poziomie minus 10 pod piekłem. Osoby z przytępioną wrażliwością lub zaburzeniami – a w najlepszym wypadku snoby będą chciały/musiały/lubiły taplać się w takiej sztuce. Obrazy Beksińskiego to świadectwo bólu nie-do-zniesienia. I każdy z dużą wrażliwością poczuje ten ból. To nie jest przyjemne. Ból boli. Zgadzam się z tą panią – lepiej poświęcić czas na napełnianie swojej duszy pięknem.
Życie samo dostarcza nam cierpień.
Jednak ktoś kto nie doznał nigdy bólu a jest ciekawy doświadczyć i poczuć, a jest wystarczająco wrażliwy- może iść na wystawę prac Beksińskiego bo on po mistrzowsku utrwalił tą mroczną stronę człowieczeństwa na płótnach. Nieprawdopodobnie przestrzennie i realnie. Wyczuwalnie.
Tylko …. czy nie lepiej zrobić w tym czasie coś innego? Mamy jedno życie 🙂
Iwona Kmita
20 sierpnia 2021 — 09:26
W pełni się zgadzam, dziękuję ?
Aleksandra
14 października 2021 — 00:16
Mi – Twój komentarz trafia w sedno. Dziękuję i w pełni podzielam Twój punkt widzenia.