Alergikiem jestem od dzieciństwa, ale dopiero teraz uwierzyłam, że jestem też uczulona na pogodę.
Jestem meteoropatką. Dziś nie mam co do tego żadnych wątpliwości, choć jeszcze kilka lat temu byłam wobec tego określenia bardzo sceptyczna. Ilekroć mama, chora na migotanie przedsionków twierdziła, że źle się czuje, bo ciśnienie szaleje – nie wierzyłam. Jednak z wiekiem i ja ewidentnie zaczęłam silniej reagować na zmiany pogody. W pewnym sensie ta „diagnoza” wywołała ulgę, bo mogłam wykluczyć kilka innych opcji, np. że jestem hipochondryczką, że jestem leniwa, że popadam w depresję. Tymczasem ja tylko (dla mnie to aż) źle znoszę zmiany w pogodzie. Zwłaszcza jesienią i zimą. Ten post piszę na koniec tygodnia, w którym mieliśmy istne szaleństwo za oknem: wiatry, zawieje, deszcz ze śniegiem, śnieg i przede wszystkim gwałtowne zmiany ciśnienia. Czułam się fatalnie.
Jak cierpieć, to nie indywidualnie…
…a nawet nie we dwóch, jak sugerowali Starsi Panowie. Pociesza mnie więc trochę, że jestem w zacnym i sporym towarzystwie. Jest nas już ok. 50 procent w społeczeństwie, niektórzy uważają nawet, że 70. Przeważają kobiety po pięćdziesiątce, chociaż i mężczyzn ostatnio przybywa. Dlaczego cierpimy częściej? Jak wiele naszych dolegliwości jest to związane z wahaniami w poziomie hormonów. Najwięcej meteoropatek jest wśród pań w okresie menopauzy i starszych. Na czym właściwie ta meteoropatia polega? Na tym, że nadchodzące zmiany w pogodzie psują nam samopoczucie i wywołują wiele fizycznych dolegliwości. Ja mam wtedy kiepski nastrój, jestem rozdrażniona, smutna, zniechęcona. Trudno mi się dłużej skoncentrować na jednym zajęciu, szybko czuję się zmęczona i senna. Boli mnie głowa (albo nieprzyjemnie ćmi przez kilka dni i nie pomaga na to tabletka), do tego nasila mi się arytmia. Serce kołacze, bije szybko i mocno, dławi w gardle.
Meteoropatia może też objawiać się bezsennością (albo sennością), bólami mięśni i stawów (zwłaszcza po kontuzji), także bólami reumatycznymi. Bolą blizny po starych ranach, zatoki, nawet zęby. Pogoda może pogarszać stan astmatyków i osób z chorym sercem, zwłaszcza z chorobą niedokrwienną.
Pogoda, ale jaka?
* Najdokładniej jest zbadany wpływ ciśnienia atmosferycznego na nasze samopoczucie. Chodzi o jego gwałtowne zmiany, powyżej 8 hPa na dobę. Szczególnie mocno odczuwamy spadki na barometrze. Statystyki wykazują, że w takie dni więcej jest zawałów serca i przypadków migotania przedsionków. To dlatego, że przy niskim ciśnieniu atmosferycznym tlen z większym trudem przenika przez pęcherzyki płucne do krwi. Musimy głębiej oddychać, aby uzupełnić jego niedobór, a serce musi wydajniej pracować, jest więc bardziej obciążone.
* Nadejście frontu chłodnego zaognia zmiany zapalne stawów i kości (odwrotnie – front ciepły przy niżowej pogodzie łagodzi dolegliwości reumatyczne).
* Kolejnym winowajcą jest porywisty, silny wiatr, który wywołuje u wielu osób agresję, rozdrażnienie i irytację (ja też tak mam). W niektórych krajach niegdyś stosowano w sądach okoliczności łagodzące, gdy przestępstwa dokonano w czasie wietrznej aury (np. w Szwajcarii, Niemczech, państwach basenu Morza Śródziemnego). Wiatry są nie tylko nieprzyjemne i uciążliwe, ale też jonizują powietrze. Źle działają przede wszystkim podmuchy niosące jony dodatnie (np. sirocco na Półwyspie Apenińskim, mistral na południu Francji, wiatr fenowy wiejący z gór w doliny – taki jest nasz halny w Tatrach). Gdy powietrze jest dodatnio zjonizowane, osobom skłonnym do depresji pogarsza się nastrój, stajemy się nerwowi, poirytowani, mamy bóle głowy, więcej jest wtedy wypadków samochodowych i prób samobójczych. Jony ujemne (wytwarzają je np. drzewa iglaste) odwrotnie – wpływają przeważnie pozytywnie na nasz nastrój.
Cywilizacja nas niszczy
Wszystko pięknie, tylko skąd te nasze słabości. Jakoś dawniej nie słyszało się o chorobach z powodu pogody. To prawda, tylko dawniej żyliśmy inaczej: w czyściejszym środowisku, dużo czasu spędzaliśmy na powietrzu i w ruchu, żyliśmy od wschodu do zachodu słońca. Słowem – bardziej higienicznie. Slow lub hygge, jak się ostatnio zwykło mówić. To tłumaczy dlaczego meteoropatami są częściej mieszkańcy miast (podobnie jest z alergikami).
Czy możemy sobie pomóc? Odpowiadając na to pytanie, musiałabym znowu pisać o zasadach dobrego życia, o aktywności fizycznej, zdrowym odżywianiu, odpowiedniej ilości snu, itd, itp. Wszyscy to znamy. Można popijać zioła typu melisa, śledzić prognozy pogody i próbować wcześniej tak planować dzień, żeby w trudniejszym okresie mieć mniej obowiązków, więcej możliwości relaksu. Tylko to rzadko jest możliwe w naszym pędzącym gdzieś życiu. Czyli co, trzeba to polubić?
Czy wierzycie w meteoropatię? Czy jesteście meteoropatami? Jak sobie radzicie z dolegliwościami?
Stokrotka
6 stycznia 2017 — 18:24
No niestety, ja też należę do tego klubu. Z tym, że u mnie często objawia się to migrenami. A dzisiaj to jestem taka pół-przytomna, więc może innym razem napiszę jak sobie z nią radzę…. a raczej nie radzę. Bo każdą migrenę muszę przecierpieć. nic mi nie pomaga. Chociaż już wiem, kiedy nadciągnie…
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 19:24
Współczuję Stokrotko. A ja dzisiaj wreszcie czuję się nieźle. Pierwszy raz od tygodnia chyba. Wiem, wiem, z migreną łatwo nie jest. Trzeba jakoś przetrwać. Trzymam za ciebie kciuki.
Maria
6 stycznia 2017 — 18:46
Mój organizm też reagował na zmiany pogodowe, głównie sennością, apatią. Jestem niskociśnieniowcem. Tutaj tego nie odczuwam, pewnie dlatego, że tu ciśnienie nie skacze. Dobrej pogody tobie i wszystkim życzę, bo z tego, co piszesz – to nie fajne jest;(
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 19:26
Nie jest Mario. Byle do wiosny. Ja też mam niziutkie ciśnienie, więc gdy jeszcze aura sprawia, że spada, to nic tylko leżeć. A to rzadko jest w ciągu tygodnia możliwe.
Rena
6 stycznia 2017 — 19:14
Ja jestem reumatyk. Od dzieciństwa przebyte dwukrotne w dzieciństwie zapalenie stawów) pozostawiło nieodwołalne stany. Na zmiany bolą mnie – teraz jak się latami posunęlm dokładnie wszystkie kości. Obojętnie w tej chwili , czy pogoda się polepsza czy pogarsza, czy jest niż czy wyż. Wdała się na dobitkę artroza i chociaż nie cierpię aż tak jak moja siostra to jednak dokuczliwie. Dzisiaj pieknie – na dworze – -2, słonecznie , i się duszę podwójnie chociaż mniej palę. Wiem,wiem ,mam nie palić .Co z tego – rzucę całkowicie to nie dam sobie rady sama ze sobą i.A płuca się i tak nie naprawią. Bo jeszcze mam pochp. Więc chora na pogodę jestem prawie ciągle,
ALbo kości ,albo płucka . I co z tego . Nie wpływa to jednak na moja psyche. Kiedyś być może . teraz sobie na to nie pozwalam. Jak jestem śpiąca to ide po prostu spać i tyle…
Pomimo wszystko dobrego samopoczucia Ci życzę. Bo wszystkie doły najbardziej dokuczają .
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 19:27
Za życzenia bardzo dziękuję. Tobie się także należą, może nawet bardziej. Ta POCHP to ciężka sprawa, współczuję. Dużo zdrowia ci życzę
L.B.
6 stycznia 2017 — 19:40
Mój tata odczuwa zmiany w pogodzie. Szkoda mi go wtedy strasznie, boli go głowa, kości, mięśnie, bierze tabletki – niekoniecznie pomagają. Sama właściwie nie zwracam uwagi na to czy pogoda ma wpływ na moje samopoczucie, czy odczuwam wtedy jakieś dolegliwości. Zmieniło się wiele i cóż, wtedy ludzie się nad tym nie zastanawiali, teraz się zastanawiają, ale nic z tym nie robią. Nie powiem, że wszyscy nic nie robią, ale też nie ma się co oszukiwać, ludzkość sama jest sobie winna, bo nie zastanawiała się nad skutkami, bo próbuje się zaoszczędzić, a przyroda kieruje się własnymi prawami.
Dużo zdrowia, uśmiechu i dobrego samopoczucia. 😉
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 20:08
Dzięki, łączę pozdrowienia dla taty – meteoropaty. Nawet człowiek nie czuje jak się mu rymuje 🙂
L.B.
6 stycznia 2017 — 23:17
Dziękuję ;). Wyszedł rym ;D, fajnie ;).
jotka
6 stycznia 2017 — 19:40
To napisałaś też o mnie, własnie dziś obudził mnie ból głowy, który pewnie potrwa ze 3 dni, a reszta objawów też mi nieobca.
Całe życie tak mam, wiec zdążyłam sie przyzwyczaić, pocieszające jest to, że z wiekiem objawy tracą na sile, albo ja nauczyłam sie z tym żyć.
Cóż pozostaje innego? Staram sie nie łykać zbyt dużo leków, właściwie nie łykam innych,oprócz Metafenu, co w moim wieku nie jest chyba złym wynikiem, bo gdy obserwuję na co i jak chorują moje znajome, to strach .
Łączę się więc z Tobą po babsku i puszczam oczko 😉
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 20:09
Puszczam również i współczuję. A wiesz, że ja odwrotnie – właśnie od dzisiaj zaczynam wiedzieć, że żyję. Ale tydzień za sobą mam okropny.
Jaga
6 stycznia 2017 — 19:51
Wow… ja tylko ‚umieram” JAK MI ZIMNO w r ęce czy w nogi – zdecydowanie wolę ciepłe klimaty
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 20:11
Ja ostatnio mam lodowate nogi non stop, nie wiem czemu. Ale zdecydowanie wolę zimę niż upały. Przed zimnem można się bronić, ubierać, wtulić w szale, koce itd. na upały nie ma rady, nie znoszę ich.
Mercedes
6 stycznia 2017 — 20:34
I mnie czasem coś łupie w krzyżu lub kolanie na zmianę pogody , ale zauważyłam ,że gdy jestem szczęśliwa i w gronie przyjaznych mi ludzi, albo chociaż np. tańczę to wtedy jakoś dziwnym trafem zapominam o dolegliwościach , o paskudnej pogodzie itd. i czuję się pełna energii i zdrowa. 🙂 A więc nie zawsze to wina meteoropatii 😉 Dlatego gdy zbyt często zaczynam narzekać , gdy wszystko mnie drażni itp najpierw zaczynam się zastanawiać czego mi brak . Miłości ? Towarzystwa innych ludzi? Tańca ? Ruchu? Sensu ? Czego ? Bo, że czegoś mi brak to pewne 🙂
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 20:46
Poruszyłaś ważny wątek. To prawda, że jak coś się dzieje nie po naszej myśli, jak czegoś brak, jak dzieje się coś złego to i dolegliwości bardziej są dokuczliwe. Cóż, ja mam teraz na głowie mnóstwo spraw, które nie potrafią się całkiem odprężyć. Więc razem z meteoropatią – dają mi nieźle popalić.
Ultra
6 stycznia 2017 — 20:50
Problem z meteoropatią jest ze względu na to, że lekarze nie traktują meteoropatii poważnie. Jak ja „umierałam”, nie byłam w stanie się ruszać, serce miało zaburzenia rytmu nadkomorowe, ciśnienie spadało 80 / 50 w czasie zmian atmosferycznych, kardiolog mówiła, że trzeba przeczekać. Dopiero kiedy dostałam zawału, lekarz przepisuje effortil, każe brać cardiamid, ssać glucardiamid i dodaje, by leżeć, wypoczywać, czyli wyłączać się z życia. Uważam, że należy poszukać lekarza, który sam cierpi, więc drugiego zrozumie.
Zasyłam serdeczności,
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 20:53
No niestety, najedzony głodnego nie zrozumie. Ja mam dobrą kardiolożke, ufam jej, jestem pod opieką, jeśli chodzi o serce. Z resztą dolegliwości jakoś daję radę.
barbara
6 stycznia 2017 — 21:36
Na szczęście nie bardzo odczuwam zmiany w pogodzie, czasami zmiany ciśnienia mi dokuczają ale innych dolegliwości / na szczęście / brak. Chyba jestem szczęściarą! Pozdrawiam serdecznie, bardzo ciekawy temat…
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 22:41
Faktycznie jesteś szczęściarą, pozazdrościć 🙂 Fajnie, ze wpadłaś do mnie
dopieszczamy.pl
6 stycznia 2017 — 21:52
Pamiętam jak mówił mój nauczyciel geografii, że nie ma złej lub dobrej pogody, bo pogoda jest zawsze 😉 Tymczasem ja uważam, że jednak istnieje pogoda – dobra i zła, są dni, w których ma się energię i takie, które lepiej przeczekać pod ciepłym kocem :). Pogoda wpływa na samopoczucie 🙂
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 22:43
Święte słowa Kinga, dla mnie ostatnio więcej jest tej złej.
ariadna
6 stycznia 2017 — 21:52
Też mnie dopada melancholia lub ogrom bezsensu i smutku. Jednak nie wiążę tego ze spadkami ciśnienia, raczej z niedoświetleniem.
Tu mnie coś „rypie”, tam coś kołacze…Wiesz co? Może i jestem meteoropatką, ale nie myślę o tym. Mam wrażenie, że roztrząsanie tego, że jest mi w danym momencie źle, generuje wyższy poziom tego zła. Dlatego chyba lepiej o tym nie myśleć. Po prostu. Lepiej znaleźć własny sposób na „bestię” 😉
Słyszałam o osobie, która „wymyśliła” sobie stwardnienie rozsiane. Bardzo dużo na ten temat czytała i już w młodym wieku wydedukowała, że na to zachoruje.
Wiele lat później faktycznie ta choroba stała się jej przeznaczeniem.
I jak tu myśleć o chorobach? Lepiej o milszych rzeczach 😉
Serdeczności ślę, Iwonko 🙂
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 22:45
To prawda, że lepiej nie myśleć, a już na pewno nie koncentrować się na dolegliwościach. Ale wierz mi, że czasami naprawdę nie mogę ruszyć ręką i nogą. Po prostu trudno o tym nie myśleć. Jak jest dobrze, np. tak jak dzisiaj, świat wygląda o niebo inaczej i o boleściach nie myślałam nawet przez moment 🙂
ariadna
9 stycznia 2017 — 21:26
Wierzę, że nie możesz ruszyć ani ręką, ani nogą.
Naprawdę współczuję….
Mnie osobiście napędza praca i nawet jeśli jest gorzej, to nie mogę o tym myśleć, bo…inni oczekują, że będę stała na straży ich zdrowia.
Może dlatego rzadko myślę o swoim 😉
Zdróweczka dużo! 🙂
iwona
9 stycznia 2017 — 21:55
Dzięki serdeczne. Póki co jest całkiem w porządku. 🙂
Andrzej Rawicz (Anzai)
6 stycznia 2017 — 22:00
Nie palę, nie piję, nie pluję, za to aktywny jestem w pozostałych czynnościach na literę „p”. Uprawiam sport, hartuję się zimną wodą i śniegiem, i kiedy wydawało mi się, że już „trzymam p. Boga za nogi” okazało się, że też reaguje migreną na zmiany frontów pogodowych. U mnie jest jednak zupełnie odwrotnie, przy spadku ciśnienia czuję się świetnie, ale gdy ciśnienie wzrasta to ja jestem gotów do eutanazji. To można zminimalizować (więcej potasu, i środków uspokajających), ale nie zawsze jest na to czas i możliwości. Faktycznie z końcem roku pogoda dała prawdziwy pokaz, mój barometr zarejestrował rekordowe zmiany, w ostatnich dniach był spadek o prawie 60 hPa.
Iwona Kmita
6 stycznia 2017 — 22:47
Ja właśnie na spadki reaguję. No ale przy takich wahaniach, o jakich piszesz – nic dziwnego. I własnie ostatnie dni mnie tak sponiewierały, że aż wpis o tym powstał. Pozdrawiam ciepło 🙂
Bet
7 stycznia 2017 — 10:54
Zupełnie nie wiem czy reaguję czy nie… Spadki dobrego samopoczucia miewam, ale zazwyczaj wiążę to z okolicznościami innymi niż pogodowe. Może niesłusznie?
Podobno szczegółowe informacje o wahaniach ciśnienia są specyfiką polskiej meteorologii. Istnieją nacje, które nie bardzo się tym interesują nawet jeśli rutynowa prognoza podaje wskaźniki ciśnień.
Obyśmy się trzymali pionu nawet mimo spadków i wzlotów hektopaskali:)
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 11:52
Polska ma dość specyficzny klimat i pewnie dla tego tak wielu z nas reaguje na wahania pogodowe. Pewnie należysz do tej drugiej połowy z nas. Szczęściara 🙂
Enjoye
7 stycznia 2017 — 11:53
Trochę przerażająco to brzmi. Ja, na szczęście nigdy nie miałem żadnych problemów związanych z pogodą. Mam nadzieję, że mi nie przyjdą. Współczuję wszystkim meteopatom.
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 15:03
Szczęściarz. Tak trzymaj 🙂
maradag
7 stycznia 2017 — 12:59
Taki ładny komentarz napisałam i….. internet u mnie zastrajkował. Pewno też meteopat :-). Bo dziś u nas śnieg. Pierwszy tej zimy….
Więc powtórzę pokrótce:
Należę również do klubu. I mnie ta diagnoza przyniosła jakby ulgę.
Oto przykład:
Dwa dni temu nie mogłam wstać z łóżka. Do stałego, acz większego niż zwykle bólu rąk, dołączył ból kregosłupa, prawego biodra e.t.c. i prawego oka….(lekko podpuchnięte i lekko „krwawe”)…. I jest to nie po raz pierwszy. Moja siostra rzekła: >wiesz, ja widzę powiązanie z tym twoim okiem i kregosłupem<. W duchu uśmiechnęłam się, bo gdzie oko a gdzie pupa…. A teraz myślę sobie, że (znowu), moja siostra miała rację 🙂
A jako chroniczny migrenowiec, to mam jak Anzai. Gdy świeci słońce, ludziom wraca ochota do życia i aktywność, a ja chowam się w mysią dziurę i w ciemnych okularach.
A dziś czuję się lepiej, wstałam, ruszam się, oko zbladło. Może zrobię małego bałwanka na moim dachu (dopóki promienie słońca nie przebiją się przez śnieżne chmury) :-).
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 14:56
Ten poprzedni tydzień był okropny i dla mnie. Witaj więc w klubie. Tyle że ja odżywam, gdy jest słońce (byle nie upał), światło. tego mi do życia potrzeba. Na szczęście teraz dzień już będzie coraz dłuższy, więc samopoczucie powinno mi się poprawić. Pozdrawiam i trzymaj się. I koniecznie zrób bałwankowi zdjęcie, chętnie obejrzymy 🙂
Anna
7 stycznia 2017 — 13:05
Niestety, już od dawna jestem meteoropatką, często sąsiadom na działce mówiłam, czy spadnie deszcz, czy też nie i zawsze się sprawdzało.
Już od połowy października straszliwie cierpię, na wszystko, na co tylko się da.
Od dawna mam problemy z zasypianiem i często sięgam po połówkę tabletki na sen, które przepisała mi pani kardiolog.
Życzę Ci dużo zdrowia.
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 14:58
Wzajemnie, dużo dobrych dni w zdrowiu. Ja na szczęście dobrze śpię… Ale podobnie jak ty już od wczesnej jesieni jestem częściej do niczego niż w dobrej formie. No, wiosna już coraz bliżej i tego się trzymajmy. Pozdrowienia serdeczne
buazen
7 stycznia 2017 — 13:56
Alergia to jeszcze nic…. Ja w wieku 23 lat po przewlekłym złamaniu nogi na każdą zmianę pogody reaguję bólem stawów kolanowych, mimo mojej ciągłej aktywności fizycznej. Tak bardzo dzieciństwo wpływa na całe nasze życie…
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 14:59
Współczuję, przy tylu gwałtownych zmianach musisz miewać okropne dni. Trzymaj się, wszystkiego najlepszego
Anna
7 stycznia 2017 — 14:19
I ja niestety w tym gronie, tyle że dopiero po pięćdziesiątce, tylko od zawsze. Fatalnie reaguję na wiatry halne i inne, na zmiany ciśnienia, nie toleruję temperatury wyższej niż 25 stopni… no co tu wymieniać, kto cierpi, to wie, kto nie cierpi, ten nie zrozumie, i oby jak najdłużej nie rozumiał.
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 15:00
Aniu, to identycznie jak ja. jesteś moją bratnią duszą bo mało kto rozumie, że gorąca nie cierpię.
Anna
8 stycznia 2017 — 13:17
Najbardziej mnie denerwuje, gdy osoby próbują mi wmówić, że przykładowo tu i tu będzie mi dobrze, bo wprawdzie jest tam 40 stopni, ale przecież to nad morzem i się nie odczuwa. Może one nie odczuwają, ja jednak cierpię, bo żaden wiatr od morza czy wilgotnośc tej temperatury nie zmieniają, i mój organizm mówi nie i już. Byłam kiedyś w cudownym miejscu, na Galapagos. Byłam tam tylko 4 dni, i na początku byłam zła, że to będzie tylko tyle. A potem, mimo cudownie działającej klimatyzacji, wspaniałego oceanu ( woda jednak nieco chłodniejsza niż powietrze, chociaż dalej ciepła) i cudownej przyrody już chciałam wracać. Bo nie dało się tam żyć…mnie. Inni szaleli z zachwytu.
Iwona Kmita
8 stycznia 2017 — 20:14
Dla mnie wysoka temperatura, ponad 25-27 (góra) stopni to już koszmar, dlatego bardzo dobrze cię rozumiem. Nie ma co zważać na innych, najlepiej słuchać siebie. Kiedyś byliśmy na Costa Blanca w Hiszpanii w drugiej połowie września – było super, temp. ok. 27 st., woda czysta, ciepła, lekka, chłodna bryza. Tak to lubię
A.
7 stycznia 2017 — 17:17
Jako osoba zmagająca się z reumatoidalnym zapaleniem stawów niestety również odczuwam wszelkie zmiany pogody. Stawy „wariują” i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Na szczęście nie odczuwam bólu głowy. Może zgodnie z zasadą: co za dużo to niezdrowo;-)
Iwona Kmita
7 stycznia 2017 — 17:52
Jeszcze by tego brakowała, żebyś miała migreny. Rzeczywiście, co za dużo, to niezdrowo – dobrze to okresliłaś
Ela (eCalma.pl)
8 stycznia 2017 — 13:10
Też bardzo reaguję na pogodę. 🙁 Faktycznie najlepiej czuję się na wiosnę i o dziwo na jesieni. Z zimą sobie radzę, ale krótko. Od jakiegoś czasu przestałam lubić upały, ale to może dlatego, że nie ma nic w nich fajnego, jeśli trzeba jeździć do pracy i siedzieć w klimatyzowanym pomieszczeniu. Niestety reaguję również na niskie ciśnienie i w takiej sytuacji, stawia mnie na nogi dopiero druga mocna kawa. 🙂
Pojedyncza
9 stycznia 2017 — 11:11
A ja meteopatką raczej nie jestem, przynajmniej nie w takiej ostrej formie jak Ty czy osoby komentujące. Bardziej chyba, jak Ariadna, reaguję na ilość słońca – gdy go mało, jestem przygnębiona, rozdrażniona i mam mniej energii, a gdy się doświetlę, to humor i siły wracają. 😉
Edyta
9 stycznia 2017 — 20:28
Zdecydowanie wierzę, że środowisko (pogoda, zanieczyszczenie, fazy księżyca itp.) mają wpływ na nasze samopoczucie i fizyczne i psychiczne. Najważniejsze to sobie uświadomić i starać się reagować wcześniej.
iwona
9 stycznia 2017 — 20:33
To prawda, można się przygotować, a przynajmniej starać się, mieć pod ręką leki, albo zadbać o możliwość odpoczynku. Zresztą odpoczynek ma kluczowe znaczenie, także w innych przypadkach (np. objawów psychosomatycznych, związanych ze stresem). Pozdrawiam
Królowa Karo
9 stycznia 2017 — 22:56
Ja reaguję na nadchodzące załamanie pogody w postaci deszczu czy burzy. Od razu boli mnie głowa. Latem często jest tak, że głowa boli mnie od rana i jak mówię, że będzie burza, to się ze mnie śmieją, a wieczorem wychodzi na moje. W tym temacie jestem lepsza niż barometr.
iwona
9 stycznia 2017 — 23:56
Szkoda tylko, że płacisz za to bólem. Taki los nas – meteoropatów 🙂
Anna Balińska
10 stycznia 2017 — 10:26
Jestem alergikiem i meteopatką, więc wiem jak pogoda potrafi wpłynąć zarówno na moje zdrowie, jak i samopoczucie.
Wszystkiego dobrego w nowym roku 🙂
Iwona Kmita
10 stycznia 2017 — 12:47
Witaj w klubie Aniu. Tobie również życzę pięknego roku 🙂
Anna Balińska
13 stycznia 2017 — 09:30
Dziękuję 🙂
Weronika
10 stycznia 2017 — 20:59
Mnie nic nie dolega mimo swoich 47 lat.Nie wiem co to znaczy ból głowy,ból reumatyczny i zmian pogody też nie odczuwam!
Podejrzewam,że to wpływ krakowskiego”morowego powietrza” tak mnie zakonserwował:):)
Inspirującego wieczoru życzę!!!:)
iwona
10 stycznia 2017 — 23:50
Pierwsza szczęśliwa! Zazdroszczę, tak trzymaj 🙂
Greenelka
11 sierpnia 2017 — 19:29
Jestem drugą szczęśliwą. Ale tak jest dopiero od czasu, kiedy zmieniłam swój sposób odżywiania i generalnie moje życie. No i przeprowadziłam się na wieś, mieszkam w domu pod lasem i mam non stop świeże powietrze.
Pozdrawiam – Agnieszka
Iwona Kmita
11 sierpnia 2017 — 19:49
No to faktycznie jesteś szczęściarą do pozazdroszczenia:)
Gosza Gosz
12 stycznia 2017 — 08:40
Ja też jakoś nigdy nie wierzyłam, że można aż tak odczuwać zmianę pogody, ale moja mama bardzo słabła i ciągle jej sie spać chciało, jak miała być jakaś zmiana. Nic przyjemnego.
Iwona Kmita
12 stycznia 2017 — 12:21
To prawda, obyś ty nie odziedziczyła po mamie. U mnie te dolegliwości w nasileniu pojawiły się dość późno, w sensie – całkiem niedawno. Wcześniej nie wiązałam np. bólów głowy z pogodą, a pewnie tak było. Pozdrawiam i ciesze się, że do mnie wpadłaś 🙂
Monica
23 stycznia 2017 — 11:30
Odkąd sięgam pamięcią na moje samopoczucie ma wpływ pogoda. I nazwanie tego po imieniu „Tak, jestem meteoropatką”, w niczym nie pomaga. Zdążyłam się przyzwyczaić do wieczorów, z rwaniem w łydce, lekkim bólem głowy (czasami koszmarną migreną niestety), nierównym biciem serca… wtedy wiem jedno – idzie zmiana pogody. Jestem niczym baca, tylko bardziej trafne mam prognozy. Łydki nie kłamią 😉
Pomagam sobie ziołowymi herbatkami, ale to słabe pocieszenie, placebo 😉
Pozdrawiam serdecznie!
Iwona Kmita
23 stycznia 2017 — 11:35
A ja się nie mogę przyzwyczaić do tych swoich słabości. W ostatnim czasie, gdy pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie, serce mi wariuje. To bardzo nieprzyjemne uczucie, wiesz o czym mówię…