Wokół siebie widzę wiele fantastycznych kobiet, mniej więcej w moim wieku, które pielęgnują dawne pasje albo rozwijają całkiem nowe. Hobby wciąga je, staje się ich sposobem na życie, na smutki i radości, na upływ czasu. Podziwiam to zaangażowanie dlatego chciałabym, żebyście poznali niektóre z nich.
Z Bożeną pracowałam przez 9 lat w redakcji „Czterech Kątów”. Jest świetną redaktorką, pięknie i bezbłędnie pisze (co dziś nie jest znowu takie częste), tworzyła bajki, wiersze. Wiele lat temu zakochała się w Grecji, dokąd jeździ w każde wakacje. Tańczy w zespole tańców greckich. Oprócz opowieści zawsze przywoziła po urlopie pyszne, świeże figi i wspaniałe zdjęcia. Jej pasja do fotografowania przenosiła się także na inne obiekty, na przyrodę, na miasto. Bożena kocha Warszawę, choć pochodzi z Elbląga. Z zacięciem utrwala na zdjęciach różne zaułki stolicy. Dla nas przygotowała kilka zdjęć warszawskich murali. Przeczytajcie opowieść Bożenki i obejrzyjcie jej zdjęcia.
Ze względu na tematykę fotograficznej opowieści dedykuję ten wpis Stokrotce, która jak wiadomo zwariowała na punkcie Warszawy. Stokrotko, czy znasz też warszawskie murale?
Zaczęło się od Smieny 6… Ten radziecki aparat zalegał w moim rodzinnym domu w czeluściach jakiejś szuflady i aż się prosił, żeby ktoś go z niej uwolnił. Nauczyłam się więc robić nim zdjęcia, jeszcze czarno-białe, bo to było w dość zamierzchłych czasach. I dzięki temu utrwaliłam trochę fajnych chwil i osób.
Wtedy fotografowałam głównie ludzi: rodzinę, znajomych – najpierw z podwórka i ze szkoły, potem ze studiów. A kiedy zaczęłam regularnie jeździć w Tatry, przerzuciłam się na krajobrazy. Ludzie robili sobie zdjęcia na tle, a ja fotografowałam przede wszystkim tło. I tak mi zostało do tej pory. Tatry zamieniłam na Grecję i na inne (fotogeniczne) zakątki, ale podczas wyjazdów aparat zawsze mam pod ręką. Bo a nuż trafi się coś ciekawego do sfotografowania?
Na co dzień w mojej torbie tkwi oczywiście smartfon, którym można zrobić naprawdę superzdjęcia, nawet w drodze do pracy albo na zakupy. Ale kiedy tylko mam czas i jest ładna pogoda, biorę swojego Canona i ruszam w miasto (aparat jest spory, toteż każda torebka, którą kupuję, musi spełniać podstawowy warunek: pomieścić sprzęt). Jak mówi jeden z moich znajomych, inni wyprowadzają na spacer psa, a ja wyprowadzam aparat… I tak drepczemy sobie razem po Warszawie, nabijamy kilometry, zaglądamy do bram i na podwórka (ach, ta stara Wola i Praga…), biegamy po chaszczach za motylami i ogólnie zachwycamy się światem. No i wędrujemy śladem warszawskich murali – bo to moja wielka fascynacja.
Fotki wrzucam na Facebooka i Instagrama. A że jestem też wielką miłośniczką Grecji, zdjęcia stamtąd miałam okazję pokazać na paru wystawach (czy raczej: wystawkach), m.in. w Domu Kultury w Kozienicach i – plenerowo – w Ursusie. Wiadomo, Grecja to fotograficzny samograj. Ale żeby nie iść na łatwiznę i się nie powtarzać, tutaj chcę zaprezentować minigalerię murali. Wybór zdjęć nie był łatwy… Ale mam nadzieję, że się Wam spodobają.
- Praga to prawdziwe zagłębie murali. I ciągle pojawiają się nowe. Niestety, niektóre rozpływają się w niebycie… Jak ten na zdjęciu, jeden z moich ulubionych, namalowany w 2015 r. przez Ernesta Zacharevica. Za chwilę ścianę tej kamienicy zasłoni nowy budynek. Cóż, śpieszmy się fotografować murale, tak szybko znikają… (ulica Stalowa 41)
- Wspominałam, że lubię zaglądać na podwórka? Wspominałam. To na nich toczy się prawdziwe życie, jakże inne niż to widziane od strony ulicy. Nierzadko kryją jakąś ciekawą niespodziankę: kapliczkę, malowniczy stary trzepak albo takie niewielkie malowidła, które nazywam muralikami. (ul. Stalowa 51)
- Lubię bawić się odbiciami – w witrynach sklepów, samochodowych lusterkach, oknach i… kałużach. W tej zabawnie odbił się fragment praskiego muralu. Niewielki jego kawałeczek, bo malowidło „Wielka Gęś”, Diego Miedo jest naprawdę pokaźne. (Brzeska 14a )
- Można powiedzieć: Warszawa razy trzy. Bo rzecz dzieje się w Warszawie, na ścianie scenki warszawskie, a z niej wystaje… samochód Warszawa. Prawdziwy! I tak niepozorny barak z myjnią samochodową w środku zmienił się w artystyczną instalację. To lubię! (Towarowa 22, autor: grafikuba.pl)
- Jeszcze niedawno straszyła tu nieciekawa ściana starej wolskiej kamienicy. Teraz rozwesela ją mural – dzieło Igora Chołdy. Zyskał nie tylko budynek, ale i jego okolica. I za to kocham murale – zmieniają miasto, nawet te niezbyt ładne jego fragmenty. A rok temu latem na łączce pod ścianą stały niebieskie ule. (Żelazna 91)
- Lubię od czasu do czasu zajrzeć na tzw. Patelnię – ruchliwy placyk przy stacji metra Centrum. Tam malowidła zmieniają się co jakiś czas. Trochę szkoda, ale z drugiej strony – to miejsce przez cały czas żyje, nie tylko za sprawą ludzi, ale i malowanych dekoracji.
- Odsłonięty niedawno mural z portretem Kory autorstwa Bruna Althamera. Zachwyca mnie w nim nawiązanie do rosnącego obok drzewa – włosy to odwzorowany rysunek konarów. Gdy kasztanowiec się zazieleni, Kora zyska nową fryzurę. Wybiorę się tu (czyli na Nowy Świat 18/20) ponownie wiosną, a potem jesienią. Jestem bardzo ciekawa efektu.
Stokrotka
4 marca 2019 — 09:32
Iwonko – bardzo bardzo serdecznie Ci dziękuję.
Znam wiele murali w Warszawie, ale oczywiście nie wszystkie.
Przypomniałam sobie, że tuż koło mojego domu na Targówku powstało niedawno kilka niezwykle interesujących.
Chyba wybiorę się w ich kierunku aby je sfotografować i pokazać na moim blogu.
A jeśli chodzi o moje zwariowanie na punkcie Warszawy … to trwa ono nadal. Niedługo się przekonasz jeśli zajrzysz na mój blog.
No i do zobaczenia w łazienkach Królewskich na wiosnę…
🙂
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 10:33
Koniecznie je sfotografuj Stokrotko, może kolejną książkę warto poświęcić tej nowoczesnej sztuce zdobienia miasta? Czekam na zapowiedziane „zwariowanie”. I na lepszą pogodę do spacerowania 🙂
Bet
4 marca 2019 — 09:34
Zachwyciłam się muralami. Nie wiedziałam, że Warszawa jest tak „zmalowana,”. Fajny spacer miałam w poniedziałkowy poranek z uroczą Przewodniczką.
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 10:34
Ta Przewodniczka a jeszcze wiele do pokazania na swoich zdjęciach. Cieszymy się, że mogłyśmy miło zacząć Twój tydzień 🙂
PKanalia
4 marca 2019 — 09:49
jeśli moją pasją są kobiety, to kto ja jestem?…
zapraszam na róg Płaskowickiej i Dereniowej/Stryjeńskich (Ursynów) przy zegarze/termometrze… stamtąd świetnie widać blok przy Kazury a na nim… żadna tam kobieta, tylko anioł!… stop, wróć!… nie anioł, tylko Anioł… Stanisław zresztą…
p.jzn :)…
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 10:35
Jestem pewna, że Bożena się tam wybierze z aparatem… A Ty ze swoją pasją do kobiet jesteś… kobieciarzem?
PKanalia
5 marca 2019 — 18:24
kobieciarz, czy kociarz?… dadz’da da question?… już kilka kobiet mi wytknęło, że idąc razem potrafię przerwać skądinąd ciekawą rozmowę nagłym wtrętem:
– o!… zobacz, patrz, patrz, jaki fajny kot! :)…
bo tak się akurat złożyło, że jakiś sierściuch pojawił się nieopodal…
lol…
Bożena Głodkowska
4 marca 2019 — 21:22
Czekam na trochę ciepełka – i przy najbliższej okazji wybiorę się na Ursynów! Rzadko tam, niestety, bywam, a widziałam z internecie, że ostatnio powstało sporo murali. To na pewno będzie ciekawa (i owocna) wyprawa 🙂
iwnowa
4 marca 2019 — 11:27
To świetny pomysł, zawsze z ciekawością oglądam murale w różnych miastach. A niektórych z tych jeszcze nie widziałam. Jak choćby tego z Korą, chociaż nawet o nim już czytałam reportaż.
Świetne murale i cudowna pasja Bożeny 🙂
Też kiedy tylko mogę utrwalam co się da aparatem. Chociaż ostatnio bywa to coraz częściej aparat smartfona i Bremerhaven, ale przez poprzednią część życia przeważnie jednak przebywałam w Warszawie. Tym bardziej więc bliska mi tematyka zdjęć. Pozdrowienia dla Pani Redaktor! 🙂
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 16:42
Podobają mi się zdjęcia, które pokazujesz na blogu. Uważam, że masz dobre oko. A pozdrowienia z chęcią przekażę. Ciebie także ciepło pozdrawiam.
Aldona
4 marca 2019 — 16:23
Właśnie za chwilę zobaczę się z Bożenką, więc osobiście jej pogratuluję. Widziałam wiele jej pięknych zdjęć, ale tych jeszcze nie. Piękne – i zdjęcia, i murale. Dziękuję Iwonko za muralowy fotopokaz 😍
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 16:44
Fajnie, że do mnie zajrzałaś
😊
szarabajka
4 marca 2019 — 18:21
Kocham pasjonatów. Są prawdziwi.
I kocham murale, nawet graffiti kocham 🙂 Pisałam już kiedyś o tym, więc się nie będę powtarzać.
Iwona Kmita
4 marca 2019 — 18:37
Pasjonaci to osoby z charakterem, inteligentni, dociekliwi, poszukujący. Jak tu ich nie podziwiać, prawda?
Lena Sadowska
4 marca 2019 — 21:23
Witam.
Stare podwórka ograniczone kadrem bram są niezwykle urokliwe. Także dlatego, że wystarczy kilka kroków, by ten kadr rozszerzyć:)
Gratuluję Autorce pięknej pasji i życzę, by prowadzenie tej „kroniki codziennej” wciąż sprawiało Jej tyle samo radości:)
Pozdrawiam obie Panie:)
Iwona Kmita
5 marca 2019 — 15:12
Z pasją pozdrawiamy Ciebie, Leno 🙂
jotka
4 marca 2019 — 21:48
Gratulacje dla ciebie za pomysł i dla autorki zdjęć za pasję. O muralach w moim mieście też pisałam, choć nie mamy ich aż tyle…
Niech żyją ludzie z pasją!
Iwona Kmita
5 marca 2019 — 15:12
Świat byłby ciekawszy, gdyby takich ludzi było więcej. Mam już pomysł na kolejną pasjonatkę.
Ula H.
6 marca 2019 — 13:38
Bardzo ciekawy post ! Ogromnie lubię tę sztukę uliczną, zwaną muralem. Niektóre murale to prawdziwe dzieła sztuki i przede wszystkim unikaty.
Kiedyś sfotografowałam w swoim mieście piękny mural namalowany na starym budynku, przedstawiający dziewczynę z rozwianymi włosami. Budynek – niestety został potem wyburzony. Pomyślałam, że szkoda tego dzieła, ale też cieszyłam się, że uwieczniłam je na zdjęciu.
Iwona Kmita
6 marca 2019 — 14:10
Ula, ja też myślę, że murale to przykład nowoczesnej sztuki ulicy, tym bardziej, że osoby, które je wykonują to artyści o znanych nazwiskach 🙂
Agnieszka
6 marca 2019 — 14:23
Na Śląsku mamy również dużo fajnych murali…wystarczy tylko trochę pochodzić po Katowicach czy Chorzowie:) Też myślę że pasja jest kobietą- trochę kapryśną, ale…pełną energii do działania i twórczej weny:D
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Iwona Kmita
6 marca 2019 — 14:26
Już od roku wybieram się na Śląsk i jakoś nie mogę dotrzeć… Czas chyba wziąć się za to porządnie 🙂
Iva
6 marca 2019 — 18:17
Witaj! Warszawy nie znam. Podobno w tym roku wybiorę się tam na wycieczkę, bo bardzo chcę pozwiedzać, a wiem, że jest co. Piękny blog chyba już tu zostanę 🙂 pozdrawiam serdecznie!
Iwona Kmita
6 marca 2019 — 18:34
Cieszę się że do mnie zajrzałaś. Zapraszam częściej. A Warszawa ma faktycznie dużo do zaoferowania.
Anna
7 marca 2019 — 10:32
Hej Iwono, sorry za brak komentarzy ostatnio – ale coś nie tak u mnie z kompem – nadal nie wiem czy zadziała. Uwielbiam murale jako takie, i te warszawskie też – więc bardzo dziękuję za ten tekst. A jak się będziesz wybierac na Śląsk…to wiesz:). No, albo kiedyś u mnie w okolicach Żoliborza albo co
Iwona Kmita
7 marca 2019 — 12:36
Hej, udało się, jest twój komentarz. Myślę, że Żoliborz jest bardziej realny. Daj znać, jak będziesz w stolicy😉
Andrzej Rawicz (Anzai)
7 marca 2019 — 21:48
Wprawdzie od mojego czynu przestępczego nie minęło jeszcze 50 lat, więc przedawnienia nie ma. ale mogę się przyznać, że kobiecy akt namalowany w 1971 r. na ścianie pokoju akademickiego (chyba nr 805) na pl. Narutowicza był moim dziełem. Kiedyś w połowie lat 80′ odwiedziłem ten pokój i … obraz jeszcze był, mimo, że pokój był wielokrotnie odświeżany. Mural to to chyba nie jest, chociaż też na murze …
Iwona Kmita
7 marca 2019 — 22:26
To taki prototyp muralu, ciekawe czy jeszcze tam jest. Może powinieneś znów sprawdzić?
SielskieM
8 marca 2019 — 18:11
Dzisiaj wracając do domu miałam przemyślenia z niekoniecznie czasów Smieny 😉 Że od roku środek lokomocji mój to tramwaj, to jadać tą samą trasą, zawsze widzę coś nowego…i tu powinny pojawić się dwa podpunkty 😉 Bo ja widzę dobre nowe i złe nowe, które łączy się z aparatem 😉
Dobre nowe jest „za Wisłą”☺ (jadąc z domu, który jest na obrzeżach Krakowa) dobre nowe jest stare i ja po prostu, za każdym razem odkrywam coś niesamowitego, coś czego nie widziałam wczoraj…odcień elewacji kamienicy, ozdobne okna, ilość pięter, figury, płaskorzeźby, balkony, których wczoraj nie było, otwarte bramy, przez które przez ten ułamek sekundy z tramwaju dostrzegam podwórko…ja nie znoszę komunikacji miejskiej 😉 ale te widoki co dzień inne wynagradzają wszystko 🙂
A złe nowe na szczęście w nieszczęściu jest „przed Wisłą” …tu też ciągle odkrywam coś nowego, nie mogę pojąć skąd im się miejsc bierze na te kolejne przedziwne budowle, o osiedlach nawet nie wspominając….ale co ma wspólnego z tym aparat….
Jak tak sobie jestem przed Wisłą chciałabym zobaczyć, pooglądać stare fotografie…nie bylo by na nich szklanych budynków, a tu gdzie mieszkam byłaby wieś zabita dechami 🙂
Iwona Kmita
10 marca 2019 — 00:04
Wygląda na to, że obserwacja otoczenia jest czymś na kształt hobby dla ciebie. Mój mąż np. bardzo lubi obserwować ludzi, zwłaszcza w miejscowościach wypoczynkowych, gdy urlopowicze zachowują się bez żadnych hamulców. Czasem mu w tym towarzyszę i rzeczywiście sporo można dostrzec 😉
Iwona Zmyslona
9 marca 2019 — 02:35
Zawsze żałowałam, że nie mam zacięcia do fotografowania, bo ucierpiała na tym moja rodzina, bo synowi w najpiękniejszych latach dzieciństwa nie robiłam zdjęć. Podziwiam wszystkich ludzi, którzy mają hobby czy wręcz pasję i potrafią się jej oddać bez reszty. Jeżeli Bożena zorganizowałaby wystawkę swoich prac bliżej centrum Warszawy, to chętnie obejrzałabym Jej prace. A dziś serdecznie pozdrawiam obie Panie.
Iwona Kmita
10 marca 2019 — 00:02
Ciągle ją namawiam na wystawę. Widziałam wiele jej zdjęć z różnych serii i naprawdę są fantastyczne.
Bożena Głodkowska
12 marca 2019 — 22:51
Pani Iwono, jak tylko będzie jakaś wystawa, dam znać 🙂 Serdecznie pozdrawiam!
Salsa
9 marca 2019 — 11:39
Ciekawy artykuł. Pozdrawiam 🙂
Anna
9 marca 2019 — 14:41
Uwielbiam graffiti i murale Banksy’ego. Nienawidzę natomiast bazgraniny domorosłych grafficiarzy.
Pasja Twojej przyjaciółki jest ciekawa i dobrze, że zrodziła się już bardzo dawno. Podobają mi się czarno-białe zdjęcia, bo mają swoisty charakter.
Iwona Kmita
10 marca 2019 — 00:01
Ja też cenie dobre murale i graffiti – czasem są naprawdę fajne i rzeczywiście zdobią ściany.
Patrycja.P
9 marca 2019 — 21:54
Bardzo dobry wpis
lewym okiem
9 marca 2019 — 22:35
z pewnością spotykasz wielu ciekawych ludzi, można pozazdrościć, ja również „kocham” interesujące kobiety znam niestety niewiele a czasami poznaję za późno( zbyt duża różnica wieku ) kiedyś tak sobie myślałam jak byłoby cudownie mieć czas na ciągłe odkrywanie siebie i zajmowanie się tylko tym co sprawia nam przyjemność, mogłabym wrócić do tego co kocham bo mam ” tysiące” hobby
Iwona Kmita
10 marca 2019 — 00:00
Najważniejsze, że masz hobby i nich myślisz. Wcześniej czy później będzie trochę czasu, żeby je rozwijać. Tak uważam. Gorzej, gdy ktoś nie ma zainteresowań i nudzi się sam ze sobą, prawda?
lewym okiem
10 marca 2019 — 00:03
w Lizbonie można zobaczyć niesamowitą ilość murami, bardzo interesujące jest metro, pozwoliłam sobie murala z korą skopiować , wygląda niesamowicie
Iwona Kmita
10 marca 2019 — 09:16
Ciekawe jak będzie wyglądać wiosna, jesienią, gdy drzewo będzie mieć kolorowe liście. Dobry pomysł z tym wpleceniem obrazu w naturę.
Ultra
11 marca 2019 — 02:12
Kobiety mają pasje, podobnie jak mężczyźni, ale oni szybciej się nudzą, zmieniają, a kobiety podchodzą do każdej rzeczy solidnie, bo zwyczajnie są pracowitsze. Ludzie z pasjami są ciekawsi świata i ludzi. Utrwalone pasje przez muriale, zdjęcia cieszą oczy innych, uczą smaku i estetyki, ale służą jako świadectwo naszych czasów.
Serdecznie pozdrawiam Panie Pasjonatki
parrafraza
11 marca 2019 — 02:28
Trochę jakbym o sobie czytała. 😉 Tylko ja miałam Druha, potem Zenitha. I to fotografowanie nie siebie na tle, jak inni, tylko samego tła..
Wędrówki z aparatem bliskie memu sercu. 🙂
Czymże byłoby życie bez jakiejś pasji.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Szkatułka Ami
15 sierpnia 2019 — 08:35
Piękne ujęcia rzeczywistości!
alex subiektywnie
9 października 2019 — 14:53
Uwielbiam murale! Pani artykuł, to prawdziwa kopalnia pomysłów odnośnie miejsc, które warto odwiedzić.
Spośród wymienionych znałam tylko mural z Panią Korą. Wspaniała koncepcja połączenia takiego obrazu z naturą. Drzewem, które zmieniając się, zmienia także odbiór tego portretu.
Iwona Kmita
9 października 2019 — 15:04
Widziałam mural Kory także wieczorem – oświetlenie też nadaje mu inny wymiar. Pomysł znakomity:)