Sobota, 22 lipca, moi rówieśnicy pamiętają, że niegdyś było to święto państwowe… Sobota, 22 lipca 2017 – młodzi ludzie demonstrują przeciwko łamaniu Konstytucji… Sobota 22 lipca 2017 – jestem w Teatrze Polonia na spektaklu „Danuta W”.
Bilety kupione przez internet dużo wcześniej więc to zbieg okoliczności, że w okresie buntu przeciwko łamaniu Konstytucji i likwidacji trójpodziału władzy w naszym kraju, w warszawskim Teatrze Polonia grany jest spektakl o życiu żony przywódcy strajków sierpniowych i „Solidarności”, żony prezydenta Lecha Wałęsy. Począwszy od ślubu, do dnia dzisiejszego. To spektakl jednej aktorki, monodram Krystyny Jandy.
Czytałam kilka lat temu książkę Danuty Wałęsy i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ciekawa byłam, w jaki sposób ten gruby tom zostanie przeniesiony na deski teatru. W sposób znakomity!
Krystyna Janda dokonała selekcji materiału, skoncentrowała się wyłącznie na tej części opowieści, która dotyczy samej Danuty i jej relacji z mężem. Pokazuje nam wiejską dziewczynę, która marzy o małżeństwie i dzieciach, i o własnym domu, własnej rodzinie.
I to, w jaką kobietę zmieniła się ta dziewczyna.
Widzimy kobietę, która przez całe dorosłe życie pozostawała aktorką drugiego planu. Była żoną działacza związkowego i matką jego ośmiorga dzieci. Tylko tyle i aż tyle. Jest to opowieść o samotności, braku wsparcia, o stawianiu w rolach, do których nie była kompletnie przygotowana, przy których samotne wychowywanie gromadki dzieci jawi się jako zadanie bodaj najłatwiejsze. To opowieść o niezrozumieniu i ciągłym czekaniu.
Poznajemy kobietę, która nigdy nie była pytana o zdanie, mąż nie powiedział jej, że działa w związkach zawodowych, że idzie na strajk, że zamierza wziąć udział w wyborach na prezydenta. O wszystkim Danuta dowiadywała się po fakcie. Mogła tylko to zaakceptować, lub nie. Akceptowała, bo nie widziała innego wyjścia. Akceptowała, bo była kobietą, dla której najważniejsza jest rodzina i dobro dzieci. Kosztem siebie samej była gotowa na wszystko, co pomoże przetrwać rodzinie i co da wsparcie mężowi. I kilka razy powtarzała, że czuła się szczęśliwa…
Wstrząsające wrażenie robi wyświetlane w tle przemówienie Danuty Wałęsy podczas odbierania pokojowej Nagrody Nobla w imieniu męża. O tym, że ma jechać i to zrobić też dowiedziała się w formie decyzji, która już zapadła. Ona pojedzie, bo on nie może, bo mogłoby się zdarzyć, że nie zostanie wpuszczony z powrotem do kraju.
To przemówienie było głośnym krzykiem kobiety-Polki, jednej z wielu, które musiały być matkami i ojcami dla swoich dzieci, gdy ich mężowie i ojcowie walczyli, byli internowani, siedzieli w więzieniach. Pani Wałęsa powiedziała jasno i wyraźnie, że przyjechała do Oslo w imieniu wszystkich dzielnych, samotnych polskich kobiet…
Lech Wałęsa jest nieobecnym bohaterem tego przedstawienia, nieobecnym na scenie, tak jak nieobecny był w codziennym życiu żony. Dlatego jest to też opowieść o dojrzewaniu emocjonalnym bohaterki, która w rezultacie przestaje być Danutą Wałęsową, a staje się Danutą Wałęsa. Odpowiedzialną sama za siebie, a nie żoną swojego męża. Jest to więc także sztuka (i książka) o emancypacji Danuty i Polek takich jak ona.
Krystyna Janda jest moim zdaniem równorzędną z Danutą bohaterką przedstawienia. Ona nie gra Danuty. Jest sobą, znaną aktorką, która z ogromnym zaangażowaniem wciela się w postać. Bez charakteryzacji, w szpilkach stoi za designerskim szklanym blatem kuchennym i przez całą sztukę opowiada, obierając jabłka na szarlotkę, którą uwielbia cała rodzina Wałęsów. I na naszych oczach piecze tę szarlotkę, którą na koniec, jak mówi, symbolicznie się z nami, widzami, dzieli. Perfekcyjna rola, perfekcyjna aktorka. Trzeba nie lada talentu, by przez dwie godziny, samej utrzymać w napięciu wypełniony do granic teatr. Wiele osób z wejściówkami siedziało po prostu na schodach. Aktorkę pożegnaliśmy na stojąco, kilkakrotnie brawami, wzywając ją na scenę.
Cieszę się, że sobotę 22 lipca 2017 roku, mogłam spędzić w doborowym towarzystwie pani Krystyny Jandy i jej wielbicieli. Tym bardziej, że aktorka niejednokrotnie podkreślała swoje zaangażowanie w działalność na rzecz polskich kobiet, brała udział w czarnym marszu i innych demonstracjach. Wspiera również demonstrantów, którzy pod Sądem Najwyższym żądają veta prezydenckiego wobec przyjętych ustaw o sądownictwie.
Jeśli już przypadek sprawił, że miałam znaleźć się w teatrze, to sztuka okazała się jak najbardziej aktualna i tym bardziej przejmująca. No bo jak to – znów przyszło nam domagać się od rządzących demokratycznych rozwiązań. Po tylu latach od pierwszych wolnych wyborów. Dlatego dzisiejszy wieczór spędzę pod Sądem…
spektakl „Danuta W.” na podst. książki „Marzenia i tajemnice”, Wydawnictwo Literackie, Kraków, autorzy: Danuta Wałęsa, Piotr Adamowicz; adaptacja i wykonanie: Krystyna Janda; reżyseria: Janusz Zaorski.
dopieszczamy.pl
23 lipca 2017 — 15:36
Iwonko, też czytałam książkę Pani Danuty Wałęsy i zrobiła na mnie ogromne wrażenie – szczerej, prostolinijnej kobiety, która przez wiele lat była w cieniu męża. Jej przemyślenia, refleksje wydały mi się wyjątkowo mądre. Na sztuc Jandy też byłam i byłam po prostu zachwycona.
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 16:01
Fajnie, ze myślisz tak jak ja. Pochłonęłam książkę, a teraz także sztukę. Lepiej późno niż wcale:)
Daria | Mistrzyni Codzienności
23 lipca 2017 — 15:52
Książki jeszcze nie czytałam – ale po obejrzeniu spektaklu Jandy mam ochotę 🙂
Było to jedno z lepszych przedstawień, jakie widziałam – a było to ledwie kilka tygodni temu. Nie wiem, czy jest w Polsce aktorka większa od Jandy: ponad 2 godziny na scenie, bez kompanów, bez efektów specjalnych, z niewielkim dodatkiem światła – i ani przez moment się nie nudziłam. Ani moment nie pomyślałam, że mogłaby wyciąć część tekstu. To było bardzo dobre doświadczenie.
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 15:59
Jestem tego samego zdania. nie wiadomo kiedy minęły dwie godziny. Dobre dwie godziny:) Koniecznie przeczytaj książkę, ma kilka innych wątków.
Pomysl na sniadanie
23 lipca 2017 — 16:00
Nie czytałam, ani książki ani nie widziałam spektaklu, chociaż Jandę uwielbiam! Trzeba będzie to nadrobić 🙂
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 16:02
Bardzo zachęcam i do jednego, i do drugiego. Warto!
Andrzej Rawicz (Anzai)
23 lipca 2017 — 16:13
Poza filmami dokumentalnymi najbardziej uwielbiam monodramy, szczególnie w wykonaniu dobrych aktorów. Gdyby nie to, że czuję jakąś niezbyt uzasadnioną prywatną awersję do narcystycznego i bufoniarskiego Wałęsy i takąż do aktorki K. Jandy to pewnie bym zrobił wypad do Warszawy. Faktycznie nie znalazłem, może nie lepszej, ale za to na pewno bardziej znanej aktorki tego pokolenia. Nie wiem, czy mi się wydaje, ale gra Ona wyłącznie szlachetne postacie?
Poza tym D. Wałęsa piecze szarlotkę biegając po kuchni w szpilkach??? 😉
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 17:13
Właśnie nie Andrzeju – napisałam, że p. Janda nie udaje pani Wałęsy. Jest sobą (i stąd szpilki) i jako aktorka prezentuje rolę. Poza tym nie uważam, że jest ona narcystyczna, jest fantastyczna w tej roli. A skoro nie lubisz prezydenta Wałęsy to tym bardziej możesz pójść na sztukę, gdyż w żadnej mierze nie jest on bohaterem. Bohaterką jest jego żona. On jest w głębokim tle, jako mąż, polityk.
Andrzej Rawicz (Anzai)
23 lipca 2017 — 19:39
Chyba coś pokręciłem, bo w żadnym wypadku nie podejrzewam ani D. Wałęsy, ani K. Jandy o narcyzm, to się odnosiło tylko do L. Wałęsy.
No i mimo wszystko nadal te szpilki jakoś nie pasują mi do kucharzenia.
K. Jandę uważam za jedną z najlepszych aktorek polskich, tyle tylko, że Ona chyba gra same pozytywne i szlachetne role, co jakby nie pozwala w pełni docenić kunsztu aktorskiego.
iwona
23 lipca 2017 — 22:55
Właśnie Rena napisała, że widziała K. Jandę w w zupełnie nieszlachetnej roli wrednej kobiety w jakimś niemieckim filmie:)
Maja
23 lipca 2017 — 16:17
” znów przyszło nam domagać się od rządzących demokratycznych rozwiązań. Po tylu latach od pierwszych wolnych wyborów. ” Czyż to nie chichot historii ?
Jak widać nic nie jest nam dane na zawsze … o wszystko a więc i o demokrację też trzeba dbać . Zazdroszczę teatralnych wrażeń , możliwości obcowania z kunsztem aktorskim Pani Krystyny Jandy . Twój post zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę Pani Danuty Wałęsy. Niestety jeszcze jej nie czytałam . Pozdrawiam .
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 17:15
Maju, gorąco zachęcam do książki. Choćby po to, że zobaczyć jak ta kobieta postrzegała wszystko, co się działo.
A historia rzeczywiście chichocze…
Zielona Małpa
23 lipca 2017 — 16:28
Dawno nie byłam w teatrze, a przydałoby się przekonać, jak wygląda spektakl, który nie ma nic wspólnego z lekturami szkolnymi 🙂
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 17:18
Koniecznie się wybierz. teatr Polonia i Teatr Ochota są naprawdę ciekawe, niesztampowe. Nie będziesz rozczarowana:)
Klaudyna
23 lipca 2017 — 16:28
Krystyna Janda to wielka aktorka, fantastycznie, że udźwignęła taką postać w takim spektaklu.
Jesteś kolejną osobą, która tak pozytywnie wypowiada się na temat biografii pani Wałęsowej. Muszę przyznać, że brzmi to bardzo intrygująco i chyba nareszcie zaopatrzę się w ebooka i poznam historię kobiety, która całe życie stała w cieniu swojego mężczyzny.
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 12:05
Jest to z pewnością historia warta poznania. I ze względu na kobietę-bohaterkę, i czasów, które opisuje. To taki spersonalizowany kawałek naszej historii najnowszej.
jotka
23 lipca 2017 — 16:54
Książka ani spektakl nie są mi znane, może tylko z medialnych fragmentów, bardzo lubię Jandę, mam wielki szacunek dla pani Danuty i tak jak większość podkreślała zawsze zasługi Wałęsy, tak ja najczęściej myślałam własnie o pani Danucie, jako o cichej bohaterce dnia codziennego na tle ważnych wydarzeń na miarę Pokojowej Nagrody Nobla.
Niechcący wpasowałaś się, Iwonko w nurt obecnych wydarzeń 🙂
Iwona Kmita
23 lipca 2017 — 17:17
Właśnie, taki zbieg okoliczności… może to nie przypadek? Może zachęta, by bardziej się starać i prezentować swoje zdanie? Jotko, przeczytaj książkę, poznasz p. Danutę z wielu stron, nie tylko matki i żony.
barbara
23 lipca 2017 — 18:08
Czytałam 5 lat temu, mnie się podobała, fajny, prosty język i wiele ciekawych faktów. Choć Wałęsa nie był moim ulubieńcem to Danuta była. Skromna kobieta, kochająca życie i własną rodzinę. Dużo przeszła, oj! dużo…
Pani Janda to świetna aktorka, chętnie bym się wybrała na ten spektakl.
Pozdrawiam Iwonko, miłej niedzieli…
iwona
23 lipca 2017 — 22:39
Tak Basiu, pani Danuta swoje przeszła i zawsze zachowywała się z godnością. I choćby za to ją szanuję. Pozdrowienia
Oto ja
23 lipca 2017 — 18:30
Myślę że to wpasowanie to nie przypadek a dobry znak ? Książkę kiedyś zaczęłam ale był to czas wyjazdowy i w rezultacie „przesiadłam” się na audiobook. Robi wrażenie i pokazuje prawdziwe i niełatwe życie Danuty Wałęsy u boku swojego męża. Spektaklu w wykonaniu Krystyny Jandy trochę Ci zazdroszczę, bo to wspaniała Aktorka. Pozdrawiam ?
iwona
23 lipca 2017 — 22:40
Może kiedyś uda ci się zobaczyć ten spektakl, naprawdę majstersztyk:)
Ania
23 lipca 2017 — 18:41
Niestety nie czytałam książki i na spektaklu również nie byłam. Bardzo chętnie przeczytam książkę o życiu Pani Danuty Wałęsy.
Co do Sądów, o których wspomniałaś, to tutaj chyba nie ma co komentować, a jedynie mieć nadzieję, że nie będzie tak źle jak się obawiamy.
iwona
23 lipca 2017 — 22:42
Aniu, mam nadzieję jeszcze większą po dzisiejszym „spacerze” w tłumie „spacerowiczów” z pod Pałacu Prezydenckiego pod siedzibę SN. Duch w narodzie nie ginie.
Anna
23 lipca 2017 — 21:39
Gdy książka została wydana, przede wszystkim zwróciłam uwagę na zdjęcie pani Wałęsowej na okładce i spodobało mi się, że nie było podretuszowane, widać było każdą zmarszczkę.
Jest to kobieta, jak każda Polka- gospodyni domowa- zapracowana, zmęczona wychowywaniem takiej ilości dzieci.
Przyszło jej być pierwszą damą i nic na to nie mogła poradzić, choć nie urodziła się do tej życiowej roli.
Pani Janda to wspaniała aktorka i odważna kobieta: jeśli się nie mylę, to ona wymyśliła czarny marsz, który przypadkowo zmienił się w marsz parasolek.
Serdecznie pozdrawiam.
iwona
23 lipca 2017 — 22:45
Tak Anno, czarny protest to była inicjatywa pani Jandy. To wspaniała kobieta, aktorka, człowiek. W każdym razie w mojej opinii. Co do pani Danuty – i tak jak na prostą kobietę zachowywała się wspaniale w każdej sytuacji. Podczas uroczystości z odbieraniem pokojowego Nobla była skupiona, spokojna, prostolinijna.
Anna
24 lipca 2017 — 11:07
Pamiętam, gdy pani Danuta odbierała za męża nagrodę Nobla. Podejrzewam, że była do tego dobrze przygotowana, bo nietrudno zgłupieć w takiej sytuacji.
Kiedyś nie przepadałam za panią Jandą, ale od czasu, gdy sprzeciwiła się temu, co się w Polsce dzieje, polubiłam ją i jej, często niewyparzony, język. Sama czasami lubię powiedzieć grube słowo, ale nigdy publicznie.
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:27
Ja także Anno. Cieszę się, że tak często się zgadzamy:)
Maria
23 lipca 2017 — 21:47
Podzielam zdanie, że to nie może być przypadek. W tym przypadku scena w teatrze i scena na żywo oddziałują na siebie z pewnością.
Bardzo lubię aktorstwo Krystyny Jandy i wyobrażam sobie jakich wrażeń dostarczyła tą sztuką i teraz. Myślami jestem także pod sądem.
iwona
23 lipca 2017 — 22:46
Własnie stamtąd wróciłam Mario. Ludzie są wspaniali:)
Rena
23 lipca 2017 — 22:16
Pani Janda nie tylko grała wyłącznie szlachetne role. Widziałam ją w jakimś niemieckim filmie, gdzie grała jakąs wyjątkową wredną damę, hrabine albo cós takiego. To informacja dla Aznzai.
Ponieważ spektaklu nie będe mogła zobaczyć to będę musiała przeczytać ksiązkę. Nie ma innej rady
iwona
23 lipca 2017 — 22:47
Reno, nie pożałujesz. Czyta się szybko, opisana historia wciąga. I wiele można się dowiedzieć o ówczesnych czasach
Andrzej Rawicz (Anzai)
24 lipca 2017 — 06:03
Reno, dziękuję za sprostowanie. Ja zresztą nie twierdziłem, że mam absolutną rację, bo w jednym komie napisałem, że „wydaje mi się”, a w drugim, że „chyba” K. Janda gra wyłącznie szlachetne role. Fajnie, że jest inaczej, szkoda tylko, że nie gra tych ról na polskim rynku. Ale co tam, p. Jandę też lubię … zawodowo, bo prywatnie już gdzieś się wypowiadałem. 🙂
Pozdrawiam
Stokrotka
24 lipca 2017 — 06:12
Książkę czytałam.
A na spektakl koniecznie pójdę.
Dziękuję Iwono.
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:18
Nie będziesz żałowała:)
Patrycja
24 lipca 2017 — 06:31
Też bym chciała w końcu przeczytać książkę, o której wspominasz 🙂 przede wszystkim zachęca okładka, która wydaje mi się być taka bardziej prawdziwa? Niewyretuszowana, jakoś specjalnie pozowana, więc i na taką treść bym liczyła 🙂
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:17
Moim zdaniem – nie zawiedziesz się:)
boja
24 lipca 2017 — 08:45
Pani Danuta była Pierwszą Damą z tej ziemi, a Krystyna Janda jest artystką nie z tej ziemi…
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:18
Bardzo ładnie powiedziane:)
L.B.
24 lipca 2017 — 10:12
I to pokazuje, że kobieta czasem ma duży wpływ na osiągnięcia swojego męża. Pokazuje również kobiecą siłę i odwagę. Byłabym wściekła, gdyby mnie stawiano przed faktem dokonanym i powiedziano: jedź i zrób to. Musisz. Wykonanie Krystyny Jandy na pewno było świetne, bo to świetna aktorka. A co do protestów to ja się bardzo obawiam, że one mogą nic nie dać…
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:20
Też byłabym wściekła, gdybym musiała tańczyć jak mi mąż zagra i to bez dyskusji. Ale p. Danuta potrafiła sie zachować i znaleźć w tej sytuacji, choć nieraz było jej bardzo ciężko. Co do protestów – własnie mamy podwójne veto – a więc na coś się przydały:)
L.B.
24 lipca 2017 — 14:46
Ooo jest veto! To cieszy mnie to. 😉
anabell
24 lipca 2017 — 10:37
Książkę czytałam dawno, czyli gdy tylko znalazła się na rynku. Nie padłam z zachwytu- jest w pewnym sensie „nierówna”, pisana przez dwie osoby.
Najbardziej rozśmieszyły mnie fragmenty, w których autorka narzeka na kompletne osamotnienie i trudności w zdobywaniu zaopatrzenia i opieki nad dziećmi i jednocześnie jest informacja, kto jej w tym czasie pomagał i ile osób było w to zaangażowanych. Chciałam zauważyć, że mnie ani moim znajomym koleżankom nikt nie pomagał, bo każda z nas sprowadziła na świat tylko tyle
dzieci, by bez trudu można je było wychować.
Brutalnie mówiąc dzieci nie biorą się z powietrza. Znam b. wiele bardzo,
naprawdę bardzo religijnych małżeństw, ale ich wielodzietność sprowadza się
do posiadania „aż” trójki dzieci.
I wiele z nas w układzie pracujący mąż, żona „niepracująca”, czyli zajmująca się
domem i dzieckiem praktycznie sama zajmowała się wychowywaniem dziecka, bo mężowie wychodzili rano, wracali do domu pózno, czasem akurat wtedy gdy dziecko szło już spać.
Na szczęście kobiety łatwiej się do wielu spraw potrafią przystosować i nawet napisane przez kogoś innego przemówienie umieją wygłosić tak, jakby to było
własne, z głowy.
Tak się jakoś dzieje na tym świecie, że Ty, ja, nasze znajome mówią i piszą to co im przyjdzie do głowy, a ci wszyscy ze świecznika mają swe przemowy ułożone przez sztab ludzi.
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że stosunkowo mało osób (tych ze świecznika)
zapytanych ad hoc o różne ważne sprawy potrafi płynnie i składnie udzielić
odpowiedzi.
Sprawa rozczarowania własnym związkiem małżeńskim- myślę, że to przypadek dość nagminny. Nikt w wieku, w którym najczęściej się wstępuje w życie małżeńskie nie ma nawet bladego pojęcia jaki to będzie związek , co
mnie nie dziwi.
Niewiele z nas w dniu ślubu wie, że małżeństwo opiera się w głównej mierze na wzajemnej tolerancji i że życie z kimś 24 godziny na dobę pod jednym dachem
bywa po prostu ciężkie, a okoliczności, w których się nagle znajdziemy mogą nas przerastać.
Chyba najżywszym tego przykładem może być księżna Diana, którą życie na
królewskim dworze mocno przerosło. Bo stanie całą dobę „na świeczniku” bywa bardzo męczące- ma się zero intymności i trudno zdjąć z twarzy maskę i trudno również uporać się z własną fizjologią, bo ktoś, ukradkiem (lub jawnie) śledzi
jak często korzystasz z toalety i ile czasu tam przebywasz. W pewnej chwili ma się tego dość i całe życie wali się w gruzy.
Pani Krystyna Janda nie tylko jest świetna aktorka ale ma również talent reżyserski.
Miłego;)
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 11:27
Anabell, myślę że jesteś trochę za surowa dla Danuty W. To była prosta, bardzo młoda dziewczyna, którą życie rzuciło do wielkiego miasta i w sam środek politycznej zawieruchy. W dodatku miała za męża przywódcę tej zawieruchy. Nie o to więc chodzi jedynie, że go nie było, ale też o konsekwencje dla całej rodziny, brak poczucia bezpieczeństwa, wieczny strach o rodzinę, dzieci. Trzeba być dojrzałym człowiekiem, żeby jakoś z tym żyć, a ona była młodziutką dziewczyną, która dopiero dojrzewała społecznie i prywatnie także. Mówię o czasach przed prezydenturą, bo potem to już co innego. A co do p. Jandy – tak wielka aktorka i reżyserka. I kobieta.
Anita
24 lipca 2017 — 13:50
Nigdy nie czytałam, ale zapowiada się bardzo ciekawie. Wszystko jakby widziane z innej strony nie tej, która jest nam znana.
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 14:19
Rzeczywiście tak jest, dlatego warto przeczytać:)
Hanna Trzcińska
24 lipca 2017 — 14:16
Czytałam ( a właściwie słuchałam, w świetnej interpretacji Doroty Kolak) książkę, bardzo chciałabym zobaczyć spektakl, bo Jandę uwielbiam 🙂
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 14:19
Myślę, że pani D. Kolak musiała świetnie zinterpretować tę książkę. To bardzo dobra aktorka.
Gabrysia
24 lipca 2017 — 15:15
Nie czytałam książki, ale z moich obserwacji wynika, że nieraz kobieta mimo że w cieniu to jednak wiele potrafi. Po Twojej rekomendacji Iwonko myślę, że książkę powinnam przeczytać i wiele się z niej nauczyć.
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 16:11
Na pewno warto przeczytać Gabrysiu, choćby po to, by poznać jak sprawy się miały z punktu widzenia osoby najbliższej L. Wałęsie.
Renata
24 lipca 2017 — 18:08
A ja nie czytałam książki. Ale zachęciłaś mnie i sięgnę po nią na pewno. Na sztukę raczej nie uda mi się pójść, ale książkę przeczytam. A że nie znam ani jednego ani drugiego, trudno mi ustosunkować się do tego co napisałaś.
Pozdrawiam.
ariadna
24 lipca 2017 — 20:13
Muszę w końcu sięgnąć i po tę książkę.
A Janda? Zawsze mnie zachwyca! 🙂
Pola
24 lipca 2017 — 23:35
Książki nie czytałam (słyszałam dobre opinie). Nie widziałam także przedstawienia – z tego co piszesz warto się na nie wybrać. Może kiedyś, przy okazji. Dziękuję za podzielenie się swoimi refleksjami!
Iwona Kmita
24 lipca 2017 — 23:59
Moja opinia też jest dobra, mam więc nadzieje że sięgniesz i po tę pozycję. Książkę warto przeczytać ze względu na osobę bohaterki, jej życie, przeżycia, opinie, wspomnienia. Literacko nie jest może wielkim dziełem, ale przyzwoitymi wspomnieniami – na pewno
Ultra
25 lipca 2017 — 08:35
Czytałam książkę i odniosłam podobne wrażenie. Za plecami wszystkich sławnych osób stoją ciche, spokojne i dzielne kobiety. To dzięki nim mężczyźni mogą spokojnie zająć się dziełem swego życia. Laury zbiera on, a ona zawsze w cieniu.
Zasyłam serdeczności
iwona
25 lipca 2017 — 09:32
Niestety, tak dzieje się z wieloma kobietami będącymi u boku liderów. Ciekawe, czy mężczyźni w tej roli zachowują się podobnie?
alElla
26 lipca 2017 — 08:23
Klik dobry:)
Podziwiam kobiety stojące u boku mężów sławnych i zajętych jedynie tym, co robią zawodowo. Kiedy uśmiechają się do kamery, zastanawiam się, czy w domu nie wylewają łez, bo siódme poty, szczególnie kobiety wielodzietne, to na pewno wyciskają.
Krystynę Jandę bardzo cenię, ale na ekranie nie przepadam za nią. Na żywo na scenie – nie wiem, bo nigdy nie widziałam. Jedynie w teatrze telewizji w roli najgorszej śpiewaczki operowej świata. Była boska, jak tytuł „Boska”.
Pozdrawiam serdecznie.
iwona
26 lipca 2017 — 09:38
Boską też widziałam na żywo:) Majstersztyk!