Nie zamierzam pisać o smogu, bo chyba już wszyscy słyszeli, że tak naprawdę naukowcy powinni popracować nad tym, żeby człowiek nie musiał… oddychać. Ale że to niemożliwe – mam dla was pewną pocieszającą informację.
Otóż, jak się okazało, już w latach 80-tych minionego wieku naukowcy prowadzili badania nad tym, jak pomóc człowiekowi narażonemu na wdychanie zanieczyszczonego powietrza (czyli powietrza, które człowiek sam sobie zanieczyszcza). I to naukowcy z NASA, czyli Amerykańskiej Agencji Kosmicznej. Badania skoncentrowano na oczyszczających właściwościach roślin hodowanych w mieszkaniach. Naukowcy wzięli pod swoje mikroskopy sporo gatunków i okazało się, że w wielu z nich tkwi dla nas ratunek, a w każdym razie mogą nam przynieść chwilową ulgę do czasu, aż na świecie nie zrobi się czyściej (czyli do kiedy, ha, ha).
W oczyszczaniu powietrza w domu największą rolę ma układ korzeniowy roślin oraz mikroorganizmy żyjące w glebie, które to różnią się w zależności od gatunku rośliny. Dlatego specjaliści z NASA doradzają nawet, żeby tak ustawiać domowe roślinki, by jak najwięcej powietrza mogło docierać do ich korzeni. W grę wchodzą nawet specjalne konstrukcje, które np. przy pomocy wentylatora wymuszą przepływ powietrza przez ziemię w doniczce. A zatem majsterkowicze do dzieła. Taka budowla po opatentowaniu może wam przynieść niezłe dochody!
Nie myślcie jednak, że wystarczy kilka kwiatków na parapecie. Przynajmniej jedna roślina powinna przypadać na 10 metrów kwadratowych pomieszczenia. Sądzę jednak, że dla miłośników roślin to żaden kłopot, a pozostali… no cóż, czego się nie robi dla zdrowia, prawda?
Spośród roślin, które przebadano, okazało się, że najlepszym filtrem powietrza jest dracena odwrócona i chryzantema wielokwiatowa. W sumie stworzono listę 18 przydatnych człowiekowi roślin. Z tych, które najczęściej znajdują się w naszych domach są wśród nich jeszcze: skrzydłokwiat, sansewieria gwinejska zwana też językiem teściowej, wężownicą i szablami, bluszcz pospolity, dracena wonna, gerbera Jamesona, palma biczowa, lilriope szafirkowata, anturium andrego.
Wygląda na to, że ten świat tak został skonstruowany, że wyniszczająca działalność jednych jest niwelowana przez drugich. Dziwne tylko, że niszczą ci, co się określają istotami myślącymi, prawda?
parrafraza
2 lutego 2017 — 19:56
Homo sapiens – człowiek myślący. Nazwa niezbyt fortunna skoro to myślenie kieruje głównie przeciw sobie i środowisku w którym sam żyje 😉 Zaciekawiła mnie ta zbawienna, oczyszczająca siła roślin. A że powietrze w moim mieście do najczystszych nie należy, a smog atakujący ostatnio zbyt często sprawy nie polepsza, muszę zagłębić się w temat. O, nawet mam skrzydłokwiat 🙂
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 00:05
Szczęściara! U mnie tylko 2 kaktusy i drzewko szczęścia. Nic z listy mi się nie trafiło 🙁
Anna
2 lutego 2017 — 21:28
Częśc z tych roślin mam w domu ( bo mam dużo tak w ogóle), ale czy pomagają, to nie wiem…mieszkam w miejscu z ogromnym zanieczyszczeniem, ale akurat w najlepszym miejscu w tym ogólnie fatalnym rejonie. I czasem naprawdę nie mam czym oddychac, a mój wnuk niestety czesto choruje. Tylko ten smog nie bierze się znikąd… widze, co leci u niektórych sąsiadów z kominów. A ja nawet kolorowego papieru do kominka nie wrzucam.
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 00:08
Dopóki tylko niektórzy będą myśleć, co robią, doputy powietrzem nie będzie można oddychać. A tak niewiele potrzeba… Tylko że każdy myśli: oj tam, czasem mi się zdarza, jeszcze nikt od tego nie umarł, że czasem byle czym napalę. No i zaczynamy powoli umierać…
dopieszczamy.pl
2 lutego 2017 — 21:41
Szczerze mówiąc do tej pory jakoś nie odczuwałam bardzo dotkliwie warszawskiego smoga. Ale niedawno byłam w Krakowie i już pierwszego dnia nie byłam w stanie spacerować bez maseczki – powietrze wręcz drapało gardło. Myślę, że naukowcy NASA wpadli na genialny pomysł. Nie mam w domu wielu kwiatów, bo zwyczajnie zapominam je podlewać, ale może czas na zmianę i zrobienie domowej oranżerii? 🙂
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 00:09
Też się nad tym zastanawiam. I też mam problem z podlewaniem.
Gabrysia
2 lutego 2017 — 22:11
Byliśmy dziś niedaleko Krakowa. Myślałam, że u nas jest źle, ale to co zobaczyłam tam , mnie przeraziło.
Szukałam w Twoim wykazie geranium, które bardzo okazale się u nas rozrosło 🙂 mam nadzieję, że też należy do rodziny roślinek, które wymieniłaś. Skrzydłokwiat mam i rośnie jak szalony i nawet nie wiedziałam o jego dobroczynnym działaniu.
Czyli wypad na giełdę kwiatową wskazany i zagęszczamy parapety 🙂 Pozdrawiam ciepło
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 00:11
Wiesz Gabrysiu, nie znalazłam geranium na tej liście, ale na pocieszenie słyszałam, że ma wiele cennych właściwości. Pozostaje dbać o skrzydłokwiat, zwłaszcza, że to bardzo dekoracyjna roślina.
Andrzej Rawicz (Anzai)
3 lutego 2017 — 05:43
Miałem i sansewierię i skrzydłokwiat, ale w blokach trudno jest zapewnić tym roślinom właściwe warunki. Oba kwiaty zdziczały, zrobiły się chude i wysokie, straciły kolor i w rezultacie zmarniały. Gdybym wiedział wcześniej, że to takie „odkurzacze” to bym o nie zadbał.
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 11:13
Nic straconego, trzeba założyć nowy ogródek, Andrzeju 😉
Andrzej Rawicz (Anzai)
4 lutego 2017 — 18:21
Na nowy ogródek już nie starczy mi miejsca. Mam w domu coś w rodzaju ochronki dla roślin. Lubię, tak jak Jotka, wyhodować coś od samego początku, a więc jakieś odrosty, nasionka, szczepionki, itp. …
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 19:22
Ochronka, szkółka raczej, prawda. Coraz bardziej mnie zaskakujesz, pozytywnie oczywiście. Znasz się na wszystkim, na kwiatach też – czapki z głów 🙂
Andrzej Rawicz (Anzai)
5 lutego 2017 — 12:39
W moim wieku trudno by raczej było udawać, że się czegoś nie robiło. Ale kwiatki lubię, i nie tylko kwiatki. Jak znajdziesz czas to dla odprężenia zerknij tutaj:
http://foto-anzai.blogspot.com/2013/11/kwiaty.html#comment-form
szczególnie na pierwszy kwiatek od góry. 😉
Iwona Kmita
5 lutego 2017 — 13:39
Byłam, widziałam, podziwiam 😉
jotka
3 lutego 2017 — 09:10
Iwonko, jakie dobre dla mnie wiadomości, zaczęłam nawet liczyć, ile mam w domu roślin i wyszło mi, że więcej , niż podaje NASA. Równie dużo mam roślin w mojej bibliotece, gdy zachorowałam, koleżanka żartowała, że powinna dostać dodatek za podlewanie kwiatów. Nie wyobrażam sobie domu bez kwiatów, a największa frajdę mam, gdy wyhoduję coś z sadzonki…czytałam jednak, że nie powinno być zbyt dużo roślin w sypialni, bo nocą zabierają nam tlen.
Bardzo sprytnie wpasowałaś się w temat smogu 🙂
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 11:23
Dzięki Jotko, tak mi jakoś wpadła ta informacja do głowy, nawet w kolejnym numerze mojego Czas na Wnętrze będzie o tym spory materiał. Musisz mieć pięknie w domu 🙂 Rośliny tak ładnie ocieplają atmosferę, a ostatnio designerzy je lekceważyli. No i teraz dostają za swoje. Wyobraź sobie, że już pojawiły się pierwsze wzmianki i projekty z uwzględnieniem roślin w wystroju.
jotka
3 lutego 2017 — 13:09
Prawdę powiedziawszy teraz mam gatunki, które dobrze znoszą blokowy klimat, część roślin przeniosłam na korytarz, sąsiad zawiesił kwietniki i tym sposobem mamy tez mały ogródek na schodach.
Właśnie wróciłam z dostawą nowej ziemi, bo niektóre rośliny muszę przesadzić.
Czasami też warto kupić sobie roślinki kwitnące, bo choć krótko u nas będą, to zawsze weselej, np. prymula czy hiacynt.
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 16:00
A czy to nie za wcześnie na przesadzanie? Bo moje nieliczne egzemplarze też wymagają, ale myślałam, że trzeba czekać do wiosny
jotka
3 lutego 2017 — 18:23
Nie, właśnie teraz się przesadza. zawsze to robię w lutowe ferie, aby po przesadzeniu zdążyły ochłonąć przed wiosennym wzrostem 🙂
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 18:50
A widzisz, to dobrze wiedzieć. dziękuję
alElla
3 lutego 2017 — 09:15
Klik dobry:)
O tym wiedziano już dawno, dawno temu. Doniczki na kwiaty były „oddychające”. Gdy zdobyłam pierwsze, jakie u nas się pokazały, doniczki plastikowe, zaczęłam przesadzać do nich kwiaty. Wtedy babcia na mnie nakrzyczała, że źle robię. Wprawdzie nie potrafiła uzasadnić tego naukowo, ale wiedziała, że korzenie kwiatów mają być wentylowane. Oczywiście nie posłuchałam, więc babcia powypalała gorącym gwoździem dziurki w tych plastikowych doniczkach.
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 11:16
Babcie zawsze mają rację :). Ja zawsze wypalałam dziurki w plastikach, choć przyznaję, że nie miałam świadomości, że to jest takie ważne. Chodziło mi raczej o to, żeby woda miała odpływ.
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 11:19
Tak AlEllu, lecz chodziło głównie o to, że niektóre rośliny, jak np. paprocie wydzielają sporo tlenu dlatego zalecano je np. do biur i sypialni. Teraz doszło do tego filtrowanie powietrza. Myślę, że zależnie od tego, jakie kłopoty ma aktualnie ludzkość, takie właściwości naszego otoczenia są badane i stąd furorę robią kolejne odkrycia. Pozdrawiam
Bet
3 lutego 2017 — 10:27
Hi, hi, hi… Ja polepszam powietrze sąsiadom bo kwiatki hoduję na korytarzu i klatce schodowej:)) W małym mieszkaniu kwiatki się dusiły, parapet wykorzystywany czasem jako blat roboczy/kuchnia/ a czasem jako biureczko/pokoik/ i oazą zieleni są parapety zewnętrze oraz balkonik… Czyli – całe polepszenie ulatuje w przestrzeń. Taka ze mnie altruistka:))
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 11:24
Ha, czas przenieś jednak trochę zieleni do domu. Altruizm altruizmem, ale o siebie też trzeba dbać 😉
anabell
3 lutego 2017 — 16:12
Chyba jednak skuteczniejszy jest odpowiedni jonizator i odświeżacz powietrza. Ma tę zaletę, że nie usycha gdy się wyjeżdża z domu kilka razy w roku.
Miłego;)
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 16:45
Myślę, że bardziej oczyszczasz niż jonizator. Ale podobne urządzenia nie wykluczają kwiatów, prawda?
Mercedes
3 lutego 2017 — 22:14
u mnie stoi kilka donic z roślinnością bo lubię takową , ale akurat nic z listy … biorąc pod uwagę poziom zadymienia i w ogóle zanieczyszczenia powietrza to żeby się jakoś ratować to każdy obywatel musiałaby chyba mieć własny las … 🙂
a i to rezultat nie do końca pewny 😉
Iwona Kmita
3 lutego 2017 — 23:36
Oj tak, bo to las prywatny a teraz można do woli pozbywać się drzew 😉
Mercedes
4 lutego 2017 — 12:42
i to jest idiotyczne posunięcie …
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 14:01
Nie pierwsze i niestety nie ostatnie 🙁
Stokrotka
4 lutego 2017 — 08:49
Mam 42 kwiatki w domu. Kilka takich, które są korzystne.
Bardzo chciałabym aby to wystarczyło, bo akurat mam anginę, katar, kaszel, chrypkę i ….. lepiej nie mówić.
A to zanieczyszczenie powietrza już dawno u nas było – tylko teraz o tym na głos powiedziano.
Pozdrawiam wszystkich to bywających.
I oczywiście Ciebie Iwono.
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 11:33
To jesteśmy w jednym klubie chorujących, Stokrotko – mnie coś okołogrypowego przez tydzień w łóżku zatrzymało. Gratuluję domowej oranżerii, z pewnością masz w domu dobre powietrze. Ja niestety kwiatów prawie nie mam. Życzę szybkiego powrotu do formy
Anna
4 lutego 2017 — 14:43
Nie jestem pewna, czy same kwiaty oczyszczą nam powietrze w mieszkaniu. W dwu pokojach mam po jednym rozrośniętym skrzydłokwiecie, który, niestety, bardzo rzadko zakwita.
Mąż uwielbia pelargonie, bez przerwy robi z nich szczepki i wsadza do doniczek, a tym samym zastawia parapety, czego nie lubię.
Kocham kwiaty na naszej działce i mam ich setki gatunków. Oczywiście nie pozwalam nikomu ich zrywać, zawsze czekam, aż przekwitną i wtedy się nimi zajmuję.
Jeszcze długo nie wygramy ze smogiem, który nie pozwala otwierać okien. Ludzie niszczą naszą piękną planetę. Wycinają całe tysiące hektarów lasów, w tej chwili płoną lasy w Peru. Minister Szyszko zabrał się za wycinanie Puszczy Białowieskiej, która rzekomo pożera kornik drukarz.
Życzę Tobie i Twojemu mężowi szybkiego powrotu do zdrowia.
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 17:39
Dziękujemy Anno. Oczywiście masz rację, nasze domowe oranżerie nie są sposobem na smog, ale w domu nam trochę lepiej pozwalają oddychać.
Jolanta Pawlak
4 lutego 2017 — 17:33
Zawsze starałam się mieć rośliny doniczkowe. Nieraz popełniałam błąd, bo nie zapoznałam się z wymaganiami danej rośliny, ale później nie popełniałam już tego zaniedbania. W moim malutkim mieszkanku, a obecnie mieszkam w Londynie też mam roślinki. Teraz wiem dlaczego je tak bardzo lubię. Ciekawy post i z przyjemnością przeczytałam.
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 17:41
Dziękuje za dobre słowo 🙂 W Londynie kwiaty są chyba jeszcze bardziej potrzebne niż u nas. Dobrze, ze je tak mądrze uprawiasz. Pozdrawiam i dziękuje, że do mnie wpadłaś 🙂
barbara
4 lutego 2017 — 18:21
Sami się trujemy, ludzie spalają wszystko co się da, to widać co z komina leci, nie ma kar na to…nie myślą a przecież to dotyczy nas wszystkich.
Kwiaty – pomagają i dobrze je mieć w domu. Pozdrawiam serdecznie…
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 19:24
Ale na głupotę w takiej skali to domowe ogródki nie pomogą. A jeszcze i drzewa zaczną wycinać bez problemu.
L.B.
4 lutego 2017 — 18:23
Sansewieria – chciałam to ostatnio kupić, ale się rozmyśliłam. Jak widzę niepotrzebnie, może wrócę do tego sklepu i jeszcze będzie ;D. Oj, zanieczyszczone to nasze powietrze, zanieczyszczone. Tak, istota myśląca, a jednak czasem bardzo niemyśląca…
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 19:19
Coraz częściej niemyśląca, niestety…
Maria
4 lutego 2017 — 19:40
Książkami i kwiatami zawsze fajnie jest się otoczyć 🙂
Nie wiedziałam, że w Polsce jest taki smog
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 21:17
W tym roku sytuacja jest tragiczna po prostu. Większe miasta i południe kraju wielokrotnie przekraczają normy. Szkoda, ze właśnie w tej dziedzinie gonimy europejskie miasta. Pozdrawiam 🙂
Martyna
4 lutego 2017 — 23:03
Jestem ogromną zwolenniczką posiadania kwiatów. W domu oczywiście rozumiem, że nie każdy jest miłośnikiem roślin i kocha dbać o nie. Jednak jest tyle odmian, które są łatwe w uprawię że warto zastanwić się nad tym aby powiększyć czy też rozpocząć kolekcje roślin w domu. Z racji tego, że prowadzę bloga ogrodniczego zapraszam w wolnej chwili do mnie:] Pozdrawiam ciepło:]
Iwona Kmita
4 lutego 2017 — 23:37
Chętnie wpadnę do ciebie, możemy nauczę się więcej o roślinach i upiększę swoje mieszkanie. Wiosna za pasem, pora chyba o tym pomyśleć. Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie
linka
5 lutego 2017 — 13:28
Aż się rozejrzałam po pokoju, w którym właśnie siedzę i co prawda poza storczykami i Helką – imię nadałam sama – nie mam pojęcia co to za gatunki, ale 5 kwiatów dumnie stoi.
Oczy się nam otworzą, jak będzie już za późno, szkoda Ziemia to całkiem fajna planeta jest/była.
iwona
6 lutego 2017 — 20:47
Mam nadzieję, że może jednak przejrzymy trochę wcześniej… Ja zamierzam na wiosnę małą „oranżerię” założyć 🙂
Rena
6 lutego 2017 — 21:33
A moja dracena padła. Za czyste powietrze miała ?
Iwona Kmita
6 lutego 2017 — 23:22
Na to wygląda 😉 Albo odwrotnie i aż się struła…
ariadna
6 lutego 2017 — 22:37
A człowiek jest istotą wygodną. W mieszkaniach mamy coraz mniej roślin. Sama kiedyś miałam ich ponad setkę. Aktualnie około 20. I jak tu zniwelować szkodliwość powietrza…? 😉
Serdeczności ślę, Iwonko 🙂
Iwona Kmita
6 lutego 2017 — 23:23
No wiesz, NASA typuje 18 więc jesteś o 2 do przodu – głęboko oddychaj 😉
oto ja
6 lutego 2017 — 23:29
W kwestii roślin w domu ……. hm …… ja nie mam ręki do roślin. A kot mi w tym dzielnie pomaga. Pozostaje wizyta w palmiarni (o tym – świeży wpis na blogu), a w sezonie letnim roślinność na działce za miastem.
Pozdrawiam 😉
Iwona Kmita
6 lutego 2017 — 23:38
Właśnie się zachwycałam twoją palmiarnią 🙂
Królowa Karo
10 lutego 2017 — 19:49
Dobrze, że na liście jest skrzydłokwiat, bo to jest jedyny kwiat, który jest w stanie przeżyć w moim domu. Nie mam ręki do kwiatów i wszystkie inne zakończyły swój żywot.
iwona
11 lutego 2017 — 00:03
To musisz chuchać i dmuchać na skrzydłokwiata 😉
Ultra
11 lutego 2017 — 19:07
Dobroczynne działanie ma wydzielacz tlenu – aloes. Wypróbowany przeze mnie także do gojenia stłuczeń i ran. Dawniej w domach obowiązkowo były trójlistki i trzykrotki. I słusznie, ponieważ zbierają zanieczyszczenia. A tak nawiasem, najwięcej kwiatów w mieszkaniach pada od zalewania. Za często podlewamy.
Są jeszcze rośliny, które mają w sobie trujące soki, saponiny, np. difenbachia, fiołek, bluszcz.
Zasyłam serdeczności.
iwona
11 lutego 2017 — 20:13
Obawiam się, że ja akurat przesuszam, jakoś nie mam ręki do podlewania i dbania i mało mam roślin. Pomyślałam sobie że z wiosną może trochę zazielenię w domu i kupię wybrane roślinki, np. chciałabym paproć. Co do trujących roślin – prawda, trzeba uważać, co mamy w doniczkach, zwłaszcza gdy w mieszkaniu są dzieci i zwierzęta. Pozdrawiam
Makeup Addict
12 lutego 2017 — 12:49
Chyba muszę sprawić sobie jakieś roślinki z listy!
kursnaslub
12 lutego 2017 — 13:18
Ja potrafie nawet kaktusa ususzyc. Lubue kwiaty ale one cos sie do mnie nie garna. Ostatni zakup, za namowa dzieci, to hiacynt, narcyzy i krokusy. Dobrze ze corki o nie dbaja