Iwona Kmita

Matka, żona, redaktorka.

8 marca demonstruję

Nie mam ducha działaczki, ale dziś idę na demonstrację razem z innymi kobietami z Warszawy, z Polski, z 50 innych krajów świata. Okazja jest godna – 8 marca, święto kobiet.

Skąd w ogóle to święto?

Historia jest bardzo smutna, wręcz tragiczna. W 1908 roku, 8 marca kobiety pracujące w jednej z nowojorskich fabryk postanowiły upomnieć się o swoje prawa, o wyższe zarobki, godne traktowanie. Zastrajkowały. Tyle że właściciel nawet nie próbował rozmawiać. Zamknął je w hali, w której się zebrały. Potem wybuchł pożar. 129 kobiet straciło życie. Właśnie to wydarzenie ma upamiętniać dzisiejsze święto. To, że kobiety mają takie same prawa w każdej dziedzinie życia jak mężczyźni, że powinny być tak samo traktowane i wynagradzane. Że nie mogą być lekceważone.
Nie ma ono związku z komunistycznymi goździkami (szkoda, że obrzydzono nam te piękne kwiaty), powszechnie ośmieszonymi rajstopami i podpisywaniem listy odbioru tych darów. To, że komunizm ośmieszył, zbanalizował ten dzień nie powinno mieć dziś znaczenia. Bo znów potrzebujemy wzajemnego wsparcia, znów musimy upominać się o prawo do głosu, do decydowania o swoim życiu, pracy, macierzyństwie.

Nie zależy mi na tym, by mężczyźni przepuszczali mnie w drzwiach, czy podawali rękę przy wyjściu z autobusu. Ich sprawa. I tego, jak ich wychowałyśmy w domu, bo to my wychowujemy facetów na tych, którzy nienawidzą kobiet i tych, którzy je szanują i kochają. Ale nie mogę się zgodzić, by jawnie mnie lekceważono, uważano za słabszą, gorszą, podporządkowaną. Mnie i nas wszystkie.

Bo czym innym jak nie dyskryminacją, lekceważeniem i chęcią podporządkowania są ostatnie działania władzy względem kobiet, np. ministerstwo pana Ziobry (nomen omen – sprawiedliwości) kolejny raz nie przyznało dofinansowania Fundacji Centrum Praw Kobiet, która od 22 lat pomaga kobietom – ofiarom przemocy w rodzinie. Co myśleć o panu prezydencie, który mówi, że wprawdzie uznaliśmy konwencję o zapobieganiu przemocy, ale nie powinniśmy jej stosować. Czym jest podważanie tzw. kompromisu aborcyjnego, ograniczenie możliwości kupowania bez recepty leku, który w sytuacji nagłej, nieprzewidzianej, awaryjnej pozwoli zapobiec ciąży, likwidacja standardów okołoporodowych, a co gorsza – ustanowienie prof. Chazana osobą, która ma wypracować nowe – nie muszę przypominać, czym wsławił się ten pan. Czy to nie jest jawna kpina z kobiet?  A co jest złego w tych „starych” standardach? Czy to, że możemy wybrać położną, zdecydować w jakiej pozycji rodzić, móc spacerować między skurczami, pić, gdy tego potrzebujemy? A może to, że pozwolono nam rodzić w towarzystwie ukochanego lub innej bliskiej osoby, że możemy też powitać maluszka na świecie we własnym domu?

Czuję, że dziś jest ten moment, gdy powinnyśmy być razem, wszystkie, młodsze i starsze, znane i nieznane, z miast, z miasteczek i wsi. Niezależnie od wykształcenia, od wyznania, od orientacji seksualnej. Dziś bądźmy razem i od dziś wspierajmy się jeszcze mocniej.

Czy zgadzacie się z moimi odczuciami?

 

« »

Copyrights by Iwona Kmita. Theme by Piotr Kmita - UI/UX Designer Warszawa based on theme by Anders Norén