W komentarzach czasem zwracacie uwagę nie tylko na to, co piszę, ale też – jak piszę. Zawodowo pracuję nad tekstami, swoimi i innych autorów, pomyślałam więc, czemu nie publikować postów na ten temat?
W tym wpisie skoncentruję się na podstawach, czyli na budowie tekstu, na tym, co powinno być w nim zawarte, żeby był lepiej odbierany przez czytających. To będzie pierwszy post z cyklu, który planuję.
Tytuł i lead
Uwierzcie mi, są w tekście bardzo ważne. Porządkują, od razu podpowiadają, czego mniej więcej się spodziewać po treści. Tekst blachowaty, pisany od góry do dołu tą samą czcionką zniechęca do czytania. Czytelnik nie wie, na czym zawiesić wzrok. I ucieka. Jeśli znamy autora, czytamy go od dawna – początek ma nieco mniejsze znaczenie. Ale już dla nowych czytających – decydujące. A przecież chcemy, żeby było ich coraz więcej.
Na studiach uczono mnie, że tytuł powinien tak brzmieć, by na różne sposoby zainteresować; może wkurzyć, przestraszyć, zdziwić…, w każdym razie ma wywołać takie emocje, by ktoś zechciał czytać dalej. Nie powinien jednak być ogólnikowy lub zagadkowy, bo czytający poczuje się zagubiony, a wyszukiwarka zgłupieje. W tytule tekstu internetowego (a także w samym tekście) mają się też znaleźć słowa kluczowe (tagi), dzięki którym materiał będzie się lepiej pozycjonował, przez co zyska dodatkowych czytelników.
PRZYKŁADY z sieci:
1. Autorka zatytułowała swój tekst: „Wiosenna pielęgnacja ciała„. Przeczytałam go i będąc na jej miejscu, dałabym taki tytuł: „Moje odkrycie – 3 kosmetyki idealne do wiosennej pielęgnacji” lub „Wielka trójka – kosmetyki do ciała idealne na wiosnę„.
Każdy z tytułów mówi o wiosennej pielęgnacji, ale 2. i 3. obiecują znacznie więcej i nie brzmią jak ogłoszenie.
2. Autorka zatytułowała wpis „Czerwień od góry do dołu„, wstęp (bo jeśli miał to być lead – był za długi i zupełnie niewyróżniony) dotyczył braku czasu z powodu zbliżających się egzaminów końcowych, a wpisem była… sesja zdjęciowa w czerwonym ubraniu i butach. Sesja bardzo ładna, modelka-autorka również, ale ja poczułam się zagubiona, wręcz oszukana ponieważ tytuł miał się nijak do wstępu, a wstęp – do całości.
Lead, czyli wprowadzenie do tekstu to kilka zdań, ale takich, które w ciekawy, niebanalny sposób zasygnalizują, o czym będzie tekst. Jeśli tytuł słabo zachęci czytelnika, to ostatnia nadzieja właśnie w leadzie.
Trzymając się przykładu nr 1 powyżej, ja napisałabym lead, który powie, o jakie kosmetyki chodzi, zdradzi co nieco, czemu są takie dobre i obieca, że dowiem się dużo więcej, na przykład: Peeling, balsam i olejek do ciała Xxxxxxxx na stałe trafiły na moją toaletkę. Uwielbiam ich zapach i lekką konsystencję. Ale nie tylko za to je pokochałam… „
Zarówno tytuł, jak i lead warto wyróżnić. Najlepiej je pogrubić, albo wybrać konkretną czcionkę i przypisać ją do nich na stałe.
Sama przywiązuję do leadu dużą wagę, ale widzę, że na blogach mało kto to robi. Ciekawa jestem, czy waszym zdaniem taki wstęp-lead (który w tekstach prasowych jest niezbędny) we wpisie blogowym jest faktycznie konieczny, czy lepiej od razu przejść do właściwego tematu?
Kilka zdań o tekście
Nie powinien być za długi. Czytelnicy oczekują rozwoju akcji, chcą się dowiedzieć, co mamy im do powiedzenia i nie lubią poświęcać na to za dużo czasu. Wiecie sami jak to jest, gdy się chodzi od bloga do bloga, szukając ciekawych kawałków. Dlatego tak ważna jest zwięzłość myśli. Najlepiej czyta się wpis, który ma nie więcej niż 1,5 – 2 strony, jest podzielony na logiczne fragmenty, posiada śródtytuły. Ja stosuję też pogrubienia, czasem inne wyróżniki, np. kropki, gwiazdki, myślniki, dobrze też robią dialogi. Warto linkować do źródeł, z których się korzysta. Dzięki temu materiał nie jest blachowaty ani za długi.
„Od kiedy Cię poznałam blogowo bardzo dużo się od Ciebie uczę. Staranności w wyrażaniu swoich myśli. Poszanowania komentatora” – napisała w komentarzu Rena (link do Jej bloga).
Staram się pisać prostym, poprawnym językiem, unikać błędów stylistycznych, ortograficznych i literówek. Nie zarzekam się, że u mnie błędu nie znajdziecie, ale zapewniam, że bardzo się o to staram. Zawsze czytam tekst po kawałku, gdy piszę i potem jeszcze kilka razy całość po skończeniu. Sprawdzam, poprawiam, bo szanuję czytelnika i uważam, że zasługuje na taki wysiłek z mojej strony. Nie wszyscy tak robią.
PRZYKŁADY z sieci: „cała gama kolorystyczna wpada w różowe odcienie” – odkrywcze zdanie, prawda? I w dodatku nie wiadomo o co chodzi, choć domyślić się można… Wspomniana autorka postanowiła: „zrobić dla was o tym posta”; inna z kolei wybiera „lekkie formuły mleczek do twarzy” – czy aby na pewno? czy nie chodzi tu o mleczka o lekkiej konsystencji, albo jeszcze lepiej – o mleczka, które się świetnie wchłaniają? Inna autorka szuka nowego kosmetyku bo, jak pisze: „wszystkie produkty już mi się skończyły lub nieubłaganie sięgają dna”.
Najlepiej, jeśli tekst może poczekać np. przez noc. Gdy wrócicie do niego rano, zawsze jeszcze znajdzie się coś do poprawy, a już na pewno wychwycicie denerwujące powtórzenia.
Na jaki temat?
„Twój blog jest niebanalny, rzeczowy, napisany świetnym stylem. Tematyka notek jest szeroka, więc nie może się znudzić. Bystre oko, sprawne pióro, zdjęcia sprawiają, że czyta się posty nie tylko z przyjemnością, ale wnoszą nowe wartości, przeżycia, doznania – taką opinię o moim blogu wyraziła Ultra (link do Jej bloga)
Najważniejsze, żeby wiedzieć, co chce się „sprzedać” za pomocą tekstu. Pisanie o oczywistościach nie wywoła emocji i właściwie dlaczego inni mają czytać np. o tym, że mi się złamał paznokieć. Staram się szczerze sama przed sobą przyznać, czy to, o czym piszę chciałabym przeczytać gdzieś w internecie.
Nie wierzę, gdy czytam u kogoś, że ma w głowie pomysły na kilkadziesiąt tekstów. No chyba, że są to informacje o nowym leku czy kosmetyku. Na pewno nie zachwyci mnie instrukcja używania kremu, łącznie ze składem. Od razu wiem, że autor po prostu przepisał ulotkę – mogę sobie sama ją przeczytać w internetowej aptece czy sklepie. W dodatku nawet nie postarał się jej zredagować, napisać poprawnie.
Nie warto też wyważać dawno otwartych drzwi – staram się więc nie pisać o tym, co zostało gdzieś opisane, a jeśli już – to z zupełnie innej strony. Jeśli np. blogerzy piszą o meteoropatii, i radzą jak sobie pomóc, ja publikuję tekścik bardzo osobisty, rodzaj felietonu o moich osobistych doświadczeniach (np. Alergia na pogodę).
Zawsze też mam w tyle głowy dla kogo piszę – swoją grupę docelową, dlatego nie piszę do nastolatków, bo wiem, że się raczej nie zrozumiemy.
Na końcu tekstu blogowego często proszę o przedstawienie swojego zdania na opisywany temat – uważam, że to dobry „zaczyn” do komentarzy, taki punkt odniesienia do dyskusji. Zauważyłam, że niektórzy blogerzy kończą tekst nieoczekiwanie i zapraszają na drugą część. Myślę, że to dobry pomysł, sama się „złapałam” na tym, że czekałam na kolejny odcinek. Zupełnie jak w serialu… Zresztą mam już pomysł na drugi odcinek na temat blogowego pisania…
Zazwyczaj też stawiam pytanie, które ma zachęcić do rozmowy. Teraz np. takie:
może macie jakieś inne, sprawdzone sposoby na dobry tekst? Na pewno tak, bo większość osób, które mnie odwiedzają bloguje od dawna. Chętnie przeczytam, człowiek całe życie się uczy… 😉
L.B.
27 czerwca 2017 — 18:05
O kochana, żeś mnie wciągnęła tym tekstem. Bardzo przydatny. Hmm, powiem tak: piszę jak mi się chce. Ogólnie coś wyróżnionego, napisanego inną czcionką przyciąga wzrok, ale też kiedy tego jest za dużo to nie wiadomo na co patrzeć. W pracy dyplomowej jak ostatnio usłyszałam pogrubianie nie jest wskazane i lepiej tego nie robić. Na blogu każdy zachowuje formę jaką chce, dla mnie najważniejsze żeby nie było błędów ortograficznych, bo to mnie bardzo razi i uwiera niczym kamyk w bucie.
Pozdrawiam. 😉
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 18:26
Ale żartujesz, że przydatny czy nie? Ja wiem, dla doświadczonych piszących tak nie ma niczego nowego, ale w sieci ciągle jest mnóstwo nowych i mam nadzieję, że im się przydadzą te wpisy. Bo jak wspomniałam wymyśliłam sobie taki cykl w nowej zakładce
L.B.
27 czerwca 2017 — 20:51
Poważnie przydatny. Lubię czytać o tym, jak prawidłowo pisać i zaciekawić czytelnika. Nie uważam się za eksperta ;D. Po prostu robię to jak robię. Nie znałam też takiego pojęcia jak lead. Także dla mnie fajnie to sobie wymyśliłaś. 😉
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:33
🙂
jotka
27 czerwca 2017 — 19:27
Uwagi bardzo trafne, sama zastanowiłam się, czy nie popełniam błędów. Staram się pisać z wyprzedzeniem i zawsze poprawiam tekst później.
Mam niestety skłonności do przydługich tekstów…
Kiedyś czytelnik zwrócił mi uwagę, że powinnam stosować akapity i inne wyróżnienia, o których piszesz. Cenie takie uwagi techniczne, w końcu nie piszę tylko dla siebie.
A czy mam sposoby na dobry tekst? o tym najlepiej wiedza czytelnicy.
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:48
Jotko, ja uważam, że twoje teksty mają idealną długość i zawsze wyraźny przekaz. To ogromnie ważne. Dlatego zawsze od razu do Ciebie wpadam, jak tylko zobaczę coś nowego:)
Chadonistka
27 czerwca 2017 — 19:58
Z zainteresowaniem przeczytałam Twój tekst. Szukałam czegoś, czego mogę się nauczyć, bo cóż – mogłabym pisać lepsze teksty. 😀 I choć czuję, że odkąd zaczęłam pisać, to się trochę rozkręciłam, to i tak mam sobie wiele do zarzucenia. 😉 Twój wpis mi pomógł, czytało się go bardzo dobrze, a niektóre rady tak jak np. dodawanie leada serio przemyślę. Pozdrawiam i dziękuję!
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:46
Ja również dziękuję – cieszę się, że na coś to moje pisanie się przydało:)
Bet
27 czerwca 2017 — 20:03
Dobre i profesjonalne rady zawsze cenne. Przychylam się do tego, że zdecydowanie unikać należy zbyt długich tekstów. Jeśli temat tego wymaga lub materiał do zaprezentowania jest obszerny, to dzielić na części. Porównanie do serialu bardzo trafne. Oby jednak nie był to pod względem ilości odcinków odpowiednik „Mody na sukces”:))
Jestem też zwolennikiem ilustrowania tekstu zdjęciami własnej produkcji. Obrazki ozdabiają tekst, a tworzenie takich ilustracji jest niezłą zabawą. Czasem trzeba tu wykazać kreatywność, gdzieś pójść, coś zdobyć, kupić albo zaaranżować… Albo „wyżebrać” zdjęcia od znajomych blogerów:)) Jakież to więzi zadzierzgują się przy tym! Polecam!
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:46
Dobry pomysł:) A wiesz, że jako osoba bezrobotna pomyslałam żeby może podszkolić się w robieniu zdjęć:) Pozdrowienia cieplutkie przesyłam
Daria | Mistrzyni Codzienności
27 czerwca 2017 — 20:17
Świetnie, że podałaś przykłady i rozwiązania, jak poprawić teksty!
Dreptak Zenon
27 czerwca 2017 — 20:28
Już notkę wcześniej napomknąłem, że mam nieco inne zdanie na temat pisania. Sławetny „lead i dwa akapity”, bo czytelnik jest prymitywem, który więcej nie przeczyta, to jego lekceważenie. Konstrukcja tekstu wcale nie musi być schematyczna.
Również nie należy się moim zdaniem nadmiernie przejmować słowami kluczowymi i w związku z tym pozycjonowaniem bloga. To nas strasznie ogranicza i znowu ściąga w schematyzm, a to już zaczyna grozić nudą. Nic nie da wysoka pozycja w wyszukiwarce, gdy kolejne osoby z powodu zniechęcenia sztampą i pospolitością sobie pójdą w sina dal i na widok naszego adresu skrzętnie go ominą następnym razem. Również dość pospolita „zachęta” do dyskusji, w stylu „a wy co o tym myślicie” wcale do dyskusji nowego czytelnika nie zachęci. Prawdę mówiąc tylko dlatego do tej pory się u Ciebie nigdy nie odezwałem. 🙂
No i wreszcie nazbyt oczywiste określenie „targetu”. Nie obraź się, ale to jest blog „dla kobiet” – facet może się tu poczuć nieco wyobcowany. 😀 😀 😀
Ktoś może powiedzieć – ale co ty masz do powiedzenia, gdy sam sukcesu żadnego nie odniosłeś? Czy ja wiem? Jak na usilne usiłowanie niezaistnienia to całkiem nieźle mi poszło. 😀 😀 😀
Znajomy bloger kiedyś powiedział – wiesz, to może być całkiem niezła forma promocji, przez antypromocję!
I podobnie z pisaniem – nie jesteśmy dziennikarzami z typowych mediów – nas nie ograniczają schematy i wcale nie musimy naśladować typowych redakcji.
Natomiast ważne jest, żeby pisać starannie, świadomie korzystając z dostępnych środków, zdolności i wiedzy. I postawić na rzetelność, wiarygodność i szczerość. Nic tak nie szkodzi jak wciskanie kitu! 🙂
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:44
Po pierwsze – cieszę się, że do mnie jednak zajrzałeś i to już drugi raz. Po drugie – jestem ci wdzięczna za taki komentarz. Co więcej, w dużej mierze masz słuszność. Napisałam zresztą, że osoby, które długo piszą i mają swoich zaprzyjaźnionych czytelników nie muszę się bawić w „formalności” związane z pisaniem. Napisałam również, że macie, wy doświadczeni blogerzy, na pewno swoje sprawdzone sposoby – jak np. ty i twoja antypromocja. Co do targetu – nigdy nie używam tego słowa, nie cierpię go po pracy w korporacjach – napisałam grupa docelowa i nie chodzi tu o płeć, ale o wiek. Na pewno także twój blog nie jest rajem dla nastolatków. Dlatego uważam, że określenie tej grupy jest ważne. Aha, a dlaczego dwa akapity? Moje teksty są zwykle dłuższe.
Piszesz, że ograniczam czytelników to w tajemnicy 😉 ci powiem, że też do ciebie zaglądałam i poczułam się wyłączona bo piszesz wyłącznie do swoich znajomych i w tak ściśle określoną grupę trudno się wcisnąć. Ale spróbuję, jeśli można.
Pozdrawiam
Dreptak Zenon
27 czerwca 2017 — 22:48
Wrażenia bywają mylące – nastolatki po prostu wyrosły! Aktualnie piszą osoby przed trzydziestką i po siedemdziesiątce. Ja ostatnio bardzo mało. Nie jestem jedynym autorem, a nawet i nie jedynym adminem. Pisywałem w różnych miejscach, ale przede wszystkim czuję się i jestem komentatorem.
U nas nie ma potrzeby się „wciskać”. Wiem, jakie można odnieść wrażenie, ale to tylko wrażenie, wynikające głównie ze specyfiki języka i sposobu rozmowy, odbierane jako hermetyczne. U nas komentuje się kilka notek na raz i czasami nawet te rozmowy przenoszą się pomiędzy zaprzyjaźnionymi blogami. Jak kiedyś powiedział jeden z obecnie bardzo zaprzyjaźnionych blogerów, jego pierwsze wrażenie było takie:
– O czym oni k…a mówią????
Od dawna nie ma z tym żadnego problemu. 🙂
Jedynym ograniczeniem jest moderacja pierwszego komentarza nowego użytkownika. Każdy ma prawo pisać zarówno komentarze, jak i notki. Bana ma tylko jedna osoba, a potencjalnych trolli jest mało i nawet nie usiłują się wbijać.
Z pewną dumą uważamy się za enklawę starego Internetu, kiedy liczył się człowiek, jego wiedza, talent i wzajemny szacunek.
Nie ma się czego obawiać. 🙂
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 22:56
No właśnie takie miałam wrażenie jak ten wspomniany bloger:) No to przestaje się obawiać i poszperam trochę u Was:)
Dreptak Zenon
27 czerwca 2017 — 23:02
Te „dwa akapity” to powtórzenie obiegowej opinii z innego bloga. Powiedzmy że bywam nie tyle złośliwy, co ironiczny. 😀 😀 😀
Z „targetem” jest podobnie – z przekąsem. 😀
Może to dziwne, ale u nas nikt nie używa typowo blogowego i korporacyjnego slangu. 🙂
Iwona
27 czerwca 2017 — 23:56
Też staram się go unikać
szczur z loch ness
27 września 2017 — 20:42
Dzień dobry Pani Iwono,
jako człek prosty i w świecie mało bywały napiszę krótko, chociażby dlatego abyśmy oboje nie tracili czasu oraz dlatego, że temat wpisu przypomina korespondencyjny kurs gry na fortepianie oburącz. Albo ktoś umie pisać albo wprost przeciwnie, zatem na nic się zdadzą wszelkie rady, porady, poradniki, pozycjonowania, tagi, taczki, kaczki, parachody i ruchome schody, itd., itp., etc.
🙂
Serdeczności z Krainy Loch Ness
Iwona Kmita
27 września 2017 — 21:50
Mnie się wydaje, że człowiek może się wszystkiego nauczyć. Jeśli tylko chce:)
szczur z loch ness
27 września 2017 — 22:10
Prawdę mówiąc sądzę, że Pani tak właśnie zrobiła 🙂
iwona
27 września 2017 — 23:04
Trudno mi napisać Panie Szczurze z Loch Ness, ale co tam, niech będzie. Nie sądzę, żeby Pana komentarz był komplementem ale tak go potraktuję;-)
szczur z loch ness
28 września 2017 — 07:22
Błędnie odczytała Pani intencje. Był to wyraz podziwu dla przejrzystości przyjętej formuły prezentowania tekstów i grafiki w sieci, czyli umiejętności tworzenia stron www, co nie pozostaje w związku z samym przekazem. Wymaga natomiast sporych umiejętności, bo uzyskała Pani przyjazny i łatwy w nawigacji interfejs przypominający klasyczną gazetę. Takie coś nie dzieje się samo, więc i nakład pracy był zapewne spory. Mniej podoba mi się ton lekkiej protekcjonalności z jaka traktuje Pani czytelniczki ale zakładam, że jest to założona dla prezentacji konwencja.
iwona
28 września 2017 — 09:19
Nie zakładałam i nie dostrzegam w moich tekstach żadnej protekcjonalności – czytelniczki i czytelnicy chyba też nie, gdyż zagląda ich do mnie sporo i dobrze nam się rozmawia. Z panem również:)
szczur z loch ness
28 września 2017 — 11:54
Szczerze mówiąc sam pomysł aby nauczać innych blogerów jak mają pisać blogowe teksty trąci protekcjonalnością. Może być również tak, że to moje, subiektywne i niekoniecznie trafne odczucie związane jest z innym podejściem do publikowania w sieci. Pomijam same teksty, bo nasze prezentacje, a zwłaszcza ich zawartość treściowa, a także sposób pisania są najdelikatniej to określając diametralnie różne. Oba blogi mieszkają w różnych bajkach i całkiem inne krasnale kręcą się wokół. Natomiast komentarze, pełniące u Pani istotną rolę, u mnie nie odgrywają jakiejkolwiek. Moim zdaniem, ta opcja stanowi gangrenę toczącą blogosferę. Ale o key. Blogosfera to ze swej natury przede wszystkim serwery społecznościowe, a nie literackie i być może jestem w tej mierze odszczepieńcem, czy też heretykiem. Reasumując, piszę z głowy, czyli z niczego i nie przejawiam specjalnego zainteresowania czy ktoś to w ogóle czyta, czy też nie. Akurat czytają, zatem trudno powiedzieć co bym naprawdę myślał w sytuacji zera widniejącego na liczniku wejść. Jeśli Pani pozwoli posiedzę cicho w kąciku i będę podpatrywał.
Serdeczności
iwona
28 września 2017 — 16:46
Serdecznie zapraszam 🙂
Jaga
27 czerwca 2017 — 20:56
Jaaaaaaa…. bo ja sobie klepię tak pod wpływem chwili, bez zastanowienia się. Emocjonalnie. Pewnie muszę się naprawić …..
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 21:33
Wcale nie musisz, twój blog, moim zdaniem, ma swój styl i tylko by stracił na takich „formalnych” obostrzeniach. Nic na siłę:)
anabell
27 czerwca 2017 — 21:31
Błądzę na okrągło i….dobrze się z tym czuję.
I często wolę poczytać post napisany niezbyt zgodnie z kanonami pisania, za to szczery, bez skrywanych emocji.
Często te najgłośniejsze duże powieści wcale nie są napisane zgodnie z kanonami pisania.
Pisanie bloga to dość specyficzna twórczość – coś pośredniego pomiędzy
dziennikiem, pamiętnikiem a zwyczajną rozmową.
Miłego;)
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 22:21
Właśnie, i tu jest pies pogrzebany. Większość moich drogich blogowych znajomych (ja sama też) traktuje blog jak miejsce spotkania ze znajomymi, wymiany poglądów, uwag. I pełna zgoda, że w takim przypadku nie są potrzebne żadne sztywne ramy. Mój cykl powstał na boku głównego bloga, w oddzielnej zakładce, dlatego że jest skierowany także do tych, których spotykam w sieci i widzę, że z poprawnym pisaniem różnie u nich bywa. Ci blogerzy często myślą o zarabianiu na blogu, zależy im na coraz większym gronie czytających. Mam nadzieje, że moje uwagi im się przydadzą.
anabell
28 czerwca 2017 — 00:51
Poprawność pisania to tylko część sukcesu. Druga sprawą to tematyka
bloga – trzeba znalezć dobry i modny aktualnie temat.
Sprawa trzecia – należy pisać tak , by czytający wiedział, że dany temat
jest dla autora sprawą najważniejszą pod Słońcem, bo w przeciwnym
razie będzie to tylko sprawnie napisana ulotka informacyjna.
Nie wiem czy czytałaś Germana Arciniegasa „Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego”.
To jego najwspanialsze dzieło historyczne, bardzo obszerne.
Gdy ją czytałam to cały czas czułam miłość autora do tamtych stron i ludzi którzy tam żyli.
Z kolei gdy czyta się Zafona w każdej jego książce odnajduje się jego miłość do Barcelony.
Warstewka przygodowa to tylko ścieżka, którą podążamy by poznać bliżej obiekt jego miłości- Barcelonę.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 10:06
Bardzo mądre uwagi, dziękuję Ci. Czytałam Zafona i wiem, co masz na myśli.
Andrzej Rawicz (Anzai)
27 czerwca 2017 — 21:42
Każdy tekst jaki znajduję na tym blogu jest wielce pouczający, ten także. 😉 Już od paru godzin zastanawiam się czy należy pisać domyślić się, czy domyślać (bo to przecież czasownik niedokonany). Napisałaś: „… I w dodatku nie wiadomo o co chodzi, choć domyślić się można …” i myślę, że ja chyba też bym tak napisał, chociaż:
http://blendy.pl/domyslac-czy-domyslic-sie
Natomiast większe wątpliwości mam co do merytoryki, bo w opracowaniach naukowych, a nawet poważniejszej publicystyki rządzą jednak nieco inne prawa, minimalizujące rolę PR-u.
No i wreszcie miejsce, gdzie piszemy. Wpis powinien być porządny, ale nie bądźmy tak surowi wobec komentarzy, które nieraz piszemy w różnych okolicznościach.
barbara
27 czerwca 2017 — 21:59
U mnie z pisaniem nie jest najlepiej ale cały czas uczę się czegoś nowego.
Twoje uwagi Iwonko bardzo ciekawe. Pozdrawiam serdecznie…
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 22:22
Basiu, u ciebie liczą się zdjęcia i stylizacje – a te są bardzo fajne:)
Greenelka
29 sierpnia 2017 — 11:18
Ale zdjęcia ! Jak ja bym chciała robić takie zdjęcia !
Anna
27 czerwca 2017 — 22:34
To ważne, co napisałaś, chociaż w odniesieniu do twórczości blogowej nie ze wszystkim się zgodzę – bo to jednak teksty blogowe, a nie materiały prasowe. Pisałam już i blog o charakterze pamiętnika, taki, który był zestawem listów, jeszcze inny w trzeciej osobie. teraz postawiłam nie tyle na blog fotograficzny ( bo ani nie umiem fotografować, ani nie mam ku temu odpowiedniego sprzętu), co na ilustrowanie niedługich tekstów zdjęciami. Nie akceptuję zamieszczania cudzych zdjęć, zdjęć, na których są osoby bez ich zgody, przepisywania tekstów z innych źródeł. Czyli – cóż, prawo. Ale reszta – to blogi, jedyna zasada to brak zasad. Nie szanując czytelników po prostu się ich nie ma.
Iwona Kmita
27 czerwca 2017 — 22:40
Anno, ostatnie zdanie jest niezwykle ważne. Dziękuję za wszystkie uwagi
Mirka
27 czerwca 2017 — 23:13
Nie pisze bloga, ale czytam. Dobrze, że napisałaś kilka porad dla piszących, a z punktu widzenia osoby czytającej mogę jeszcze dodać, że nie lubię mizdrzenia się do czytelnika, zdrobnień i słodkości. Cenie kompetencje, nie lubię „lania wody”. Lubie wyrazistości i konkret. To tez jest poszanowanie czytelnika i siebie. A swoja drogą ciekawy temat zaczęłaś, o ile mogę podsuwam kolejny temat, związany z pisaniem. Odkąd się pojawiły – intrygują mnie notki na IV stronie okładki książki. Czy zachęcają, czy wręcz odpychają potencjalnych czytelników? Kto je czyta i czy pomagają w wyborze książki?. Podsuwam temat, bo wiem, że temat książek Ci bliski…Serdeczności.
Iwona
27 czerwca 2017 — 23:54
Dzięki Mirka, za wpis i za podpowiedż tematu. Przemyślę go sobie. Uściski
Rena
27 czerwca 2017 — 23:23
I właśnie – blog to zupełnie co innego niż artykuł prasowy.
Do prasy nigdy nie odważyłabym się pisąc bo uważam ,że za mało wiem i za mało umiem. Jednak parę Twoich uwag jest cennych – przynajmniej dla mnie ,bo jak sama wiesz – piszę spontanicznie i gramatyka i o zgrozo ortografia ( a tak, tak – gdyby nie ortograf , to w moich tekstach by się od nich roiło) leży u mnie.
DLatego tez czytam Twoje teksty bo właśnie – poprawny język polski . Ja jeśłi coś napiszę i się z tym prześpię, wyłapię błedy ,poprawiam pisowni.e..i wychodzi mi zupełnie inny tekst niż zamierzyłam. Taki poprawny ale bezpłciowy, nie oddający tego co właśnie przeżywam…
Natomiast bardzo by mi się przydało więcej profesjonalizmu przy tekstach traktujących czy opowiadających o miejscach, moim miasteczku czy tutejszych zwyczajach. I dlatego pilnie przeczytałam twoje porady…
Iwona
27 czerwca 2017 — 23:55
Poprawność językowa to u mnie obowiązek zawodowy?
Dreptak Zenon
27 czerwca 2017 — 23:49
Forma notki blogowej ograniczona jest jedynie skryptem i jeżeli ten pozwala, to można sobie naprawdę poużywać!
Kiedyś jeden z autorów napisał notkę, której główną częścią był tytuł, znacznie dłuższy od tekstu. Bardzo zabawne to było i oryginalne! Natomiast ja dostałem prawie natychmiast kilka pytań, czy ograniczę takie możliwości? Dlaczego miałbym ograniczać? To była dopuszczalna forma, znana od setek lat i autor miał prawo takiej użyć. Można? Można! 🙂
Paulina Wenus z Marsa
28 czerwca 2017 — 08:59
świetna sprawa:) będę czekać na kolejne teksty jestem na początku drogi i popełniam jeszcze mnóstwo błędów. Z chęcią będę czytać kolejne wpisy, żeby być na bieżąco zaraz likuje fun page pozdrawiam
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 10:00
Cieszę się i zapraszam 🙂
Andrzej Rawicz (Anzai)
28 czerwca 2017 — 09:41
Wczoraj chyba ponownie wpadłem do spamu, więc przytoczę to co wtedy napisałem:
„…
Każdy tekst jaki znajduję na tym blogu jest wielce pouczający, ten także. 😉 Już od paru godzin zastanawiam się czy należy pisać domyślić się, czy domyślać (bo to przecież czasownik niedokonany). Napisałaś: „… I w dodatku nie wiadomo o co chodzi, choć domyślić się można …” i myślę, że ja chyba też bym tak napisał, chociaż:
http://blendy.pl/domyslac-czy-domyslic-sie
Natomiast większe wątpliwości mam co do merytoryki, bo w opracowaniach naukowych, a nawet poważniejszej publicystyki rządzą jednak nieco inne prawa, minimalizujące rolę PR-u.
No i wreszcie miejsce, gdzie piszemy. Wpis powinien być porządny, ale nie bądźmy tak surowi wobec komentarzy, które nieraz piszemy w różnych okolicznościach.
…”
Dzisiaj, po przeczytaniu ostatnich komentarzy, tylko bym dodał, że blog to generalnie pamiętnik, ale wystarczy poserfować po sieci i widać, że pamiętniki to tylko ok. 20-30%, reszta to praktycznie wszystkie formy wyrazu medialnego, od krótkich notek, poprzez filmy AV, aż po rozprawy naukowe zapisane na plikach AV nieraz długości kilku GB! A więc zanim coś skomentujemy to warto – tę poradę kieruję aż do trzech komentatorów/ek tutaj piszących – zapoznać się z tym co chcemy skomentować. 😉
Andrzej Rawicz (Anzai)
28 czerwca 2017 — 10:11
Wczoraj chyba ponownie wpadłem do spamu, więc przytoczę to co wtedy napisałem:
„…
Każdy tekst jaki znajduję na tym blogu jest wielce pouczający, ten także. 😉 Już od paru godzin zastanawiam się czy należy pisać domyślić się, czy domyślać (bo to przecież czasownik niedokonany). Napisałaś: „… I w dodatku nie wiadomo o co chodzi, choć domyślić się można …” i myślę, że ja chyba też bym tak napisał, chociaż:
http://blendy.pl/domyslac-czy-domyslic-sie
Natomiast większe wątpliwości mam co do merytoryki, bo w opracowaniach naukowych, a nawet poważniejszej publicystyki rzadzą jednak nieco inne prawa, minimalizujące rolę PR-u.
No i wreszcie miejsce, gdzie piszemy. Wpis powinien być porządny, ale nie bądźmy tak surowi wobec komentarzy, które nieraz piszemy w różnych okolicznościach.
…”
Dzisiaj, po przeczytaniu ostatnich komentarzy, tylko bym dodał, że blog to generalnie pamiętnik, ale wystarczy poserfować po sieci i widać, że pamiętniki to tylko ok. 20-30%, reszta to praktycznie wszystkie formy wyrazu medialnego, od krótkich notek, poprzez filmy AV, aż po rozprawy naukowe zapisane na plikach AV nieraz długości kilku GB! A więc zanim coś skomentujemy to warto – tę poradę kieruję aż do trzech komentatorów/ek tutaj piszących – zapoznać się z tym co chcemy skomentować. 😉
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 10:21
Andrzeju, dzięki za te uwagi, zaraz poszperam w spamie, bo nawet się dziwiłam, że ostatnio nie wpadasz do mnie:)
Co do komentarzy – pełna zgoda, sztywne ramy nie są potrzebne, a nawet chyba w stosunku do takich wpisów nie istnieją.
Zawartość blogów, tak, osobiste notki, pamiętniki to teraz jednak mniejszość, a gdy się człowiek przyjrzy niektórym tekstom… Poza tym, nigdy za wiele uwag o poprawnym pisaniu. Tak mi się wydaje. Kto chce, niech skorzysta, prawda?
PS. zaraz poszperam w sp. domyślać/ić:)
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 10:26
Andrzeju, faktycznie „byłeś w spamie”, nie wiem czemu. Oznaczyłam cię kolejny raz „to nie jest spam” – mam nadzieję, że to wystarczy.
Andrzej Rawicz (Anzai)
28 czerwca 2017 — 11:10
Przepraszam za to zamieszanie. W związku z tymi wczorajszymi atakami hackerskimi ściągnięto wszystkich „chałupników” do firmy i zakazano nam pracować na domowym sprzęcie. Nb. służbowy laptop waży prawie 3 kg i kosztuje ok. 16.000 zł., więc wszyscy wolimy pracować na swoich amatorskich zabawkach. Ten IP, który teraz masz prawdopodobnie już nie będzie aktualny, bo firma wyraźnie tego zakazuje.
Co do blogów to oczywiście masz rację, rzadko gdzie trafia się na porządnie pisany tekst, ale z drugiej strony … Nasi znajomi blogerzy nie muszą chyba pisać pięknym literackim językiem, wystarczy niech piszą o sobie, o swoich wrażeniach, otoczeniu, klimatach, itp.
Ostatnio „ścigałem się” z jednym dziennikarzem, który – tak jak ja – chciał opisać błędy logistyczne w wypowiedzi prof. A. Zybertowicza. Notka mojego kolegi była szybsza o kilka sekund, i chociaż on popełnił znacznie więcej błędów, to jednak wygrał. Bywa więc tak, że liczy się szybkość pisania, albo zawartość faktograficzna, a czasem odwrotnie, czyli „lekkość pisania”, warstwa artystyczna, itd., naukowcy pewnie stwierdzą, ze jest zupełnie odwrotnie, itd., itp., …
Z tytułami jest podobnie, jeżeli będzie krzykliwy, to po czasie już nie będzie niczego sygnalizował, a ściśle związany z treścią, nikogo nie zachęci. I dobrze, że o tym też przypominasz i piszesz.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:16
Mam nadzieję, że już mi nie umkniesz. Zresztą, wiem, gdzie szukać:)
alElla
28 czerwca 2017 — 10:36
Klik dobry:)
Mnie pytanie na końcu notki zniechęca do komentowania. Czuję, jakby autor ograniczał mnie. Przypomina mi się także szkoła i groźny nauczyciel. „Nie znasz odpowiedzi? Siadaj, jedynka!” Na pytanie przez Ciebie postawione, Iwonko, odpowiem tak: dla dla mnie dobry tekst, to tekst zrozumiały bez encyklopedii i słowników. Dotyczy to wszystkiego. Także instrukcji użytkowania czegokolwiek.
Przeszkadza mi forma „wy” w pytaniach. Np. „Co o tym sądzicie?”. Czytam to przecieź „ja”, a nie „my”. Także np. „miłej niedzieli”, gdy czytam to w poniedziałek. Albo życzenia deszczu, a u mnie aktualnie jest powódź. Albo „wczoraj”, „dzisiaj”, „jutro” w artykułach. Muszę przewijać tekst i szukać daty jego opublikowania.
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:11
Bardzo dziękuję:) konkretnie i na temat. I wiele skorzystałam:)
SielskieM
28 czerwca 2017 — 11:01
Tak to szybko, pięknie i bez cyrku napisałaś…człowiek rozumie…jak przykład przeczyta, to oczywista oczywistość…a jak sam chce zrobić „3 sprawdzone..”, czy „5 faktów..”, to jak dziecko we mgle:)
Bałabym się nawet myśleć, co myślisz 🙂 jakbyś miała okazję przeczytać skrawek mojego bloga 🙂
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:17
Zachęciłaś mnie, zajrzę i poczytam. Dziękuję za komentarz:)
SielskieM
28 czerwca 2017 — 13:19
Czyli nauka w las nie poszła 🙂
Jak pisałam czułam ze akcent zachęty się pojawił 🙂 I wyszło 🙂
Dziękuję, że byłaś :*
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 13:32
🙂
super dzieciaczki
28 czerwca 2017 — 11:06
Fajne, ciekawe i przydatne porady. Przydadzą mi się 🙂
Iwona Zmyślona
28 czerwca 2017 — 11:09
Jak wiesz prowadzę bloga od 2009 roku. W pierwszym pilnowałam i tytułu i akapitów, a mimo to zwrócono mi uwagę, że ich nie stosuję. W przypadku każdego tekstu piszę go na brudno, odkładam do „przegryzienia”, czytam dnia następnego, nanoszę poprawki i dopiero przenoszę jako nowy post na blog. U mnie wytłuszczenia nie uwidaczniają się w tekście po jego zapisaniu,muszę kombinować jak inaczej wyróżnić dany fragment. Jako mało obeznana z internetem i innymi urządzeniami(np.drukarką) mam problem z odpowiednim rozmieszczeniem materiału ilustracyjnego i odpowiednim połączeniem go z tekstem. Bardzo mi się podobały komentarze Dreptaka Zenona i Anabell, bo z większością ich poglądów się zgadzam. Ukłony.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:13
Dziękuję Iwonko. Dla mnie każdy komentarz to nowa nauka. Pozdrawiam cię nieustająco:)
Gabrysia
28 czerwca 2017 — 11:29
Sądząc po ilości komentarzy Iwonko, Twoje rady są bezcenne. Mój blog, jest jakby troszkę inny i nawet nie było w najśmielszych planach, że ktoś go będzie czytał i komentował. Moje życie opisywane w formie wierszy – to taka trochę terapia dla mnie. Musiałam się „wygadać” , a potem okazało się że jest zapotrzebowanie na to moje wygadanie i tak powstały tomiki, które wędrują w świat. I jak to ładnie powiedział pewien pan ” licencja poetica jest nie do ruszenia” 🙂 i tego się trzymam 🙂 buziaki przesyłam
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:56
Gabrysiu – nawet nie myśl, by coś zmieniać. Twój blog jest unikatowy:)
Renata
28 czerwca 2017 — 11:43
Czytając to co napisałaś, miałam wrażenie, że powtórnie siedzę w sali i słucham jak profesorowie wykładają dany temat. Też skończyłam dziennikarstwo. Co prawda nie zawsze stosuję szablonowe wzorniki pisania ale gdzieś z tyłu głowy mam przesłania i te ciągle powtarzane: „Jako dziennikarze musicie…” A gdy czytam te wszystkie nagłówki na portalach internetowych a zwłaszcza tytuły, w których jak sama zasugerowałaś powinno się znaleźć coś, co czytelnika zatrzyma i zachęci do przeczytania całości, to nie wiem, czy śmiać się czy płakać. A potem przypominam sobie jedną z mądrości jaką dostarczył mi mój promotor na drugich studiach: „Pamiętaj o prostocie. Ona zawsze wygra”.
Moje macierzyństwo i choroba syna odsunęły mnie od praktycznego dziennikarstwa ale chyba podobnie jak Ty, wielokrotnie zwracam uwagę i wyłapuję niekiedy kompletny brak umiejętności w dopasowaniu tytułu do treści. I mam tu przede wszystkim na myśli tych, co piszą do ogółu osób, do poczytnych portali czy stron.
Tym bardziej cieszę się, że zechciałaś podzielić się Swoimi umiejętnościami z innymi.
Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 11:54
Wiesz Renata, ja też mam w tyle głowy to, czego nas uczono. I mam to, pewnie jak ty, we krwi. Dlatego obie widzimy to, co innym umyka. A jednak to jest ważne bo np. wpływa na to, czy wrócę na stronę czy nie. prostota – tak, jak najbardziej. Prostota nie jest kontrze do poprawności, ciekawego ujęcia tematu, prawda?
A.
28 czerwca 2017 — 12:23
Pomimo, że bloguję już około dwóch lat to nadal czuję, że moje teksty są nie w pełni perfekcyjne:) Ale piszę po prostu od serca;) a to chyba w pisaniu bloga jest najważniejsze:)
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 13:10
Oczywiście, to nie wyłącznie perfekcja się liczy:)
Anna
28 czerwca 2017 — 14:10
Iwono, gdy zaczynałam blogowanie, najpierw pisałam tekst ręcznie i co najmniej dziesięć razy poprawiałam. Nigdy nie zapominałam o intrygującym tytule, wstępie i zakończeniu.
Po pewnym czasie stwierdziłam, że większość czytających interesuje
tylko pierwsze i ostatnie zdanie, a posty im krótsze, tym lepsze.
Przestałam dobierać słowa, jedynie unikam powtórzeń, choć nie zawsze się to udaje. Nawet po opublikowaniu, gdy zobaczę jakąś literówkę lub zły odstęp, to wracam i poprawiam.
Również staram się unikać trudnego słownictwa, bo bardzo dawno temu w Księdze Gości pewna, chyba 12-letnia, dziewczynka napisała, że rozumie wszystko, o czym piszę i według niej był to duży atut. Zresztą po co się wymądrzać?!
Dodam, że już od wielu lat nie piszę „na brudno”, bo przeważnie to, co mam napisać, od wielu dni za mną „chodzi” i zawczasu obmyślam treść. Bywa też, że piszę pod wpływem impulsu, jak mój ostatni post.
Serdecznie pozdrawiam.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 14:48
To, o czym pisałaś, musiało wywołać reakcję – nie dziwię się, że napisałaś post pod wpływem impulsu. Też byłam wzburzona
Anna
28 czerwca 2017 — 18:23
Iwono, już straciłam ochotę do prowadzenia bloga. Właściwie nie ma tematu, którego bym przez 12 lat nie poruszyła. Gdy chcę o czymś napisać, przyłapuję się na tym, że już coś podobnego pisałam kilka lat temu.
Denerwuje mnie też mało przyjazny kształt blogów na Onecie, bo poprzednie blogi były rewelacyjne. I komu to przeszkadzało?
Już kilkakrotnie pytałam, dlaczego nie można zrobić akapitu, tylko pojawia się bardzo duży odstęp, ale nikt nigdy nie udzielił mi odpowiedzi.
Nie przykładam się do wyglądu mego bloga, bo jest zbyt dużo opcji, a ja nie wiem, jak z nich korzystać.
Greenelka
29 sierpnia 2017 — 11:03
A może wyjdź z Onetu? Są inne możliwości, według mnie najlepszy jest WordPress.
alElla
28 czerwca 2017 — 17:04
To fakt, że nie wszyscy komentujący czytaja całą notkę. Kiedyś Onet wystawił mój tekst na swojej głównej stronie. Zaczęły mnie bardzo dziwić komentatrze zupełnie do mojej notki nie pasujące. Byłam zdumiona i zadawałam ludziom pytanie: o co im w komentarzu chodzi? Okazało się, że jakiś onetowy redaktor dał swój tytuł. Ba, nawet chyba nie przeczytał mojego tekstu w całości, bo ani ten tytuł, ani kilka zdań, które Onet zamieścił na swojej stronie zupełnie nie oddawały treści oraz intencji notki.
To nie tylko dowód na to, że nie przeczytano. Czy nie jest to także przekroczenie wszelkich zasad dla zasady: nośny tytuł i dobry lead? A „dobre” było faktycznie jedno i drugie, o czym świadczyło ponad tysiąc wejść i setki komentarzy w ciągu jednego popołudnia.
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 19:41
Nie to jest przekroczenie zasad odpowiedzialności redaktora – nigdy, przenigdy nie napisałabym tytułu i leadu, bez przeczytania całego tekstu. A fakt, że tytuł i lead zachęciły tylko dowodzi, że mają znaczenie.
boja
28 czerwca 2017 — 15:11
Ja już cztery lata bawię się blogowaniem i w dalszym ciągu nie mam pojęcia jak robić to fachowo… Swego czasu czytałem jakieś poradniki i nic z tego zrozumiałem. Twoje porady są sensowne i jasno wyłożone. Na pewno przydadzą się!
Iwona Kmita
28 czerwca 2017 — 15:16
Ty masz swój styl i sposób pisania i przy tym pozostań. Ważne, żeby się wyróżniać i wzbudzać emocje – tobie się to udaje:)
Maria
28 czerwca 2017 — 23:34
Takie fachowe porady na pewno się przydadzą, ale myślę, że popularność bloga nie od tego zależy. Wygląda na to, że to czego uczą na dziennikarstwie – to sprzedać się za wszelką cenę. Czytelnik to wyczuwa i raczej się buntuje niż kupuje.
Ja mój blog piszę z potrzeby pisania, z potrzeby serca. Wiem, że daleko mi do doskonałości, ale niczego nie udaję, jestem po prostu sobą. Nie piszę na brudno, bo czasu za mało. Sprawdzam tylko czy nie ma błędów (pewnie i tak się pojawiają). Na zaprzyjaźnionych blogach oczekuję szczerości, spontaniczności bardziej niż zachowanych poprawnych form.
Krystyna
29 czerwca 2017 — 09:11
Bardzo chętnie przeczytam cały cykl od deski do deski,
bo brakuje mi takiej właśnie fachowej porady…
Dlaczego komentarze nie ukazują się od razu u Ciebie ?
Owszem tak też można, ale brakuje mi informacji zwrotnej na stronie ,
że komentarz czeka do zatwierdzenia, bo nie wiem czy w ogóle go otrzymałaś.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Iwona Kmita
3 lipca 2017 — 12:08
Odpowiedź prosta – akurat ten twój komentarz wpadł do spamu. Dopiero teraz się zorientowałam:)
Ultra
29 czerwca 2017 — 09:24
Iwonko,
napiszę, dlaczego czytam Twoje posty. Na początku rzecz najważniejsza, czyli temat. Piszesz wtedy, gdy masz o czym i każdy czytający na tym korzysta, ponieważ czegoś się dowiaduje, coś zobaczy, czymś się zachwyci lub zwyczajnie zirytuje. Po wtóre piszesz piękną polszczyzną i od serca.
Czy wiesz, że te śródtytuły wprowadzę u siebie? Ja się tu uczę, kochana Redaktorko. Pisz i doradzaj.
Zasyłam mnóstwo serdeczności
Iwona Kmita
29 czerwca 2017 — 09:51
Jesteś dla mnie wyjątkowo łaskawa, dziękuję bardzo. Odpłacę tym samym – ja się u Ciebie mnóstwo uczę, np. poznaję poezję, która mnie słabo pociągała, a dzięki twoim wpisom odkrywam ją, nawet nie na nowo. Po prostu odkrywam, np. Leśmiana, którego znałam tyle, co ze szkoły.
Dominika
29 czerwca 2017 — 11:03
Styl pisania i dobry wygląd tekstu to megaważne składowe całego wpisu. Szkoda, że często blogerzy nie zwracają na to uwagi i nie chcą się dokształcać. Poruszyłaś tym wpisem bardzo istotne kwestie.
Iwona Kmita
29 czerwca 2017 — 13:50
Dzięki, że też to czujesz:)
Karolina
29 czerwca 2017 — 12:18
Dopiero tu wpadłam, ale już czuję, że zostanę na dłużej! Brakowało mi takiego miejsca w sieci gdzie mogłabym nauczyć się tworzenia coraz to lepszych i milszych dla samego czytelnika tekstów 🙂 Te leady to moja zmora, bo czasem za bardzo odbiegnę od tematu, muszę nad tym popracować.
Iwona Kmita
29 czerwca 2017 — 13:50
Moim zdaniem warto popracować, niektóre teksty są strasznie niedopracowane i np. ja na takie blogi nie wracam bo mi to przeszkadza. Pozdrawiam
blog.stabrawa
29 czerwca 2017 — 12:44
To był bardzo dobry tekst, o pisaniu tekstu 🙂 Przyznaję że sama przywiązuję do tego dużą wagę – drażnią mnie blogi które są napisane właśnie tak, jak zacytowałaś…. Będę czekać na kolejną część – pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Iwona Kmita
29 czerwca 2017 — 13:48
Cieszę się, że tak myślisz:)
Iwona
29 czerwca 2017 — 17:09
Masz tyle komentarzy, że sporo czasu zajęło mi, zanim dobrnęłam do miejsca, gdzie mogę wstawić swój.? Ale wracając do tematu – tytuły i srodtytuly to podstawa. A jeśli można coś skrócić- skróć! To chyba podstawowe elementy udanego wpisu ?
Iwona Kmita
3 lipca 2017 — 12:07
Masz rację, za każdym razem, gdy czytam posta przed opublikowaniem skracam co nieco:)
Gaja
29 czerwca 2017 — 20:24
Myślę, że dobrze pomyślałaś z tym poradnikiem, sama czytałam kiedyś bloga o pisaniu, żeby nabrać trochę ogłady, bo dobry temat, pasja ciągną bloga, ale odpowiednio skonstruowany tekst jest również ważnym elementem. Kto potrafi dobrze pisać, to napisze o czymś prozaicznym (typu, co robić, kiedy pada deszcz) i ludzie to łykną i odwrotnie – kto nie tego nie potrafi, „zabije” każdy temat.
Iwona Kmita
29 czerwca 2017 — 20:39
A wiesz ile się sama dowiedziałam z komentarzy?:) To też ma znaczenie. Pozdrawiam Cię Gaju
Krystyna M.
29 czerwca 2017 — 23:15
Trzeci rok prowadzę bloga – i okazuje się, że ciągle jeszcze się uczę! I niech tak zostanie. Moment gdy powiem: „umiem już wszystko” będzie końcem pisania. I dlatego cieszę się, że trafiłam na Twój blog i mogę się jeszcze dużo, dużo nauczyć!
Iwona Kmita
30 czerwca 2017 — 10:08
Myślę, że taki moment nie nastąpi – przecież zawsze możemy się czegoś nauczyć i zechcieć o tym napisać, żeby inni też skorzystali:)
parrafraza
29 czerwca 2017 — 23:24
Wciąż się uczę, więc Twoje rady przydadzą się na pewno. Już wzięłam do serca powtarzanie słów w tytule i tekście.
Ja też zawsze najpierw piszę na brudno, czytam, poprawiam, „dopieszczam” jak mówi mój mąż 😉 Często też wracam do tekstu następnego dnia, by świeżym okiem na niego spojrzeć. No i tworzę grafikę, obowiązkowo, bo bez niej mój wpis wydaje mi się jakiś niepełny.
Natomiast wielką trudność sprawia mi długość tekstu. Walczę z tym, ale jak możesz u mnie zauważyć – na razie raczej bez rezultatu. No bo gaduła jestem 😉
Iwona Kmita
30 czerwca 2017 — 10:05
Oj tam, masz o czym „gadać”-pisać no to wszystko w porządku:)
Agnieszka Jaśkiewicz
30 czerwca 2017 — 08:47
Dostałam od Ciebie parę ważnych wskazówek dotyczących pisania i w 100% zgodzę się z Twoim tekstem. 🙂 Sama bardzo uwielbiam pisać i mam zamiar w przyszłości pisać książki. Porywa mnie pisanie samo w sobie, jest sztuką. 🙂
Jednak nie przykładałam wagi, żadnej, do słów kluczowych, tytułów, które by się powtarzały we wstępie itp. Olewałam wyszukiwarki, seo, lead itp z krzywdą dla mojego bloga.
Naprawdę wartościowa wiedza 🙂
Pozdrawiam.
Iwona Kmita
30 czerwca 2017 — 10:07
Bardzo, bardzo się cieszę, że coś ci się przyda. To uczucie, że czytający korzysta, jest fantastyczne:)
maradag
30 czerwca 2017 — 13:47
Teraz mam wakacje, a z „normalnego’ sprzętu korzystam goscinnie. I właśnie skonstatowałam, że: „istnieje życie poza blogowe” 😉 Ale „dorwałam” się i czytam hurtem…
Twój tekst spowodował refleksje nad moim blogowaniem. Namówiła mnie siostra w najgorszym okresie mojego życia… Była to swoista terapia, gdy gruzy czaiły się za każdym zakrętem. I jeszcze coś, o czym w Twoim tekście i komentarzach nie wiele jest mowy – wyjście ze swego świata i z nim na zewnątrz. Taki mój światek, który siedział cicho, głęboko schowany, bo śmieszny, dziecinny albo głupi; bo wstyd było się przyznać do rymowanek, przemyśleń chowanych pod poduszkę, obrazków w głowie czy opowieści ze świata Mamy Żuka.
I choć stylistyka wypowiedzi jest dla mnie bardzo ważna, to nie najważniejsza.
I choć czasem pytam: co ja tu własciwie robię, to cieszę się, ze tu jestem, (powtórzenie celowe ,-)).
Pozdrawiam serdecznie
maradag
30 czerwca 2017 — 13:50
Przepraszam za „nie wiele” oczywiscie : niewiele…. 🙁
Iwona Kmita
30 czerwca 2017 — 14:20
🙂
Iwona Kmita
30 czerwca 2017 — 14:19
Twój blog jest piękny twoimi pracami. I oryginalny. Tak więc trzymaj. Ale ważne myśli przekazałaś o odwadze wyjścia ze swojego świata:)
Katarzyna Płuska
30 czerwca 2017 — 22:31
Dziękuję – sprawdzony sposób pokazałaś nam idealnie! Jak bardzo dużą wagę przywiązuję do tytułu i lead. Pamiętam ile razy poprawiłam swój tekst na studiach, taki opis jakiegoś wydarzenia w formie artykułu dziennikarskiego. Do znudzenia, wydawało się bez celu; teraz już wiem po co 😉 Za ten tekst dziękuję. Będę nad sobą jeszcze pracować. Pozdrawiam
Iwona Kmita
1 lipca 2017 — 01:01
To ja dziękuje, że przeczytałaś, skomentowałaś, pochwaliłaś. zapraszam zawsze:)
sabina
3 lipca 2017 — 12:08
Pani Iwono, pisze pani, że tytuły są bardzo ważne i zgadzam się z tym, ale mam pytanie. Co, jako dziennikarka sądzi pani o click baitach? Mnie osobiście nie przyciągają, lecz irytują. Na przykładzie widzę tytuł: „Nie uwierzysz, co zrobił mój mąż, gdy dziecko poszło spać”. Okazało się, że chodzi o kawę. Nie wydaje się pani, że powoli następuje tabloidyzacja blogowania? Pozdrawiam!
Iwona Kmita
3 lipca 2017 — 13:30
Pani Sabino, to ważne pytanie. Moim zdaniem clickbaity (dla wszystkich: z ang. click – kliknąć, bait – przynęta) mają z zasady zachęcić nas do przeczytania artykułu, wpisu itd. Faktycznie jednak niektóre portale oraz blogerzy posuwają się za daleko, tworząc z nagłówka informację niemającą nic wspólnego z treścią, którą potem przeczytamy. Tak więc zgadzam się, że jest to rodzaj „oszustwa”. Z drugiej strony wydawca czy autor mają naprawdę mało miejsca, by nagłówkiem zachęcić do swego tekstu. Trzeba więc prawdziwych umiejętności, by zrobić to zgodnie ze sztuką. Ja osobiście jestem przeciwna clickbaitom o tabloidalnej treści.
Marta - Podróże od kuchni
4 lipca 2017 — 22:34
Hej! Bardzo ciekawy tekst. Zgadzam się w 100% ze wszystkimi punktami. Swoje teksty sprawdzam wielokrotnie, żeby poprawić wszystkie błędy. Na pewno Cię jeszcze odwiedzę. Do zobaczenia, Marta
Iwona Kmita
4 lipca 2017 — 22:53
Dzięki i zapraszam bardzo serdecznie:)
Igomama
7 lipca 2017 — 22:42
Iwonko, bardzo ciekawy i praktyczny cykl!
Jakiś czas temu na innym blogu trafiłam na wywiad z Tobą, w którym udzielałaś wskazówek na temat poprawnego pisania postów i teraz spotkała mnie miła niespodzianka – wprowadzasz cykl porad u siebie.
Bardzo się cieszę, że chcesz się podzielić swoją wiedzą i jestem Ci za to naprawdę wdzięczna.
Ja sama bardzo lubię pisać, ale mam wrażenie, że mało osób chce „mnie” czytać. Teraz wyraźnie widzę, jakie błędy popełniam: przede wszystkim gubi mnie „gadulstwo”, brak akapitów i śródtytułów.
O leadzie też słyszę po raz pierwszy…
Choć powiem Ci szczerze, że o tym, czy będę regularnie czytać jakiegoś bloga nie decyduje poprawność językowa, lecz interesująca mnie tematyka i osobowość autora. Musi mieć jakiś swój styl; wykazać się szczerością i chęcią kontaktu z czytelnikiem. Cenię blogerów, którzy wykazują się olbrzymim szacunkiem względem czytelników i traktują ich poważnie.
Ty też jesteś właśnie taką osobą.
Iwona Kmita
7 lipca 2017 — 23:59
Dziękuję za miłe słowa. Uważam, że na blogu, tak jak w życiu, trzeba szanować każdego, kto do nas zawita. I każdemu warto poświęcić chwilę na odpowiedź oraz na rewizytę na jego blogu. Oczywiście wtedy, gdy czujemy się zainteresowani. Nic na siłę, prawda?
Igomama
8 lipca 2017 — 21:52
Nic dodać, nic ująć. Zgadzam się w zupełności.
Monika
11 lipca 2017 — 20:58
Bardzo dobry tekst, wiem na co zwrócić uwagę przy kolejnych wpisach.
Dzięki
Iwona Kmita
11 lipca 2017 — 21:07
Bardzo ci dziękuje. Cieszę się, że tak oceniasz:)
Kasia
22 lipca 2017 — 13:01
Ja przyznam szczerze, czytam wiele blogów z poradami o pisaniu na blogu 😉 ale nadal czuję się zagubiona. Jak połączyć ciekawe treści, dobry tytuł i lead z wymaganiami SEO takimi jaki słowa i frazy kluczowe, linki, odpowiednia ilość akapitów czy proste zdania? Mój program do SEO upierał się ostatnio, że mam za dużo zdań złożonych, których większość czytelników nie zrozumie 🙁
Iwona Kmita
22 lipca 2017 — 13:04
Może po prostu więcej kieruj się intuicją i własnymi przemyśleniami niż bezdusznym w końcu programem. Czytelnicy łatwo wyczują, że piszesz po to, by się pozycjonować. I nie dadzą się nabrać. Post musi być przede wszystkim o czymś i ciekawie napisany:) Pozdrawiam
Greenelka
22 sierpnia 2017 — 13:47
ach, najlepiej zostawić seo , bo można przekombinować, a tekst będzie może poprawny, ale drewniany. Najważniejsze są EMOCJE.
Samanta
25 lipca 2017 — 09:54
Ten wpis uświadomił mi, że w szkole za dużo czasu poświęca się na rozprawki zamiast na pisanie esejów czy felietonów. Rozprawka ma dość „sztywną” formę, która czasem i tak sprawia trudności, nie pozwala na swobodne tworzenie. Uczniom (przyszłym blogerom) zdecydowanie przydałyby się warsztaty kreatywnego pisania a u Ciebie mają świetne podstawy.
Samanta
25 lipca 2017 — 09:58
Cieszę się, że tutaj trafiłam. Ten wpis uświadomił mi, że w szkole za dużo czasu poświęca się na rozprawki zamiast na pisanie esejów czy felietonów. Rozprawka ma dość „sztywną” formę, która czasem i tak sprawia trudności, nie pozwala na swobodne tworzenie. Uczniom (przyszłym blogerom) zdecydowanie przydałyby się warsztaty kreatywnego pisania a u Ciebie mają świetne podstawy.
iwona
25 lipca 2017 — 10:15
Dziękuję, cieszę się, że znalazłaś tu przydatne wskazówki:)
Klaudia
10 sierpnia 2017 — 12:21
Bardzo pomocny tekst – piszę od niedawna i dopiero uczę się zasad panujacych w wirtualnym świecie. Z przyjemnościa poczytam inne porady na temat pisania postów, ponieważ dla mnie wszystko, co zwiazane z pisaniem bloga jest ciekawe i nowe. Widzę, jak trudno jest mi się przestawić z pisania artykułów naukowych lub raportów badawczych na pisanie bloga. Staram się 🙂
Iwona Kmita
10 sierpnia 2017 — 12:43
Z pewnością pisanie artykułów naukowych wygląda inaczej niż postów na blogach, jednak w obu przypadkach trzeba mieć łatwość formułowania myśli i przedstawiania swojego stanowiska. Życzę powodzenia w obu dziedzinach:)
Greenelka
11 sierpnia 2017 — 11:20
Jeśli chodzi o długie teksty, zgadzam się. Niektórzy piszą solidne tasiemce i są to najczęściej wynurzenia osobiste. Musze przyznać, że omijam szerokim łukiem, bo po prostu internet rządzi się innymi prawami. Tu czyta się inaczej. Jeśli chcę zagłębić się w długim tekście, wybieram rozwiązania papierowe.
Generalnie bardzo przydatne uwagi i cieszę się, że tu dzisiaj trafiłam. Dodaję do ulubionych.
Iwona Kmita
11 sierpnia 2017 — 13:50
Dziękuję, bardzo się cieszę:)
Greenelka
22 sierpnia 2017 — 13:44
Co do leadów, dziękuję za bardzo pomocne rady. Poprawiam w każdym tekście czcionkę wstepu.
Pozdrawiam serdecznie – Agnieszka
Design Your Home with me
7 września 2017 — 10:21
Ha! Wymieniłaś wszystkie moje blogowe grzeszki :). Chyba sobie Twój tekst wypunktuję i powieszę przy ekranie ku pamięci przy pisaniu kolejnych postów.
Pocieszam się, że w końcu jesteś w tej dziedzinie profesjonalistką, więc jak się uczyć to tylko od najlepszych ;).
Szkatułka Ami
15 sierpnia 2019 — 09:46
Bardzo fajnie i ciekawie to tłumaczysz, może coś do mnie teraz dotrze. Tylko ja mam też z czym innym kłopot, a mianowicie nie lubię pisać. Nawet w rozmowie wolę wypowiedzieć jedno a konkretne zdanie na dany temat. Nie prowadzę bloga osobistego, jest o mojej pracowni, o mojej biżuterii i często brak mi słów. A stylizacja w zdaniach … muszę to wyszlifować ….