Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Pierwsze miesiące Neli, czyli postępy adoptowanego pieska

Lada dzień miną dwa miesiące od czasu, gdy zamieszkała z nami Nela, nasza adoptowana suczka.

O historii Neli i o tym jak do nas trafiła pisałam tu klik. To był dla mnie i męża bardzo interesujący czas, sporo pracowaliśmy z Nelą bo chcieliśmy, by jak najszybciej nam zaufała i poczuła się jak w domu. Żeby uwierzyła, że jest już u siebie na zawsze. Łatwo nie było i nadal nie jest. Jednak różnica w zachowaniu suni jest ogromna.

Poddaję się!

To zdaje się był najczęstszy sygnał, jaki Nela nam wysyłała w tym czasie. Jak to wyglądało? Na każde wezwanie szła w naszą stronę z głową nisko opuszczoną, a tuż przy nas charakterystycznie ją przekrzywiała w stronę podłogi po czym kładła się i wywracała na grzbiet. Szybko się nauczyliśmy, że nie chodzi tu tylko o to, by się bawić czy ją głaskać po brzuszku. Piesek dawał nam do zrozumienia, że jest nam uległy i zrobi wszystko, by tylko go zaakceptować. Teraz Nela już bardzo rzadko przekrzywia główkę i w ślad za tym układa się na plecach. Teraz robi to z wyraźną radością po to, żeby ją głaskać i bawić się z nią. Chyba, że coś ją przestraszy, czasem jest to nasz gwałtowniejszy ruch, czasem jakiś niespodziewany dźwięk. Wtedy głowa idzie w ruch a nogi do góry 🙁 To pewnie ustąpi, ale nadal potrzeba więcej czasu.

Nie lubię obcych! Boję się!

Jak się domyślacie nasi znajomi i rodzina byli ciekawi Neli i po pewnym czasie zaczęli nas odwiedzać z przysmakami dla niej. Nela niełatwo się przekonywała do „nowych” ludzi. Najpierw chowała się pod stół i trudno ją było stamtąd wywabić. Największe osiągnięcia miała Dominika, narzeczona naszego syna. Dominika uwielbia psy i wszelkie zwierzęta. Zwracała się do Neli spokojnym cichym i pełnym miłości głosem, wyciągając delikatnie w stronę jej pyszczka  dłoń. Po pewnym czasie Nela zaczęła tę dłoń obwąchiwać, potem zjadła położony na ziemi przysmak, a potem powoli wyszła spod stołu i powolutku poszła na środek pokoju. Za jakiś czas Dominika ją pogłaskała. Dłużej trwało to z Piotrkiem. Psy generalnie boją się mężczyzn, a co dopiero suczka po przejściach. Do dziś Nela musi najpierw trochę poszczekać i dopiero akceptuje wizytę Piotrka.

Jestem u siebie!

Myślimy, że Nela uwierzyła, że jest w swoim domu. Wnioskujemy to po… szczekaniu. Tak, tak, początkowo uciekała, z podwiniętym ogonem, gdy ktoś do nas przychodził i nie wydawała żadnego głosu. Teraz szczeka, dając do zrozumienia, że to ona jest u siebie a nie ten obcy. Szczeka, stojąc przy mojej nodze. W ogóle ze mną czuje się najpewniej, bo spędzam w domu z nią większą część dnia.

Siku, kupa i do domu!

Tak początkowo wyglądały nasze spacery. Piesek się załatwiał i pędem uciekał do klatki schodowej. Tak jakby się bała, że znów może utracić swój domek. Bardziej spokojna była, gdy wychodziliśmy z nią we dwoje – „stado” było w całości więc pies czuł się bezpieczniej. Ale i tak nie chciała odejść gdzieś dalej lub pójść drogą inną niż zwykle. Wtedy siadała, zaczynała się trząść i nic do niej nie trafiało. Zdarzyło się, że gdy ciągnęliśmy smycz, wysuwała się z obroży i pędem biegła do klatki. Postanowiliśmy jej nie zmuszać, choć było to wkurzające. Mróz, śnieg, człowiek ubiera się jak na Sybir po to, żeby za pięć minut wracać. No cóż trudno, tak musiało być. Dziś jest duuużo lepiej, udało nam się zaliczyć kilka długich spacerów, poza tym Nela, nawet gdy się zatrzyma, daje się przekonać do dalszego spacerku. Trzeba tylko koło niej kucnąć, pogłaskać i spokojnym głosem ją zachęcić do ruchu. Zwykle się to udaje. Z każdym dniem okazuje nam więcej zaufania, a spacery się wydłużają. Jest nadzieja, że przed nami są długie wiosenne wyprawy.

Mam już kolegów!

Nela poznała się z Tekilą, suczką syna i jego narzeczonej. Najpierw „panie” spotkały się na neutralnym gruncie, obwąchały się. Tekila biegała luzem, Nela na smyczy, jednak wyraźnie było widać, że cieszy ją większe towarzystwo. Następnym razem po wspólnym spacerze dzieci z Tekilką przyszły do nas do domu. I bardzo się ucieszyliśmy bo pieski się zaakceptowały na niewielkiej powierzchni. Tekila się bawiła, Nela jeszcze nie potrafi, ale pilnie obserwowała koleżankę. I wiecie co? Następnego dnia wreszcie zainteresowała się leżącym sznurkiem. Wprawdzie nie szalała z nim jak Tekla, ale go oglądała i podgryzała. Sprawdza się to, że dorosły pies, który nigdy się nie bawił, sam się tego nie nauczy, od ludzi też nie. Natomiast pomocna jest obserwacja drugiego pieska.

Nela spotkała się na spacerze także z Plastrem i Nutką, pieskami koleżanki i również szybko zaakceptowała towarzystwo, a ono ją. Spacerowała bez obaw, przybiegała po smakołyki. Stanowczo, lecz przyjaźnie odrzuciła zaloty Plasterka. I słusznie, na pierwszej randce warto zachować dystans 😉

Mam nadzieję, że nie zanudzam was swoimi „sprawozdaniami” z postępów Nelinki. Uwierzcie jednak, że obserwacja pieska i jego rozwój dają mnóstwa satysfakcji i radości. A może komuś moje doświadczenia się przydadzą – coraz więcej osób unika kupowania piesków i szuka przyjaciela drogą adopcji.

Zobaczcie kilka zdjęć 🙂

 

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén