Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Co się działo w głowie Beksińskiego???

Od kilku dni zadaję sobie to pytanie. Dlaczego? Ponieważ w miniony weekend byłam z mężem na wystawie prac Zdzisława Beksińskiego, która została zorganizowana w Muzeum Archidiecezji w Warszawie. I to właśnie one wywołały taką refleksję.

Nie widziałam do tej pory na żywo prac artysty. Trochę wiem o nim, o jego życiu i życiu jego najbliższej rodziny z książki Magdaleny Grzebałkowskiej pt. „Beksińscy. Portret podwójny” (pisałam o tym tu: klik) oraz z filmu  „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego ( klik). Wiecie pewnie i wy, że Zdzisław Beksiński zginął „głupią” śmiercią”, zabity przez syna swojego dobrego znajomego, prawdopodobnie dla pieniędzy. Samobójstwo popełnił jego syn Tomasz, znany i ceniony dziennikarz muzyczny i tłumacz. Nagłą, choć spodziewaną śmiercią, zmarła także żona artysty, u której zdiagnozowano tętniaka. Tak więc śmierć odcisnęła swe piętno na codzienności artysty, jednak zanim umarł Tomek i żona Beksiński malował w podobny sposób, dlatego też nie można sądzić, że makabryczne obrazy powstały na skutek przeżyć malarza.

A jednak obrazy Beksińskiego są makabryczne, mroczne, przepojone wizją śmierci. Stworzone na ogół w ciemnych barwach, z niezwykłą precyzją, jeśli chodzi o detale. Przedstawiają jakieś dziwne istoty, krajobrazy, mnóstwo jest na nich szkieletów, czaszek. Robią olbrzymie wrażenie, lecz jest to wrażenie niepokoju, smutku, przybicia, refleksji nad przemijaniem, oraz rozmyślań, co też takiego stało się kiedyś w życiu malarza, że jego wizja świata była tak bardzo pesymistyczna i przerażająca.

Z książki M. Grzebałkowskiej nie wynika, by mały i młody Zdzisław przeżył tragedię, oprócz wojny, ale to była tragedia ogólnonarodowa, a przecież nie odebrała wszystkim Polakom optymizmu i nadziei. Może więc nic się nie stało, może Beksiński po prostu taki się urodził, może w jego mózgu powstały jakieś niezbadane dotąd połączenia, może mikrouszkodzenia, które sprawiły, że świat jawił mu się w ciemnych, przerażających barwach. Zresztą, czytając książkę i oglądając film, nie mogłam pozbyć się myśli, że artysta nie był normalny, w każdym razie w potocznym rozumieniu tego słowa.

Wracam do wystawy. Odbywa się ona pod symptomatycznym tytułem: „In hoc signo vinces”, co znaczy „pod tym znakiem zwyciężysz. Jest to odwołanie do znaku krzyża, który miał się ukazać na niebie Konstantynowi Wielkiemu przed jego wyprawą na Rzym w 312 roku. Wtedy też podobno usłyszał wspomniane wyżej słowa. Krzyż widnieje na wielu pracach malarza. Czasem wyraźny, czasem dostrzega się go po pewnym czasie. Obrazów na wystawie jest 20, prócz tego są rysunki artysty oraz jego zdjęcia. Od zdjęć Beksiński zaczynał swoją drogę artystyczną, muszę jednak stwierdzić, że nie zrobiły na mnie wrażenia, wydały mi się mało twórcze, czasem wręcz nieporadne. Rysunki to chyba był wstęp do późniejszych obrazów, często sprawiają wrażenie szkiców do malowanych następnie dzieł.

Większość obrazów nie ma tytułu, a te które go mają, i tak nic nie mówią, są to najczęściej jakieś inicjały. Wystawa zorganizowana jest we współpracy z paryską Galerią Roi Dore, która prace artysty prezentowała w swojej siedzibie od 5 grudnia 2017 r. do 8 stycznia br. Większość obrazów pochodzi z prywatnych zbiorów Anny i Piotra Dmochowskich, dwa są własnością Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Państwo Dmochowscy w swojej galerii w Paryżu zorganizowali wcześniej podobną wystawę, prezentując znacznie więcej dzieł. Piotr Dmochowski przez długie lata kupował od Beksińskiego jego prace za niewielkie pieniądze, jakby czuł (słusznie), że kiedyś będą one wiele warte. A artysta w zasadzie żył z pieniędzy, które otrzymywał od Dmochowskiego.

Dzieła Beksińskiego można na stałe oglądać w Sanoku (rodzinnym mieście artysty), Krakowie i Częstochowie. Warszawska wystawa w Muzeum Archidiecezji potrwa do końca września.

Zrobiłam zdjęcia kilku obrazów. Oczywiście nie oddadzą one w pełni wrażenia, jakie wywołują oryginały, jednak przekażą mam nadzieję mroczność duszy malarza. Jak działają na was?

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén