Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

Naturalne? Naturalnie, że tak!

Obiecałam kiedyś napisać o kosmetykach naturalnych. No to spróbuję. Na początek pytanie: po czym rozpoznać kosmetyk naturalny? Na pewno nie po deklaracji producenta umieszczonej w widocznym miejscu na etykiecie. Odpowiem na swoje pytanie dosyć przekornie, że po tym, czego krem, balsam itp… nie zawiera. Tak, bo kosmetyki naturalne na pewno nie powinny mieć w składzie przynajmniej 5 związków, które znajdziemy w tych „zwykłych”. Oto one:

  • Parabeny – najkrócej rzecz ujmując to konserwanty często odpowiedzialne za reakcje alergiczne (wśród nich np. methylparaben, ethyparaben, butylparaben).
  • SLS – syntetyczny detergent, dzięki któremu to, co ma się pienić – pieni się.
  • SLES – krewny SLS, powstaje z jego cząsteczek w czasie reakcji chemicznej.
  • Oleje silikonowe (np. dimethicone, dimethiconcol cyclopentasiloxane, lauryl methicone). Wbrew nazwie „oleje” nie mają właściwości odżywczych, ale powodują, że kosmetyk dobrze się rozprowadza, a skóra wydaje nam się przyjemnie gładka. To typowy składnik odżywek do włosów, balsamów do skóry, baz pod makijaż.
  • Oleje mineralne (wszelkie parafiny i wazeliny) – mimo dobrze brzmiącej nazwy są tylko wypełniaczami, które zwiększają objętość kosmetyków. Ciekawe, czy wiecie, że pozyskuje się je podczas destylacji oczyszczonej ropy naftowej. Oleje mineralne zaliczane są do tzw. emolientów, bo mają bardzo dobre właściwości natłuszczające.  Znajdują się najczęściej w kosmetykach do skóry suchej, atopowej.
  • Aluminium – znamy je zwłaszcza z antyperspirantów – ma hamować pocenie poprzez zamykanie porów skóry. Aluminium jest obwiniane o właściwości rakotwórcze (zwłaszcza w kontekście raka piersi).

Za i przeciw

Większość z tych substancji stosowanych w kosmetykach ma równie wielu zwolenników, jak i przeciwników. Ci pierwsi uważają, że są to składniki stosowane od bardzo dawna, w związku z czym są dobrze zbadane, wyizolowane, oczyszczone i przez to nieszkodliwe. Ci drudzy twierdzą, że to „żywa chemia” i jako taka musi szkodzić skórze, a już z pewnością, gdy jakiś kosmetyk używany jest zbyt długo. Przekonując do ich stosowania, używają podobnych argumentów, jak ich adwersarze. Mówią, że składniki naturalne są od wieków stosowane przez człowieka, na wielu z nich opierała się i nadal opiera medycyna naturalna. Są więc bezpieczne, a ich cenne właściwości udowodnione.

Dziś kosmetyki naturalne nie są już tylko kremami, mleczkami itp zawierającymi popularne ekstrakty z warzyw, owoców, ziół, lecz produktami z całym mnóstwem składników nie tylko rodzimych – od wyciągów z jagód syberyjskich, przez minerały z morza martwego, aż do ekstraktów z roślin azjatyckich (Azjatycka pielegnacja to bardzo dziś popularny kierunek w kosmetyce) i afrykańskich. Są one pozyskiwane w skomplikowanych procesach. Pewna firma np. wprowadziła niedawno serię opartą na roślinnych komórkach macierzystych, które mają nadzwyczajnie regenerować i odmładzać skórę.

Ważne certyfikaty

Warto wiedzieć, że aby kosmetyk mógł być nazwany naturalnym powinien mieć w składzie ponad 90 proc. składników z natury. Im jest ich więcej, tym lepiej. Dlatego też, by wybrać taki produkt musimy, tak jak w przypadku kupowania jedzenia, czytać etykiety. Wtedy wiemy, co  zawiera i w jakich ilościach, a także, oczywiście, czego w nim nie znajdziemy. Byłoby nam łatwiej, gdyby wszystkie kosmetyki naturalne były opatrzone określonym logo, świadczącym o uzyskaniu certyfikatu instytucji badającej jego związki z naturą. I tu mamy kłopot. Loga istnieją, ale jest ich kilka i dotyczą różnych aspektów związanych z szeroko rozumianą naturalnością. Na przykład certyfikat NaTrue mogą otrzymać kosmetyki, które nie zawierają m.in. pochodnych ropy naftowej, GMO, a także  parabenów, silikonów, SLS i substancji pochodzących z martwych zwierząt. Z kolei kosmetyki z certyfikatem ECOCERT (ta firma dzieli kosmetyki na ekologiczne oraz ekologiczne i organiczne) nie mogą zawierać sztucznych barwników, detergentów, konserwantów, GMO, parabenów, silikonów, pochodnych ropy naftowej oraz nie mogą być testowane na zwierzętach. Proces produkcji musi być w pełni bezpieczny dla środowiska, a opakowania – biodegradowalne. Inne popularne certyfikaty to m.in. EcoControl, Cosmos, Vegan Society.

A u nas – jak zwykle

Czyli brakuje prawnych uregulowań. W Polsce nie sformułowano obowiązującej definicji kosmetyku naturalnego, a producenci opierają się na europejskiej normie ISO 16128, która określa surowce naturalne i syntetyczne oraz wylicza reakcje chemiczne dozwolone przy wytwarzaniu kosmetyków. Jeśli więc firma polska oferuje kosmetyki z certyfikatem, np. kosmetyki marki Naturativ mają certyfikat NaTrue, to robi to z własnej woli, by przekonać i przyciągnąć kupujących. Niestety, fakt, że nie ma jasnej definicji powoduje, delikatnie mówiąc, nadużycia. Wiele kosmetyków bywa nazywanych naturalnymi, choć wcale takimi nie są. Ale przecież jakieś składniki naturalne zawierają, więc dla producenta wszystko jest ok. Przeczytałam gdzieś wypowiedź na ten temat Magdaleny Hajduk, prezeski firmy Naturativ :

Z powodu braku oficjalnej regulacji prawie każdy kosmetyk można nazwać naturalnym, bo przecież prawie każdy zawiera substancje roślinne. Jest to zjawisko tzw. greenwashingu. Ciężko z nim walczyć w ogóle, a już zwłaszcza w Polsce, gdzie jak pokazały nasze badania, klienci ufają frontom etykiet i deklaracjom producenta.

Znam i doceniam

Wypróbowałam kosmetyki naturalne niektórych firm i mogę wam je polecić, wymieniam kilku producentów, żeby nie było mowy o reklamowaniu któregokolwiek z nich. Są to firmy: Naturativ, Orientana, Stara Mydlarnia, Sylveco, Clochee, Yasumi. Ciekawa jestem, czy je znacie oraz czy możecie polecić jakieś inne marki.

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén