Na początku roku Sejm nie zgodził się, by 2017 był rokiem wspaniałego poety Bolesława Leśmiana. Będąc podczas urlopu w w Szklarskiej Porębie dowiedzieliśmy się, że w tym miasteczku trwa właśnie rok Wlastimila Hofmana, świetnego malarza-symbolisty. Tyle, że o tym z kolei mało kto wie.
Wlastimil Hofman urodził się w 1881 roku w Karlinie, dziś jest to dzielnica Pragi. Jego tata był Czechem, mama (z domu Muzyka – musiałam podać wam to piękne, dźwięczne nazwisko!) Polką. Jego imię w tłumaczeniu na polski znaczy „miły ojczyźnie” (vlast z czeskiego znaczy ojczyzna, milý – miły). Sam Hofman uważał się za Polaka. Nic dziwnego, od 8. roku życia mieszkał w Krakowie, gdzie przeprowadzili się rodzice. Tam skończył szkołę podstawową, gimnazjum, studiował na Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Jacka Malczewskiego. Mistrz wywarł wielki wpływ na jego malarstwo, panowie zresztą bardzo się zaprzyjaźnili. Po śmierci Malczewskiego żona podarowała Hofmanowi jego paletę. To właśnie Malczewski doradził mu, żeby swoje imię pisał przez W, nie przez V, a z nazwiska wykreślił jedno n. Mimo tego i tak jego polskość była wielokrotnie kwestionowana.
- autoportret z 1932 r.,fot. desa.pl
- Jeden z ostatnich autoportretów Wlastimila Hofmana, koniec lat 60.
- Portret Jacka Malczewskiego z Wlastimilówki.
- Widok na pracownię w muzeum we Wlastimilówce – obecny gospodarz nic nie zmienił w tym wnętrzu.
Nie zamierzam pisać życiorysu malarza. Nadmienię tylko, że studiował też w Paryżu. Podczas pierwszej wojny poznał w Pradze swą wielką miłość, potem żonę, Adę. Międzywojnie spędzili w Krakowie, do tego miasta wrócili też po tułaczce po świecie w okresie drugiej wojny. Na krótko, gdyż przyjaciel malarza Jan Sztaudynger znalazł im dom w Szklarskiej Porębie. Od razu pokochali to miejsce na obrzeżach lasu i spędzili tam całe życie. Hofman lubił malować portrety dzieci i osób z najbliższej okolicy, w kościele Bożego Ciała wisi kilka jego obrazów, m.in. znajdujący się w ołtarzu głównym Chrystus z Eucharystią na tle Szrenicy.
W małym domku
Państwo Hofmanowie nazwali swój dom Wlastimilówką i do dziś tak się o nim mówi. Budynek jest piętrowy, drewniany, pięknie położony w lesie, otoczony ogrodem. Parter wygląda identycznie jak za życia malarza, można odnieść wrażenie, że całkiem niedawno wyszedł…
W 1961 roku, na 80-te urodziny Wlastimil Hofman otrzymał, oprócz Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, także akt własności tego domu. Teraz jego właścicielem jest przyjaciel malarza Wacław Jędrzejczak, który opiekował się artystą, gdy ten po śmierci żony podupadł na zdrowiu. W dowód wdzięczności Hofman zapisał mu w testamencie dom wraz z wyposażeniem.
Symptomatyczny zbieg okoliczności – Wlastimil i Ada zmarli tego samego dnia, 6 marca. Tyle, że Ada w 1968, a Wlastimil w 1970 roku. Są pochowani we wspólnym grobie w Szklarskiej Porębie. Byli podobno świetnym, kochającym się małżeństwem i jednocześnie dobrymi przyjaciółmi.
Poniżej kilka zdjęć wnętrz Wlastimilówki.
Słów kilka o malarzu
Hofman należał do Towarzystwa Artystów Czeskich „Mánes” i Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. W młodości sławę przyniósł mu obraz „Spowiedź” wystawiony w 1906 roku w warszawskiej Zachęcie.
W 1907 roku jako pierwszy Polak otrzymał nominację na członka Wiedeńskiej Secesji. Wydał też tomik wierszy. Wlastimil Hofman znany jest głównie z portretów, malował także obrazy o tematyce religijnej i baśniowej.
W Szklarskiej Porębie i okolicach odbyło się kilkanaście spotkań i imprez w związku z rokiem Hofmana. Jednak, jak mówi pan Wacław Jędrzejczak, mało kto wie o tych wydarzeniach a i o samym roku malarza dziwnie cicho. Szkoda, bo jego prace, które oglądałam we Wlastimilówce są naprawdę piękne. Z rozmowy z gospodarzem można wywnioskować, że władze miasta mało się interesują domem i muzeum. Obecny właściciel ma już 90 lat i niepokoi się, co będzie ze spuścizną mistrza po jego śmierci. Póki co odbiera telefony i chętnie umawia się z turystami, którzy chcą obejrzeć Wlastimilówkę i obrazy. Biletów nie ma, kto ma ochotę może zostawić parę groszy – gospodarz przeznacza je na utrzymanie domowego muzeum.
Poniżej kilka zdjęć obrazów z Wlastimilówki, niestety nie są najlepszej jakości, bo w domu jest dość ciemno.
Jeśli chcecie zobaczyć ten dom i obrazy Wlastimila Hofmana dzwońcie pod numer: (75) 717 27 52 i umawiajcie się. Warto!
Maja
11 września 2017 — 10:37
Tyle razy byłam w Szklarskiej Porębie a jakoś nigdy nie dotarłam do Wlastymilówki … dobrze wiedzieć 🙂 A więc znowu ciekawy post i w związku z nim zadanie do odrobienia . 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
iwona
11 września 2017 — 13:28
Widzisz, to pewnie dlatego, że tak mało wiadomo o tym muzeum, nie jest rozpropagowane. Jeśli ktoś nie wie, że ono istnieje, to sam ma małe możliwości, żeby się dowiedzieć. Ale teraz już wiesz:)
Olka
14 września 2017 — 09:19
No właśnie ja też wielokrotnie byłam w Szklarskiej Porębie, a do Wlastimilówki nigdy nie dotarłam. No ale tak to jest, jak człowiek czasami nie wie, czego szukać. No ale przynajmniej jest powód, by znów do tej miejscowości wrócić.
Iwona Kmita
14 września 2017 — 10:19
I temu nie mogą się nadziwić – że mają perełkę i jej nie „sprzedają”.
Bet
11 września 2017 — 11:30
O, jak miło poznać rodaka krakowianina. Urzekająca historia wielkiej miłości małżeńskiej przypieczętowanej zbliżoną data śmierci. Miłość aż po grób!
Szkoda, że domowe Muzeum pozostaje bez opiekuna ze strony władz miasta, a artysta zdaje się być zapomniany. Może to się wkrótce zmieni?
iwona
11 września 2017 — 13:30
Może… Wiesz, ta ich miłość to materiał na nowy post… Wlastimil odbił Adę swemu kuzynowi. Ślub kościelny wzięli dopiero u schyłku życia, ale kochali się podobno bardzo mocno.
maradag
11 września 2017 — 12:36
Szkoda, że nie ma zainteresowania Wlastimilem Hofmanem ze strony władz Szklarskiej Poręby. Taki rok artysty to świetna okazja do propagowania tegoż. I być może otwarło by ścieżki dla funkcjonowania Wlastimilówki w przyszłości.
iwona
11 września 2017 — 13:32
Pan Wacław, choć jest pogodnym człowiekiem, wydaje się być tym faktem rozgoryczony. Nie ma pomocy przy utrzymaniu domu, a zwłaszcza ogrodu, który już całkiem zdziczał. Ale trudno, żeby staruszek w nim pracował…
MyArtsophia
11 września 2017 — 15:10
Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję. Sama nie znam Szklarskiej Poręby, ale ostatnio zaświtała myśl, by tam zawitać. Z pewnością zahaczyłabym wówczas o Wlastimilówkę. Swoją drogą to smutne, że nie dba się u nas o pamięć takich ludzi.
Sniffonia
11 września 2017 — 15:49
Bardzo udany artykuł! Muszę przyznać, że sam zbyt wiele na temat malarza nie wiedziałem, ale dzięki twojemu wpisowi poznałem jego personę i mogę przyznać, że był świetnym malarzem! Człowiek uczy się całe życie. Aż szkoda, że tak mało osób o nim wie.
szarabajka
11 września 2017 — 16:22
Obrazy Hofmana znam. Jego życiorys też. Teraz 🙂 Jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad jego narodowością. Dla kogoś, kto podziwia dzieło nie to chyba jest najważniejsze. Inaczej rzecz się ma pewnie z samym twórcą.
Z tego, co piszesz wnioskuję, że Hofmanowie nie mieli dzieci. Czy to jest recepta na długie, zgodne pożycie? Chyba nie, choć akurat przypomniałam sobie dwie takie znajome pary.
Iwona Kmita
11 września 2017 — 16:47
Dla mnie narodowość też nie ma znaczenie, jednak jego traktowano jak Niemca, co w tamtych czasach nie było przyjemne. Stąd ta zmiana. Co do bezdzietnych małżeństw – też nam takie, ale nie wiem, czy to życie w zgodzie ma związek z brakiem potomstwa;-)
Poppapraniec
11 września 2017 — 16:39
Matejko Malczewskiego, Malczewski Hofmana. O ile o tych dwóch pierwszych wiem dość sporo, tak o tym artyście wcześniej nie słyszałem, a to przecież taka fascynująca historia! Wlastymilówka na zdjęciach wygląda na miejsce z klimatem i duchem przeszłości. Ach, jeśli kiedyś będę w okolicy, koniecznie muszę za Twoją radą się tam wybrać! 🙂
Greenelka
11 września 2017 — 16:48
Dziękuję za ten tekst. Niesamowite, ale nie znałam malarza. Czyli jeszcze raz utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze się stało, iż trafiłam na Twój blog. Wartościowe, bardzo ciekawe treści, a ja lubię się wciąż uczyć.
Pozdrawiam słonecznie:)
Iwona Kmita
11 września 2017 — 16:54
Nawet nie wiesz, jak dobrze na mnie działają twoje słowa:)
Greenelka
11 września 2017 — 19:48
Po prostu piszę prawdę.
Greenelka
11 września 2017 — 19:58
🙂
Ania
11 września 2017 — 17:14
Nie znam Szklarskiej Poręby i tamtych okolic, ale bardzo stara jeszcze nie jestem, więc może kiedyś odwiedzę tamte rejony 😉
Podziwiam Twoją wiedzę i zainteresowania 🙂 Dzięki Tobie człowiek może dowiedzieć się sporo rzeczy, o których nie miał pojęcia 🙂
iwona
12 września 2017 — 09:01
Jako mieszkance wybrzeża, na pewno ci się spodoba ta górska miejscowość, zwłaszcza, że oprócz Wlastimilówki można obejrzeć także inne ciekawe miejsca.
dopieszczamy.pl
11 września 2017 — 17:34
Bardzo interesujący artykuł! Kiedy będę w Szklarskiej Porębie, chętnie odwiedzę Wlastimilówkę. Dzięki za polecenie ciekawego miejsca.
iwona
12 września 2017 — 09:01
🙂 Cieszę się
Anna
11 września 2017 — 18:54
Ja też o tym artyście nie słyszałam. Dzięki, a za kolejna bytnością w Szklarskiej niewątpliwie zaglądnę:)
iwona
12 września 2017 — 09:02
Warto Anno:)
Anna
11 września 2017 — 19:04
Tyle razy byłam w Szklarskiej Porębie, ale nigdzie nie widziałam żadnej tabliczki z informacją o domu Hofmana.
Dziękuję za twój post, bo dzięki niemu dowiedziałam się wielu ciekawostek o malarzu.
iwona
12 września 2017 — 09:03
I to jest własnie ten problem Anno, że o takich ludziach i miejscach nawet tam się nie informuje. A co dopiero w ogóle, w kraju:(
Andrzej Rawicz (Anzai)
11 września 2017 — 20:00
Wstyd się przyznać, ale chociaż nazwisko nie jest mi obce to jednak chyba bym nie poznał ani jednego dzieła tego malarza. Dlatego z zaciekawieniem przeczytałem post, obejrzałem zdjęcia i czuję się … pełniejszy duchowo.
… niezłą „babkę” miał ten Wlastimir. 😉
iwona
12 września 2017 — 09:04
To była podobno wielka miłość, odbił Adę swojemu kuzynowi:)
katarzyna
11 września 2017 — 20:02
lubie czytac takie wpisy, o ktorych w przewodniki nie wspominaja 😉 podroze wtedy sa ciekawsze ! Ciekawie napisane, fajnie sie czytalo, zaciekawilo
iwona
12 września 2017 — 09:04
Dla piszącego twoje słowa to miód dla serca:)
jotka
11 września 2017 — 20:20
Gdy widywałam jego obrazy myślałam, że to Polak 🙂
W Szklarskiej byłam, ale o domu nie słyszałam, dziękuję za poszerzenie horyzontów w dziedzinie sztuki, może kiedyś jeszcze skorzystam.
iwona
12 września 2017 — 09:05
Bo to był Polak Jotko, nigdy inaczej o sobie nie mówił i zdecydowaną większość życia spędził w Polsce:)
Lena Sadowska
11 września 2017 — 23:06
Witaj, Iwono.
Kojarzyłam go ze „Spowiedzi” właśnie, a zapamiętałam dzięki oryginalnemu imieniu:), ale też nie przypuszczałam, że istnieje gdzieś miejsce, w którym zgromadzono jego prace. Że można je obejrzeć.
Przykro, gdy czyta się o Skarbach Regionu, które zasnuwa pajęczyna zapomnienia.
Nie wiem, z czego to wynika, że tak mało mówimy o tym, z czego powinniśmy być dumni. Jest takie rosyjskie powiedzenie: „Na piaszczystej drodze błyszczy lada turkus, na brylantowej – nawet diamenty wydają się pospolite.” Może to dlatego?
Piękny, mądry post. Gratuluję.
Pozdrawiam:)
iwona
12 września 2017 — 09:06
Nie znałam tego przysłowia, faktycznie jest bardzo adekwatne do tej sytuacji. Dziękuję Leno:)
Iwona Zmyslona
12 września 2017 — 00:41
W Szklarskiej Porębie byłam raz jako dziecko z rodzicami. O malarzu nie słyszałam, dzieł nie oglądałam nigdy, z tym większym zainteresowaniem przeczytałam post. Zauważyłam też, że z każdym z nich rozszerza się lista Twoich komentatorów. I to jest to, co lubię. Życzę udanego poszukiwania pracy, ciekawych tematów do kolejnych postów oraz zdrowia i radości. Pozdrawiam.
iwona
12 września 2017 — 09:07
Serdecznie dziękuję Iwonko:)
Stokrotka
12 września 2017 — 05:53
Pamiętam że gdy wiele lat temu byłam w Szklarskie Porębie to tzw. kaowiec przewidział wizytę w Muzeum Wlastimila Hofmana. Niestety było zamknięte. A potem już nie było okazji….
Dziękuję Ci za ten tekst.
iwona
12 września 2017 — 09:07
Może jeszcze okazja się zdarzy…
Asia
12 września 2017 — 08:40
Jesteś prawdziwą mecenaską sztuki. Popieram, należy docierać do takich miejsc i pisać tak jak Ty..
Pozdrawiam
https://goodmorning73.blogspot.com/
iwona
12 września 2017 — 09:09
Myślę Asiu, że to zasługa okolicy, w której spędzałam urlop – Dolnego Śląska. Tam naprawdę jest co oglądać, oprócz gór:)
Asia
12 września 2017 — 17:34
Dotarłaś do ukrytego skarbu i ciekawie go sprzedała świat
Kasia
12 września 2017 — 15:24
Bardzo ciekawa historia. Przyznam się szczerze, że nie znałam historii tego malarza. Dla mnie lekcja do odrobienia. Tym bardziej, że ten artysta był w pół Czechem. A ja mieszkam teraz w Czechach. Warto więc zgłębiać te obszary, które łączą kulturę polską i czeską.
anabell
12 września 2017 — 15:28
Nie wiem czemu, ale w Polsce mało znany a faktycznie w różnych książkach o polskiej sztuce nie uświadczysz tego nazwiska. Może uznali, że matczyne geny to za mało, by Go uznać za Polaka.
Dobrze, że o Nim napisałaś. Dziękuję za ten wpis i zdjęcia.
Iwona Kmita
12 września 2017 — 18:52
A u nas to nigdy nie wiadomo o co chodzi, szkoda, że to tak mało znany malarz. nawet komentarze to potwierdzają:)
hegemon
12 września 2017 — 18:25
Zupełnie nieznany mi człowiek, nic o nim nie słyszałem. Świetnie jest odkrywać takie nieznane, a wartościowe miejsca, do których nie ciągną tłumy. Szkoda, że Szklarska Poręba nie potrafi docenić tak pięknego miejsca. Przecież Krynica na Nikiforze buduje swoją tożsamość, to Szklarska mogłaby na Hofmanie
Iwona Kmita
12 września 2017 — 18:53
Właśnie, bardzo adekwatne porównanie. Witaj na moim blogu:)
L.B.
12 września 2017 — 20:40
W Szklarskiej nie byłam ,tak samo jak w Karpaczu i w ogóle typowo w górach, niestety. O tym malarzu też pierwszy raz czytam u Ciebie. Zakładam, że nie mieli własnych dzieci, skoro dom przeszedł w ręce przyjaciela. Jana Sztaudyngera miałam okazję spotkać w swojej szkole, w 6-tej klasie podstawówki bodajże. Dawno to było. A Muzyka – piękne nazwisko miała ta pani. I kurczę, Czesi i Polacy to Słowianie, mieszkał od 8 r. ż. w Polsce, a mimo to nie uznawano go za Polaka, to przykre.
iwona
13 września 2017 — 10:04
Koniecznie musisz się wybrać w góry. Krajobrazy są oszałamiające. Jestem pewna, że byś je pokochała.
boja
13 września 2017 — 11:42
Nie znam się na malarstwie, ale obrazy Wlastimila Hofmana zawiesiłbym w pokoju… Zwłaszcza „Spowiedź” robi wrażenie!
iwona
13 września 2017 — 16:49
Mnie również bardzo się podobały. W sumie ma coś z Malczewskiego. Ale w końcu był jego uczniem.
barbara
13 września 2017 — 16:40
Nie znam Szklarskiej Poręby ale jak tylko będzie okazja tam pojechać to zwiedzę dom malarza, dziękuję Iwonko za tak ciekawy wpis…pozdrawiam serdecznie…
Maria
13 września 2017 — 17:53
Interesujący wpis jako o malarzu i o człowieku. Nigdy nie byłam w Szklarskiej Porębie, ale kto wie, tak pięknie piszesz o tym miejscu… Ciekawe czy brak zainteresowania ze strony miejscowych władz jest nieświadome czy celowe. Nie dziwię się rozgoryczeniu Pana Wacława.
Z ciekawością czekam na następną część:)
Magda | Eat Me Drink Me
14 września 2017 — 19:27
Ciekawe miejsce. Nie byłam nigdy w Szklarskiej Porębie i nie znam tego malarza. Może kiedyś słyszałam nazwisko, ale nie wiem, czy o tego Hofmana chodziło. Poszukam o nim więcej informacji 🙂 Czy zwiedzanie jest płatne? Dom ma swoją stronę internetową? Przydałaby się taka promocja 🙂
Iwona Kmita
14 września 2017 — 22:25
Zwiedzanie jest bezpłatne, można zostawić w pojemniku jakąś kwotę gospodarzowi, który opowiada o malarzu, towarzyszy podczas zwiedzania. To sa zresztą 3 pokoje tylko, ale za to pełne obrazów.
Karolina / Nasze Bąbelkowo
14 września 2017 — 19:33
W Szklarskiej bywamy dość często – ale o tym artyście faktycznie jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Bardzo dziękuję za inspirację – przy następnej okazji będziemy mieli kolejne interesujące miejsce do odwiedzenia 🙂
Ultra
14 września 2017 — 19:42
Nazwisko kojarzyłam ze „Spowiedzią” i tyle. W Szklarskiej Porębie byłam, ale jak większość nie trafiłam na informacje. Jeśli to jest własność prywatna, to różnie bywa. Nie bardzo wierzę, by władze nie chciały, pewnie nie mogą się dogadać z właścicielem. I wszyscy tracą na tym.
Serdeczności zasyłam
Iwona Kmita
14 września 2017 — 22:23
Właściciel jest starszym panem, ma 90 lat i prawdopodobnie ma swoje różne żale. Niemniej jednak miasto mogłoby bardziej rozsławić swojego wielkiego mieszkańca i choćby czerpać z tego profity, kiec więcej turystów. Pozdrawiam Ultro
Gabrysia
14 września 2017 — 20:29
Kusisz tą Szklarską Porębą Iwonko, trzeba będzie się tam wybrać. Jedno z moich ulubionych zdjęć to takie na którym jestem z tatą nad wodospadem – Szklarki? Tak się nazywa? Pozdrawiam ciepło. A swoją drogą to dziwne, że zawsze człowiek najmniej doceniany i dostrzegany jest w swoim środowisku…
iwona
14 września 2017 — 20:43
Kuszę, kuszę, bo na pewno ci się spodoba. A co do doceniania – już taka nasza polska specjalność, że cudze chwalimy, swego nie znamy.
polegytravels
14 września 2017 — 23:25
Nigdy nie słyszałam o tym miejscu, nawet nie znałam tego malarza… Dobrze, że ktoś dba o dom i wnętrze się zachowało. Naprawdę piękne! Ale dziwię się, że nikt więcej się tym miejscem nie zainteresował! Szkoda byłoby aby zostało kiedyś opuszczone…
Asmodeusz
15 września 2017 — 09:47
Bywałem w tamtych rejonach, kiedy sztuka jakoś niespecjalnie mnie interesowała. Później o Hofmanie słyszałem, niestety też tylko jako o jednym z wielu. Może gdybym tam wtedy zbłądził, miałbym inny stosunek do tego artysty.
Iwona Kmita
15 września 2017 — 09:52
Może los cię jeszcze rzuci w tamte strony?
oto ja
15 września 2017 — 21:43
Jakoś się nie złożyło, abym była w tamtych stronach. No cóż, tyle jest jeszcze do zwiedzenia. Mam nadzieję, że kiedyś dotrę w te okolice i wtedy odwiedzę opisywaną przez Ciebie Wlastimilówkę. Pozdrawiam 😉
Gaja
16 września 2017 — 19:47
Ja niestety też nie słyszałam o tym malarzu, ale prawdę powiedziawszy, nie mam zbyt głębokiej wiedzy o sztuce 🙁 Tak więc, kiedy byliśmy w tamtych stronach, to nawet bladego pojęcia nie miałam o Wlastymilówce. Teraz już wiem, w sumie dużo wiedzy przekazujesz w swoich postach.
Królowa Karo
17 września 2017 — 17:05
Bardzo ciekawe. Gdy będę tam, na pewno tam zajrzę. Szkoda, że władze miasta nie dbają o takie dziedzictwo.
alElla
17 września 2017 — 19:27
Klik dobry:)
Przyznaję się, że ja nic nie wiem. Nie znam też malarstwa Wlastimila Hofmana. Dziękuję więc za tę interesującą lekcję. Zawsze mówiłam, że dobre blogi także uczą i poszerzają horyzonty.
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona Kmita
17 września 2017 — 20:20
Ha, to ja dziękuję za komplement.
Igomama
18 września 2017 — 22:06
Komplement jak najbardziej zasłużony. 🙂
Ja też przesyłam wyrazy wdzięczności za tak piękny i pouczający zarazem artykuł.
Wlastimilówka wydaje się takim domem „z duszą” – ma tak wiele do zaoferowania: obcowanie ze sztuką, opowieść o miłości i kontakt z naturą.
Aż szkoda, że potencjał tego miejsca nie zostaje wykorzystany.
Oby to się zmieniło.
Iwona Kmita
18 września 2017 — 22:07
Oj tak „dom z duszą” to bardzo dobre określenie.
Ibazela
9 października 2017 — 12:26
Nigdy nie słyszałam o tym artyście. Zaciekawił mnie domek, w którym mieszkał. Jego obraz – „spowiedź” jest piękny i poruszający! Wzruszyłam się 🙂
Iwona Kmita
9 października 2017 — 14:37
Cieszę się, że ci się spodobało. Że post, a właściwie obraz, wywarł takie wrażenie:)
Maciej Wojtas
10 października 2017 — 14:02
Z tym Leśmianem to prawda? 🙁
Iwona Kmita
10 października 2017 — 14:24
Prawda, niestety.
Marianna
10 kwietnia 2019 — 18:45
Dziwię się troszkę, że nikt z Państwa nie słyszał o Wlastimilu Hofmanie. Przed wojną był jednym z najbardziej popularnych malarzy krakowskich, po wojnie jego obrazy są najczęściej sprzedawane na aukcjach. Krytycy go zawsze omijali, uważając za epigona, współczesne media też wolą o nim nie pamiętać, ale cieszył się (i cieszy nadal) ogromną popularnością wśród zwykłych odbiorców.
Wystarczy jego nazwisko wpisać w wyszukiwarkę google – wyskoczy mnóstwo stron jemu poświęconych
Nie jest prawdą, że Szklarska Poręba o nim nie pamięta, to właśnie miasto zorganizowało Rok Hofmanowski z całym szeregiem imprez. Wydana została spora książka na jego temat” W Szklarskiej Porębie wszystkie drogi prowadzą do Wlastimilówki”, w muzeum w Szklarskiej Porębie (Dom Carla i Gerharta Hauptmannów) prezentowana jest stała wystawa obrazów Hofmana. W 2017 miasto uruchomiło Szlak Hofmanowski, oznaczony wielkimi sztalugami z jego obrazami, stojącymi w różnych częściach miasta. Co roku w urodziny Hofmana odbywa się cały szereg imprez w mieście, między innymi Wycieczka Szlakiem Hofmana z przewodnikami i darmowym wejściem do muzeów, galerii i kościołów, gdzie wiszą jego obrazy. Kilku blogerów na jego temat pisze (np.http://spojrzenie-z-prowincji.blogspot.com/2017/09/na-marginesie-pisania-o-wlastimlu-jak.html)
Kilka artykułów opublikował portal „Niezła Sztuka”, np.:
https://niezlasztuka.net/ksiazki/bozena-danielska-wszystkie-drogi-prowadza-do-wlastimilowki/
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/wlastimilowka-dom-wlastimila-hofmana-magiczne-miejsce/
https://niezlasztuka.net/artysta/wlastimil-hofman/
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/km-hofman/
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/polski-fra-angelico-wlastimil-hofman/
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/wlastimil-hofman-we-wspomnieniach-swoich-modelek/
Pan Wacław Jędrzejczak, prowadzący „Wlastimilówkę” nie jest obiektywny w swych opiniach, ma pretensje do miasta, niekoniecznie w pełni uzasadnione.
Iwona Kmita
10 kwietnia 2019 — 19:12
Cóż, opisałam własne odczucia. Nie widziałam informacji o roku Hoffmana w mieście. Z trudem trafiliśmy do Wlastimilówki. A to, że tyle osób nie zna malarza i nie słyszało o jego Roku też o czymś świadczy. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam