Kiedy idę ulicą, zwłaszcza latem, widzę mnóstwo ludzi z tatuażem. Przeważają młode osoby, w równym stopniu kobiety i mężczyźni. Faceci częściej mają tatuaże na większej powierzchni ciała, np. na całych przedramionach albo na łydkach. Zdarza się spotkać i dziewczyny z licznymi obrazkami na skórze, jednak póki co więcej z nich ma raczej bardziej dyskretne ozdoby.
Sama nie mam tatuażu i raczej się nie zdecyduję. Jednak kilka tatuaży ma mój syn, a jeszcze więcej młodszy o kilkanaście lat brat. Tatuaż ma narzeczona syna i jej siostry oraz żona brata. Dlatego jestem bardziej wyczulona i przyglądam się ozdobom, które widoczne są na ciele wielu osób.
Jeszcze kilka lat temu nie podchodziłam do tematu z takim luzem, jak teraz. Byliśmy z mężem wściekli, że syn zrobił sobie tatuaż. I źli na brata, że pod tym względem był dla niego wzorem. Co w tym jest fajnego – pytałam ich, pomyśl o swoim ciele, jak będą wyglądały te wzory, gdy będziesz już starym człowiekiem z pomarszczoną skórą, przecież to ozdoba na całe życie!
Dziś mam inne zdanie. Widzę, że obrazki na ciele potrafią być naprawdę piękne, wiem, że podczas tatuowania przestrzegane są wszelkie zasady higieny, że tatuażyści pracują na sprzęcie jednorazowym, barwniki są nowoczesne. Że ludzkie ciało jest dla wielu tym, czym płótno dla malarza. Przyjrzyjcie się z bliska zdjęciom na końcu, zobaczcie ile tam detali, kolorów, tonacji barw. I pomyślcie, że to wszystko jest malowane na skórze.
Poza tym – to nie moja sprawa, że dorosła osoba, nawet, gdy jest to moja najbliższa rodzina, chce mieć ozdobione ciało. Niech każdy decyduje o sobie i ponosi wszelkie konsekwencje swoich decyzji.
I teraz powód, dla którego piszę dziś ten tekst. Otóż mój brat jest cenionym tatuażystą, ma swój salon tatuażu InkDependent Tattooo w Edynburgu, gdzie mieszka. A na ten weekend 13-14 października przyjechał do Warszawy, gdyż odbywa się tu 6. edycja Warsaw Tattoo Conwention. Dla fanów tatuażu oraz ich twórców to wielkie święto. Marcin Ptak, czyli mój brat, już kolejny raz prezentuje swoje prace na tej (i wielu innych) imprezie. I jestem z niego dumna, bo własną, ciężką pracą doszedł do pozycji, którą ma w tym środowisku. Zajmuje się tatuażem od 15 lat, a zaczynał od zera. Około 5 lat zajęło mu, by w ogóle zaistnieć na tym rynku. Oto, co mówi o swojej pracy:
Tatuaż to moje hobby, mój zawód i odkąd pamiętam – moja pasja. Przez 15 lat, gdy zajmuję się tatuowaniem, bardzo dużo zmieniło się w tej dziedzinie. Przede wszystkim tatuaż już nie straszy i nie kojarzy się wyłącznie z więzienną subkulturą – jak to kiedyś było w Polsce. Duży wpływ na zmianę tej postawy mieli artyści – wokaliści, muzycy, aktorzy i tzw. celebryci, którzy nie kryli się ze swoimi tatuażami, a wręcz je eksponowali. Obecnie tatuaż jest bardzo modny, nie wiem, jak długo to potrwa, ale na razie nic nie wskazuje na to, by miało się coś zmienić. Szkoci na przykład traktują tatuowanie jak sposób na spędzenie czasu. Nieraz zdarza się, że w weekend do salonu przychodzą pary, rodziny i proszą o wykonanie określonych wzorów. Czasem nie mają własnego pomysłu i to my pokazujemy im projekty, które mogą do nich pasować.
Niektórzy sceptycznie nastawieni do tatuży nawet nie przyglądają się wzorom, jakie ludzie mają na skórze, a często świadczą one o ich pasjach, zainteresowaniach, o ich wiedzy na określony temat albo o ich światopoglądzie. A stworzenie takiego wzoru to naprawdę ciężka praca, która czasem trwa przez cały dzień. I czasem jest kończona później, gdyż wzór bywa skomplikowany, czasochłonny, a i wytrzymałość klienta na ból bywa różna.
Tatuażyści tworzą swoją społeczność, wielu artystów można rozpoznać, patrząc na wzór, jaki ktoś ma na ciele. To chyba najlepszy dowód na to, że trzeba mieć talent i swój styl, by stać się rozpoznawalny.
Podczas kolejnych edycji Warsaw Tattoo Convention odbywających się w Warszawie na Stadionie Legii, tatuowało już około 1000 artystów z blisko 30 państw. Na to wydarzenie przychodzą zarówno pasjonaci tatuażu, by zrobić sobie kolejny, jak i ci, którzy dopiero zastanawiają się, czy podjąć taką decyzję. Udział w tej imprezie może im w tym pomóc, bo jest okazja, by przyjrzeć się temu, jak powstają obrazy na skórze, poznać różne style i techniki tatuażu, porozmawiać z tatuażystami i z osobami, które mają już za sobą ten pierwszy raz. W wydarzeniu zwykle biorą udział uznani polscy artyści a także osobowości z tego kręgu z zagranicy.
Poniżej wzory, które tatuował mój brat.
- a to ja z Mistrzem w domowych pieleszach
Jaga
11 października 2018 — 20:36
Generalnie tatuaże mi nie przeszkadzają pod warunkiem, że nie są na mojej skórze. Nie kręcą mnie – ani trochę. Za to mój siostrzeniec ma na sobie kilka arcydzieł. Moja siostrzenica po śmierci mojej mamy wytatuowała sobie na przedramieniu ozdobną czcionką … imię ukochanej babci ….
Iwona Kmita
11 października 2018 — 20:45
Ja mam tak samo, sobie nie zrobię a inni niech robią, co chcą. Imię babci powiadasz. Widać ją bardzo kochała.
Anna
11 października 2018 — 21:27
A ja bardzo lubię , i mam, i chętnie miałabym więcej. I nie którzy tatuażyści – pewnie taki własnie jest Twój brat – to prawdziwi artyści i niesamowici fachowcy. Miałam w planie jeszcze jeden, ale z różnych powodów musiałam zrezygnować, ale wciąż go chcę… to wciąga.
Iwona Kmita
11 października 2018 — 21:33
W to, że wciąga też wierzę. W końcu nie bez powodu ludzie mają całe połacie ciała w tatuażach. Był czas, gdy myślałam o czymś małym, symbolicznym. Ale mi już przeszło.
Gabrysia
11 października 2018 — 21:31
A ja nie rozumiem. Mam w rodzinie chłopaka który na swoim ciele już mało ma miejsc niewytatuowanych i wiem jak się chwali tym ile bólu go to kosztowało.
Nie potrafię tego Iwonko ani podziwiać, ani zrozumieć.
Iwona Kmita
11 października 2018 — 21:36
Gabrysiu, to też jest rodzaj sztuki. Tylko inaczej wyrażonej. Myślałam, że jako artystka nie będziesz miała wątpliwości. Ja mam już za sobą zastanawianie się. Tak jak napisałam – niech ludzie sami decydują i ponoszą konsekwencje tych decyzji.
Gabrysia
14 października 2018 — 16:45
Sztukę rozumiem, tylko czemu na ludzkim ciele auć…
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:43
Każde tworzywo jest dobre – jak widać 🙂
Agnieszka
11 października 2018 — 22:07
Nie mam tatuażu – nie czuję jakiejś wewnętrznej potrzeby aby go sobie zrobić. Bo wydaje mi się, że tatuaże nie pojawiają się ot tak, z kaprysu – każdy ma znaczenie i każdy to osobna historia… zazwyczaj bardzo osobista historia;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Iwona Kmita
11 października 2018 — 23:08
Myślę, że masz rację. Są to wzory, projekty przemyślane dokładnie, noszone w środku czasem przez długi czas…
maradag
11 października 2018 — 22:07
Nie mam i już mieć nie będę. I tak jak Ty, mam za sobą ochotę na coś małego, symbolicznego. Przeszło mi dawno temu.
A Twój brat to artysta. Nasunęło mi się skojarzenie „dzieł powstających w cierpieniu” ;-). Oczywiście wiadomo kto cierpi ;-). Niech „malują” i będą ‚malowani’. Ich wybór.
A brat i siostra podobni (ach te oczy) :-).
Iwona Kmita
11 października 2018 — 23:06
Naprawdę??? ja nie widzę podobieństwa. Fajnie, ze tak jest 🙂
boja
11 października 2018 — 22:58
Tak się zastanawiam… Dałoby się na głowie jakąś bujną czuprynę wytatuować?
Iwona Kmita
11 października 2018 — 23:06
A wiesz, ze podobno są sposoby. Podobno tatuuje się mnóstwo kropeczek, które wyglądają jak świeżo odrośnięta czuprynka po zgoleniu… Zastanów się 🙂
PKanalia
12 października 2018 — 01:15
powiedzmy, że nieco tych tatuaży posiadowywuję, co może być częściową odpowiedzią na Twoje pytanie, iż mam do tatuaży jako takich bardzo pozytywny stosunek… oczywiście to pytanie trzeba by doprecyzować, o który tatuaż konkretnie chodzi, u kogo, gdzie etc, bo zdarzają się istne knoty, ale to już by było opowiadanie o własnym guście, który rzecz jasna jest najlepszy, ale jednocześnie tak samo dobry, jak inne…
do tatuaży zawsze miałem pozytywne nastawienie, pierwszy zrobiłem sobie sam w szkole podstawowej, bardzo prościutki, wręcz prymitywny, tak więc jako ten pierwszy liczę dopiero zrobiony w wieku licealnym… potem jakoś nie było okazji, ale gdy zaczęły powstawać pierwsze studia ten temat znowu mnie zainteresował… ale tu niestety pewna Pani postawiła stanowcze weto i dopiero jakiś czas po pewnych zmianach personalnych w moim życiu zapaliło się zielone światło… wtedy poszło po całości, zahamowało dopiero, gdy mój Maestro wyjechał, a mnie było trudno zaufać komuś nowemu… ale kto wie, never say never…
oczywiście odrzucam te wszystkie głupie gadki o kryminalistach, a także o wieku, w którym „nie wypada” robić sobie tatuażu…
to drugie kiedyś wyśmiał wspomniany Maestro:
„Gdy byłem małolatem, nie wolno mi było mieć tatuażu, gdy dorosłem, też nie wolno, bo coś tam, a gdy się zestarzeję, też nie wolno będzie, bo inne coś tam. To kiedy do qrvy nędzy ja mam mieć ten (fuckin’) tatuaż?!”…
zabawnie to brzmiało w ustach kogoś, u kogo trudno było znaleźć na ciele wolne miejsce na nowy projekt…
za to wszystkim powtarzam, że każdy nowy tatuaż trzeba przemyśleć i starannie wybierać tatuatora: przyjrzeć się jego pracom i samej pracy, by nie szukać potem drugiego, który zrobi cover up lub kliniki zajmującej się usuwaniem…
mam też swoje, irracjonalne zresztą, przesądy: żadnych imion sympatii i żadnych „bransoletek”…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:47
Dziękuję za ten komentarz, a jego ostatni akapit mam ochotę napisać wielkimi literami, żeby trafił do wszystkich napalonych na tatuaż 🙂
szarabajka
12 października 2018 — 08:05
Swoją pracę zawodową zaczynałam w służbie zdrowia u bardzo cenionego lekarza neurologa i fantastycznego człowieka. Prawdziwy mistrz i nauczyciel. I on nauczył mnie min. że każde przerwanie ciągłości skóry może być niebezpieczne. Nie, nie musi, ale może. Nauczył mnie też szacunku dla swego ciała (sam żył ze skutkami urazu odniesionego w Powstaniu Warszawskim). No i trafił na podatny grunt, bo jego filozofia bardzo mi odpowiadała. Z tego powodu nigdy nie przekłułam nawet uszu 🙂
Nie potępiam ludzi za tatuaże, ani Twego brata za przedsiębiorczość, doceniam jego talent, ale ogólnie tatuaże mi się nie podobają – ludzkie ciało samo w sobie jest piękne.
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:44
Masz rację Szarabajko, widocznie osoby z tatuażami cenią inne piękno 😉
Bet
12 października 2018 — 08:25
Mam chyba zepsute poczucie estetyki bo obfite tatuaże budzą u mnie wstręt. nie rozumiem tej mody, która działa jak narkotyk choć doceniam kunszt tatuażystów. Gratulacje dla Brata-artysty:-)
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:43
Dziękuję Bet, przekażę.
Ja się jakoś przyzwyczaiłam do tej kolorowej skóry 😉
jotka
12 października 2018 — 10:20
Nie przepadam za tatuażami, co nie znaczy, że będę komuś bronić, jego ciało, jego decyzja. Chociaż, gdy syn drążył by sobie zrobić, powiedzieliśmy mu wtedy by odczekał do pełnoletności. Jakoś potem mu przeszło…
O ile jestem w stanie zrozumieć małe tatuaże, prawie niewidoczne dla postronnych, jako symbol osobisty lub wspólny dla par, tak nie rozumiem i nie mam potrzeby tatuowania niemal całego ciała.
Czy nie jest to jakiś ukryty problem człowieka, który usiłuje coś manifestować w ten sposób. Nie wiem, bo nigdy z nikim takim nie rozmawiałam.
W pracy mam koleżankę, która zrobiła sobie widoczny, kolorowy tatuaż i ciągle go zasłania. Pytam więc : czemu go zrobiłaś, skoro się go wstydzisz?
Odpowiedziała, ze nie wstydzi sie, tylko obawia opinii innych. Ale wiedziała o tym przed zrobieniem sobie tatuażu.
Moja siostrzenica tez ma tatuaże, chyba coraz więcej. Nie przeszkadza mi to, ale czasami dziwnie wygląda młoda kobieta w letniej sukience i ramionach pokrytych tatuażami…
Gratulacje dla brata 🙂 robi to co lubi, osiągnął sukces, wygląda na szczęśliwego – cóż potrzeba więcej?
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:42
Mój syn również zrobił tatuaż dopiero po 18. Nie przeszło mu 🙂
Może niektórzy rzeczywiście tatuażami chcą przekazać swój odmienny styl życia i odmienne zainteresowania, podejście do siebie samego. I to nie jest złe, prawda? Jeśli natomiast potem, jak twoja znajoma, tatuaż zamiast pokazywać, ukrywa się, to coś jest nie w porządku. Ewidentnie weszła nie na tą drogę, na którą chciała…
anabell
12 października 2018 — 10:35
Nigdy mnie nie zachwycały jakiekolwiek tatuaże oraz piercingi. Zdarza się, że najpiękniejszy obrazek na skórze po latach wygląda dziwacznie, bo zmieniły się gabaryty jego „nosiciela” i wtedy nie ma już w tym widoku nic ładnego.
I prawdę mówiąc nawet bardzo artystycznie pomalowana skóra mnie nie zachwyca.
Przyznam się szczerze- starałam się zawsze zrażać do siebie każdego osobnika płci męskiej z tatuażem, nawet małym.
Co do wykonawców tego zawodu – jak w każdym zawodzie tak i tu partaczy nie brak a z jakością barwników, czystością sprzętu bywa różnie.
A usunięcie potem tego rysunku, zwłaszcza wielokolorowego, bywa niewykonalne.
Gratulacje dla Twego brata, bo cenię każdego, kto prawidłowo, rzetelnie wykonuje swój zawód.
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:38
Gratulacje przekażę 😉 A ci, którzy chcą mieć skórę inną niż wszyscy – niech się sami martwią, co będzie potem. Pozdrawiam Aniu i zdrowia ci życzę.
Ultra
12 października 2018 — 11:33
Gratulacje dla brata, bo znalazł swoją artystyczną pasję. Tatuaż mi nie przeszkadza, natomiast wiele osób pouzależniało się, więc co jakiś czas muszą go zrobić i dlatego czasem na skórze zaczyna brakować białego miejsca.
Serdecznie pozdrawiam
Iwona Kmita
12 października 2018 — 12:36
Coś w tym jest Ultro, tyle że uzależnić można się niemal od wszystkiego. Dziękuję za gratulacje:)
PKanalia
14 października 2018 — 22:43
to prawda… tatuaż potrafi „wciągnąć”, ale słowo „uzależnienie” jest często nadużywane, więc nie zawsze jest adekwatne…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:45
Też mi się wydaje, że to nie jest typowe uzależnienie… Ale pewności nie mam
EwaR
12 października 2018 — 12:55
Nie będę dużo pisać, bo napisałabym podobnie, jak Jotka. Z tym ukrytym problemem też. Kiedyś było to poruszane w „Pytaniu na śniadanie”. I jeszcze te letnie sukienki.. Jedno muszę przyznać, że jak ktoś coś robi dobrze i lubi to robić, to chwała mu za to 🙂 a jeszcze, jak z tego są korzyści, to już w ogóle.
Iwona Kmita
12 października 2018 — 15:05
Czyli wnioski sa dwa: róbmy to co potrafimy najlepiej i nie wstydźmy się tego, co zrobimy z własnej woli 🙂 Dziękuję za komentarz
Dorota
12 października 2018 — 18:33
Twój brat ma wielkie zdolności rysunkowe, ale wołałabym jego grafikę powiesić na ścianie 🙂 A gdzie ten piękny lis, którego mi kiedyś pokazywałaś? Bliska memu serce jest piosenka Sikorowskiego o tatuażach, gdzie śpiewa: „zakochałem się na amen w czystej jak łza czystej jak łza kobiecie; ona nie nosi tatuaży i w szarym tłumie ginie co dnia; lecz jeden uśmiech na jej twarzy; to dla mnie lampa i pochodnia”….
Ale dla brata – szacun 🙂
Iwona Kmita
12 października 2018 — 21:41
Dorotko, on ma na koncie tyle pięknych prac, że akurat tym razem lisa nie znalazłam wśród propozycji. On go robił dość dawno temu… Robił też różne ptaki i inne zwierzęta.
Andrzej Rawicz (Anzai)
12 października 2018 — 19:22
Chyba miałem pecha, bo ani w rodzinie, ani wśród najbliższych znajomych nie ma osób z najmniejszym chociaż tatuażem, nie zdążyłem więc oswoić się z tematem. 😉 Może dlatego tatuaż kojarzy mi się z człowiekiem słabym psychicznie, który tym czynem chce udowodnić przynależność do jakiejś grupy społecznej.
Odrzucam względy estetyczne, bo jak może się podobać rysunek, który oglądać będziemy całe życie?
Nie sądzę też, aby było to pełniejsze wyrażenie siebie, czy podkreślenie swojej inności, bo tatuaż jak ubranie powinien być dostosowany do okoliczności, a te zbyt często się zmieniają.
Ale cóż, skoro ludzie potrafią wkłuwać sobie agrafki do warg (tych innych też!), do języka przykręcać śrubki, a kolczyki wpinać do brwi, to i tatuaż nie jest jakimś ekstremum.
Iwona Kmita
12 października 2018 — 21:38
Andrzeju, nie wiesz na pewno, czy twoi znajomi nie mają tatuaży, chyba że każdego oglądałeś w całości. Niektórzy robią sobie tatuaże w miejscach na co dzień niepokazywanych 😉 Ponadto trudno tyle osób, które mają obecnie tatuaże kwalifikować jako ludzi słabych psychicznie – myślę, że to mało tolerancyjna dla inności wypowiedź. Całe szczęście, że ludzie się różnią, także kolorem skóry i rysunkami lub ich brakiem a nawet agrafkami w różnych miejscach. Tak samo jak różnią się poglądami, czasem skrajnie, i zachowaniami. Dzięki temu życie jest barwniejsze. Co do rysunku oglądanego całe życie – cóż, na pewno znasz takie rysunki, czy obrazy, które podobają ci się przez całe życie, prawda? Pozdrawiam:)
Andrzej Rawicz (Anzai)
13 października 2018 — 15:38
Napisałem, że „chyba miałem pecha”, bo uważam, że fajnie by było mieć takich znajomych i z nimi pogadać, bo to pewno bardzo ciekawe osobowości.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy eksponują swoje tatuaże. Kiedyś pokazywano mi zdjęcia tatuowanych więźniów (bo to jest ważna dodatkowa cecha identyfikacyjna) i spodobało mi się kilka – skazany miał wytatuowany tuż nad owłosieniem łonowym napis: „jak grasz na flecie to patrz na nuty, a pod spodem kilka nut na pięciolinii” 😉 Inny miał na czole napis: „stupid” 😉
Oczywiście, że mam swoje ulubione obrazy, ale każdy z nich jest na t.zw. „inną okazję”, bo nie da się w jednym czasie i klimacie podziwiać np. Rubensa i P. Picasso.
Pozdrawiam
PKanalia
14 października 2018 — 21:58
już nie jest… kryminalne tatuaże straciły już swoje „identyfikacyjne” znaczenie, przynajmniej w takim stopniu, jak kiedyś… mowa o polskim terenie… choć nie można wykluczyć nabrania nowych znaczeń, jak w gangach amerykańskich, tylko pytanie, czy w Polsce takie istnieją?…
za to uwaga o rysunkach oglądanych przez całe życie zalała mi receptory kannabinoidowe endogennym anandamidem, co wywołało u mnie chwilowy atak niekontrolowanego śmiechu, gdyż pomyślałem o swoich plecach, na które wciąż muszę patrzeć…
natomiast osobną sprawą są tatuaże kryminalne wykonywane dawną, prymitywną metodą, tu zaiste zdarzają się czasem dzieła sztuki, których nie powstydziłby się zawodowy tatuator używający nowoczesnego sprzętu…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:47
ciągle w lustrze stoisz, żeby plecy oglądać, ot próżnośc 😉
PKanalia
16 października 2018 — 10:32
stanie, jak stanie, ale ten zasięg krętu szyi, niczym u sowy :)…
PKanalia
14 października 2018 — 22:30
oprócz tatuażu i piercingu stosuje się jeszcze /mniej popularną/ skaryfikację, czyli wzory i obrazki tworzone bez barwnika, metodą kontrolowanych uszkodzeń skóry…
ale…
panuje pewna zgodność opinii, że mogą mieć walor estetyczny na ciemnej skórze, ale na ciele białasach są po prostu brzydkie…
a tak przy okazji nieco ciekawostek:
– tatuaż może zamaskować nieestetyczną bliznę pooperacyjną z którą posiadacz(ka) źle się czuje, warunkiem jest tylko, by blizna nie była zbyt świeża, musi upłynąć co najmniej kilka lat…
– istnieje metoda podawania niektórych leków techniką tatuatorską, lek jest powoli uwalniany do ustroju jeśli tego wymaga terapia, zaś natężenie koloru odpowiedniego barwnika informuje o chwili potrzeby podania ew. kolejnej dawki…
– tatuaż czasowy, w zamierzeniu znikający po pewnym okresie, to odmiana polegająca na płytkim wprowadzaniu barwnika do skóry… ma fatalną opinię, gdyż znikanie nigdy przebiega równomiernie, niemożliwe jest technicznie, by tak się działo, poza tym niektóre drobne fragmenty mogą wcale nie zniknąć… tak więc wielu tatuatorów nie praktykuje tegoż i stanowczo wszystkim odradza…
– w niektórych szpitalach i przychodniach odmawia się pobierania krwi, injekcji, zakładania wenflonów, a w szczególności aplikowania znieczulenia podpajęczynóowkowego w miejscach istnienia tatuażu… czyli jak wspomniałem w innym miejscu: „przemyśleć”…
– tatuaże /tak samo jak bransoletki/ z wypisaną grupą krwi nie są honorowane przez służbę zdrowia, nie mogą być podstawą do transfuzji… aczkolwiek moim prywatnym zdaniem, bywają takie sytuacje, gdy nie ma czasu na oznaczanie grupy krwi podczas akcji ratunkowej, więc taki tatuaż zaszkodzić nie może…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:49
Kłaniam się nisko pod naporem twojej wiedzy, poważnie:)
Andrzej Rawicz (Anzai)
15 października 2018 — 15:07
Trochę się minęliśmy w kwestii tych „kryminalnych tatuaży”, bo tu występują dwie zróżnicowane grupy.
Masz rację ta grupa identyfikująca osadzonych w środowisku współwięźniów już dawno straciła znaczenie, to zresztą były nieciekawe tatuaże oznaczające specjalizację więźnia (kropki, kreski, półksiężyce, błyskawice, itp.), lub pozycję zajmowaną w więzieniu – tu z reguły tatuowano sobie pagony wojskowe a na nich belki i gwiazdki. Nie o to mi chodziło.
Tatuaże spełniały dla administracji ważną rolę identyfikacji więźnia, zdarzało się bowiem i zdarza, że ktoś za kogoś odsiadywał karę, i tutaj (ale także chyba i na wolności) rodzaj tatuażu ułatwiał rozpoznanie prawie w takim samym stopniu jak „oświęcimski numer”.
Podobnie jest chyba z tatuażem na plecach, bo pomijając fakt, że nie wiadomo dla kogo takie miejsce miało być wyeksponowane (chyba, że zabrakło miejsca), to nadal istnieje problem dożywotniej oglądalności.
Kiedyś zapytałem pacjenta dlaczego wytatuował sobie taki „ruszający” się wulgarny obrazek, skoro mógł to zrobić zmywalnym tuszem. I wtedy ten pacjent dostał furii. Wywnioskowałem więc – może mylnie? – że nie chodzi o jakość rysunku, ale o jakiś heroiczny czyn, dowodzący, że „dziara” oznacza przynależność do jakiejś grupy.
PKanalia
16 października 2018 — 09:57
tiaaa… motywacje do tatuaży bywają bardzo rozmaite, nawet w zakresie jednej osoby… kiedyś miałem taką zabawną historię, że zaczepiła mnie na ulicy dziewczyna, która pisała jakąś pracę na temat tatuaży i spytała, czy mam ochotę z nią o tym pogadać… rzadko odmawiam dziewczynom, więc pogadaliśmy… przygotowała sobie takie formularze ankietowe i jednym z punktów, tematów był przekaz, znaczenie tatuaży dla respondenta… okay, ale miejsca na odpowiedź była raptem jedna linijka… wybrałem więc jeden wzorek, o którym wystarczyło napisać: „czysta estetyka, nic poza tym”… na inne nie starczyłoby jej całej kartki zapisanej maczkiem, nie zawsze też daje się to ubrać w słowa… po prostu nie przemyślała wzoru tego formularza do końca, sama doszła do takiego wniosku podczas rozmowy…
p.jzns :)…
Igomama
12 października 2018 — 21:15
Twój brat ma naprawdę talent!
Obejrzałam jego prace i są naprawdę piękne, choć wolałabym oglądać je na papierze. 😉 Mnie przeraża w tatuażach ich nieodwracalność.
Człowiek się zmienia przez całe życie, tatuaż zostaje ten sam.
To, z czym utożsamia się młody człowiek, starszemu nie do końca pasuje.
Moja najmłodsza córka ma w szkole dodatkowe lekcje języka prowadzone przez nauczycielkę – wolontariuszkę „po sześćdziesiątce”. Pani jest szczupła (typ „skóra i kości”) i ma sporych rozmiarów tatuaże na dłoniach i dekolcie.
I choć generalnie nie mam nic przeciwko, to jednak łapię się na tym, że słuchając tej pani, mimowolnie „wgapiam się” w te tatuaże.
Tak jakoś zupełnie nie pasują mi do nauczycielki (w tym wieku, na dodatek b. szczupłej).
Iwona Kmita
12 października 2018 — 21:30
Igomamo, ja się z tobą w pełni zgadzam, jednak dorosłemu człowiekowi, nawet własnemu synowi, nie zabronisz zrobienia tatuażu. Dlatego przestałam mówić na ten temat i zostawiam każdemu decyzję. Też bym wolała, żeby Marcin malował na płótnie lub papierze. U niego droga była jednak odwrotna, zaczął od tatuowania a teraz widzę, że rysuje i maluje klasycznie. Dobre i to.
Igomama
14 października 2018 — 22:41
W każdym razie Twój Marcin naprawdę ma talent. To artystyczna dusza i ważne, że się realizuje i robi, co kocha.
Dorosłemu synowi na pewno nie broniłabym zrobienia tatuażu, wprost przeciwnie – dyskretne tatuaże nawet mi się podobają.
Tylko akurat u tamtej nauczycielki nie są dyskretne i jakoś „kłócą” mi się z jej profesją, wiekiem i posturą.
Ale może to ja po prostu staroświecka jestem i już. 😉
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:50
Nie jesteś, na pewno nie. Większość z nas musiałaby się tak nazwać.
iwnowa.2.0.
12 października 2018 — 23:18
Kiedyś tatuaż kojarzył się rzeczywiście tylko ze sztuką więzienną. Obecnie ma już o wiele szerszy wymiar. Wykonane z wielką starannością, dopracowane wzory to małe dzieła sztuki. Poza tym nie rozumiem tego argumentu jak będzie wyglądało twoje ciało jak się zestarzeje. Czy wtedy to w ogóle ma jakiekolwiek znaczenie? Prędzej będzie ciekawsze, a czy pomoże mu brak tatuaży? Niespecjalnie.
Toteż choć sama tatuażu nie mam (może kiedyś, ale w nieokreślonej przyszłości o tym pomyślę), to nie mam nic przeciwko takich pięknym. Tylko już mi się znudziły te wzory turpistyczne z czaszkami i wilkołakami oraz te seksistowskie.
Od czasu stosowania kolorów w ogóle bardziej mi się podobają, niż te wyłącznie biało-czarne.
Pozdrów Mistrza!
Iwona Kmita
13 października 2018 — 13:30
Na pewno pozdrowię, dziękuję 🙂
Paulina
13 października 2018 — 15:16
niech każdy robi ze swoim ciałem co chce
PKanalia
16 października 2018 — 10:27
lajk! :)…
Lena Sadowska
13 października 2018 — 21:56
Witaj, Iwono.
Podziwiam kunszt tatuatorów.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że skóra ludzka to bardzo wymagająca materia.
Miałam okazję uczestniczyć w ceremoniale (a właściwie jego części) wykonania tatuażu na jednej z Wysp Polinezyjskich. Nie takiego komercyjnego pokazu dla złaknionych wrażeń turystów, ale bardzo żmudnego i bolesnego procesu wykonywania tatuażu tradycyjną metodą, przy pomocy noży, kliników i dłutek.
Już to, że pozwolono mi (obcej i kobiecie) na to patrzeć – było ewenementem.
I powiem Ci, Iwono, że zakaz obserwowania czegoś takiego jest w pełni uzasadniony.
I nie chodzi wyłącznie o rytualny aspekt wymuszający intymność przeżycia, w którym szaman jest „tylko” narzędziem, ale także o przyglądanie się reakcjom tatuowanego.
Miałam też okazję oglądać wymalowywanie mehndi – tatuażu ślubnego na rękach i nogach panny młodej. Po jakimś czasie ten hennowy tatuaż znika, ale póki jest – młoda żona nie może nic robić w domu:) A prócz gwarancji szczęścia w małżeństwie, ma też zapewnić pannie młodej miłość… przyszłej teściowej:)
Jak czytasz, nie mam negatywnego stosunku do tatuaży. Traktuję je jako jedną z dziedzin sztuki, nieco specyficznej, bo tworzonej na żywej kanwie:)
Z przyjemnością obejrzałam prace Twojego Brata. Twoja duma jest w pełni uzasadniona:)
Gratuluję Wam obojgu:)
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
14 października 2018 — 12:07
Dziękuję Leno, za siebie i za Marcina 🙂 Miałaś szczęście, że mogłaś na własne oczy obserwować ceremonie, o których wspomniałaś – musiało to być wyjątkowe przeżycie. Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam serdecznie:)
PKanalia
16 października 2018 — 10:25
poruszasz Leno bardzo ciekawy temat relacji pomiędzy „ofiarą” i jej „oprawcą” /żart! :)/… mój Maestro bardzo nie lubił takich klientów, którzy przychodzili z gotowym projektem, a podczas sesji niewiele się odzywali… ot, taka automatyczna robota: przyszedł, zapłacił i poszedł… bardzo go kręciło to, co działo się przedtem, wspólne omawianie koncepcji, współtworzenie tatuażu… nieraz doń przychodziłem z pomysłem, ale efekt końcowy był co najmniej nieco inny i obaj byliśmy zadowoleni… poza tym rozmowa podczas zabiegu, także w przerwach na papierosa… wspólne tematy albo sama muzyka, która często gra w studio… to wszystko jest istotne… kiedyś moja znajoma długo odwiedzała różne studia, przebierała aż wybrała to, którego klimat jej pasował…
to można porównać do wizyty w salonie fryzjerskim lub kosmetycznym… ludzie regularnie tam uczęszczający wiedzą o co chodzi… nie tylko fachowość wykonania, ale całokształt sytuacji… co z tego, że fryzjer jest w tym samym domu, skoro z tym dwie ulice dalej można fajnie pogadać /np./ o boksie lub piłce nożnej?…
p.jzns :)…
Iwona
16 października 2018 — 14:55
Byłam przekonana, że tak to działa. Że liczy się nie samo tatuowanie, lecz otoczka tego, czyli spotkanie, rozmowy, wizje, atmosfera, kontakt między ludźmi. Ci, którzy na to trafili raczej nie odpuszczą.
barbara
14 października 2018 — 08:37
U mnie w rodzinie tylko syn siostry ma jeden tatuaż. Osobiście nie mam nic przeciwko ale nigdy sobie nie zrobię. Myślę, że we wszystkim trzeba mieć umiar /takie jest moje zdanie/, u mnie na osiedlu jest pan z niesamowita ilością tatuaży, chyba ma wszędzie. Jego sprawa ale nie wygląda to dobrze. Trzeba zdawać sobie sprawę, że to na całe życie…pozdrawiam Iwonko, miłego dnia…
Iwona Kmita
14 października 2018 — 12:08
Basiu, ja też jestem za umiarem. Zresztą w każdej sprawie i dziedzinie 🙂
Ania
14 października 2018 — 13:22
Podobają i się tatuaże, ale u kogoś. ja się nie zdecyduję, ale podziwiam tych, którzy mają i noszą z dumą – oczywiście mówimy o pięknych tatuażach, wykonanych profesjonalnie 🙂
Wielkie brawa dla Twojego brata, robi to co kocha 🙂
Iwona Kmita
14 października 2018 — 13:34
Większość komentujących ma takie zdanie Aniu, ja także. Dziękuję w imieniu Marcina 🙂
Vulpian de Noulancourt
14 października 2018 — 20:54
1. W sprawie tatuaży jestem skrajną „konserwą”, uważając, że to wynik dewiacji. Prawda, że niewielkiej i niegroźnej, ale zawsze.
2. Ludy dzikie, latając na golasa po dżungli, stawiały sobie za punkt honoru, aby się od dzikiej przyrody odróżnić, bo już tak daleko poszły w człowieczeństwo, że takową przemożną potrzebę czuły. Stąd spiłowywały zęby, przetykały sobie nosy, robiły tatuaże, skaryfikowały skórę, malowały ciało, deformowały kształt czaszek noworodkom itp. Wszystko po to, żeby nawet niechętni nie mogli powiedzieć: „O! Plemię Kuku-kuku to dzicy ludzie”. Bo oni wcale nie czuli się dzicy i pragnęli to definitywnie podkreślić.
3. No ale, żeby czuć imperatyw tatuowania się w XX i w XXI wieku? To nie ma już żadnych innych sposobów wykazania swojego człowieczeństwa? To przykre, że tak spora część ludzkości wykazuje tendencje rozumowania sprzed tysięcy lat.
4. A prawdziwy tatuaż to widziałem przed laty w kolejce Gdańsk – Gdynia. Usiadłem obok dwóch panów, których twarze miały w sobie jakąś pierwotną drapieżność. Po chwili, kiedy otworzyli usta – wiedziałem już, skąd ich wypuszczono. Było lato, na przedramieniu jednego z nich widniał dumny wiersz (nie poprawiać błędów; piszę, co widziałem): „Liże p… wszystkim panią, pielęgniarką i lekarką”.
Pozdrawiam
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:54
A mnie nie jest przykro, że, jak piszesz, „tak spora część ludzkości wykazuje tendencje rozumowania sprzed tysięcy lat”. Skoro to spora grupa to znaczy, że nie mamy do czynienia z jakimś odchyleniem od normy. Poza tym mamy szacunek dla tradycji i chęć podkreślenia swej odrębności w dzikim społeczeństwie. Może więc tatuowanie to rodzaj normalności?
Stokrotka
14 października 2018 — 21:42
Podobnie jak Vulpian też jestem „konserwą” jeśli chodzi o tatuaże.
Ale z pewnością te osoby, które zajmują się robieniem tatuaży są w jakimś stopniu uzdolnione.
Pozdrowienia dla Twojego brata. Pamiętam jak mi kiedyś mówiłaś, że zajmuje się sztuką tatuowania.
Serdeeczności.
Iwona Kmita
14 października 2018 — 22:55
Dziękuję Stokrotko, pozdrowię Braciszka:)
Klarka Mrozek
15 października 2018 — 08:58
Pewnie to moda i chęć wyróżnienia się. Nie mam i moje dzieci też nie mają. Nie zrobiłabym sobie bo boję się bólu. W żaden sposób nie krytykuję, przecież cudzy tatuaż nie przeszkadza mi.
Iwona Kmita
15 października 2018 — 09:59
To się nazywa postawa tolerancyjna 🙂
Anna
15 października 2018 — 14:22
Iwono, w TVN24 widziałam krótki reportaż z Warsaw Tattoo Conwention.
Gdy nasza córka miała 17 lat, po długich prośbach pozwoliliśmy jej na tatuaż na łopatce. Tatuażysta sam zaprojektował rysunek- lilie i motyl. Cały czas asystowaliśmy z mężem przy tatuażu, więc wiem, jak to się odbywa.
Kiedyś czytałam wypowiedź chłopaka, który wrócił z Hiszpanii i mówił, że aż wstyd było mu się rozebrać na plaży, bo tylko on jeden nie miał tatuażu.
Jednak zanim ktoś się zdecyduje na rysunek na własnej skórze, powinien dobrze przemyśleć, aby potem nie żałować.
Często na kanale TLC oglądam cymbałów, którzy pod wpływem alkoholu kazali sobie zrobić obsceniczny rysunek i teraz wstydzą się rozebrać.
Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twojego Brata.
Iwona Kmita
15 października 2018 — 15:10
Wiesz Aniu, też czasem oglądam ten program. Można się pośmiać, choć bohaterom nie jest do śmiechu. Tak, trzeba robić tatuaże, jak zresztą wszystko, z głową.
Anna
17 października 2018 — 11:12
Tatuaż nie powinien szpecić i być wykonywany przez jakiegoś partacza, bo za kilka lat trzeba będzie go „przemalować”, aby znikły poprzednie rysunki.
Pamiętam, jak posłanka Szczypińska zrobiła sobie różę na chudej łydce. Na szczęście był to „tatuaż” zmywalny, ale wzbudził sensację.
Iwona
17 października 2018 — 12:24
To musiało być zabawne – nie pamiętam tego „wydarzenia” 🙂
Asenata
15 października 2018 — 18:04
Wszystko może być
byle nie w nadmiarze
Iwona
16 października 2018 — 14:57
Święte słowa 🙂
Greenelka
15 października 2018 — 19:59
Byłam w lipcu w Poznaniu, moim rodzinnym mieście i tam własnie zobaczyłam, że co druga osoba chodzi z tatuażem. Generalnie nie przeszkadza mi to, niech sobie każdy robi z własnym ciałem co chce, byleby nie straszył ludzi. U nas , w naszych podkarpackich wioskach nie obserwuje tego. Ja na pewno nie zrobiłabym sobie tatuazu ze względów zdrowotnych, jednak jest przerwana ciagłośc skory i w dodatku tusz do tatuazu to ciało obce, nigdy nie wiadomo jakie sa skutki dalekosiężne. Co prawda sa już bezpieczne, ekologiczne barwniki, ale i tak nigdy nic nie wiadomo. Ale co do Twojego brata, jest rzeczywiście artystą, chapeau bas 🙂
Iwona Kmita
18 października 2018 — 22:51
Dzięki Agnieszko, cieszę się, że tak myślisz 🙂
Ogryzka
16 października 2018 — 06:52
Hah, moja mama się ciężko oburzyła kiedy zrobiłam sobie tatuaż, choć miałam wtedy już 25 lat 😉 Nie jest jednak widoczny na codzień (bo na obojczyku). I jeśli nie mam nic przeciw to u siebie chciałam tatuaż właśnie w takim miejscu, by nie rzucał sie w oczy. Nie dosięgnęło mnie też coś o czym mówi wiele osób czyli to, że kiedy się zrobi jeden, to później drugi i trzeci itd. Mi wystarczy ten jeden. Ktoś kto mnie blizej poznaje na ogół jest bardzo zaskoczony tym, że w ogóle mam, choć nie wiem dlaczego tak jest skoro to teraz tak popularne.
Nie mam nic przeciw jeśli tatuaże są tak wartościowe jak prace które wykonuje Pani brat. Mam znajomą, która wg. mnie tatuaże ma brzydkie a pokrywają jej już całe ramię. Ale każdy lubi coś innego. Jej sie podobają i to chyba jest najważniejsze.
Iwona Kmita
16 października 2018 — 14:59
Cóż, ludzie się różnią także gustem, smakiem, poczuciem estetyki. Nie nam osądzać, co się komu podoba. Byle ta osoba ze sobą czuła się dobrze. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Serpentyna
19 października 2018 — 12:02
Talent i rzetelnosc wykonywanego zajecia prze Twego brata sa godne podziwu ale to nie zmienia faktu ze tatuazy nie lubie i nigdy bym sobie nie zafundowala. Zal mi ludzi ktorzy sie nimi szpeca na cale zycie i nawet dobra jakosc obrazka nie robi mi roznicy. Widuje ludzi pokrytych nimi doslownie od stop do glow – i pytam po co? Panuje przekonanie ze najczesciem motywacja do tego kroku sa problemy psychiczne – ludzie ktorzy niczego nie osiagneli, czuja sie mniej warci, bez perspektyw – wiec robiac sobie tatuaz dowartosciowywuja sie jako ze on daje im zludzenie bycia innym, posiadania czegos niecodziennego. Podobnie jest z piercingiem – nie rozumiem jak mozna myslec ze to upieknia? Chcesz byc innym czy podziwianym zrob cos wartosciowego!
Ale dla mnie motywacja nie ma znaczenia chociaz akurat z tym wyjasnieniem sie zgadzam bo widze jakiego rodzaju ludzie sie nimi pokrywaja – niewykszatceni, bezrobotni, czesto nalogowcy. Owszem, sa tacy z dyskretnym tatuazem, ale nie rozumiem dlaczego przez chwile jakiejs zlej decyzji mialabym pozniej cale zycie miec to na sobie?
Mej opini nie podpinaj do swego brata, nie znaczy ze nalezy do wspomnianej przeze mnie grupy ludzi.
Iwona Kmita
19 października 2018 — 13:47
Nie zgadzam się z Twoją opinią w całości. Znam wielu ludzi z tatuażami i są to osoby wykształcone, które wiele osiągnęły w życiu, są zadowolone i szczęśliwe. Nie wiem skąd bierzesz przekonanie, że są to ludzie z problemami psychicznymi??? Myślę, że jesteś w swej opinii bardzo stanowcza i nietolerancyjna. To, że tobie się nie podoba tatuaż na skórze nie znaczy, że wszyscy tak myślą. Dorosłe osoby powinny same decydować o tym, co robią ze swym ciałem. To prawda, jak piszesz, że nie rozumiesz tych ludzi. Dlatego też tatuaże nie sa dla ciebie, ani małe, ani duże. Pozdrawiam:)
Ula H.
19 października 2018 — 22:06
Iwonko, pięknie wyglądacie razem – Ty i brat !!! Podziwiam ludzi, którzy mają pasję, a widać, że dla Twojego brata to, co robi jest ogromną, niesamowitą pasją i powołaniem. Tylko wtedy można czerpać radość i satysfakcję, gdy całym sercem oddaje się swojej pasji . Te tatuaże nie są zwyczajne… to są unikatowe obrazy i chodzące dzieła sztuki – dosłownie !!! Podziwiam kunsztowne wykonanie !!! Masz fajnego brata !!!
Kiedyś artyści malowali obrazy tygodniami, miesiącami, latami – na specjalnie przygotowanych płótnach lub deskach. Teraz artyści nie potrzebują płócien. Ich obrazy powstają na ludzkiej skórze i nie zobaczymy ich w muzeum, ale możemy je podziwiać wszędzie. Coraz więcej ludzi posiada tatuaż. Ja jednak nie jestem zwolenniczką takiego zdobienia swojego ciała. Jestem tradycjonalistką i starą babą i nie bardzo rozumiem dlaczego tak…? Przecież to się nie zmyje ! Zostanie na zawsze, nawet wtedy, gdy przestanie być modne lub znudzi się. Co wtedy ?
Ale też nigdy nie mówię nigdy, bo nie wiem czy mi się pogląd nie zmieni.
P.S. Syn mojej koleżanki też jest tatuażystą – od pięciu czy sześciu lat. To młody człowiek 26-letni. Jeździ na konwenty. Był zapraszany i jeździł, by tatuować w Wielkiej Brytanii. Może nawet zna Twojego brata? Pozdrawiam serdecznie :))
Iwona Kmita
19 października 2018 — 22:39
Dzięki Uleńko za ten komentarz – większość osób podziwia kunszt tatuażystów, jednak sami nie zdecydowaliby się na rysunek na własnym ciele. I dobrze, jak by to było gdybyśmy wszyscy byli wymalowani, prawda? Pozdrawiam ciepło:)
alElla
20 października 2018 — 09:21
Klik dobry:)
Nie podobają mi się tatuaże, ale nic mi do tego, co ktoś robi ze swoim ciałem. Gdybym jednak była jakimś nadzwyczajnym doradcą w tym zakresie, to osobom lubiącym zdobienia skóry, zalecałabym robić to tak, jak makijaż, tylko trwalszy, o trwałości do 3 tygodni czy miesiąca. Z czasem gust się zmienia, więc może warto zostawić sobie jakieś wyjście. Tak, jak z makijażem, dziś modny taki, jutro inny, albo przestał nam się podobać i co, gdy nie można go zmyć do końca życia? Czy np. atrakcyjny młodzieniec z czerwonym irokezem i niebieskimi baczkami oraz bródką zaplecioną w warkoczyk z kokardką, co podoba się w młodym wieku, chciałby tak wyglądać będąc w przyszłości prezydentem, czy dyrektorem szkoły, albo księdzem, gdyby jego uczesanie i wszelkie modne zdobienia były nieodwracalne?
Pozdrawiam serdecznie.
hegemon
20 października 2018 — 12:30
Wiem, że tatuaż jest sztuką. Mural też nią jest. Sam bym sobie tatuażu nie zrobił, u innych mi nie przeszkadza jak nie jest zrobiony po całości (np. oba przedramiona). Zdaję sobie sprawę, że jak mi się coś nie podoba, to wyłącznie moja sprawa -przecież również może mi się nie podobać czyjś ubiór, zapach czy też fryzura. Póki to nie jest obraźliwe, to niech każdy robi z sobą co chce…
Iwona Kmita
8 lutego 2019 — 15:26
Też tak myślę
Izka
24 października 2018 — 08:36
Ja nie mam tatuażu, również nie planuję i nawet nie wyobrażam sobie nic u siebie 🙂 U innych mi nie przeszkadza, jest mi obojętne ale czasami się zastanawiam dlaczego i po co taki a nie inny ktoś ma, bo niektórzy dosyć dziwne mają lub takie byle co, że tak powiem 🙂
Kobieta po 30
24 października 2018 — 16:22
Ja się bym nie zdecydowała. Nie chciałabym, żeby tatuaż zrobił sobie mąż czy moje dziecko. Mam jeszcze małe córki, wiadomo, jak będą starsze zrobią, co będą chciały….Może jeszcze coś mi się zmieni w temacie. Na razie jestem na nie
Ela z Gdańska
25 października 2018 — 11:38
A ja zaszalałam i na 70 urodziny zrobiłam sobie mały tatuaż na nodze nad kostką . Cały czas mnie cieszy.
Iwona Kmita
4 listopada 2018 — 21:50
Brawo Elu
😊
Halina Karwacka
4 listopada 2018 — 20:51
Ja Iwonko 8 listopada 2018 r spełniam swoje marzenie i robię sobie tatuaż .Czekalam ponad dwa miesiace na wolny termin w salonie. Nie mogę się już doczekać. Z Marcinem rozmawiałam na temat mojego tatuażu i nie widział żadnych przeszkód.
Iwona Kmita
4 listopada 2018 — 21:49
Wow, zaimponowałaś mi. Naprawdę
😍
Natalia Werner
2 grudnia 2018 — 21:45
Tatuaże dobrze wykonane to forma sztuki.
Iwona
7 grudnia 2018 — 11:55
Wszystko dla ludzi, ale z umiarem 🙂
Kinga
17 grudnia 2018 — 17:52
Sama bym sobie w życiu nie zrobiła. Nie przeszkadzają mi jednak ich posiadacze.
Iwona Kmita
17 grudnia 2018 — 20:01
Jesteś tolerancyjna i to się chwali 🙂
Kornelia
25 stycznia 2019 — 12:45
zazdroszczę każdemu, kto wytrzymuje ten ból 😀
Iwona Kmita
25 stycznia 2019 — 12:58
Czasem trzeba się poświęcić 😉
Marta
28 stycznia 2019 — 20:50
Korci mnie, żeby coś sobie wytatuować!
Kama
3 lutego 2019 — 17:24
Sama mam dwa, ale całego ciała bym sobie nie wytatuowała 🙂 Lubię subtelność.
sara
7 lutego 2019 — 11:19
Dla mnie tatuaże typu róża są beznadziejnie, po prostu po co?
Takie które mają jakieś znaczenie nie wiem grupa krwi czy coś to tak.
Zawsze jak widzę te wydziarane ciała to wyobrażam sobie ich w wieku sędziwym :/
Iwona Kmita
8 lutego 2019 — 15:24
Po prosto będą pomstszczone jak cała skóra
Iwona Kmita
8 lutego 2019 — 15:25
pomarszczone oczywiście
Tośka
7 lutego 2019 — 18:27
Na pewno kiedyś zrobię sobie tatuaż, a nawet kilka. Nie zdecydowałam się jeszcze na wzór. Trudny wybór. Ma definiować mnie, a nie być jedynie ozdobą.
Basia
8 lutego 2019 — 12:51
Pierwszy tatuaż zrobiłam 21 lat temu, ostatni ma trzy lata, przede mną na pewno kolejne. Może dla niektórych ludzi tatuaże to moda, dla mnie to część mnie, mojej osobowości. Za każdym moim tatuażem kryje się jakaś historia, każdy jest podsumowaiem jakiegoś etapu w moim życiu. Wszystkie moje tatuaże są dla mnie ważne.
A prace Twojego brata są fantastyczne!
Iwona Kmita
8 lutego 2019 — 13:16
Dziękuję. Nie wiedzialam, że jesteś fanką tatuażu. Czego jeszcze nie wiem o Tobie?
Basia
8 lutego 2019 — 14:22
Pewnie coś by się jeszcze znalazło :-). Na przykład to, że lubię jeść, ale to akurat widać 😉
Iwona Kmita
8 lutego 2019 — 15:23
Jedzenie to i moje hobby
😉
Kamila
8 lutego 2019 — 15:07
Jestem zdecydowanie na tak 🙂
Kinia
9 lutego 2019 — 14:45
Bardzo lubię. Sama niedługo zamierzam zrobić sobie mój pierwszy 🙂
Polie
5 marca 2019 — 10:13
Tatuaże są świetne. Oczywiście jeśli są wykonane dobrze i z głową 🙂
Alicja
20 marca 2019 — 18:11
Podobają mi się pojedyncze a nie takie które zajmują połowę naszego ciała
Gazelka
1 lipca 2019 — 22:25
W obecnych czasach wszelkie wartości ulegają degradacji, a co ciekawe zdegradowanie nadaje im cech popularnych i wynosi ma ołtarz popkultury mas ludzkich. Kiedyś były kultury, które stosowały tatuaże w celach czysto obrzędowych. Jak sądzę miały one oznaczać wkroczenie na nowy poziom wtajemniczenia, zdobycia oznak męstwa, odwagi. Każdy członek takiej społeczności wiedział, że ten jest wojownikiem, a ten szamanem itp. Rozpoznawał to po tatuażach. Obecnie co mogę sobie pomyśleć widząc jakiś wyblakły rysunek na nodze bądź ramieniu jakiejś grubej baby. Albo przedramieniu wyniszczonego życiem mężczyzny po 60-tce? W zasadzie to albo nic nie myślę, bądź myślę sobie… Na ch..j mu/jej to bylo. Jednakże mogę powiedzieć że ludzie tatuujac się chcą coś wyrazić, tylko że obecnie ludzie są tak pokręceni, że sami nie wiedzą co chcą wyrazić? Np co ma oznaczać wytatuowane portretu swojego np synka? Że go kocha? Nie lepiej mu to po prostu okazać i powiedzieć. A co gdy synek wejdzie w wiek głupawki młodzieńczej i tak napsuje nerwów rodzicowi, że ten będzie myślał żeby go z domu wyrzucić? Czy ten portret nadal będzie aktualny w tym co miał wyrażać? Że ojciec kocha swojego synka ale gdy ten był mały i tylko wtedy? W zasadzie tatuaże w obecnych czasach są bez wartości i są bez sensu. Jedyne co mogę po nich stwierdzić, że ktoś ma dużo kasy albo że ma mało kasy. Jakiekolwiek gloryfikowanie kogoś za to że ma zajebisty tatuaż jest kompletnym nonsensem, a wręcz przywłaszczeniem sobie talentu osoby tatuażysty. Sądzę że tatuażyści powinni podpisywać swoje prace. Po śmierci danej osoby sciagaloby się z niej skórę i co lepsze pracę odprawiali w ramy i do galerii. Nikogo by nie interesowało z kogo ściągnięto tę skórę, bo z jakiej niby racji.
Iwona Kmita
2 lipca 2019 — 10:34
Bardzo ciekawa opinia 🙂 Ciekawi mnie, czy gdy znudzą ci się obrazy na ścianie, zakładając, że miały dla ciebie wartość, gdy je kupiłaś, to je po prostu wyrzucasz? To tak w odpowiedzi na pytanie o tatuaż portretowy. A tak na serio – póki nikogo się nie krzywdzi, ludzie mogą robić to, co im się podoba, prawda? Pozdrawiam serdecznie
Gosia
3 marca 2020 — 23:40
Nie!
To samookaleczenie i ingerencja w układ odpornościowy .Przyczyna chorób z autoagresji i zwyrodnieniowych mózgu.
Lekarz
Najlepsze książki
1 sierpnia 2020 — 20:04
Super wpis! Bardzo dziękuje za inspirację 🙂