Zapytam wprost: kiedy ostatnio robiłaś cytologię? Czy znasz odpowiedź, pamiętasz tę datę?
Wydaje ci się, że to zbyt intymny temat jak na bloga? Ja tak nie myślę. W naszym gronie warto czasem porozmawiać o „tych” sprawach. Panów nie wyłączam – zapytajcie swoje partnerki, kiedy ostatnio się badały. Bez skrępowania, bez nieśmiałości, w końcu to nasza wspólna sprawa, a to badanie może uratować kobiecie życie. I nie ma w tym grama przesady.
Moment na ten tekst wydaje mi się dobry – wiosna – prawie na każdym blogu, który czytam są teraz notki bądź komentarze nawiązujące do tej pory roku. A że kojarzy się ona z witalnością, budzeniem się do życia, to czyż nie jest to dobry pretekst, żebyśmy nie tylko podziwiały naturę, ale naturalnie wzięły się za siebie?
Kilka faktów
- cytologia to badanie, które pozwala wykryć zmiany zapalne w szyjce macicy, a także tzw. stany przedrakowe, które nieleczone mogą doprowadzić do rozwoju nowotworu. Pomaga też wykryć raka trzonu macicy (ok. 50 proc. przypadków) i jajnika (ok. 10 proc. przypadków);
- cytologię powinnaś robić regularnie co 3 lata, o ile jesteś całkiem zdrowa oraz poprzednie wyniki były zupełnie prawidłowe. W przeciwnym razie – co rok;
- pierwszą cytologię należy zrobić ok. 25. roku życia (niezależnie od tego, czy rozpoczęłaś współżycie, czy nie);
- nie ma górnej granicy wieku, po której przekroczeniu nie ma potrzeby wykonywania cytologii;
- cytologia wykonywana wg wyznaczonych terminów w ramach NFZ jest bezpłatna. Prywatnie kosztuje ok. 50 zł;
- wynik badania jest przedstawiany w sposób opisowy i musisz go skonsultować z lekarzem (tzw. system Bethesda określa, czy wymaz zawiera odpowiedni materiał, czy wystarczająca jest ilość pobranych tkanek i czy są w próbce komórki z kanału szyjki macicy. Na tej podstawie specjalista stwierdza, czy obraz cytologiczny jest prawidłowy i ewentualnie opisuje zmiany).
Kilka mitów
- nieprawda, że jeśli masz mniej niż 25 lat nie musisz myśleć o cytologii. Jeżeli współżyjesz przynajmniej od 3 lat – powinnaś zrobić zrobić badanie niezależnie od wieku;
- nieprawda, że po menopauzie nie trzeba już się badać, przeciwnie – badanie jest bardzo ważne ponieważ ok. 50-ki najczęściej rozwijają się zmiany chorobowe;
- nieprawda, że pobieranie cytologii boli, możesz co najwyżej poczuć lekkie pocieranie;
- nieprawda, że wynik cytologi polega na oznaczeniu grupy (1.,2., 3., 4., 5.). Ta metoda została już zastąpiona opisem, czyli tzw. systemem Bethesda;
- nieprawda, że nieprawidłowy wynik oznacza zmiany nowotworowe. Najczęściej świadczy o stanie zapalnym, o nadżerce;
- nieprawda, że rak szyjki macicy jest nieuleczalny. W porę wykryty można wyleczyć.
Co jeszcze warto wiedzieć
Aby wynik był miarodajny, do cytologii trzeba się przygotować. W ciągu dwóch dni przed badaniem nie należy stosować tamponów, kremów, globulek, proszków oraz innych leków dopochwowych, a także intymnych dezodorantów. W tym czasie nie uprawiamy seksu. Najlepszym terminem na pobranie cytologii jest okres między 10. a 20. dniem cyklu.
Wymaz jest obecnie pobierany specjalną szczoteczką, nie wykonuje się już badania za pomocą szpatułki. Wprawdzie ta metoda powinna już dawno być wykluczona to jednak warto zapytać lekarza, czym pobiera materiał.
Czemu o tym piszę?
Bo wciąż wiedza o cytologii jest niewystarczająca, unikamy badania, wstydzimy się go, co 5 kobieta nie robiła go ani razu (zazwyczaj są to dziewczyny do 19. roku życia, ale z drugiej strony – współżycie rozpoczynane jest znacznie wcześniej). Niektóre kobiety wciąż twierdzą, że wolą nie wiedzieć, czy są chore, bo „co ma być to będzie”. Nie korzystamy także z zaproszeń na cytologiczne badania przesiewowe, robi to co 10. kobieta. Wiele z nas przestaje po menopauzie się badać, a niektóre – nawet chodzić do ginekologa.
Ciekawa jestem, czy ten wpis wydał wam się interesujący, czy znalazłyście jakieś nowe informacje. Czy sądzicie, że warto takie tematy podejmować na blogach?
Gaja
3 kwietnia 2017 — 21:17
Cytologia to mój wyrzut sumienia. Doceniam jej wagę, ale tak strasznie nie cierpię chodzić do ginekologów (o wiele bardziej niż do dentystów!)… Wiem, że powinnam odżałować kasę i pójść do prywatnego ginekologa, może wtedy by mi się to odmieniło. I tak chyba zacznę robić. Niestety ginekolog z ubezpieczenia, w przychodni, to koszmar. Jakieś dziwne boksy, gdzie trzeba rozebrać się od pasa w dół, ale nie dostajesz żadnego fartucha (jak na filmach), więc lepiej być w spódnicy, dziwne podwójne kolejki, nigdy nie wiadomo, kiedy można wejść, bo czekasz w tym boksie, a obok w boksie też ktoś czeka (w ogóle to trzy są te boksy). W gabinecie też jakoś tak byle jak i ten ginekolog jako wisienka na torcie. W sumie źle to wszystko znoszę i robię niezbyt często to badanie.
Iwona Kmita
3 kwietnia 2017 — 21:32
Gaju, nie mogę niestety napisać: rozumiem cię. Choć przecież trochę rozumiem, ale naprawdę warto się przełamać. Sama się przełamuję regularnie. I ciebie namawiam.
Gaja
8 kwietnia 2017 — 09:07
Wieeem… :-/
parrafraza
4 kwietnia 2017 — 01:23
Ostatnio robiłam to badanie trzy lata temu, więc chyba czas na kolejne. To bardzo ważny temat, zatem myślę, że i na blogu jak najbardziej jest jego miejsce. Do im większej liczby kobiet dotrze, tym lepiej. Też nienawidzę badań ginekologicznych, bo co tu lubić i przyznaję, za rzadko chodzę. Ale trzeba, trzeba jak najbardziej. Badajmy się kochane panie. Iwono, bardzo mądry i ważny tekst. Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:13
Dzięki za te słowa wsparcia. Również Cię serdecznie pozdrawiam
Bet
4 kwietnia 2017 — 08:10
Dodam do tego, że jest to badanie niedrogie /ostatnio około 30 zł/ jeśli zechce się uniknąć dramatu przychodni NFZ. Nawiasem mówiąc w mojej przychodni pan ginekolog podczas przyjmowania dawał bezwzględne pierwszeństwo kobietom w ciąży niezależnie od kolejności przybycia i samopoczucia tych kobiet. Nawet rutynowe badania kontrolne odsuwały pozostałe oczekujące kobiety w kolejce wciąż na dalsze pozycje.
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:15
No niestety, państwowe placówki mają kiepskie standardy postępowania. A to przecież nie kosztuje więc nie można powiedzieć, że to z braku funduszy. Pozdrawiam 🙂
maradag
4 kwietnia 2017 — 11:01
Na szczęście żyję w kraju, gdzie wiele rzeczy jest mniej więcej dobrze poukładane.
Co dwa lata mammografia, co trzy cytologia (i to własnie specjalnie gdy 50 lat się ukończyło), co rok na początku jesieni szczepienia przeciw grypie. Dostajesz wezwanie na godzinę, z którego możesz nie skorzystać. Oczywiście bezpłatnie, (zresztą płacimy obowiązkowo spore składki ubezpieczeniowe). Jedynym „dziwolągiem” tu dla mnie jest fakt, że badania ginekologiczne i cytologię wykonuje lekarz domowy na zwykłej kanapce w gabinecie… Możesz sobie jedyne zażyczyć panią doktor 🙂
Korzystam naturalnie z tych mozliwości. I wiem jednocześnie, że gdybym nie miała takich wezwań, to pewno nie badałabym się tak świadomie.
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:17
Ale na szczęście masz te możliwości i dbasz o siebie na medal. My to w kraju jeszcze długo będziemy czekać na takie standardy opieki. Pozdrowienia ci ślę
jotka
4 kwietnia 2017 — 11:07
O matko, właśnie przypomniałaś mi, że chyba 3 lata minęły, mammografię robię co 2 lata, na zaproszenie do mammobusu. Jest wielki problem z tą cytologią, bo do dobrego lekarza długie kolejki, nawet prywatnie, a nie każdy ginekolog robi to prawidłowo, jak czytałam…
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:19
To prawda, liczy się sposób badania i właściwe pobranie wymazu. Ale właśnie ta nowa metoda opisu chroni nas przed błędami, bo opisujący sprawdza, czy pobrano właściwy materiał i we właściwej ilości. A skoro już ci przypomniałam – koniecznie zapisz się na badanie 🙂
Anna
4 kwietnia 2017 — 11:29
Dobrze prawisz, kobieto, trzeba. Ja mam na szczescie doskonałe ubezpieczenie, więc wszystko za darmo i szybko:)
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:21
Szczęściara 🙂 Ale ja też mam wykupiony z pracy męża pakiet w prywatnej lecznicy i też nie narzekam opiekę medyczną. Pozdrowienia 🙂
Małgosia
4 kwietnia 2017 — 12:10
Bardzo dobrze, że o tym przypominasz. Jeszcze przyda się o (samo)badaniu piersi oraz dla panów o prostacie. Łatwo mówić, że zdrowie jest najważniejsze, że dbamy etc., ale jak przychodzi co do czego, to wszystko odkładamy na bok… Bo ciągle są ważniejsze sprawy. Odżałujmy parę kaw z przyjaciółkami, weźmy te 30, czy 50 zł i idźmy grupą na badanie, a pogaduszki na poczekalni też mogą być interesujące. 😉 Warto dbać o siebie. 🙂
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:21
Święte słowa Małgosiu, myślę identycznie jak ty. Uściski
Beata
4 kwietnia 2017 — 12:17
Ja robię badanie co 2 lata a i tak zawsze drze o wynik ?
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:22
Każdy ma dreszcze, jak odbiera wynik, nie dziwię ci się Beatko. Fajnie, że napisałaś tu do mnie, uściski zasyłam 🙂
barbara
4 kwietnia 2017 — 12:56
Bardzo mądry temat poruszasz Iwonko. Przyznaję, cytologię robiłam …hmmm…chyba 5 lat temu, stanowczo za długo, dobrze, że przypominasz. Mammografia o wiele lepiej, bo w styczniu… pozdrawiam…
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:24
Oj, Basiu, koniecznie zapisz się na to badanie – będziesz już w pełni spokojna. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Gabrysia
4 kwietnia 2017 — 13:42
Dokładnie rok i cztery miesiące temu 🙂 Na kwiecień już jestem zapisana do mojej pani ginekolog – oczywiście prywatnie. To już należy do moich corocznych obowiązków, bo jak można robić przegląd samochodu raz w roku a swojego nie? Nie rozumiem kobiet, które zwlekają a potem im dłużej tym gorzej… Niestety mam w rodzinie dowód na to, że czasem może być juz za późno. Babka lat czterdzieści – miała pieniądze i czas na wszystko… najlepsze kosmetyczki, kosmetyki itp a zabrakło tej jednej kontroli, która mogła zapobiec temu że teraz jest w hospicjum i jej dni są policzone ( do tego właśnie nawiązywałam w moim ostatnim wierszu Iwonko..)
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 20:26
No właśnie, to takie smutne dowody na to, że trzeba się badać… Tyle że człowieka szkoda, tego, który nas zmobilizował swoją chorobą. Pozdrawiam Cię serdecznie Gabrysiu.
L.B.
4 kwietnia 2017 — 18:27
Warto podejmować takie tematy, jak najbardziej. Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Popieram wszelkie działania profilaktyczne, czy też informujące o zagrożeniach zdrowotnych, bo niektórzy naprawdę nie interesują się swoim organizmem i tym, co się w nim dzieje. Boli? To wezmę tabletkę i przejdzie. A jak to coś poważnego? Samo nie przejdzie, a zwykła tabletka nie pomoże. Ja gdzieś mam z tyłu głowy, że powinnam iść do ginekologa na tą cytologię, bo pierwszą miałam 5 lat temu? Chyba 5, niemile ją wspominam, bo mnie akurat zabolało, a potem też pani doktor mi powiedziała, że muszę za kolejne zapłacić, także więcej już nie poszłam, choć się zbierałam i mam to gdzieś w myślach, że powinnam. Także uprzytomniłaś mi, że nie wywiązałam się z tego zadania ;D. Może się zmobilizuję, ale chyba też chciałabym zmienić panią lekarkę. Waham się.
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 22:03
Tak, zmień lekarkę i koniecznie zgłoś się na badanie. Dobrze zrobione nie powinno boleć, a 5 lat przerwy to za dużo.
Renata
4 kwietnia 2017 — 20:00
Jakieś trzy lata temu wynik cytologii wykazał u mnie pierwszy stopień przednowotworowy. Wdrożono leczenie, które dało pozytywne rezultaty w kolejnych wynikach cytologicznych wykonanych po pół roku. Od tamtej pory jestem w grupie kobiet, które muszą badać się co rok.
Usłyszenia, w słuchawce telefonu, aby jak najszybciej przybyć do szpitala w sprawie wyników cytologicznych, diametralnie zmieniła moje życie. To był trudny czas, ale też doświadczenie, które ukierunkowało mnie na trzymanie się regularnych badań i wizyt – nie tylko u ginekologa.
Wcześniej aż wstyd się przyznać ale pierwszy raz poszłam do ginekologa a tym samym zrobiłam cytologię w wieku 28 lat, kiedy zaszłam w ciążę.
Podpisuję się zatem obiema rękami pod Twoim postem i nawoływaniem do regularnych badań – jak widać na moim przykładzie wczesne wykrycie daje ogromne możliwości na wyleczenie.
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 22:06
Dziękuję ci za ten szczery wpis. Mam nadzieję, że inne blogerki, gdy przeczytają, wezmą sobie Twoje doświadczenie do serca. Życzę Ci nieustającego zdrowia, pozdrawiam, Renatko.
Maria
4 kwietnia 2017 — 22:54
Miałam badanie w sierpniu ub. roku. Tutaj na cytologię dostaje się zaproszenie tak jak na mammografię. Jest też badanie profilaktyczne na raka jelita. (po 50-tce) W tym celu przysyłają do domu specjalną aluminiową kopertę z adresem zwrotnym, w której są specjalne trzy kieszonki- na każdy dzień jedna. Wymaz robimy sami, odsyłamy bezpłatnie. Wynik przychodzi do domu, a jeśli jest coś do wyjaśnienia to z zaproszeniem do lekarza. Jasne, że badać się trzeba. Co do prześwietleń i szczepionek to temat dyskusyjny.
Iwona Kmita
4 kwietnia 2017 — 23:27
To bardzo ciekawe, co piszesz. Jak to wygodnie, że państwo organizuje tak szeroka profilaktykę. U nas też są zaproszenia na mammografię i do udziału w badaniu przesiewowym cytologicznym – problem w tym, że wiele kobiet na nie w ogóle nie reaguje, nie przychodzą i już. Wiedza profilaktyce jest u nas bardzo mała, niestety.
Maja
5 kwietnia 2017 — 09:40
Z całą pewnością temat ciągle aktualny i słusznie ,że go podjęłaś . To nie ulega wątpliwości.
A co w praktyce ? Nie pamiętam kiedy byłam ostatni raz u lekarza i chciałabym aby tak pozostało . Wiem profilaktyka, instynkt samozachowawczy itd . Jestem niepoprawna – to też wiem. I właściwie to nie mam nic na swoje usprawiedliwienie . 🙁
Iwona
5 kwietnia 2017 — 09:48
Ja bym też chciała, żebyś była ciągle zdrowa. Ale proszę, idź do lekarza, odwal wszystko za jednym zamachem 😉 Pozdrawiam wiosennie
Anna
5 kwietnia 2017 — 15:49
Iwono, chyba od 15 lat chodzę raz na pół roku do ginekologa (teraz pójdę na początku maja). Nie pamiętam, czy raz w roku czy co pół roku mam badania cytologiczne.
Zgadzam się z Tobą, że to dla naszego dobra i przede wszystkim zdrowia.
Pozdrawiam wiosennie.
Iwona Kmita
5 kwietnia 2017 — 21:17
Brawo, taka odpowiedź bardzo mi się podoba, pozdrawiam Anno
Anna
7 kwietnia 2017 — 14:46
Szkoda tylko, że kobiety boją się wszelakich badań, bo a nuż pokażą coś złego. Właśnie o to chodzi, aby zawczasu wykryć coś, co zagraża naszemu życiu.
Iwona
7 kwietnia 2017 — 17:33
Takie proste a takie dla niektórych trudne, prawda?
Ultra
5 kwietnia 2017 — 21:24
Iwonko,
świetny materiał, potrzebny niezmiernie, ponieważ kobiety powinny badać się, dbać o zdrowie, jeśli chcą żyć. Wiem coś o tym. Mogę dodać, że najwcześniej wykrywa zmiany badanie dopochwowe. Takiego badania należy się domagać. Zawsze. A dopiero potem cytologia. Mammografia plus USG dodatkowo także konieczne.
Zasyłam serdeczności
Iwona Kmita
5 kwietnia 2017 — 21:33
Wiesz, myślałam że badanie dopochwowe to standard, ale z twojego postu podejrzewam, że niekoniecznie. Pozdrawiam ciepło
Rena
5 kwietnia 2017 — 23:17
Ja tak jak Dagmara. I te badania o których pisała Maria też są. Z tym,że z tą cytologią jest ograniczenie wiekowe – czyli do jakiegoś 65 roku życia.
Uważam, że system holenderski jest bardzo dobry i nasz nieszczęsny ZUS powinien się uczyc i ściągać rozwiązania….
Iwona
6 kwietnia 2017 — 14:10
Naszemu Zusowi już nic nie pomoże. Chyba że zrównanie z ziemią i stworzenie od nowa (całej organizacji opieki zdrowotnej zresztą też)
Andrzej Rawicz (Anzai)
6 kwietnia 2017 — 05:07
Nie wiem czy mam prawo zabrać głos w tym temacie, bo z medycyną mam niewiele wspólnego, tyle tylko, że w jakimś czasie – kierując się ukończoną specjalizacją „psychologia wychowawcza” – podpięto mnie do mundurowej Służby Zdrowia. Chciałbym jednak wyjaśnić podstawową sprawę, która tutaj nieśmiało się przewija.
Otóż wśród wielu metod badań, jak np.: wywiad, wziernikowanie, cytologia, palpacja, USG, tomografia, rezonans, itd., itp., jedna jest szczególnie niemiło i wieloznacznie odbierana przez pacjentki (i także panów – prostata). Jest to metoda palpacyjna, podczas której często zastanawiamy się, czy lekarz bada, pastwi się nad nami, czy tylko podnieca. A tymczasem lekarz wykonując delikatne ruchy palcami dłoni stara się wyczuć poszczególne (być może zaatakowane nowotworowo) tkanki i narządy. To pozwala na ocenę przez dotyk m.in. wielkości, sprężystości, położenia i ruchomości badanych narządów. Ważne jest też odczuwanie bólu i reakcja mięśni na ucisk. O tym lekarz powinien uprzedzić, ale często zapomina.
Co do badań profilaktycznych, nie inwazyjnych, to nie powinno być żadnych przeciwwskazań. Nieco inaczej przedstawia się sytuacja w pozostałych metodach badań, ale to już jest temat bardziej drażliwy, bo zahacza właśnie o psychosomatykę i stawia wnioski typu „co za dużo (chodzi o badania) to niezdrowo”.
Iwona
6 kwietnia 2017 — 14:08
Andrzeju, jak najbardziej masz prawo do wypowiedzi. Jak wspomniałam, wy – mężczyźni możecie też nam przypominać o badaniach, a my wam. Co do badania „palpacyjnego” – moim zdaniem jest to podstawowe badanie, które lekarz wykonuje na każdej wizycie, jeśli nie – upominajmy się. Masz rację, nawet stosunkowo świeży wynik USG nie pokaże reakcji pacjentki, nie wykryje stanu zapalnego itp. Dlatego badanie dopochwowe lekarza jest niezbędne. Pozdrawiam
Stokrotka
6 kwietnia 2017 — 06:23
Cytologia raz w roku, mammografia co dwa lata, densytometria też co dwa lata.
🙂
Iwona
6 kwietnia 2017 — 14:08
brawo 🙂
Anna M.
7 kwietnia 2017 — 13:51
Dawno, dawno temu, za rzeką, czyli na warszawskiej Pradze w latach 80. , w szpitalu praskim, w którym dyrektorem ds. lecznictwa był mój tata, wprowadzono taką „nowinkę”. A nie była to ta dzisiejsza, zrewitalizowana Praga, ale raczej nadal przedwojenna, a pacjentki szczególne. Otóż wszystkie kobiety, bez względu na diagnozę, oddział, chorobę i wiek, robiono badania cytologiczne. Jak opowiadał tata, wyłapano całe mnóstwo stanów przedrakowych i rakowych, i uratowano kobiety, które nigdy w życiu nie były u ginekologa. Tylko że wtedy, jak pamiętacie, pieniądze były budżetowe, czyli niczyje. Powiem jeszcze gorsza herezję – był też stomatolog dostępny na miejscu, do którego kierowano opornych. No ale było i się zmyło.
Iwona
7 kwietnia 2017 — 16:05
Aż się boję, bo wypadałoby napisać: czemu tamte czasy minęły. Ale to byłaby chyba jeszcze większa herezja niż z tym stomatologiem. Ale myślę też, że nawet w dzisiejszych czasach tym, czego nam brakuje nie są tylko pieniądze. Brakuje też odpowiedzialnych, empatycznych i mądrych dyrektorów ds. lecznictwa (czy jak to tam się dzisiaj nazywa), jakim był Twój tata oraz lekarzy, którzy słuchają, co pacjentki mówią i leczą człowieka a nie tylko konkretne objawy.
Anna M.
7 kwietnia 2017 — 13:59
Oczywiście powinno być: Otóż wszystkie kobiety, bez względu na diagnozę, oddział, chorobę i wiek, wysyłano na badania cytologiczne. skontaminowało mi się, a nie umiem poprawić 🙂
Iwona
7 kwietnia 2017 — 16:01
Drobiazg, i tak było czytelnie i wiadomo o co ci chodziło, dzięki Aniu 🙂
ariadna
8 kwietnia 2017 — 19:44
Warto. Oczywiście, że warto o tym pisać!
Jeśli ktoś chodzi cyklicznie do ginekologa, cytologię robi się raz w roku.
Przynajmniej w mojej przychodni.
Iwona Kmita
8 kwietnia 2017 — 20:42
Ja też robię co roku, ale wiem że nowe standardy przewidują, że jeśli wyniki są prawidłowe to wystarczy raz na trzy lata. Pozdrawiam Ariadno 🙂
Barbara
6 lipca 2017 — 09:57
Ja robiłam to badanie rok temu. Musiałam sie przygotować do niego psychicznie bo jakoś trudno było mi się przełamać. Mam to za sobą i cieszę sie, że wszystko jest ok. 🙂
Iwona Kmita
6 lipca 2017 — 10:19
Fajnie, to uczucie spokoju jest bardzo miłe, prawda? Ja właśnie czekam na wynik:)
Marcin
6 lipca 2017 — 12:26
Dzisiaj zapytam.
Ja Zwykła Matkaa Klaudia
6 lipca 2017 — 22:07
Bardzo dobrze że poruszyłaś Ten temat. Bo wiedza niektórych Kobiet na ten temat jest przerażająca. Mam w rodzinie kobitę która ma 30 lat I nie była u ginekologa…. o zgrozo….. Ja robię cytologię co rok, dla siebie, dla swojego zdrowia. Jestem matką I to mnie tym bardziej obliguje do dbania o siebie….