Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Przeczytałam i wam polecam – 3 świetne książki

Jestem chyba uzależniona od czytania… Przeciwnie do większości Polaków – czy wiecie, że ok. 40 proc. z nas w ubiegłym roku przeczytało tylko jedną książkę? A blisko 60 proc. przyznaje, że ostatni raz sięgnęli po lekturę w szkole lub na studiach! Aż 10 mln nie ma w domu ani jednej książki (badania Biblioteki Narodowej). Zostawiam to bez komentarza… ale na wasze bardzo liczę. Za to chcę się z wami podzielić wrażeniami po przeczytaniu trzech świetnych pozycji i  poprosić o kolejne, które sami sprawdziliście. Bo jestem już „na głodzie”. Ale nie zamierzam się leczyć.

1. Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak

(autorka: Anna Kamińska, Wydawnictwo Literackie)

Była najmłodszym dzieckiem Jerzego Kossaka, wnuczką Wojciecha i prawnuczką Juliusza – trzech malarzy kochających polskie krajobrazy i historię. Była również bratanicą poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i pisarki Magdaleny Samozwaniec. Gdy się rodziła wszyscy oczekiwali chłopca, który miał mieć talent nie mniejszy niż wielka trójka panów K. Miała po prostu być czwartym Kossakiem.

Nie była, poszła swoją drogą. Równie pasjonującą dla niej i dla jej otoczenia. Poświęciła całe życie przyrodzie. Kochała wszystkie zwierzęta, bez wyjątku. A one kochały ją. Po studiach rzuciła Kraków i Kossakówkę i zamieszkała w leśniczówce w Puszczy Białowieskiej.

Autorka opowiada o życiu tej fantastycznej kobiety, zarówno zawodowym, jak i prywatnym. I robi to w taki sposób, że nic mnie nie dziwiło. Ani że całe życie obyła się bez prądu i wody, że oswoiła dzika i mieszkała z nim pod jednym dachem, że jadła sobie z dziubków z ptakami, ani że sarny traktowały ją jak matkę, a rysie łasiły jej się do stóp.

Simona Kossak była po prostu prawdziwym człowiekiem, szanującym swoje otoczenie, które traktowała tak, by niczego nie zniszczyć i żeby ci, co nadejdą po niej też mogli cieszyć oczy pięknem natury.

Anna Kamińska rysuje portret osoby nietuzinkowej, nie zawsze szczęśliwej, buntowniczej pasjonatki bez kompromisów (no może nie całkiem – na kompromis poszła Simona w miłości). Autorka pokazuje jak bardzo jej bohaterka chciała pozbyć się ciężaru swojego wielkiego nazwiska i żyć na własny rachunek. Przy okazji jest to opowieść o upadku starej, szanowanej i powszechnie znanej artystycznej rodziny.
Po lekturze jeszcze bardziej rozumiem działania współczesnych ekologów broniących Puszczy przed cywilizacją. Rozumiem ludzi, którzy, jak np. znany dziennikarz i pisarz Adam Wajrak wolą mieszkać w lesie niż w wielkim mieście.


beksinscy_okladka

Beksińscy. Portret podwójny

(autor: Magdalena Grzebałkowska, wydawnictwo Znak)

Chciałoby się zacząć od tego, że to lektura fantastyczna, wciągająca, prawdziwa do bólu opowieść o dwóch ekscentrycznych facetach: uzdolnionych ojcu i synu oraz żyjącej pomiedzy nimi kobiecie – matce i żonie. Oraz, że mężczyźni to znakomity malarz Zdzisław Beksińki, jego syn Tomasz, dziennikarz muzyczny, krytyk filmowy, tłumacz. I Zofia Beksińska – kobieta, która kochała ich… za bardzo. To wszystko prawda, ale niecała. Bo to także historia o ogromnej samotności pośród ludzi, o miłości, która niszczy, o talencie, o depresji i o śmierci, za każdym razem tragicznej. Ale to także nie wszystko. Autorka, reportażystka – bo książka to wspaniały reportaż – wciągnęła nas w historię rodziny, poprowadziła poprzez różne etapy jej życia, odsłaniała radosne (bardzo mało) i mroczne (zdecydowanie więcej) chwile ich życia. I przed autorką właśnie chylę czoła bo naprawdę rzadko się zdarza, żeby rzecz była tak drobiazgowo udokumentowana i tak bardzo wciągająca. Grzebałkowska przeczytała wszystko chyba, co było można, wywiady, dokumenty, listy, poznała tzw. dzienniki foniczne i wizualne, które przez całe życie prowadził Zdzisław, dotarła do znajomych rodziny, do kolegów i byłych dziewczyn Tomka.

Zbudowała obraz Zdzisława, genialnego artysty, zaborczego męża, ojca z przymusu, upartego człowieka, egocentryka z nerwicą natręctw, wiecznym bólem brzucha, zamkniętego we wasnym domu, bojącego się wizyt kogokolwiek. Namalowała też obraz Tomka – introwertyka, samotnika, bojącego się kobiet i jednocześnie poszukującego przez całe życie swojej drugiej połowy. Tomek kochał śmierć od dnia, gdy jeszcze w szkole dla żartu rozwiesił w mieście własne nekrologi, poprzez kilkakrotne próby samobójcze prowadzące do tej ostatniej, udanej. Autorka pomogła nam też poznać kobietę w ich życiu, uległą im obu i oddaną obu. Nadopiekuńczą i potrafiącą wszystko wybaczyć.

Mogła więc być to rzetelna praca o bardzo interesujących ludziach. I z pewnością byłaby wciągająca. Ale powstała brawurowo napisana, głęboka historia. Po lekturze długo zastanawiałam się, co takiego spowodowało, że losy rodziny Beksińskich, całej trójki, okazały się tragiczne. Mieli przecież siebie, bardzo silne uczucie wzajemne, talent, w zasadzie wszystko żeby wieść dobre życie. A ono nie było dobre. W żadnym przypadku. Czy faktycznie wisiało nad nimi jakieś fatum?

Ciekawa jestem obsypanego nagrodami filmu „Ostatnia Rodzina”, który właśnie powstał. Bardzo chcę go zobaczyć i porównać, jak ma się mój obraz Beksińskich ukształtowany przez Grzebałkowską do tego filmowego.


38ef1ebc86fe319c836aced9408b1f15_6

Dzika droga. Jak odnalazłam siebie

(autor: Cheryl Strayed, wydawnictwo Znak)

To literatura faktu, książka autobiograficzna. Autorka i zarazem główna bohaterka Cheryl opisuje swoją drogę do własnego ja. Bo Sheryl bardzo się pogubiła w życiu. Nie miała ojca, na raka umarła jej mama-przyjaciółka, z którą miała zawsze świetny kontakt, po jej śmierci rozluźniły się, a z czasem zamarły kontakty z ojczymem i z rodzeństwem. Dziewczyna przestała dostrzegać sens w życiu, robi mnóstwo głupstw, nawiązuje przypadkowe krótkie romanse z przygodnie poznanymi mężczyznami. Niszczy świadomie małżeństwo z Paulem, miłością swego życia, choć nie przestaje go kochać. Eksperymentuje z narkotykami. Zachodzi w ciążę z narkomanem, usuwa ją. Wygląda to tak, jakby z premedytacja postanowiła zniszczyć siebie, zniechęcić wszystkich, którzy ją kochają. Aż wreszcie poczuła, że bardziej już nie można się upodlić. Postanawia poszukać prawdziwej dawnej Scheryl. Wyrusza w drogę. Bardzo trudną. To górski szlak, który zaczyna się na granicy z Meksykiem i biegnie przez całe Stany. Droga wiedzie przez dzikie rejony, jest niebezpieczna, panuje na niej zmienny klimat, pogoda potrafi zmienić się skrajnie z dnia na dzień. Cheryl postanawia pokonać szlak w ciągu 100 dni. Sprzedaje wszystko, rozwodzi się z mężem i z pełnym plecakiem, zwanym Potworem, wyrusza.

Na szlaku z czasem zmieniła się w twardego wędrowca, przemierzała pustynie, góry i lasy, cierpiała z bólu, była cała poobijana, jej ciało pokryło się ranami, otarciami, siniakami. Udowodniła sobie, że jest twarda, wytrzymała, że ma charakter. Że dawna Cheryl nie znikła. Przy okazji czytamy o licznych przygodach w drodze, o ludziach, których spotyka, poznajemy przyrodę, wyobrażamy sobie krajobrazy, które opisuje bohaterka.

Cheryl wywołuje skrajne emocje. Wścieka, wywołuje odrazę, żeby za chwilę wzbudzić podziw. I daje nadzieje, że zawsze jest jakaś droga, która doprowadzi nas do celu i pozwoli spojrzeć na życie z lepszej perspektywy.

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén