Małżeństwo z blisko czterdziestoletnim stażem. Wydają się zgrani w każdym calu, mają mnóstwo wspólnych tematów, lubią ze sobą rozmawiać, spędzają ze sobą niemal cały czas.
Mają dorosłego syna, udane wnuki, piękne mieszkanie w dużej kamienicy w Glassgow. On jest wziętym naukowcem-architektem, jeździ z wykładami po całej Europie. Ona podróżuje razem z nim, oboje lubią te wypady, dzięki którym udało im się wiele pięknych miejsc zobaczyć na własne oczy. Przed nimi kolejna podróż, tym razem zimowa, do Amsterdamu.
To mogła być ich ostatnia wspólna eskapada. Kobieta podjęła bowiem ważną decyzję życiową – resztę życia chce spędzić bez męża. Planuje zostać w Amsterdamie i zamieszkać we wspólnocie religijnej kobiet, u Beginek. Nie chce być zakonnicą, choć jest głęboko wierząca. A Beginki nie składają ślubów zakonnych i teoretycznie w każdej chwili mogą wrócić do świata poza wspólnotą.
Dlaczego w jej głowie powstał taki plan? Dlaczego chce opuścić męża i zakończyć małżeństwo? Jaką rolę w podjęciu tej decyzji odegrały wydarzenia sprzed 30 lat? Co na to mąż, jaki jest jego udział w podjęciu tej pozornie niezrozumiałej decyzji? Czy można nie wiedzieć o uzależnieniu drugiej osoby? To kilka pytań, na które szukałam odpowiedzi, czytając powieść „Przed końcem zimy” autorstwa Bernarda MacLaverty’ego.
Gerry i Stella, bohaterowie powieści, stają przed trudną decyzją. Jeśli mają pozostać razem ich życie musi się diametralnie zmienić. Tylko czy bardzo dojrzali ludzie znajdą w sobie siłę do kolejnej rewolucji? MacLaverty przedstawia swoich bohaterów w czuły, przyjacielski sposób. Wydaje się, że ich lubi i sprzyja ich wysiłkom. Jednocześnie każe czytelnikowi zastanowić się, czy ich zabiegi mają sens? Czy małżonkowie faktycznie znają się na wylot, czy rzeczywiście wiedzą o sobie wszystko? Czy w ogóle można o sobie wiedzieć wszystko? A może obraz, który maluje autor to tylko pozory, opakowanie, a ten związek wcale nie jest udany? Z drugiej strony – czy można udawać szczęście przez kilkadziesiąt lat? Jakie jeszcze tajemnice tej pary wyjdą na jaw?
„Małą, delikatną powieść o starym małżeństwie zagubionym w obcym mieście czyta się tak, jakby od przetrwania tej jednej miłości zależały losy całego świata” – napisał z tyłu na okładce Juliusz Kurkiewicz, redaktor naczelny czasopisma „Książki. Magazyn do czytania”.
Trafna minirecenzja. Stella i Gerry muszą zmienić swój cały świat. Polecam Wam tę książkę, bo czyta się ją z zapartym tchem. Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Agora.
szarabajka
11 marca 2019 — 10:57
Zastanawiałam się niedawno nad tym, czy nie można by wprowadzić do praktyki administracyjno-prawnej pojęcia „małżeństwa kontraktowego”? Jeśli mógł być sejm kontraktowy, to czemu nie małżeństwo? 😉 Na przykład pary biorą ślub z gwarancją 5-cio, 10-cio, 20-stoletnią itd. Za złamanie umowy groziłyby określone konsekwencje, tak, że nie opłacałoby się nikomu łamać ślubów. Oczywiście, kontrakt można by zawsze przedłużyć.
To, oczywiście, takie rozważania na wpół serio tylko 🙂
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 11:09
Hm, a może by tak kontrakt na pierwsze powiedzmy 5 lat. I dopiero potem zaczynałoby się „właściwe” małżeństwo. Taki okres próby. Przez ten czas można już się nieźle poznać. Co myślisz?
szarabajka
11 marca 2019 — 16:22
Ten cały pomysł jest cyniczny i od czapy 🙂 Ostatnio jeśli mam humor, to raczej taki wisielczy, więc wybacz.
A jeśli chodzi o te 5 lat próbnych, to przynajmniej sądom zaoszczędziłoby się czasu, a rodzinie pieniędzy. Gorzej się sprawy mają z dziećmi. Jak im wytłumaczyć, że tata jest tylko kontraktowy? No i jeszcze, co będzie, kiedy jedno z małżonków jeszcze mocniej przez te 5 lat pokocha, a drugie zupełnie odwrotnie?
Kiedy zaczyna się snuć takie rozważania, to coraz mniej mi się podoba decyzja bohaterki książki. Jakkolwiek uwarunkowana.
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 19:23
Cóż, również trudno jest wytłumaczyć, czemu tata odchodzi choć ślubny, nie kontraktowy, prawda? Albo czemu rodzice się rozwodza. Ale masz rację, lepiej skończyć z tymi pomysłami.
Oto ja
11 marca 2019 — 12:33
Iwonko, recenzja bardzo zachęcająca. Postaram się zdobyć i przeczytać tę książkę. Przesyłam uściski ??
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 14:04
Cieszę się Joasiu mnie bardzo wciągnęła, choć akcja toczy się powoli, spokojnie. Jednak ciekawa byłam rozwiązania problemów bohaterów.
Barbara
11 marca 2019 — 13:13
Z przyjemnością przeczytam. .. ją z 44 – letnim stażem, może jakieś zmiany? Oczywiście to żart, bo nie mam ochoty na żadne zmiany. Pozdrawiam serdecznie Iwonko
…
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 14:05
Basiu, ja też nie. Lepsze jest wrogiem dobrego 🙂
barbara
11 marca 2019 — 16:56
Dokładnie Iwonko, tak mi dobrze i nie chcę niczego zmieniać. Przepraszam za literówką, miało być – ja, tak jest jak piszę z komórki…buziaki…
jotka
11 marca 2019 — 14:12
Najpierw pomyślałam, że piszesz o realnym związku, ale skoro książka, to tym lepiej, chętnie przeczytam, lubię takie klimaty i zagadki psychologiczne.
Dziękuję za polecenie 🙂
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 15:43
Wiesz Jotko, to może być o realnym związku – historia małżeństwa, różne okresy w związku, różne oczekiwania są bardzo prawdopodobne.
lewym okiem
11 marca 2019 — 16:22
człowieka nie można ani odkryć ani przejżeć dogłębnie, podejmujemy decyzje zupełnie nie oczekiwane, najczęsciej zabija człowieka wygoda i rutyna, to że sie tkwi szczęśliwie w jakimś związku nie znaczy że nie można go opuścić, potrzeby na zmiany rodzą się w różnych etapach naszego życia, tak więc czemu nie…….
Lena Sadowska
11 marca 2019 — 19:49
Witaj, Iwono.
W tym chyba urok życia, że nic nie jest niezmienne i do końca przesądzone:)
Recenzja spełniła swoje zadanie – poszukam polecanej przez Ciebie powieści:)
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 22:10
Ciekawa jestem, czy Ci się spodoba 🙂 Daj znać.
anabell
11 marca 2019 — 22:02
Dlaczego nagle zgodne małżeństwo się rozpada? Może dlatego, że jedno z nich odkrywa, że dotychczas nie żyło pełnią życia, że wspólne zainteresowania,
dom, rodzina to nie wszystko, że ważniejsze jest spełnienie jakiegoś swojego,
bardzo ukrytego pragnienia.
Dla obserwatorów z zewnątrz taka decyzja wydaje się nonsensowna -rozwód na
starość.
Ale gdy przeprowadzisz wiele rozmów z małżeństwami o wieloletnim stażu, to
ze zdumieniem stwierdzisz, że wiele tych par jest ze sobą tylko i wyłącznie na
zasadzie przyzwyczajenia, że są razem ale niewiele ich łączy, mają zupełnie odmienne zainteresowania i gdyby tylko mieli możliwości i odwagę, wcale nie
byliby razem pod jednym dachem.
Czasem usłyszysz to od obojga, czasem tylko od jednego z małżonków.
A wydawałoby się, że po 30, 40 latach wspólnego życia już się „dotarli”, bo przez ten czas pokonali wspólnie wiele przeszkód.
Miłego;)
Iwona Kmita
11 marca 2019 — 22:09
Anabell, właśnie tak jest, jak piszesz. Sama znam pary, które rozpadły sie po 25, 30 latach. Nas, przyjaciół to początkowo dziwiło, zaskakiwało, ale po chwili uzmysławialiśmy sobie, że właściwie nie ma się co dziwić bo w gruncie rzeczy oni się tak różnili. Dzieci dorastają i można wreszcie postawić na siebie. Obie dziewczyny, które mam na myśli mają teraz udane życie. Mam nadzieję, że wracasz do formy? Zdrowia życzę
Bet
12 marca 2019 — 09:43
Ależ Ona chce porzucić męża dla Boga! Coś mi tu nie gra bo małżeństwa są przez Boga błogosławione więc to nie może być Jego wola. Intrygujące.
Iwona Kmita
12 marca 2019 — 10:44
Może ona uważa, że należy go mocniej doświadczyć? Ale to racja, ona ucieka do Boga choć nie chce ślubów. Co ją powstrzyma i czy coś ją powstrzyma?
Iwona Zmyslona
12 marca 2019 — 10:34
Ciekawa recenzja, podsycająca ciekawość dlaczego bohaterka podjęła taką decyzję i co na to jej małżonek. Na pewno warto przeczytać. Ukłony.
Iwona Kmita
12 marca 2019 — 10:45
Czyta się szybko, opowieść wciąga, może uda mi się ci podesłać, gdy najbliższe otoczenie przeczyta 🙂
Stokrotka
12 marca 2019 — 18:36
Oczywiście że przeczytam.
A tak przy okazji – to nigdy nie wie się wszystkiego o drugim, choćby najbliższym człowieku. Nawet jak się go bardzo mocno kocha.
I jeszcze – bardzo częśto się zdarza że ludzie /szczególnie kobiety/ zastanawiają się czy na starość się nie odizolować. Chociaż żyły w udanym związku.
🙂
Iwona Kmita
12 marca 2019 — 22:27
Ja nie słyszałam o takiej chęci do izolacji. Nie bardzo to czuję i rozumiem. Może dlatego, że lubię być wśród ludzi.
Stokrotka
13 marca 2019 — 06:35
Ja też tego nie rozumiem, ale już dwie moje koleżanki powiedziały mi że po wielu latach wspólnego życia mają dość własnego mężą i jego róznych męczących nawyków.
Tak sobie myślę, że obydwie noszą w sobie jakąś przykrą tajemnicę związaną z brakiem wierności. I teraz zaczyna to je męczyć i uwierać chociaż kiedyś przebaczyły.
Kto to zresztą może wiedzieć co siedzi w drugim człowieku???
Stokrotka
13 marca 2019 — 06:35
Ja też tego nie rozumiem, ale już dwie moje koleżanki powiedziały mi że po wielu latach wspólnego życia mają dość własnego mężą i jego róznych męczących nawyków.
Tak sobie myślę, że obydwie noszą w sobie jakąś przykrą tajemnicę związaną z brakiem wierności. I teraz zaczyna to je męczyć i uwierać chociaż kiedyś przebaczyły.
Kto to zresztą może wiedzieć co siedzi w drugim człowieku???
PKanalia
12 marca 2019 — 20:09
no, to ryfa, bo tam, gdzie mam konto biblioteczne tej książki nie ma… a temat zaiste mnie zaciekawił… ale mam plan B…
p.jzns :)…
Iwona Kmita
12 marca 2019 — 22:25
Daj znać, co myślisz jak przeczytasz
?
Gabrysia
13 marca 2019 — 17:07
Chyba poszukam tej książki Iwonko, bardzo ciekawie ją zapowiedziałaś. Pozdrawiam juz z domowego zacisza 🙂 Buziaki
Iwona Kmita
13 marca 2019 — 17:20
Myślę, że ci się spodoba 🙂
Yolanthe
14 marca 2019 — 11:20
Małżeństwa z długoletnim stażem rozpadają się nie tylko dlatego dlatego, że nie mogą się porozumieć. Takie związki rozpadają się też i dlatego, że partnerzy nic do siebie nie czują i nie mają ochoty tego zmieniać.
A jeśli w związku nie ma mocnych i pozytywnych impulsów, wieje nudą, rutyna, schematyczność, przewidywalność zachowań dobija, pary zaczynają przejawiać oznaki zmęczenia małżeństwem. Tak można się zmęczyć małżeństwem nie wszyscy potrafią się do tego przyznać i dlatego wcale mnie nie dziwi , że ludzie z długim stażem małżeńskim rozstają się. Czasem znajdują jeszcze nową miłość a czasem chcą po prostu odnaleźć zagubionego siebie, gdyż nadmiernie poświęcili się ,podporządkowali życiu partnera i rodziny.
Iwona Kmita
14 marca 2019 — 11:30
Wiele z tego, co piszesz dotyczy pary, która jest przedstawiona w powieści. Myślę jednak, że tam nie ma rutyny, schematów, jest natomiast zmęczenie i bezradność, a także poczucie konieczności spełnienia obietnicy złożonej wiele lat temu wskutek tragicznych zdarzeń. Dziękuję za komentarz, zapraszam częściej 🙂
Agnieszka
14 marca 2019 — 14:49
Ja również myślałam że to historia z życia wzięta- a tu książka. I to ciekawa. Poszukam jej:)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ula H.
14 marca 2019 — 20:16
Wow ! Ale mnie zaciekawiłaś tym opisem. Ja po prostu muszę to przeczytać !!!Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
15 marca 2019 — 12:25
super, o to chodziło 🙂
Karolina90
14 marca 2019 — 21:19
Witam i ja!
Wpadłam z rewizytą, a przy okazji pobuszowałam trochę po Twoim blogu(konkretniej przeczytałam go od deski do deski). Dzięki temu lepiej Cię poznałam i coś czuję, że będę tutaj wpadać częściej :).
Nie wiem dlaczego, ale osobiście odnoszę wrażenie, że kiedyś ludzie rzadziej się rozstawali niż teraz. Może dawniej po prostu nie wypadało? Albo tak się z tym nie odnoszono? A recenzja książki ciekawa, aż wpiszę ją na listę pozycji do przeczytania.
Pozdrawiam
Karolina90
14 marca 2019 — 21:20
Witam i ja!
Wpadłam z rewizytą, a przy okazji pobuszowałam trochę po Twoim blogu(konkretniej przeczytałam go od deski do deski). Dzięki temu lepiej Cię poznałam i coś czuję, że będę tutaj wpadać częściej :).
Nie wiem dlaczego, ale osobiście odnoszę wrażenie, że kiedyś ludzie rzadziej się rozstawali niż teraz. Może dawniej po prostu nie wypadało? Albo tak się z tym nie odnoszono? A recenzja książki ciekawa, aż wpiszę ją na listę pozycji do przeczytania.
Pozdrawiam
Iwona Kmita
15 marca 2019 — 12:24
Cieszę się, że wpadłaś! Ja też zauważyłam, że ludzie częściej się rozstają… Odnoszę wrażenie, że dawniej bardziej walczyło się o związek, rozwiązywało problemy, a przysięga małżeńska była… przysięgą. Dziś młodzi ludzie, których obserwuję, są bardziej nastawieni na siebie, swoją wygodę, swoje oczekiwania. Jestem JA, nie MY. I chyba dlatego łatwiej się rozstaja. Pozdrawiam serdecznie
Sylwia
14 marca 2019 — 22:16
A propos relacji małżeńskich, wpadłam ostatnio na ciekawy cytat, mianowicie, że próba rozstania bywa czasami deklaracją początku, a nie końca… Coś w tym chyba jest. Bardzo zachęcająca recenzja, dziękuję za sugestię.
Iwona Kmita
15 marca 2019 — 12:21
Podoba mi się ta sentencja o próbie rozstania, jako początku…
Anna
15 marca 2019 — 11:45
Dziwne, że bohaterowie tej powieści nie znudzili się tak długim związkiem i zawsze mieli wspólne tematy do rozmowy.
Ja już tak dobrze znam swojego męża, że z góry wiem, co powie na dany temat. Jednak nie zmieniłabym go na innego ani nie odeszłabym do żadnego zakonu.
Po prostu jako małżeństwo jesteśmy przewidywalni.
Iwona Kmita
15 marca 2019 — 12:20
Każdy ma inne potrzeby, inne oczekiwania. Oni dużo podróżowali, poznawali nowe miejsca, ludzi – było o czym rozmawiać…
SielskieM
16 marca 2019 — 19:26
Po takiej recenzji to ja mam wielką potrzebę poznania tego małżeństwa:)
Renata
7 kwietnia 2019 — 13:03
Myślałam, że opowiadasz o swoich znajomych i czekałam kolejnego akapitu aż dowiem się co dalej? Dlaczego? A to książka…
I moja ciekawość musi odczekać swoje bo książek w kolejce do czytania nie mały stos, ale zapisuję ją z nadzieję że uda mi się ją dostać w mojej bibliotece 🙂
Pozdrawiam.
R.