Chodzę ostatnio (a raczej siedzę) z nosem na kwintę, myśli smutne, nic mi się nie chce… Pewnie jak wielu z Was. Ale nie o smutku miało być.
Otóż któregoś dnia musiałam wyjść do sklepu. I nagle, ni z tego, ni z owego, wpadłam na pomysł, że trzeba wreszcie bardziej o siebie zadbać. Kiedyś delikatny makijaż zawsze robiłam przed wyjściem. Teraz – nie pamiętam już kiedy to było. No to myślę sobie: „weź się dziewczyno trochę podmaluj, sama na siebie spojrzysz z większą przyjemnością”.
Poszłam do swojego kącika z kosmetykami i zaczęłam jak zwykle: kilka ruchów pędzlem z pudrem, odrobina różu, oczy raczej delikatnie -wytuszowałam rzęsy, jasny, niemal transparentny cień położyłam na powieki. Wystarczy.
Sięgnęłam po pomadkę i starannie umalowałam usta. Stosuję zasadę, że jeśli oczy minimalnie to usta mogą być bardziej widoczne. Nawet jeśli używam szminki w dość naturalnym odcieniu.
Byłam z siebie nawet zadowolona. I wiecie co – sięgnęłam wtedy po „niezbędne wyposażenie” na wyjście, czyli… maseczkę. Wybuchnęłam śmiechem, śmiejąc się sama z siebie. Aż mąż wysunął głowę z pracy (czyli pokoju, gdzie pracuje zdalnie), nie wiedząc co się dzieje.
Trzeba być naprawdę nieprzytomną wariatką, żeby malować usta pod maseczkę.
Ścieranie makijażu poszło mi znacznie szybciej. Ale wierzcie mi lub nie – humor mi się poprawił. Cóż z tego, że nie na długo. Dobre i to!
A jak z Waszym samopoczuciem? Są lepsze dni, godziny, chwile???
Oto ja
22 kwietnia 2020 — 14:08
Iwonko doszłam do wniosku że w czasie pandemii można zaoszczędzić na kosmetykach ? wychodząc do miasta maluje się jak zwykle po czym zakładam maseczkę ?? przyzwyczajenia nie będę zmieniać na czas ? choć pomyślałam że skoro usta nie są widoczne, to oczy powinny być bardziej wyraziste ?
Iwona Kmita
22 kwietnia 2020 — 14:57
Asiu, ja na pewno zaoszczędzę na kosmetykach kolorowych, bo przestałam się prawie malować. Czasem, bardzo rzadko, zdarza mi się podkreślić oczy. Stąd tak mi przyszło do głowy żeby zrobić make-up 🙂 i sobie w ten sposób poprawić samopoczucie. I, hm, udało się. Ściskam cię mocno
Asmo
22 kwietnia 2020 — 15:01
Było podobnie, choć na męski sposób. Przywykłem się golić nie rzadziej niż raz na dwa dni. Dziś gdy patrzę do lustra, wydaje mi się, że widzę twarz menela. Gdy jednak założę maseczkę, nie jest tak źle. Natomiast mam obawy o fryzurę. Korzystam z maszynki, więc i bez fryzjera się obędę, choć wolę jak mnie strzyże ładna fryzjerka. Ostatni czytałem, że policja zwraca uwagę na nasz wygląd, i jeśli jest się za bardzo zadbanym z tą fryzurą, może być różnie.
Umilam sobie czas i poprawiam nastrój zabawnymi historiami. Dziś dobrze trafiłem, zaglądając na Twój blog 😉
Iwona Kmita
22 kwietnia 2020 — 15:07
Cieszę się, że też Cię trochę rozśmieszyła moja przygoda. A wiesz, że mój mąż tak jak Ty, ograniczył golenie. Jednak po dwóch dniach straszę, że go nie pocałuję i wtedy się goli 🙂 Z fryzjerem ma spokój bo od lat strzyże się sam maszynką. Pozdrawiam 🙂
Asmo
22 kwietnia 2020 — 18:02
Nie mam żony, więc nikt mnie tak nie szantażuje 😉 Najwyżej odbicie w lustrze.
Iwona
22 kwietnia 2020 — 23:43
Na mnie lustro działa ?
szarabajka
22 kwietnia 2020 — 15:19
Zrobiłam dokładnie to samo 🙂 A jak się zorientowałam, w tym samym momencie, co Ty, to z tego wszystkiego ubrałam maseczkę do góry nogami i musiałam ją co chwilę poprawiać na drodze, bo mi zasłaniała oczy 🙂 Prózność została słusznie ukarana.
Iwona Kmita
22 kwietnia 2020 — 15:26
I w dodatku „ust korali” nie było widać. My kobiety mamy zawsze pod górkę 🙂
anabell
22 kwietnia 2020 — 16:32
Taaa, nikab i burka mogą mieć powodzenie.Ja to nawet dostrzegłam zalety noszenia burki- zdecydowana oszczędność na kosmetykach no i zmarszczek nie widać. Nosząc nikab można wyeksponować oczy robiąc makijaż niemal wieczorowy.Mnie covid właściwie mało przeszkadza- stosuję zasadę totalnego luzu, na zasadzie „róbta co chceta”.
SERDECZNOŚCI;)
Iwona Kmita
22 kwietnia 2020 — 16:40
Aniu, jeśli chodzi o makijaż, to i mnie to „zwisa”. Jednak patrząc z perspektywy skutków, covid mnie załatwił – wystraszył, zasmucił. Ale postanowiłam się nie dać złym myślom i nawet pomysł make-upu tego dowodzi. Uściski serdeczne, bądź zdrowa 🙂
maradag
22 kwietnia 2020 — 17:45
U nas nie ma obowiązku maskowania, ale pilnują, żeby nie wychodzić. Na początku wydawało mi się, że nie będzie to dla mnie problem, bo jestem domatorką z paroma hobby i nigdy w domu się nie nudzę. Ale… teraz uzmysłowiłam sobie jak mi brakuje wypadów (choćby raz, dwa razy w tygodniu), z aparatem fotograficznym do parku czy do miasta, robiąc przystanek w małej francuskiej kawiarence.
To już trwa za długo… A jeszcze słyszałam, że przedłużyli do 20 maja, a straszą że do lipca…
Tak ze zaczynają mnie dopadać kryzysy. Ale na szczęście zapach farb pobudza ?
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:00
Sądząc po tym, co widzę na Fb to faktycznie sytuacja działa na Ciebie twórczo 🙂 Osoby z pasją mają łatwiej, znam takie, które w tym czasie swoje pasje odkryły. To takie drobne pozytywy z covidu. Serdeczności 🙂
Lena Sadowska
22 kwietnia 2020 — 18:42
Witaj, Iwono.
Jak pisałam Jotce – każdy sposób na poprawę nastroju jest dobry.
Robię makijaż codziennie, ale przestałam nosić biżuterię, bo kolczyki nieco irytują, trącając o troczki, a pierścionki – dziurawiąc rękawiczki:)
A samopoczucie poprawiam sobie wieczornymi wypadami w plenery znane mnie i nieznane innym:)
I koralikowaniem – oczywiście:)
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:01
Leno, mnie z kolei tylko kolczyki pozostały, tyle że noszę teraz takie na sztyfcie. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie 🙂
PKanalia
22 kwietnia 2020 — 20:40
uśmiech „paszczą” jest bez znaczenia, ważny jest uśmiech „lampami” /plus jakaś tam ewentualna mowa ciała na podpórkę/… mamy teraz czas prawdy, who is who, kto na mieście potrafi /lub nie/ sobie przekazać pozytywne wibracje bez ściemniania paszczą…
p.jzns 🙂
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:02
A jak ktoś na miasto nie chodzi? W domu tylko paszcza zostaje…
Gabrysia
22 kwietnia 2020 — 20:54
Uśmiałam się, czytając ten wpis 🙂 Musze przejrzeć moje kosmetyki, czy już aby nie powysychały. Ostatnio też pomyslałam o zrobieniu makijażu, ale stwierdziłam, że niech sobie twarz oddycha i łapie promienie wiosennego słoneczka. A ja Iwonko, muszę się pochwalić – otóż zaczęłam biegać. Gdy las był zamknięty ( jak się później okazało – nasz nie…ale my tego nie wiedzieliśmy) to robiłam małe nieśmiałe próbki na bieżni ( oprócz chodzenia) i tak, coraz odważniej, a jak w poniedziałek wpadłam do lasu to 2 km przebiegłam i wow… jestem z siebie dumna. To jest dopiero dawka endorfin… I całe szczęście , w lesie maseczki nie obowiązują – bo inaczej musiałabym zrezygnować. Wczoraj wycieczka w Beskidy, szybka kawka nad rzeką – jestem szczęściarą – wiem i słowo ” dziękuję” to teraz moja modlitwa. Buziaki Iwonko kochana.
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:03
Super Gabrysiu, domyślam się, że i zdrowie się polepszyło, tak trzymaj kochana 🙂
Bet
22 kwietnia 2020 — 21:58
Świetny numer:)) Jak dobrze, że spod tych masek wystają nam jeszcze oczy.
Niech Cię humor nie opuszcza:)
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:04
Staram się i czasem mi się udaje, pozdrowienia Bet
Barbara
22 kwietnia 2020 — 22:28
Oczywiście mam różne nastroje, staram się zachować spokój ale…wiadomo, cała ta sytuacja jest trudna. Póki co ubieram się każdego dnia choćby „śmieci wyrzucić”, lekki makijaż i usta na chwilę, potem zmywam i…maseczka. Dobrze, że choć trochę poprawiłaś sobie nastrój. Nie dajmy się Iwonko, serdecznie pozdrawiam…
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:06
A wiesz Basiu, że to dobry pomysł? Usta sobie malować na po domu – w końcu możemy to robić wyłącznie dla siebie i najbliższych. To sztuka malować się i zostawać w domu 🙂 Serdeczności 🙂
Stokrotka
23 kwietnia 2020 — 05:59
Tak się składa że nigdy się nie malowałam, bo prawie wszystkie kosmetyki upiększające mnie uczulały.
Ale wyobrażam sobie jak wiele kobiet z powodu tego nie malowania się ma teraz gorsze samopoczucie.
Tylko spokój i poczucie humoru może nas uratować 🙂
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:07
No cóż, Stokrotko, trzeba się przyzwyczajać do nowej sytuacji. Nie każdy tak dobrze wygląda bez make-upu jak Ty 🙂
jotka
23 kwietnia 2020 — 10:18
Jakie to babskie, prawda?
Powiem szczerze, że maluję się czasem błyszczykiem, bo usta strasznie wysychają, czasem maska się przyklei, ale trudno…
Od poniedziałku pracuję w szkole, więc chociaz oko podmaluję, masz racje, dla siebie, dla lepszego samopoczucie:-)
Iwona Kmita
23 kwietnia 2020 — 10:53
Kobieta to zrozumie – czasem naprawdę trzeba sobie trochę ‚dodać” urody. od razu lepiej się robi na duszy. A czasem też weselej 🙂
Agnieszka
26 kwietnia 2020 — 20:20
Ja się śmiać nie będę bo…zrobiłam dokładnie tak samo. Tylko dałam błyszczyk. Tak, lepiący błyszczyk! Także tego;))))
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Iwona Kmita
1 maja 2020 — 13:24
Uff, bratnia dusza…
Hanna
17 maja 2020 — 00:30
Pani Iwonko mam inny pomysł- maseczka z pieknymi, zmysłowymi karminowymi ustami. Zapraszam do mojego raczkującego blogu. Pozdraw iam
Loyal Pat
30 lipca 2020 — 09:06
Najważniesze to poprawa nastroju:)