Kto w korporacji nie pracował, nie zrozumie. Ten, kto pracował, dobrze wie, o czym myślę: np. o zabójczym stresie, wyścigu szczurów, niszczeniu człowieka przez drugiego człowieka, o rozciągnietej drodze do podjęcia najgłupszej decyzji itd, itp. Napisano już o tym wiele. Znam to i ja, dotknęło to i mnie. Zastanawiam się, jakim trzeba być człowiekiem (myślę zwłaszcza o tych na na stanowiskach kierowniczych), żeby tak łatwo zacząć wyżywać się na współpracownikach, żeby traktować innych, jak dużo głupszych, leniwych, żeby w każdym zdaniu dawać do zrozumienia: mam władzę i jej użyję, jak tylko mi się zechce.
Osoba, o której myślę, była nie tylko korporacyjnym dzieckiem w całej rozciągłości, ale także człowiekiem bez kultury osobistej, wulgarnym, rzucała mocnymi słowami na co dzień, w zwykłej rozmowie. Wyżywała się się na słabszych, młodszych a z drugiej strony zabiegała o względy nie tylko szefów, ale i pracownków, którzy mogli jej się przydać. Początkowo była ich „przyjaciółką”. Takich „przyjaciółek” na kilka miesięcy miała w karierze przynajmniej kilka, bo każada nowa, ja też, najpierw była obłaskawiana jej uwagą i pozornie dobrym słowem. To typowa manipulacja korpoludków – zaprzyjaźnić się, a potem wykorzystać wszystko, co się w tzw. międzyczasie zasłyszało, zobaczyło. W czasie tej przyjaźni, po kryjomu, nastawiać innych przeciw „przyjaciółce”. Żeby została sama i mogła liczyć tylko na nią. Nie daj Boże, żeby ktoś się spróbował wyrwać z tej układanki. Stawał się wrogiem numer jeden i dużo wcześniej niż inni zaczynał być gnębiony. Zastanawia mnie, dlaczego szefostwa wielkich firm tolerują takie osoby w swoich szeregach. Nie wiedzą o tym? Niemożliwe, skoro całe „środowisko” wie. Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze – póki taka osoba dzięki swej pracy przynosi dochód, może wiele.
A tej osobie wydaje się coraz bardziej, że jest niezastąpiona. Nic nie trwa wiecznie. Przekonałam się, że gdy komuś takiemu powinie się noga, spada szybko. A najsmutniejsze w tym jest to, że wszyscy inni się wtedy… cieszą. Ja też. Czy się tego wstydzę ? Nie.
Piotr
5 czerwca 2016 — 10:25
Piszę żeby przetestować system komentarzy!
Marta Winiarska
15 czerwca 2016 — 10:49
Ja mam podobne doświadczenia i wcale nie w korporacji. Jest taka kategoria osób, które niezależnie od tego czy w korpo czy w mniejszej firmie, niszczą innych ku własnej uciesze i budowie swego wątłego ego…
Iwona
15 czerwca 2016 — 11:25
Dzięki za ten wpis Marta:) Masz rację. Być może w korporacjach jest ich po prostu więcej, dlatego ten problem kojarzy się z dużymi firmami.
Jolanta Zdanowska
21 czerwca 2016 — 15:25
Moje zdanie w sprawie korpo – pomijając pewnie niuanse – jest bardzo podobne. To maszynka do niszczenia ludzi. Ciekawe tylko, że niektórzy bardzo dobrze się w tym czują…
Iwona Kmita
23 czerwca 2016 — 23:27
I dlatego Jolu trzeba stamtąd uciekać żeby chronić siebie
Agata
17 lipca 2016 — 14:05
Ja na szczęście nie mam takich doświadczeń, ale z korpo jedynie współpracuję i nie pracowałam tam nigdy na etacie.
Iwona Kmita
17 lipca 2016 — 14:31
Agata, ja nie chcę uogólniać, bo nie wszędzie jest tak, jak napisałam. Nawet w jednej korporacji ludzie mają różne doświadczenia. Wszystko zależy od tego, na jakiego człowieka się trafi. Ja nie miałam szczęścia do szefowej…
Quanna
17 lipca 2016 — 14:14
Niestety, ale nie tylko w korpo tak jest. To chyba taki specyficzny typ ludzi ;/ Lepiej od nich uciekać…
Iwona Kmita
17 lipca 2016 — 14:30
Masz rację. Nie tylko w korpo. Ale w pracy, nie możemy ot tak odwrócić się na pięcie i iść sobie. Dlatego bywa tak trudno. I dlatego czuję taką ulgę, że mam to już z głowy
asia kroszetka
17 lipca 2016 — 14:51
Taka jest prawda, ale nie tylko w dużych firmach. Znam to z doświadczenia – jednego dnia jestem najlepszym pracownikiem, na drugi dzień jestem najgorsza i za plecami obgadana. I tak jest z każdą osobą w firmie. Wyższe kierownictwo o tym wie i niestety oprócz pogadanek (które i tak nic nie dają) nic z tym nie robi.
Iwona Kmita
17 lipca 2016 — 17:10
W tym jest sedno problemu – tolerancja takiego zachowania. To powinno być niedopuszczalne, a jednak wiele osób, często decyzyjnych, sprawczych, zna ten problem i nie reaguje. Bo tak jest wygodniej i jest „spokój”.
asia | amelushka
17 lipca 2016 — 23:38
Pracowałam w korporacji kilka lat i poznałam wielu ludzi, którzy charakteryzowali się zachowaniem opisanym przez Ciebie. Niestety, ale bardzo często korporacyjny świat kręci się wokół tego, kto jest silniejszy i ma większą władzę, a raczej chce uchodzić za takiego. Dla mnie tacy ludzie są po prostu niespełnieni, nieszczęśliwi i chcą ukryć ten fakt po płaszczykiem władzy.
Iwona
18 lipca 2016 — 11:45
To prawda, tyle że my-podwładni na tym cierpimy. I niestety nie mamy wpływu, by to zmienić. Możemy co najwyżej zmienić pracę. Ale wielu ludzi tego nie robi z obawy, że nowej nie znajdą łatwo. Ja z perspektywy czasu uważam, że trzeba podjąć to ryzyko. Każda zmiana jest początkiem czegoś nowego i zwykle lepszego. Choć czasem trzeba poczekać…
Iwona Zmyślona
14 października 2016 — 01:02
Nigdy nie pracowałam w korporacji. Jednak większość swojego zawodowego życia spędziłam w środowisku wojskowym(to jest jak kilka korporacji złączonych). Niby miałam przyjaciółki i kilku kumpli, a gdy przyszło co do czego, to nie znalazł się nikt, kto wstawiłby się za mną. Zarządy korporacji wiedzą jakie stosunki międzyludzkie panują na niższych szczeblach i często sami kreują tych wrednych. Nie każdy jednak ma siłę i odwagę, by zamienić pracę dla kogoś, na pracę dla samego siebie. Jeżeli zakłada firmę jednoosobową, to nie ma problemu, ale jeżeli staje się kierownikiem i musi ludźmi zarządzać, to nie zawsze potrafi i jest to wystarczający hamulec, by nie rezygnować z pracy w korporacji. Ukłony.
Iwona Kmita
14 października 2016 — 08:33
Myślę, że to dobrze że w korporacji tego typu, jakie są teraz, nie pracowałaś. Choć wierzę, że w Twoim środowisku też nie było łatwo. Widzę analogie. Pozdrawiam 🙂
Aleksandra P
20 czerwca 2017 — 10:36
Wydaje mi się, że to zależy gdzie się trafi. Pracuje w korpo od 3 lat i nigdy nie doświadczyłam mega stresu lub dobijania przeciwnika. Mam szczęście do normalnych ludzi 🙂
Oczywiście czasami pojawiały się jakieś mikro kropo-spięcia, ale na ogół sytuacja była rozwiązywana bezboleśnie.
Iwona Kmita
20 czerwca 2017 — 11:36
Miałaś szczęście. nie twierdzę, że tak jest wszędzie, ale ja trafiłam słabo:(