Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Portret przodka

Pamiętacie „Czterdziestolatka”? W jednym z odcinków Karwowscy uznali, że w dobrym tonie jest posiadanie przodków. Skończyło się na kupnie obrazu z dostojnym starszym panem, który podobno był łudząco podobny do pana inżyniera.

Na blogach czytam czasem o Waszych historiach rodzinnych. Piszecie o dzieciach, o rodzicach, dziadkach, pradziadkach, pokazujecie stare fotografie.

Niedawno koleżanka z dzieciństwa powiedziała mi, że tworzy drzewo genealogiczne. Wpadła na ten pomysł krótko po śmierci taty, gdy uświadomiła sobie, że jest coraz mniej osób, które mogą opowiedzieć jej o przeszłości. Z kolei moja bliska przyjaciółka, także po śmierci ojca, tak wciągnęła się w przeglądanie rodzinnych papierów i fotografii, że powstała
z tego świetna książka, którą zwieńcza rozległe drzewo jej rodu. Przy okazji odkryła kilka fascynujących historii rodzinnych i odnalazła gdzieś na antypodach bliskich kuzynów, których przodkowie osiedli tam po powrocie z zesłania na Syberię. Od tamtej pory odwiedzają się od czasu do czasu i utrzymują kontakty przez internet.

Na zdjęciu u góry mój tatuś ze swoim ojcem, mamą (z prawej) i babcią. U dołu: moja babcia Ania z dziadkiem Olkiem oraz moja mamusia i jej młodszy brat.; dalej mój tata ze mną; moi rodzice krótko po ślubie.

Moja rodzina jest niewielka. Tata odszedł młodo, zanim się to stało nie w głowie było mi odpytywanie go z dziejów rodziny. W minione święta wielkanocne poprosiłam mamę, żeby mi opowiedziała co nieco o historii jej rodziny i rodziny taty, kim dokładnie był mój dziadek, babcia oraz ich rodzice, czym zajmował się mój dziadek ze strony ojca, kim była mama mojego taty, bo niestety żadnego z nich nie miałam szczęścia poznać, oglądałam ich tylko na zdjęciach, bo umarli przed moimi narodzinami…
Na część pytań mama nie znała odpowiedzi, na niektóre tematy wiedziała mało. Pomyślałam, że dobrze by było samej poszperać. Nie zbuduję raczej drzewa swojej rodziny, nie mam na to ani czasu, ani cierpliwości i pasji do drobiazgowego przeszukiwania kontaktów, dokumentów, szperania w archiwach, urzędach stanu cywilnego, w internecie. Ale chcę dowiedzieć się o bliskich jak najwięcej, póki są jeszcze osoby, które mogę zapytać.

Nowa moda

Chwalimy się swoimi przodkami, nie ukrywamy jak kiedyś skąd pochodzili, czym się zajmowali. Wręcz w dobrym tonie jest wiedzieć skąd wywodzi się rodzina. Pokazujemy herby, jeśli je mamy, ordery i odznaczenia swoich bliskich. Powstają strony internetowe, gdzie ludzie dokumentują poszukiwania przodków, jeszcze więcej jest takich, gdzie można znaleźć pomoc w zbudowaniu własnego drzewa genealogicznego, pobrać schemat, dowiedzieć się od czego zacząć. Tyle że nawet taka pomoc nie zwalnia z własnych poszukiwań poza siecią. Nikt za nas nie pojedzie w nasze rodzinne strony, nie będzie grzebał w archiwach, przetrząsał dokumentów. Chyba że za to zapłacimy. Bo są osoby, które „zawodowo” się tym zajmują. Tylko czy wtedy to nadal jest nasza przyjemność?

I blisko, i daleko

Podoba mi się to poszukiwanie przodków, poznawanie relacji rodzinnych, odtwarzanie drzew genealogicznych. Temu celowi wyjątkowo sprzyja internet. Choćby media społecznościowe i blogowanie. Sama dzięki FB nawiązałam kontakt ze wspomnianą na początku koleżanką z dzieciństwa, odnowiłam relację z kuzynkami ze strony taty, z bratem ciotecznym, którego pamiętałam jako małego chłopca. A dziś to dorosły mężczyzna mieszkający za granicą, z którym fajnie mi się od czasu do czasu rozmawia. Ten trend do poznawania korzeni jest mocno związany z czasami, w których żyjemy – rozjeżdżamy się po całym świecie i nic dziwnego, że błyskawicznie dochodzące wirtualne listy do rodziny i przyjaciół odgrywają wielką rolę w naszym życiu. Wystarczy kliknąć i po drugiej stronie odezwie się ktoś bliski. Czujemy, że nawet będąc gdzieś tam emigrantem, mamy swoje korzenie, należymy do określonego kręgu. Na świecie mało jest stałych pewnych rzeczy. A rodzina do takich należy. Już przed laty Starsi Panowie Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski śpiewali z przekonaniem:

„Rodzina nie cieszy,
nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima
Samotnyś jak pies”.

Jeżeli więc szperanie w przeszłości to dzisiejsza moda, bardzo mi się ona podoba. A wam? Może też odkryliście jakieś fascynujące rodzinne historie?

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén