Jednym z boleśniejszych ograniczeń w czasach pandemii jest dla mnie to, że nie mogę się spotykać z przyjaciółmi, znajomymi i innymi interesującymi osobami. I tu pomógł mi internet, miedzy innymi możliwość wideokonferencji.
W ten sposób spędziłam Święta i w ten sposób umawiam się ze znajomymi. Dziś skorzystałam z innej opcji – zaprosiłam do siebie, czyli na bloga, osobę niezwykle pogodną i z optymizmem patrzącą w przyszłość – gościnny post poniżej napisała tajemnicza blogerka nazywająca siebie „Ja bez imienia”. Trafiłam na jej blog (http://w365dnidookolazycia.blogspot.com/) akurat wtedy, gdy zachęcała swoich komentatorów do wyznaczenia jej zadań na czas pandemii. Poprosiłam Ją o tekst na mój blog o tym, co Ją cieszy – mimo zarazy. I szybko powstał – zabawny, sprawnie napisany, optymistyczny. Zapraszam, przeczytajcie i komentujcie 🙂
Co mnie cieszy w czasach zarazy – mimo wszystko
Jako osoba, która od dobrych kilku lat pracuje zdalnie, a prywatnie ma niekłamane zamiłowanie do siedzącego trybu życia, obecną sytuację przeżywam umiarkowanie. Mogę nadal zarabiać, niemal żadne z moich ulubionych zajęć nie zostało mi odebrane (gotowanie, spanie i korzystanie z Netflixa nawet rekomendowane jest do uprawiania we własnym domu) i mam szczęście pozostawać w odosobnieniu z ludźmi, których lubię (choć teraz ćwiczymy się w lubieniu się 24/7). Właściwie zmieniło się tylko to, że mój pokój (czyli kuchnia) jest jeszcze bardziej moim pokojem, bo musieliśmy zagospodarować stół kuchenny na drugie biurko i nie mogę zbyt długo wybierać chipsów… to znaczy pomarańczy (oczywiście, że pomarańczy!) w Biedronce.
Mam szczęście, że stan konta, brak konieczności wychodzenia z domu i nietoksyczny charakter relacji ze „współosadzonymi” pozwala mi na spokojne obserwowanie sytuacji i znajdowanie w niej rzeczy, które mnie dodatkowo cieszą w tych czasach zarazy. O nich, gościnnie na zaproszenie Iwony (której bardzo dziękuję!), chciałabym opowiedzieć.Wyczekiwana e-administracja
Uważam, że to najbardziej spektakularny pozytywny skutek uboczny naszej XXI-wiecznej zarazy (tak się kiedyś będzie o tym mówić!) – nawet najbardziej skostniałe instytucje, w których poświadczenie odstania 2 godzin w kolejce stawało się niemalże jednym z obligatoryjnych załączników do podania i trzech zdjęć, zaczęły działać zdalnie! Każdy, nawet najbardziej uzależniony od papieru i podwyższonego ciśnienia petentów urząd, wymyślił jakiś sposób, by sprawy zadziewały się w nim sprawnie i internetowo – a sugestie o takich możliwościach kiedyś rozwalały mózgi paniom Marzenkom i Grażynkom. Cieszy mnie zatem to, że nowa sytuacja zmusiła nawet najbardziej nieprzyjazne miejsca w biurokratycznym aparacie państwowym do skorzystania z rozwiązań, które znacząco ułatwiają załatwianie spraw urzędowych. A jeszcze niedawno załatwienie niektórych z nich online w ogóle nie wchodziło w grę.
Stop technologicznym malkontentom!
Jestem fanką internetu. Ja w internecie pracuję, kupuję, utrzymuję znajomości, szukam informacji, inspiruję się – ja nawet męża mam z internetów! Korzystam z ogromu pozytywów tej technologii pełnymi garściami i zawsze aż świerzbiły mnie te garście na tych wszystkich technologicznych malkontentów, narzekających, jak to internet zmienia wszystko na gorsze. Tak, to są ci wszyscy „kiedyś to było – teraz to nie ma”. Mam nadzieję, że chociaż część z tych cieszących się życiem, pozytywnych ludzi zrewiduje teraz swoje poglądy i dostrzeże, że ten straszny internet, w którym są tylko powierzchowne znajomości, oszustwa, głupie filmiki i Pudelek (ja wiem, te wszystkie rzeczy też tam są), daje jednocześnie tak wiele dobrych możliwości i alternatyw dla tych, którym nawet bez zarazy trudno wyjść z domu (przez chorobę, niepełnosprawność, starość, konieczność zajmowania się dziećmi, trudną do przezwyciężenia niechęć do tłoku w sieciówkowych przebieralniach – to ja). Może część z tych wiecznie kręcących nosem na wszystko, z czego sami nie korzystają (bo może nie potrzebują) i nie rozumieją (bo nie próbują) dostrzeże, że internet pozwala teraz ich dzieciom i wnukom zarabiać, utrzymywać znajomości, robić zakupy, kontynuować naukę i nie zjadać własnej głowy wskutek przedawkowania przebywania samymi ze sobą. Cieszę się, że być może wielu ludzi odkrywa teraz pozytywne strony internetu.
Narodowe ćwiczenia z gotowania
Myślę, że wiele osób nasza XXI-wieczna zaraza zainspirowała do odkurzenia kuchenki i zdjęcia pajęczyn z jamy piekarnika. Ciekawa jestem, czy w najbliższym czasie powstaną opracowania naukowe o tym, jak zmienia się dieta i sposób nabywania żywności przez nowoczesne społeczeństwa w okresie kwarantanny. Wiele osób bowiem – pracując w domu – godziny dawniej spędzane w korkach i w tramwajach przeznacza na eksperymenty kulinarne. W obawie przed chorobą, ale i w obliczu tych wszystkich ćwiczeń bojowych przed ruszeniem do sklepu, jak założenie maseczki, rękawiczek, zadbanie o odkażenie dłoni, a w sklepie – utrzymywanie odstępu oraz to straszne otwieranie foliówek w foliowych rękawiczkach (czego radzę unikać, używając własnych bawełnianych woreczków na owoce i warzywa) rzadziej też chodzimy do sklepów i robimy zakupy hurtowo. Oczywiście, panika napędziła niektórych do kupienia wagonu kaszy, choć nie jedli kaszy od drugiego roku życia, ale myślę, że wielu taki tryb robienia zakupów nauczył planowania posiłków wprzód, niemarnowania jedzenia i – to akurat w moim przypadku – ograniczenia spożywania słodyczy, bo wiadomo, że nie da się kupić czekolady na kilka dni (zakup czekolady, bez względu na ilość, jest zawsze na maksymalnie dwa dni – jedna z zasad dietetyki), a już nie chce się przechodzić tych wszystkich ćwiczeń bojowych tylko dla wstąpienia do Żabki po czekoladę. A zatem cieszę się, że wiele osób w czasach zarazy podjęło rękawicę kuchenną i być może upodobało sobie gotowanie, a część osób być może rozsądniej robi zakupy.
Mycie jednak wydłuża życie
W pierwszych dniach naszej nietypowej sytuacji zniknęły z półek sklepowych mydła. Zastanowiło mnie to mocno z dwóch powodów. Po pierwsze, czy ludzie wcześniej nie mieli mydeł w domach? Po drugie – jak długiej izolacji spodziewali się ludzie, którzy kupili wiele, wiele paczek produktu, którego jeden egzemplarz starcza na jakiś miesiąc? W każdym razie, chyba Ktoś Mądry już kiedyś powiedział, że kulturę narodu można by mierzyć ilością zużywanych środków czystości. Cieszę się, że dzięki naszej XXI-wiecznej zarazie wiele osób nabyło tę tajemną wiedzę, że należy myć ręce. Mam dziką, choć chyba mocno idealistyczną nadzieję, że u dużej części świeżych adeptów sztuki pozbywania się zarazków z dłoni nad umywalką nie pozostanie ten zabieg połączony jedynie z sytuacją nadzwyczajną.
Ludzie z pasją – jak zwykle niezawodni
Tak jak pisałam na początku, kwarantanna nie odebrała mi możliwości realizacji większości moich pasji. Są jednak osoby, które nie mogą teraz robić tego, co lubią najbardziej. Cieszy mnie jednak fakt, że jakimś cudem duża część z tych ludzi nie zamieniła udziałów w maratonie na popijanie śniadania gorzką żołądkową w ramach obrażenia się na cały świat i ten straszny rok 2020. Mam znajomą, której pasją są właśnie biegi – nie można organizować teraz imprez dla biegaczy, ale można zorganizować zdalne zawody, w których każdy biega określony dystans indywidualnie i przez aplikację przekazuje swój czas. No super! Jestem zafascynowana wszystkimi artystycznymi działaniami online – domowymi instagramowymi festiwalami muzycznymi i internetowym czytaniem bajek przez aktorów. Cieszy mnie to, że trudny czas stał się inspiracją dla robienia ciekawych rzeczy i pokazał, że jak się coś naprawdę lubi, to da się to praktykować mimo wszystko.
******
Lubię szukać pozytywów – nazwijmy to pollyannizmem. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób nasza XXI-wieczna zaraza jest trudnym czasem. Ja jednak narzekać nie mam prawa i dlatego staram się skupiać właśnie na pozytywach, by do filiżanki dziegciu nie dokładać swojej niesłusznej kropelki żalów. Żegnam się wirtualnym, higienicznym łokciem i życzę zdrowia!
jotka
3 maja 2020 — 16:19
Każdy w tym czasie odkrywał pozytywy i negatywy narzuconej sytuacji.
Chyba w dużych miastach niektórzy się męczyli, bo trudniej szybko zrobić zakupy i dalej by w plener się wymknąć.
Wszyscy lubiący internet i siedzenie w laptopie wręcz uradowani.
To, co kiedyś piętnowano, teraz jest chwalone.
Jednak chyba najlepsza jest równowaga…
Iwona Kmita
3 maja 2020 — 17:59
Jotko, równowaga i możliwość wyboru! Co innego, gdy z własnej woli siedzisz w domu, co innego, gdy ci to nakazują. Podobnie z zakupami i innymi obostrzeniami. ozdrowienia
Bet
3 maja 2020 — 17:13
Chwalę sobie zakupy w czasie pandemii, zwłaszcza w godzinach wyznaczonych dla seniorów. Uciążliwością jest maseczka, ale rekompensuje to brak tłoku i poczucie uprzywilejowania:))
Czy niewirtualne lecz realne wysprzątanie wszystkich obecnych w domu szafek, szaf i szafeczek liczy się do pozytywów kwarantanny? Odświeżenie garderoby poprzez pranie i wietrzenie, mycie nieużywanych naczyń, szklanek, porcelany itp? Trenowanie domowego wypieku chleba? Ach, nie zdążyłam się ponudzić.
A zwielokrotnione mycie rąk naprawdę zostało utrwalone i chyba już zostanie.
szarabajka
3 maja 2020 — 22:11
Nie ma już godzin dla seniorów. To tak tylko w ramach info.
Iwona Kmita
3 maja 2020 — 17:57
Bet, realne wysprzątanie liczy się dwa razy więcej 🙂
Co do mycia rąk – to chyba będzie pierwsza z niewielu korzyści, jakie przyniosła pandemia. Pozdrawiam Cię
Gabrysia
3 maja 2020 — 19:09
Dzisiaj właśnie z mężem, w drodze na spontaniczną wycieczkę – sunąc po pustej drodze – stwierdziliśmy, że ta sytuacja wcale nie jest zła.( normalnie 3-go maja strach samochód z garażu wyjąc, a już o wyjeździe można zapomnieć) Wiem , wiem, – to z naszego punktu widzenia , ale ja naprawdę mam dużo plusów tej kwarantanny. Chodzę więcej niż normalnie, dla równowagi – piekę też więcej ;)))Obserwuję taki ” wyciszony” świat, nie ma licytacji zdjęć – gdzie to ja nie spędzam majówki ( pamiętam , kiedyś ie zdążyłam do fryzjera przed majowym weekendem i jakaś taka przygaszona, z odrostami na głowie, siedziałam na mojej podwórkowej huśtawce – a to tylko dlatego, że cały internet był zasypany zdjęciami – kto, gdzie i jak cudownie się bawi, a teraz odrosty mają wszyscy sprawiedliwie i po równo)i w ogóle coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu Iwonko, że to ostre hamowanie, było światu potrzebne.
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 14:23
Wiesz Gabrysiu, z tą majówką masz rację, nie pomyślałam o tym. teraz to ludzie kwitnące drzewa z ulicy fotografują i wrzucają…
szarabajka
3 maja 2020 — 22:16
Oczywiście, że nic nie jest do końca złe. I gdybyż takie do końca (?) pozostało, to OK, można się dostosować. Ale nawet nie dotarliśmy do apogeum pandemii, a przecież prawie nie wychodzimy, nie kontaktujemy się, nie pracujemy poza domem…Chyba wiem, jak to dalej będzie, więc trudno mi podzielać optymizm autorki.
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 14:22
Apogeum przed nami, a tu zezwolono nam na wychodzenie, zakupy w galeriach i dzieci w przedszkolach. Gdzie tu logika? Nie ma, a skutek będzie ten, o którym jak się domyślam ty myślisz. 🙁
Ja bez Imienia
5 maja 2020 — 18:55
To nie jest tak, że ja się nie niepokoję – bo tak jest. Ale tak jak pisałam, uważam, że są tacy, którzy mają więcej zmartwień z powodu tej całej sytuacji – nie czuję się upoważniona do dodawania jeszcze kolejnej ich porcji od siebie. Pozdrawiam!
Ula H.
3 maja 2020 — 23:07
Bezimienna, a prawie Polyanna ! Bardzo mądry post ! Dla mnie również szklanka jest zawsze do połowy pełna. Nie martwię się na zapas i szukam pozytywnych wrażeń, zdarzeń i czegokolwiek.
Jednak zakupy żywnościowe stały się dla mnie udręką. Trzeba je robić szybko i sprawnie, i o niczym nie zapominać. To łatwe nie jest. Przez głośniki w sklepie słyszę ciągle komunikaty: ” Pamiętaj ! Rób przemyślane zakupy ! Zachowaj odstęp !” , itp. To trochę deprymujące.
Dobrze, że jest blogowy świat !!! Pozdrawiam 🙂
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 14:20
Wiesz, u nas w sklepach nie słyszałam takiego komunikatu. Ale i tak zakupy robię jak najrzadziej i zawsze z obawą…
Ja bez Imienia
5 maja 2020 — 18:56
Dla mnie też robienie zakupów nie jest już tak przyjemne jak kiedyś, ale z drugiej strony jestem dużo bardziej zdyscyplinowana. I jak czegoś nie mam w kuchni to nie mam, obchodzę się bez tego, a nie urządzam sobie co chwila wycieczki do sklepu, przy okazji których jakimś dziwnym trafem zawsze dodaję do koszyka coś słodkiego 😉
Andrzej Rawicz (Anzai)
4 maja 2020 — 12:42
Niestety należymy do gatunku zwierząt stadnych. I chociaż ja – tak jak autorka – doskonale się czuję w obecnych warunkach odosobnienia (praca zdalna) to jednak w niektórych momentach brakuje fachowych konsultacji. Oczywiście zajmując się m.in. serwisem elektronicznym i komputerowym, i mając za sobą prawie 50-letni staż, sam mogę dojść do rozwiązania pewnych problemów, ale jednak różne formy dyskusji panelowych skracają ten czas wielokrotnie! Nie da się jednak wykonywać wielu zawodów wyłącznie drogą internetową. Pomijam już takie przyziemne czynności jak usługi, gdzie liczy się praca rąk, bo i w wielu innych zawodach, np. bazujących na ludzkich interakcjach, niezbędnym jest bezpośredni kontakt i czytanie np. t.zw. „mowy ciała”. Nie można też pozostawić na „pastwę internetu” dzieci i młodzieży aktywnie rozwijającej się, bo to kaleczy ich psychofizyczny rozwój na całe życie. Jest dużo „za”, i jeszcze więcej przeciw takiej ewolucji stosunków społecznych, ale to jest temat znacznie szerszy i wykraczający poza ramy tego interesującego postu.
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 14:19
Andrzeju, masz racje, pamiętajmy tylko, że autorka pisała z własnej perspektywy, a ona może zdalnie pracować. Pewnie, nie wszystko się da załatwić internetem, jednak ludzie teraz nie rzucają się gromadnie w różne miejsca. Dziś np. musiałam iść na pocztę. Zwykle o tej porze – tłum, a przynajmniej kwadrans czekania. Dziś to pani w okienku na mnie czekała. Może więc przynajmniej jakoś przemyślimy swoją codzienność, a to już i tak będzie dużo.
Andrzej Rawicz (Anzai)
4 maja 2020 — 18:41
Jak pisałem wyżej ja też pracuję zdalnie (firma przywozi i odbiera sprzęt). Chodziło mi tylko o to, że w niektórych zawodach rozwój nauki idzie tak szybko, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi skoro są już gotowe rozwiązania. I po to są potrzebne konsultacje, dyskusje panelowe, wymiana myśli. Chyba podobnie jest z doświadczeniem zawodowym. Przyznasz chyba, że gdyby np. epidemiolodzy, albo specjaliści od szczepionek mogli działać wspólnie to koronawirusa byśmy dawno zwalczyli, albo by go nie było.
Natomiast zgadzam się, że rynek pracy musi się zmienić, wymusi to chociażby projektowany „dochód gwarantowany”.
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 22:09
Masz rację. Jednak coraz więcej takich dyskusji i paneli odbywa się w internecie, na wideokonferencjach, webinariach, itp. Oczywiście to nie to samo co bezpośredni kontakt – tu zgoda.
Ja bez Imienia
5 maja 2020 — 18:59
Mój Mąż ma pracę, która wymaga wielu interakcji między ludźmi – także w obrębie biura. I narzeka na to, że wcześniej rzeczy w firmie szły trochę szybciej, bo łatwiej jest pójść do sąsiedniego pokoju niż zapraszać się na videokonferencje. Ale on także ma szczęście i poza tym, że pracuje z domu – niewiele się u niego zmieniło pod względem zawodowym.
anabell
4 maja 2020 — 15:07
Znam sporo osób, które od lat pracują zdalnie. Tu się żyje głównie online -wizyty lekarskie, wszystkie bilety komunikacyjne i do muzeów, wszelakie informacje, zakupy żywnościowe – online.
Bez smartfona nie pożyjesz. A potem taka ciemięga jak ja kupuje online bilety na przejazd metrem i nie wiadomo po co ma ich 8 zamiast 4.
Miejsce w pizzerii lub restauracji też zamawiasz on line. Że też ja o tym wszystkim nie wiedziałam przed przyjazdem – poszłabym na jakiś kurs „życie metodą online”.
Serdeczności;)
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 16:06
Aniu, na taki kurs to i ja bym poszła 🙂
Lena Sadowska
4 maja 2020 — 19:25
Witam.
Myślę, że jednak większość z nas próbuje po prostu żyć zgodnie z zasadą: „Jak się nie ma, co się lubi, trzeba lubić, co się ma.”
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 22:07
Nie mamy wyjścia, Leno, Musimy funkcjonować, nawet jeśli tego nie lubimy, innego wyjścia nie ma.
ariadna
4 maja 2020 — 21:37
Wszystko zależy od tego, co odebrała, w jakich działaniach nas ograniczyła, pandemia. Jeśli nasza praca w ogóle nie łączy się z pracą na komputerze, to zabrała bardzo dużo – pieniądze, poczucie finansowego bezpieczeństwa, a często spowodowała utratę pracy. Trudno wtedy napisać taki optymistyczny post…
Serdeczności ślę 🙂
Iwona Kmita
4 maja 2020 — 22:06
To prawda Ariadno, zależy od rodzaju pracy, branży itd. Moja działalność też się specjalnie nie zmieniła, a ja i tak byłam przygnębiona i nadal bywam. Wiem że Twoja praca zmieniła się z kolei diametralnie i nie masz powodu do optymizmu. Trzymaj się, życzę Ci spokoju :).
Ja Optymistyczna
5 maja 2020 — 19:00
Mam wokół siebie także ludzi, których budżety bardzo cierpią z powodu aktualnej sytuacji i dla nich bardzo wyglądam tego, żeby wszystko wróciło do normy i żeby było bezpiecznie.
Karolina90dg
5 maja 2020 — 14:42
A ja staram się z każdego dnia wyłuskać coś pozytywnego, żeby nie zwariować.
Pozdrawiam
Michał
5 maja 2020 — 16:54
Witaj Iwono.
Pandemia, ograniczenia, zakazy, nakazy i ten cały reżim epidemiczny mnie dołuje.
Mam, duszę wędrowca i samoizolacja mnie złości. Tym bardziej, że mam dwa zaproszenia na Podlasie i to bardzo blisko siebie i mógłbym je obskoczyć. A tu klops, a na dodatek nie mam samochodu. Pewnie ktoś by mi pożyczył.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Ja bez Imienia
5 maja 2020 — 19:02
Muszę przyznać, że i mnie – bardzo domowego człowieka – sytuacja czasem denerwuje i smuci. Myślę o innych, których ta sytuacja bardzo dotknęła, a i sama czasem bym chciała zwyczajnie pójść do kogoś w gości albo kogoś zaprosić do siebie, bez obaw o bezpieczeństwo.
Anna
5 maja 2020 — 17:14
Nareszcie docenimy to, na co kiedyś narzekaliśmy. Tęsknimy za tym, do czego przywykliśmy przed pandemią.
Internet jest dla mnie źródłem wiedzy, np. dzisiaj przeczytałam o Jerzym Waldorffie i choć wcześniej wiele o nim wiedziałam, to jednak wzbogaciłam swą wiedzę.
W internecie robi dla mnie zakupy syn, bo uważa, że tylko on wie, co jest dla mnie najlepsze.
Ja bez Imienia
5 maja 2020 — 18:52
Iwona, bardzo pięknie dziękuję za możliwość „popisania” u Ciebie! To była dla mnie duża przyjemność 🙂 Pozdrawiam!
Iwona Kmita
6 maja 2020 — 11:54
Wzajemnie i gratuluję podjęcia wyzwania 🙂
Ultra
5 maja 2020 — 22:09
Moja sąsiadka, której życie sprowadzało się do biegania po sklepach, teraz przeżywa załamanie nerwowe. Reszta ma wiele zainteresowań, więc traktują rzecz, jak odrę, którą należy przejść, skoro nie ma innej opcji.
Sceptyczna jestem, co do tego, że wirus trwale nas zmieni. Cóż, znów rzucimy się do sklepów i gardeł bliźnich. Po wtóre znów nic nie da się załatwić, więc stanie przy okienkach zapewnione.
Serdeczności zasyłam
Iwona Kmita
6 maja 2020 — 11:56
Obawiam się tego samego Ultro, wszak już było kilka okazji, żeby zacząć wszystko od początku i, jako naród, nie skorzystaliśmy z nich 🙁
Ja bez Imienia
7 maja 2020 — 09:55
Mam to samo zdanie. Zdarzały się nam jako narodowi gorsze rzeczy, a i tak wracaliśmy do wojenki polsko-polskiej.
Stokrotka
6 maja 2020 — 06:57
Nie jestem technologiczną malkontentką i nawet cztery książki napisałam w pliku PDF / „że rowera nie wspomnę” jak mówił Pawlak/ ale mam już dość tego siedzenia w domu razem z internetem….
No ale nie mam wyjścia i też staram się wynajdywać dobre strony tej przymusowej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie Iwonko i oczywiscie autorkę bloga, który zacytowałaś.
Iwona Kmita
6 maja 2020 — 11:55
Ja też już marzę, żeby spotkać się z bliskimi oko w oko. Marzę też o przytuleniu na dzień dobry, a to zdaje się odległa przyszłość 🙁
Ja bez Imienia
7 maja 2020 — 09:57
Mam dokładnie to samo – też jestem bardzo za pan brat z technologią, ale po pierwszej ekscytacji już bym wolała zrobić komuś tę kawę (niech stracę ;)) niż wypić ją przez internet. Ale jak trzeba to trzeba! 🙂
Barbara
6 maja 2020 — 11:55
Od półtora miesiąca nie mogę wykonywać mojej pracy zawodowej, nad czym z wielu powodów boleję. Jednak potwierdza się prawda, że każdy medal ma dwie strony.
To prawda, że wyciągnęłam zapomniane przepisy. Spożytkowałam kiedyś kupione i zepchnięte na tył szafki produkty. Wymyśliłam nowe dekoracje do domu. Wymieniłam zepsute suwaki i takie tam inne drobiazgi. Mój ogródek jest nareszcie naprawdę zadbany.
Najważniejsze jednak jest to o czym Pani pisze, a z czego się bardzo cieszę. Znacznie poprawiłam moje umiejętności w dziedzinie wykorzystania internetu. Wbrew pozorom zacieśniłam też przyjaźnie.
Życzę wszystkim zdrowia.
Iwona Kmita
6 maja 2020 — 12:49
Dziękuję za życzenia i odwzajemniam. Ja też nabyłam nowych umiejętności – już drugi raz sama ufarbowałam włosy, robię też hennę (bez rzęs). Gotuję różne inne rzeczy niż zwykle, piekę – nawet tort na imieniny męża. No i pracuję jak dotąd – zdalnie. Pozdrawiam ciepło, do zobaczenia
Barbara Bogumił
6 maja 2020 — 15:42
Jeśli chodzi o farbowanie włosów, to powoli udaje mi się osiągnąć kolor coraz bliższy oczekiwanego. Natomiast jeśli chodzi o hennę, to wcale ( pozostanie między nami odpowiedź na pytanie – dlaczego?) mnie nie cieszy, że się Pani nauczyła ją robić.
Iwona Kmita
6 maja 2020 — 18:13
Spokojnie, rzęsy nie ruszone. Poza tym, nie ma to jak ręka fachowca
Ja bez Imienia
7 maja 2020 — 09:59
Bardzo miło jest czytać, że mimo tego, że sytuacja przyniosła brak możliwości wykonywania pracy, znajduje ktoś pozytywy. Choć ja bardzo ubolewam nad wszystkimi, którym to zamieszało w życiu zawodowym i cieszę się, że ja mam szczęście, że u mnie z tym jest w porządku. Ja będę marudzić, jak będzie awaria internetu za to – zobaczymy, czy będę umiała zachować wtedy pozytywne myślenie.
Iwona Kmita
7 maja 2020 — 10:04
I wtedy – oby nie było tej sytuacji – gdy sieć wróci, koniecznie napisz jak dałaś radę 😉
Agnieszka
7 maja 2020 — 20:47
Wyszukiwanie pozytywów w tym ciężkim i dziwnym czasie to nie lada zadanie. Ale…faktycznie. Jak się nie ma co się lubi…
Przyznam, że i ja widzę kilka dobrych stron tego wszystkiego. Choćby to, że piekę chleb na domowym zakwasie:)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Iwona Kmita
8 maja 2020 — 14:10
Taki chlebek z dobrą kawą – pandemiczny duet, ale może być smaczny 😉
Barbara
10 maja 2020 — 13:58
Fajnie spotykać się wirtualnie ale mnie nie zastąpi kontaktu bezpośredniego. To samo z pracą, kontakt z drugim człowiekiem bardzo ważny. Jak będzie dalej nie wiem, pewnie będzie inna normalność. Pozdrawiam cieplutko Iwonko … Barbara Bastsmb
Sikorkowe Pasje
13 maja 2020 — 16:34
Woow cóż, za świetny post!
Popieram w 100 procentach mimo że nie odczuwam z mężem negatywów epidemii i przechodzimy ten stan łagodnie. Pracowaliśmy przed epidemią, pracujemy też i po. Przemieszczamy się i nie pracujemy on-line. Kontakt z pozostałymi ludźmi mamy na bieżąco. Nie da się inaczej. Jedynie zamiast intensywnie podróżować wchłonęliśmy w pozostałe nasze pasje jakimi są: blogowanie / układanie puzzli / składanie klocków LEGO / granie w gry i wiele innych 🙂 – nawet na to wszystko nam nie wystarcza czasu.
Pozdrowienia.
Iwona Kmita
13 maja 2020 — 19:14
Dzięki, przekażę autorce 🙂
Iwona Kmita
4 sierpnia 2020 — 13:01
Najważniejsze to mieć pasje, wtedy nuda nie grozi 🙂
Krystyna
15 maja 2020 — 14:59
Spotkanie i praca wirtualna to nie to samo co : należe się ubrać odp. do pracy lub na spotkanie , pójść do autobusu , przejechać jakiś odcinek nast. dojść do miejsca docelowego , przywirać się itd itd . A teraz to po prostu założyć coś tam i odpalić komputer. Szalona różnica.
Maria
23 maja 2020 — 10:22
Dostrzeganie pozytywów jest cenne w każdej sytuacji i poczucie humoru:) Gratuluję;)
W moim życiu nie wiele zmieniło się w obecnej sytuacji – cały czas praca(nie zdalna), spacery, bliskość rodziny, ale wiem, że duża część społeczeństwa jest w trudnej sytuacji i obawia się o przyszłość.
Krystyna
4 sierpnia 2020 — 08:34
Na pewno jest to czas inny, każdy się zastanawia czy pójść tam np na wystawę, do kina. Każdy robi sobie jakieś ograniczenia. No cóż jak to w życiu czasu trzeba się zastanowić nad tym co się robi. Czy ciężko, czy trudno…. Trzeba przetrwać.
To przeczytałam
28 sierpnia 2020 — 10:36
Co do załatwiania spraw przez internet, od samego początku zastanawiam się, czy ta możliwość nie zniknie, gdy już się pandemia skończy… Oby nie!
dobrycoach7
9 września 2020 — 14:18
Witaj Iwonę, szukać dobrych stron we wielu obszarach życia to daję siłę, czytałam, że negatywne myślenie zabiera energię…. coś w tym jest pozdrawiam
jotka
4 października 2020 — 08:15
Iwonko, mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze, pozdrawiam ciepło 🙂
Iwona
2 lutego 2021 — 20:39
Uściski Jotko, u mnie – stabilnie 🙂
Igomama
2 lutego 2021 — 18:21
Iwonko, pozdrawiam serdecznie. Brakuje Ciebie w blogosferze.
Mam nadzieję, że w Twoim przypadku zastój na blogu oznacza spełnianie się na innych polach życia: praca, rodzina. I tego Ci życzę.
Zdrowia i spełniania marzeń, planów, projektów.
Iwona Kmita
2 lutego 2021 — 20:40
Wzajemnie, wszystkiego dobrego 🙂
Dawid
19 kwietnia 2021 — 14:04
Hej , ciężko jest z tym wirusem ale wideo rozmowy i internet pomaga w samotności ^ ^, nawet to lubię 🙂 super blog pozdrawiam serdecznie
Krystyna 78
17 czerwca 2021 — 15:31
Czy ja polubiłam ten czas pandemii…. No nie wiem, na pewno przyzwyczaiłam się i wydawało mi się, że tak zawsze będzie….. A tu znowu wszystko można np do kina można, do restauracji…..
Ni cóż trzeba się przyzwyczajać na nowo do zdobyczy cywilizacji.
Michał
9 sierpnia 2021 — 13:55
Przyznam szczerze, że ja osobiście co raz mnie już lubię tą wirtualną rzeczywistość. Zdecydowanie wolę spotkania w realu.