Nigdy nie byłam w Bolesławcu ale tamtejszą ceramikę rozpoznaję bezbłędnie – charakterystyczne kobaltowe naczynia w drobne wzorki: kółeczka, kropki, kwiatuszki, gwiazdki, pawie oczka… Jestem pewna, że i wy je znacie.
Moja koleżanka ma całą zastawę z bolesławieckiej ceramiki. Nigdy nie mam problemu, żeby jej kupić prezent – wiem, że szczerze się ucieszy z kolejnego naczynia albo jakiegoś drobiazgu, np. łyżki do sałaty, podstawki na jajka itp. Ciekawa jestem, czy Dorota wie, że w Bolesławcu jest kilka fabryk produkujących ceramikę. Ja do niedawna nie wiedziałam. A wy?
Ceramiczne zagłębie
Pierwsze naczynia powstały w okolicy dzisiejszego Bolesławca już w XIV wieku. Początkowo wytwarzano tam dzbany w brązowym kolorze. Dopiero z czasem pojawiły się wyroby w znanym nam niebieskim odcieniu. Przemysł garncarski pełną parą rozwinął się pod koniec XVIII i w XIX wieku. Krótko po drugiej wojnie zaczęły się odradzać dawne fabryki, dochodziło do rozmaitych przekształceń i obecnie w mieście funkcjonują trzy duże firmy: Zakłady Ceramiczne „Bolesławiec”, „Ceramika Artystyczna” Spółdzielnia Rękodzieła Artystycznego, oraz najmłodsza ale bardzo widoczna na rynku Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura”.
Prócz nich w okolicy jest też kilka małych firm garncarskich.
Mamy renesans
Bolesławiecka ceramika ostatnimi czasy przeżywa renesans. Myślę, że nie przesadzę, gdy napiszę, że znów stała się modna. Coroczne „Święto Ceramiki” w Bolesławcu gromadzi tłumy fanów tamtejszych wyrobów, które w te dni sprzedają się „jak świeże bułeczki”.
Może na popularność ceramicznych cudeniek wpływa konkurencja między firmami, może nasz lokalny patriotyzm, może siła tradycji… A może, raczej na pewno, wszystkie te czynniki po trochu. Poza tym wciąż jest surowiec, gdyż okolice miasta bogate są w zasoby glinki idealnej do wypalania naczyń w wysokiej temperaturze, a także glinki odpowiedniej do szkliwienia. Nowych wzorów przybywa, a każda firma poszukuje sposobów, by się wyróżnić i jak najlepiej sprzedać. Naczynia mają coraz ciekawsze kształty, nowe zdobienia nawiązują do aktualnych trendów. Wszystkie produkty wciąż są ręcznie dekorowane tzw. metodą stempelkową – inaczej mówiąc naczynie ozdabia się, przykładając raz za razem specjalne stemple z gąbki. Tyle że obok tradycyjnych drobnych, okrągłych wzorów pojawiają się nowocześniejsze, np. geometryczne – jak w serii „Renesans” (na zdjęciu u góry), którą dla „Manufaktury” zaprojektowała znana polska projektantka Dorota Koziara – albo kwieciste, jak w linii „Cztery pory roku” firmy „Ceramika Artystyczna”. Najbardziej wierne tradycyjnemu wzornictwu wydają się Zakłady ceramiczne „Bolesławiec”, choć i w ich wyrobach widać nowoczesność linii i dekoracji. Tak na marginesie – serwis „Alicja” tej firmy w tym roku trafił do brytyjskiej pary książęcej jako prezydencki prezent.
Zdjęcia, które dla was przygotowałam przedstawiają naczynia z trzech wymienionych firm. Ciekawa jestem, co o nich sądzicie, czy różnią się od siebie na tyle, by rozpoznać konkretnego producenta? Czy któreś wydaje wam się wyjątkowo ładne? Czy macie może w domu naczynia z Bolesławca?
- fot. Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura”
- fot. Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura”
- fot. „Ceramika Artystyczna”, zestaw misek – finalista konkursu „Dobry wzór” 2017 organizowanego przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego
- fot. Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura”, seria „Blue line – Modern”, proj. Magda Gazur
- fot. Ceramika Artystyczna, seria „Cztery pory roku”
- fot. Zakłady ceramiczne „Bolesławiec”
- fot. Zakłady ceramiczne „Bolesławiec”
Justyna
2 października 2017 — 10:09
Od wielu lat zbieram ceramikę z Bolesławca i kocham ją niesłabnąca miłością. Wszystkie wzory do siebie pasują i stanowią kolorowy, pogodny akcent w moim domu. Dwa lata temu byłam na świecie ceramiki z robiło na mnie niesamowite wrażenia. Polecam każdemu takie doświadczenie.
Iwona Kmita
2 października 2017 — 10:17
Cieszę się, że to napisałaś – ja niedawno dołączyłam do grona osób, którzy zachwycają się tą ceramiką, doceniają nie tylko jej urodę ale i to, że jest u nas produkowana w zasadzie od wieków, silnie trzyma się tradycji, unowocześnia wzory, ale „nie odlatuje” za każdym kolejnym trendem we wnętrzarstwie.
Magda
2 października 2017 — 11:00
Nie jestem pewna czy umiałabym je rozpoznać według producenta, ale za to muszę przyznać, że wszystkie są po prostu piękne! 🙂
Iwona Kmita
2 października 2017 — 12:22
Nie dziwię się. Ja też uważam, że wszystkie mają wiele wspólnego, niezależnie od producenta. Mimo, że wytwórcy się starają odróżnić to jednak tradycyjna kolorystyka i zdobienia upodobniają ich wzajemnie.
Agnieszka
2 października 2017 — 11:47
Ostatnio w trakcie sprzątania piwnicy na takie właśnie cuda się natknęłam – Bolesławiec w swoim jeszcze dawnym wydaniu 🙂 Ogólnie już od wielu lat mam słabość do polskiej porcelany. Niezmiennie wciąż jestem pod wrażeniem ręcznego malowania i naprawdę dumna jestem, że mamy w Polsce od lat tak wspaniałe manufaktury <3
Iwona Kmita
2 października 2017 — 12:18
Ciekawa jestem czy te egzemplarze z piwnicy bardzo się różnią od współczesnych czy wręcz nowoczesnych?
Dorota
2 października 2017 — 12:42
:)))) Bolesławiec – cudeńka. Gdy oglądam zdjęcia, najbardziej podobają mi się wzory z „Manufaktury”. Nie wiem, gdzie je kupić (poza internetem). We wszystkich znanych mi warszawskich miejscach jest tylko „stary” Bolesławiec. Też piękny, ale jednak nie minimalistyczny. A zresztą i tak na nowe naczynia nie miałabym już miejsca (ani kasy, bo Bolesławiec się ceni). W Warszawie w pobliżu Ronda ONZ jest sklep, w którym bywają „bolesławce” z przeceny. Ludzie wykupują je na pniu, by sprzedać drożej na Zachodzie. Tam nasza ceramika jest bardzo ceniona.
Iwona Kmita
2 października 2017 — 12:47
Mnie też „Manufaktura” wydaje się najbardziej nowoczesna, ale trzeba sprawiedliwie napisać, że ma też bardziej tradycyjne wzory. Ja dobrałam je tak, żeby było widać różnice między producentami, które ja dostrzegłam:)
jotka
2 października 2017 — 13:05
A ja mam jeszcze dawniejsze wzory, bo chyba to też Bolesławiec, gładkie w kolorze miodowym, o ciekawych kształtach. Bardzo je lubię, a mają już chyba z 30 lat…
Iwona Kmita
2 października 2017 — 14:29
Kiedyś te naczynia były w takim brązowawym odcieniu, więc może to one. Powinno być logo na spodzie:)
jotka
2 października 2017 — 18:25
Jest logo i znalazłam też miskę z charakterystycznym wzorkiem w niebieskie kółka.
iwona
2 października 2017 — 18:54
Przypuszczałam, że tak będzie:)
Anna
2 października 2017 — 14:22
Iwono, w Bolesławcu chodziłam do szkoły podstawowej i liceum, więc to miasto jest mi bardzo bliskie. Znam jedną z właścicielek firmy ceramicznej, bo moja młodsza siostra była wychowawczynią jej brata.
Mogę powiedzieć, że ceramikę bolesławiecką rozpoznam z zamkniętymi oczami.
Cieszę się, że w pobliżu mojego obecnego domu (oczywiście nie w Bolesławcu) jest sklep, w którym można kupić piękne wyroby z Bolesławca. Często tam zaglądam, aby zobaczyć, co nowego sprowadzono.
Oczywiście wolę porcelanę, ale jako patriotka kocham też ceramikę bolesławiecką.
Raz tylko byłam na Święcie Ceramiki, choć w Bolesławcu bywam często, tylko że teraz jeżdżę na groby spoczywających tam moich rodziców.
Iwona Kmita
2 października 2017 — 14:31
No proszę jaki zbieg okoliczności:) Anno, ja też wolę porcelanę, ale kamionka z Bolesławca też sprawia mi przyjemność, zwłaszcza że ostatnie wzory są naprawdę bardzo ładne. Zresztą na pewno w swoim sklepie sama to widzisz.
Anna
3 października 2017 — 14:43
Jakimś cudem przypomniałam sobie imię i nazwisko właścicielki i w Google sprawdziłam, którą z tych trzech wielkich firm zarządza.
Kiedyś też byłam w jednym z jej sklepów w pobliżu Rynku i coś cudownego kupiłam. Pamiętam, gdzie był ten sklep, bo obok starej księgarni, do której zawsze zaglądałam po lekcjach i niedaleko restauracji „Pod Złotym Aniołem”, gdzie przeprowadzała rewolucję Magda Gessler. W liceum z koleżankami zaglądałyśmy do restauracji, aby napić się kawy, ale ryzykowałyśmy, bo gdyby zobaczył nas któryś z nauczycieli, to miałybyśmy obniżone sprawowanie.
Bardzo dużo wspomnień wiąże się z moim Bolesławcem.
Chyba nie przejeżdżałaś przez rondo obok mostu i wiaduktu kolejowego nad rzeką Bóbr, bo na tym rondzie stoi przeogromny ceramiczny dzban, ale nie wiem, z której firmy. Obok jest wielki wóz wypełniony garnuszkami i dzbanuszkami.
Och, zebrało mi się na wspomnienia 😉
maradag
2 października 2017 — 15:01
Te z „Manufaktury” podobają mi się najbardziej. Ale „cztery pory roku” też przepiękne…. Chociaż, z drugiej strony, do codziennego uzytku, wybrałabym klasyczne wzornictwo.
iwona
2 października 2017 — 16:43
Po prostu każda rzecz z osobna coś w sobie ma, prawda?
Agnieszka
2 października 2017 — 16:07
Ceramika z Bolesławca to nasza duma. Jeszcze kiedy byłam na studiach, kupowałam ją w prezencie wszystkim moim znajomym cudzoziemcom, którzy studiowali tu w Polsce:-))) najbardziej zachwycone były Włoszki 🙂
iwona
2 października 2017 — 16:42
Słyszałam, że za granicą polskie naczynia są bardzo cenione. „Bolesławiec” chętnie kupują Niemcy, USA, Tajwan, Korea Pd., Japonia…
Ewa (Ind)
3 października 2017 — 10:43
Potwierdzam. W Pentagonie nawet jest sklep firmowy Bolesławca. A w koreańskiej telewizji widziałam program o młodej Koreance poznającej tajniki bolesławieckiego zdobnictwa. O moich koleżankach( z USA i Korei), które mają całe szafy pełne tych naczyń, nie wspomnę.
Iwona Kmita
3 października 2017 — 10:52
I bardzo dobrze – możemy być dumni. Ostatnio słyszałam, że i w Bolesławcu była ekipa ze Wschodu (nie pamiętam teraz z którego państwa) i przyglądała się procesowi produkcji ceramiki:)
Ania
2 października 2017 — 16:09
Nigdy tam nie byłam, no i ceramiki nie potrafię rozpoznać, ale wiem, że takowa istnieje 🙂
iwona
2 października 2017 — 16:40
Twoje przysmaki Aniu pięknie by wyglądaly na takiej zastawie:)
anabell
2 października 2017 — 16:17
Bez chwili namysłu kupiłabym te trzy miski dwubarwne oraz komplet „cztery pory roku”, z „Ceramiki Artystycznej”.
Ale i bez tych naczyń dostaję świra, gdy pakuję swe naczynia- to chyba najgorsze do pakowania. „Skorupy” są po prostu ciężkie jak licho.
Sporo „Bolesławca” ma sklep przy Senatorskiej (mniej więcej na wysokości Kościoła) oraz sklep w Wilanowie.
Miłego;)
iwona
2 października 2017 — 16:39
Też uważam, że miski są ładne – trzymam kciuki żeby zdobyły tytuł w konkursie „Dobry Wzór”.
Na pewno szkło, porcelana, ceramika to niełatwe rzeczy do pakowania. Pewnie każdą sztukę oddzielnie zawijasz. Ale będziesz miała tam na nowym namiastkę domu:)
Asmodeusz
2 października 2017 — 16:54
Z ceramiki tylko filiżanki i talerze. Ale przyznaję się bez bicia, Bolesławca w ogóle nie znam ;(
Pozdrawiam.
iwona
2 października 2017 — 17:25
Nie chce mi się wierzyć. Musiałeś się zetknąć z podobnymi naczyniami. Kiedyś przed laty były niemal wszędzie:) Po prostu nie zwracałeś na nie uwagi – mężczyźni tak mają;-)
Greenelka
2 października 2017 — 17:12
O, Iwonko, czekałam na Twój nowy tekst i nie zawiodłam się. Znowu coś pięknego. Właściwie wszystkie zestawy są śliczne, ale najbardziej podobają mi się Cztery Pory Roku. Romantyczna natura przemawia przeze mnie…
Pozdrawiam serdecznie:)
iwona
2 października 2017 — 17:23
Dziękuje. Myślę, że „Cztery pory roku” pasowałyby do twojego domku pośród gór i lasów:)
Greenelka
2 października 2017 — 18:47
Te z tak myślę:)
Greenelka
2 października 2017 — 18:52
O Boże, sorry, też tak myślę – miało być. To tylko jeden z naszych kotów wyraził swoje zdanie na temat ceramiki z Bolesławca:)
iwona
2 października 2017 — 18:55
🙂
Gabrysia
2 października 2017 — 18:51
Tyle piękności pokazałaś, że gdybym miała wybierać to nie wiedziałabym co 🙂 Chyba nic nie mam z Bolesławca, ale chętnie się rozglądnę bo naprawdę śliczne to wszystko.
iwona
2 października 2017 — 18:56
I na prezent odpowiednie, a ty Gabrysiu masz nowe osoby do obdarowywania:)
Gabrysia
2 października 2017 — 22:02
Fakt – chyba zacznę już myśleć o Świętach 😉
Maja
2 października 2017 — 19:03
Byłam w Bolesławcu – przyjemne miasto . Ceramika cudna i rozpoznawalna jak żadna inna . Gdy ją oglądam to w zasadzie wszystko mi się podoba . 🙂
iwona
2 października 2017 — 20:00
A ja w samym Bolesławcu nie byłam. Myślę sobie, że może w przyszłym roku pojadę może na Święto Ceramiki:)
L.B.
2 października 2017 — 19:08
Nie interesuję się specjalnie ceramiką, więc Twój wpis był dla mnie skarbnicą wiedzy ;), tym bardziej, że te wyroby są godne podziwu i ładne. Na prezent ślubny może coś takiego komuś podaruję? To chyba nie najgorszy pomysł.
iwona
2 października 2017 — 20:01
Na prezent – dobry pomysł. Ciesze się, że czegoś nowego się dowiedziałaś:)
Anna
2 października 2017 — 19:33
Bolesławiec znam – i miasto, i ceramikę, ale jakąs wielką fanką nie jestem. Mam w domu kilka sztuk takich pojedynczych, od Sasa do lasa, i niech sobie są. Jedna moja koleżanka ma tylko taką zastawę – wszystko, od kubków i talerzy do naczyń do podawania. Dla mnie nadmiar… ale owszem, można się zachwycić:).
iwona
2 października 2017 — 20:02
To tak jak moja koleżanka. Właściwie dzięki niej i ja polubiłam te wyroby.
katarzyna
2 października 2017 — 22:40
jak najbardziej,bardzo lubie ceramike, jak sie okazuje produkowana w wielu zakladach. Jest stworzona do zrobienia przytulnego nastroju. Lubie pic z niej poranna kawe w ogrodku, lubie pic z niej kawe z przyjaciolka gdy przyjda smuteczki i lubie zielone jablka w jej michach o ciemnozielonym wzorze. Potrafi sie zagoscic i umilic zycie. Naturalnie niektore wzory zupelnie mi nie odpowiadaja, ale wlasnie to jest super. Kazdy znajdzie to co lubi.
iwona
2 października 2017 — 22:43
Bardzo ładnie, ciepło to napisałaś. Od razu chce się wypić herbatę z bolesławieckiej filiżanki:)
katarzyna
2 października 2017 — 22:51
ale o tej porze tylko ziołka 🙂 Dobrej nocy
Lena Sadowska
3 października 2017 — 09:23
Witaj, Iwono.
Mam sporo kamionki. Odnalazłam nawet kilka „moich” wzorów na Twoich zdjęciach:)
Należę do osób, które zwracają uwagę nie tylko na to – „co”, ale także – „w czym”:) Chyba wyniosłam z domu tę dbałość o szczegół.
Może to zabrzmi dziwacznie, ale – potrawa odpowiednio podana smakuje lepiej:)
Kamionka tworzy nastrój ciepła, familiarności, więc używam jej, gdy chcę, by stołownicy nie czuli się sztywno i oficjalnie:)
Porcelanę stawiam przy bardzo uroczystych okazjach, wyjątkowych, takich do delektowania się chwilą, celebrowania jej, zapamiętania do następnego razu:)
Lubię też barwione szkło. Przede wszystkim ze względu na możliwość łączenia go w najbardziej karkołomne kompozycje: kolorem, deseniem, kształtem. Stawiam je przy najbardziej zwariowanych, spontanicznych okazjach do posiedzenia:)
Najbardziej neutralne, „służbowe” wydaje mi się szkło proste, niebarwione. Używam go, gdy chcę stworzyć dystans, zaznaczyć, kto jest domownikiem, a kto – gościem:)
Nie traktuję przystrajania stołu w kategoriach „być albo nie być”. Po prostu bawią mnie takie eksperymenty, sprawiają przyjemność. Lubię posiedzieć przy ciekawie zastawionym stole:)
Pozdrawiam:)
Iwona Kmita
3 października 2017 — 10:21
Pod tym względem (mam nadzieję, że nie tylko) jesteś moją bratnią duszą. też uważam, że to na czym podam jedzenie ma znaczenie i wpływa na nastrój przy posiłku:)
Iwona Zmyslona
3 października 2017 — 09:34
Nie tylko Asmodeusz nie zna się na bolesławieckiej kamionce. Ja też o niej nie miałam pojęcia do czasu tego postu. Może dlatego, że zastawy kupowała mi matka. Ja jeżeli kupuję rzeczy tego typu, to kieruję się jedną zasadą,by mnie się podobały i miały przystępną cenę. Nigdy nie patrzyłam na logo firmy, nie potrafiłabym będąc w sklepie rozpoznać producenta po wzornictwie. Pokazane przez Ciebie egzemplarze są piękne, ktoś pasjonujący się ceramiką pewnie umiałby rozróżnić, ja jednak nie mam do tego zmysłu. Pozdrawiam.
Iwona Kmita
3 października 2017 — 10:19
Wiesz, akurat „Bolesławiec” nie poraża cenami. ja myślę, że gdybyś obejrzała więcej egzemplarzy z Bolesławca nie miałabyś kłopotu z rozpoznaniem. Są naprawdę charakterystyczne.
Malwina
3 października 2017 — 09:48
Piękne są wyroby Bolesławca, często wyszukuje cudeńka w Cepelii. Pozdrawiam
Bet
3 października 2017 — 11:16
Z ceramiką ozdobną mam kłopot: zachwyca mnie jej piękno, lecz kolekcjonować jej nie odważę się po doświadczeniach z szałem na fajanse z Włocławka. Nazbierałam niegdyś tyle cudnie malowanych, że problem był z ich pomieszczeniem. W kuchni brakło ścian! Teraz, gdy moda przeminęła, zalegają te skarby w piwnicy bo przecież wyrzucić też się nie odważę.
No i co począć z takim kłopotem?
Iwona Kmita
3 października 2017 — 11:44
ja bym używała naczynia, które mi się podobają. A resztę spróbuj sprzedać np. na allegro – jest wielu koneserów Włocławka i talerzy na ścianę:) A ceramikę też kupuj do codziennego użytku a nie do kolekcji:)
Anna
3 października 2017 — 14:46
Zapomniałam dopisać, że niedaleko Bolesławca i mojej rodzinnej wsi jest kopalnia kaolinu, cudownej i cenionej na świecie białej glinki.
Podejrzewam, ze to z niej też tworzy się cudeńka ceramiczne.
Iwona Kmita
3 października 2017 — 15:26
Cieszę się, że tyle wspaniałych wspomnień wywołałam tym wpisem. Ja w Bolesławcu nie byłam, ale o wielkim dzbanie-symbolu miasta czytałam. A ta glinka to na 100 proc. służy do wytwarzania ceramiki:)
Dorota
3 października 2017 — 17:03
Tu są cuda!
https://ceramika-design.com.pl/
Iwona Kmita
3 października 2017 — 18:51
Tak, i to jest strona „Manufaktury”
Andrzej Rawicz (Anzai)
3 października 2017 — 19:31
W Bolesławcu byłem dwa razy, w delegacji i w stanie nieco wskazującym. 😉 Gdybym wtedy wiedział, że takie cuda tam produkowano …
Iwona Kmita
3 października 2017 — 19:55
Produkowano i produkuje się wciąż:)
Stokrotka
4 października 2017 — 08:38
Chyba nie mam nic z Bolesławca, bo ja jestem z czasów gdy wieszało się na ścianach i jadało na Włocławku.
🙂
Jola Z.
5 października 2017 — 11:39
Choć nie jestem fanką Bolesławca, to te miski – finalistki chętnie bym przygarnęła… Naprawdę udane!
Danka
5 października 2017 — 11:39
Z Bolesławca nie rozpoznam, ale rozpoznam Miśnieńska i Petersburską:-)
Iwona Kmita
5 października 2017 — 12:02
Myślę, że jeśli nawet nie jesteś fanką Bolesławca to rozpoznasz ich wyroby – są bardzo charakterystyczne. A przynajmniej teraz rozpoznasz, po obejrzeniu zdjęć. Pozdrawiam:)
blog.stabrawa
5 października 2017 — 12:25
Bardzo podoba mi się ta ceramika, jednak sama nie posiadam żadnej kolekcji. Używam prostych naczyń w jednolitej kolorystyce bo najlepiej do mnie pasuje. I świetnie myje się w zmywarce 🙂
Iwona Kmita
5 października 2017 — 18:28
Na szczęście Bolesławiec też się nadaje do zmywarki:)
lila
5 października 2017 — 15:37
Bardzo ciekawy post, ceramika znana jak mało która i jest przepiękna! Mam ich troszkę, kilka już niestety potłukłam, ostatnio uwielbiam te bardziej kolorowe i takie kupuję. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Gaja
5 października 2017 — 19:33
Sama nie posiadam nic z tej ceramiki, ale córka latem wspomniała mi, że bardzo jej się spodobała i chętnie przyjmie w prezencie. Ciekawa jestem jak dokładnie wygląda serwis Alicja, tak na szybko go nie znalazłam, ale jeszcze poszukam. To też imię córki więc tym bardziej by się ucieszyła, ale coś czuję, że to może być bardzo „cenny” serwis 😉 Może nawet nie na moją kieszeń.
Ultra
5 października 2017 — 20:50
Gaju, zajrzyj na wyprzedaże, zawsze można dokupić, więc każdą uroczystość masz z głowy. Tak robi moja córka, a zaczęła od filiżanki, a teraz i zegar, i kubki są. Najweselszy jest zestaw w róże, a najpopularniejszy granatowy.
Serdecznie pozdrawiam fanki ceramiki
Iwona Kmita
5 października 2017 — 22:01
Wiesz mi się wydaje, że ta ceramika powinna być w przystępnych cenach. W każdym razie bardziej niż porcelana. Poza tym, jak pisała Ultra, można zawsze dokupować kolejne elementy
Judyta/Pracownia Re
5 października 2017 — 21:39
W tym roku byłam na Święcie Ceramiki W Bolesławcu i byłam pod ogromnym wrażeniem organizacji, a od oglądania ceramiki dostałam prawie oczopląsu 😀 Polecam wszystkim! Zwiedzaliśmy także manufakturę i podglądaliśmy każdy etap produkcji włącznie z ozdabianiem metodą stempelekową. Gdybyś chciała, to znajdziesz u mnie nawet relację (a właściwie fotorelację) z tego wydarzenia.
Iwona Kmita
5 października 2017 — 22:02
Na pewno zajrzę:)
parrafraza
5 października 2017 — 22:31
Chyba niczego (?) z Bolesławskiej porcelany nie mam. I szkoda, bo przepiękne. A najbardziej zachwyca zestaw „Cztery pory roku”.
Ula H.
6 października 2017 — 21:46
Bardzo podoba mi się ceramika z Bolesławca. Mam w domu kilka naczyń stamtąd. Ogólnie mam za dużo tzw. skorup, więc staram się nie wpadać w nałóg i nie dokupować, ale bardzo lubię te kolorowe talerzyki, miseczki, komplety… Ostatnio pies potłukł mi miseczkę, którą kupiłam na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Szkoda… Pies dostał reprymendę, ale malowanej miseczki już nie ma. Pozdrawiam 🙂
iwona
6 października 2017 — 22:02
Zobacz jak bardzo przyzwyczajamy się do rzeczy… Zwłaszcza gdy je lubimy to potem ich bardzo brakuje. Niby zwykła miseczka, a jednak.
barbara
7 października 2017 — 09:06
Nie mam, nie przepadam i nigdy nie zbierałam. Mam koleżankę, która zawsze zbierała i ma tego trochę. Pozdrawiam Iwonko, miłego weekendu…
hegemon
10 października 2017 — 18:43
Byłem w Bolesławcu całkiem niedawno. Piękne miasto, ale okolice jeszcze piękniejsze. Z samej ceramiki mam tylko kilka sztuk, trzeba by wydać majątek, aby mieć wszystko co się podoba. No i koniecznie powiększyć kuchnię, by wszystko zmieścić 🙂
Iwona Kmita
10 października 2017 — 21:28
Ja też byłam na Dolnym Śląsku, ale w Bolesławcu nie – w Karpaczu i okolicach. Chciałabym tam pojechać na Święto Ceramiki:)
SielskieM
16 października 2017 — 23:04
Od dziecka jadłam z Włocławka…potem jak wylądowałam na swoim wyzbierałam od mamy i babci i mam. Bolesławiec znałam…Ale zawsze wydawał mi się zbyt oczywisty mimo że przepiękny…
Do czasu kiedy natrafiłam na Ceramikę WIZA…jest zbliżona do Manufaktury mam wrażenie ; ) dodatkowo łączy motywy kwiatowe z „oryginalnym” bolesławcem….dla mnie idealnie 😉
Ale 🙂 już tu do Ciebie pisząc wypatrzyłam co nie co w Manufakturze…i szybko będę musiała znaleźć okazję żeby sobie zakupić ?
Dobrego wieczoru
ps. Jutro w kuchni dawnej na pewno coś na Bolesławcu zaserwuję…
karolina
11 marca 2018 — 12:29
Chętnie wybiorę się tam po parę ozdób do mojego mieszkania